Dziś jest:
Sobota, 7 grudnia 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 13239x | Ocen: 3
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
TAJEMNICZA ISTOTA POKONYWAŁA PIONOWE ŚCIANY I DUŻE JEZIORA
Do dziś nie wiadomo, czym to „coś” było. Wiadomo, że ślady zostały pozostawione przez dziwne stworzenie w nocy z 8 na 9 lutego 1855 roku (w kilkudziesięciu miejscowościach południowej Anglii) były niezwykle wyraźne, a najciekawsze było to, że widoczny był zarys kopyt. Oto rysunek tego, jak wyglądały owe dziwaczne ślady:
Tajemnicza istota w jakiś niepojęty sposób pokonywała gigantyczne odległości, przechodziła przez środek wioski, wskakiwała na parapety domów, a następnie pokonywała bardzo strome dachy nie zbaczając z obranego kursu. Ludzie byli kompletnie zdezorientowani, kiedy rano zobaczyli, jak tajemniczy gość po prostu przeszedł „po dachach” ich domów. Tę sytuację dobrze pokazuje ten rysunek wykonany dla jednej z gazet.
Mieszkańcy wiosek początkowo próbowali iść tropem „tego czegoś”, ale szybko okazało się, że jest to niemożliwe, gdyż ślady ciągną się na przestrzeni co najmniej kilkuset kilometrów! Tajemniczą istotę, która pozostawiła ślady na śniegu, szybko nazwano „Diabłem z Devon”.
Tor poruszania się dziwnej istoty wiódł przez takie miasteczka jak m.in. Lympstone, Exmouth, Topsham, Dawlish i Teignmouth. Była to praktycznie linia prosta. Jeżeli na torze poruszania się tej istoty był budynek, wtedy wskakiwała ona na dach i przechodziła po nim. Stworzenie potrafiło poruszać się także po pionowych ścianach, które miały nawet 5 metrów wysokości. Same ślady też były zadziwiające.
Każdy miał bardzo określne rozmiary, miał ok. 10 cm długości i ok. 7 szerokości. Kolejna dziwna rzec – ślady były w bardzo równej odległości od siebie, czyli ok. 20 centymetrów.
Oto współczesna wersja wykonana na śniegu zgodnie z tym, jak wyglądały ślady „Diabła z Devon”.
Wydawało się, że żadne zwierzę nie jest w stanie iść tak równo, z taką precyzją pokonywać domy i inne przeszkody. W niektórych wsiach widać było, że tajemnicze stworzenie wyposażone w kopyta bez najmniejszych problemów wspinało się na stogi siana, a nawet w ten sam sposób pokonywało stojące powozy i bryczki. Widać było wyraźnie, że czymkolwiek lub kimkolwiek był „autor śladów kopyt” – miał wyznaczony jeden kierunek i nigdy nie zbaczał z kursu. Co ważne – nie zauważono, aby dziwna istota wykonywała jakiekolwiek skoki. Przez każdą przeszkodę przechodziła równym tempem, pokonując pionowe ściany lub skomplikowane obiekty (stojące bryczki) tym samym, automatycznym wręcz sposobem jakiegoś diabelskiego truchtu.
Tajemnicze stworzenie miało wyraźnie możliwość poruszania się po wodzie. Zdarzało się, że ślady prowadziły do niezamarzniętego jeziorka lub rzeki, po czym pojawiały się po drugiej stronie. Widać było wyraźnie, że cokolwiek zostawiło ślady – nie zmoczyło się podczas takiego pokonania przeszkody wodnej, gdyż nie było żadnych charakterystycznych śladów wychodzenia z wody mokrego zwierzęcia. Musiało się wyraźnie poruszać po powierzchni wody.
Do ówczesnych redakcji gazet zgłaszały się setki świadków opowiadających o znalezieniu niezwykłych śladów. Ten fenomen do dziś jest uważany w Wielkiej Brytanii za prawdziwy, choć nikt nie potrafi znaleźć rozsądnego wyjaśnienia. Teorie o nadpobudliwym dziecku, które w nocy „zrobiło żart” lub „szalonym kangurze, który uciekł z cyrku” można pominąć.
Czy coś podobnego miało miejsce w Polsce? Czy w naszym kraju kiedykolwiek znaleziono podobne ślady? Oczywiście nie, ale… Warto przypomnieć historię z lipca 2009 roku. Jeden z mieszkańców małej wioski w okolicy Sochaczewa opisał, że w nocy zauważył niespotykane zachowanie psów. Zwierzęta były ogarnięte panicznym strachem (duże psy obronne), zamiast szczekać trzęsły się i próbowały za wszelką cenę dostać się do domu właścicieli. Wyraźnie przerażało ich coś, co poruszało się za ogrodzeniem.
Ich błagalne piszczenie i nietypowe zachowanie sprawiło, że następnego dnia właściciel gospodarstwa zaczął szukać śladów czegoś, co tak przeraziło jego psy. Ku swojemu bezgranicznemu zdumieniu znalazł ślady stworzenia poruszającego się w pozycji pionowej. Zwierzę wyraźnie chodziło tuż za domem i bez problemu wykonywało skoki na odległość nawet 5 metrów. Dla wszystkich miłośników wyjaśniania tych śladów na tak zwane „znane kopyto” czyli błąkające się Łosie, szalone sarny, skaczące jelenie itp. – trzeba koniecznie dodać, że jedna rzecz była dziwna.
Otóż ślady (bardzo dokładnie je obejrzeliśmy, a nawet wykonaliśmy odlewy, który są w Bazie FN) wskazywały wyraźnie na to, że stworzenie poruszało się na… dwóch nogach. Czy jest możliwe, że jeden z zabłąkanych jeleni wykonywał pięciometrowe skoki na dwóch racicach? Oczywiście, każdą hipotezę można uznać za wiarygodną, wszystko jak się chce bardzo - można…
Na koniec coś, co przysłał nasz stały czytelnik (dobrze znany na pokładzie Nautilusa), a co pokazuje ślady, które znalazł w swoim ogrodzie. W sumie drobiazg, który można wyjaśnić na sto dwadzieścia tysięcy sposobów (bawiące się koty, myszy szukające pożywienia itp.), ale… spójrzmy na to przez chwilę.
Najpierw opis przysłany przez czytelnika:
Znacie mnie od lat i […] nie spreparowałbym podobnej sytuacji jak na zdjęciu. Wysyłam tę sprawę do zbadania i przeanalizowania bo nie mam na nią pomysłu.
Może to są ślady kota, może innego zwierzaka tylko dziwi fakt, że wokół tych wyżłobionych śladów nie ma żadnych innych. Jakby to zwierzę spadło z nieba lub z tego drzewa i gdzieś pofrunęło lub w inny sposób się przemieściło nie pozostawiając dodatkowych śladów na ziemi.
Ja tu widzę, może oczami wyobraźni, dwie łapy z dwoma palcami i dwa duże wgłębienia nie wiadomo czym wyżłobione. Nie posiadam na ten czas żadnej hipotezy. Wszystko to ma miejsce na mojej nieruchomości. Dopiero dzisiaj to zauważyłem.
[…] mogę to sfilmować.
Oto film przysłany przez czytelnika, ale został on nakręcony już następnego dnia po dniu, kiedy ślady zostały znalezione. Ślady nie były już tak wyraźne, jak dzień wcześniej.
Poproszony o to, jak wyjaśnia ślady, nasz czytelnik napisał w punktach:
Nasz czytelnik wykonał graficzny „obrys” śladów.
[...] na obrysowanie śladów, które mnie najbardziej zaintrygowały.
Zaś w dzisiejszych zdjęciach widać, że te duże ślady to jakby ślizgiem ktoś zarył w ziemię. […]
Rzeczywiście – nawet jak na robotę nudzących się kotów, nie pozostawiających żadnych innych śladów – trzeba uznać rzecz za co najmniej dziwaczną...
Ostatnie dni na pokładzie Nautilusa zdominowała historia nawiedzonego domu, w którą dość mocno się zaangażowaliśmy. Rzuciliśmy na pomoc tym ludziom wszystkie nasze siły, daliśmy najlepszych ludzi, całą naszą wiedzę i doświadczenie. Takiej historii - a zajmujemy się nawiedzonymi domami przecież ponad 20 lat - chyba jeszcze nie mieliśmy... Duch (lub coś podobnego, ale o wyjątkowej sile i mocy) zaatakował najpierw małżeństwo, a potem bezbronne dziecko.
Poradzimy z tym sobie, choć trzeba przyznać łatwo nie jest. Jeśli rodzina wyrazi zgodę - opiszemy anonimowo całą historię. Na jej podstawie można śmiało - nawet bez szczególnych poprawek - napisać scenariusz do horroru.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 13239x | Ocen: 3
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie