Dziś jest:
Wtorek, 3 grudnia 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "Pytania do FN": pytania@nautilus.org.pl
czytaj dalej
[...] Szanowna Załogo Fundacji Nautilus. Zwracam się do Państwa z prośbą o odpowiedź na pewne nurtujące mnie od dłuższego czasu pytanie. Wielokrotnie w waszych publikacjach na temat UFO poruszaliście temat tak zwanych rodzinnych uprowadzeń przez Niezidentyfikowane Obiekty latające oraz monitorowania przez kosmitów całych rodzin nieraz przez wiele lat. I właśnie z tym tematem związane jest moje pytanie które żeby ująć te kwestię dokładnie muszę podzielić na części.
1.Czy według waszej wiedzy wynikającej zarówno z prowadzonej działalności jak i na podstawie danych zgromadzonych w Waszym ogromnym archiwum, miała już kiedykolwiek miejsce taka sytuacja aby obserwacji i monitorowaniu podlegała tylko jedna osoba w dodatku całkowicie pozbawiona jakiejkolwiek rodziny?
2.W dodatku czy taka obserwacja i monitorowanie mogłoby trwać nawet kilkanaście lat bez przerwy i aby nigdy przez cały ten okres nie doszło do żadnego epizodu uprowadzenia?
Chodzi mi konkretnie czy wydarzył się już taki przypadek gdy wszystkie wymienione przeze mnie okoliczności występują równocześnie. Do napisania tego listu do Was Szanowna Załogo
skłonił mnie przypadek mojego dawnego szkolnego kolegi, który w tajemnicy zwierzył mi się że wymienione okoliczności osobiście go dotyczą.
Z góry Dziękuję za każdą Państwa
odpowiedź i Pozdrawiam.
[...]
Dziękujemy pięknie za pytanie. Odpowiedź jest banalnie prosta: oczywiście, że mamy takie historie. Obcy są w stanie dokładnie obserwować życie człowieka od momentu narodzin do śmierci, ale – co naprawdę jest zdumiewające – śledzą także jego kolejne wcielenia.
Mamy przypadki, kiedy zarówno obserwowane są całe rodziny, jak i pojedynczy członkowie rodzin. Są sytuacje, kiedy np. cała rodzina jest regularnie brana przez obcych na pokład UFO, ale świadomy tego jest tylko jeden człowiek, a reszta rodziny myśli, że on fantazjuje…
Najlepiej wytłumaczyć to na przykładzie. Proszę obejrzeć film z naszego archiwum, na którym jest przedstawiona historia amerykańskiej rodziny Reed`ów. Poza wszelką wątpliwością historia wiarygodna.
czytaj dalej
Dostaliśmy ciekawe pytanie od naszego człowieka z Lublina, który był na spotkaniu w Emilcinie. Zwrócił on uwagę na fragment wypowiedzi świadka, który dotarł na spotkanie na polankę. Jego e-mail poniżej, a na końcu nasz komentarz.
From: [...]
Sent: Thursday, May 16, 2019 8:46 PM
To: Fundacja Nautilus
Subject: Coś jeszcze o Emilcinie - co nam może umknęło?...
Tym razem mój mail ma charakter czysto techniczny, zaś w mniejszym stopniu kurtuazyjny . Nie mogę się jednak powstrzymać od podziękowań za piękną publikację z wykorzystaniem moich materiałów. To coś wspaniałego, iż rzecz, która przeleżała kilkadziesiąt lat niemal zapomniana w szafie, teraz wreszcie ujrzała światło dzienne!
Bardzo dobrze, że teraz jest już ogólnie dostępna, a materiały retro - UFO budzą zrozumiałe i nostalgiczne wspomnienia, oraz refleksje. Na razie jednak ten wątek zakończę, bo jest rzecz być może ważniejsza...
Powód, dla którego zdecydowałem się naruszyć obiecaną "ciszę w eterze" jest zgoła inny. Tak w ogóle to zamierzałem wstrzymać się z tą informacją przynajmniej kilka dni, żeby nie okazać się zbyt natrętnym, niczym (niegdyś) mój ziomek, nieoceniony ś.p. pan Wawrzonek (i UFO-WIDEO ). Jednak z wiadomości na portalu wprost wynika, że wybiera się Pan właśnie znowu do Emilcina i to właśnie mnie zdopingowało.
Chodzi mi właśnie o tego starszego mężczyznę, który dołączył do nas na Polanie. Czy Pan uważnie słuchał tego, co on mówił?... Wydaje mi się, że chociaż słuchaliśmy go uważnie, to coś z jego relacji jednak nam umknęło... Powiedział, według mnie, rzecz absolutnie nową, która dotychczas nie pojawiała się w zeznaniach. Zważywszy, że to jednak świadek - to jednak może mieć znaczenie! Otóż zapytany czy widział osobiście ślady po UFO przytaknął, ale mnie więcej tymi słowami: Tak widziałem te ślady i te wszystkie SMARY co po nich zostały, no pewnie!...
Możnaby to wziąć za przejęzyczenie, gdyby nie wyrzekł tego powtórnie! Drugi raz w drodze powrotnej, gdy szliśmy z nim razem przez las w stronę szosy - ktoś powtórnie zadał mu pytanie, co widział na polanie już po starcie Obiektu? Ten znowu zaczął opowiadać: "Widziałem te ślady, panie, i te wszystkie SMARY, pełno tego SMARU na trawie, wygniecionej, co po nich pozostała..." - to prawie dokładnie jego słowa, które tu przytaczam.
Ni mniej ni więcej, tylko ten facet stwierdził, że po Przybyszach pozostały na trawie Polany materialne ślady w postaci jakowegoś SMARU, który po nich pozostał! Głowa od tego boli... On powtórzył to 2 razy, z wielkim przekonaniem. Ciężko sobie wyobrazić, że produkt nieziemskiej technologii, owe wiry czy "owroty" obiektu UFO musiały być smarowane olejem/smarem przekładniowym, żeby sprawnie chodziły i się nie zatarły. W dodatku ten obfity smar bryzgał z góry aż na trawę....
Smar mógł ewentualnie pochodzić też z konnego wozu Wolskiego, ale tu znów wiemy, że klaczka z daleka bojaźliwie okrążyła Obiekt. Ile zresztą tego smaru z wozu mogło znaleźć się na trawie? Nonsens...
Przyznać muszę, że sprawa owego smaru nie daje mi spokoju od czasu, gdy dokładnie odtworzyłem sobie w pamięci opowieść tego starszego gościa. Przypomnę - powtórzył to aż dwa razy i odnoszę wrażenie, że w jego pojęciu właśnie ten tajemniczy SMAR był najdonioślejszym dowodem pobytu Obcych w jego wsi. Oznaczałoby to nowy element tej historii, ujawniony po latach.
Z serdecznymi pozdrowieniami
[dane do wiad. FN]
Poniżej to, co mówił świadek tamtych wydarzeń:
From: [...]
Sent: Thursday, May 16, 2019 5:29 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Emilcin 2019, Ola i Dawid
Dzień dobry.
Spotkaliśmy się z Nautilusem w Emilcinie podczas IV Zlotu Rozwiązań (NIE) z tej Ziemi. Zapraszamy do obejrzenia naszej krótkiej relacji wideo. Pozdrawiamy całą fundację i do szybkiego zobaczenia. O. i D.
Nasza relacja:
OD FN
Panie Mirku, oczywiście zwróciliśmy na ten fragment wypowiedzi świadka uwagę, ale naszym zdaniem wyjaśnienie jest bardzo proste: te ślady przez wiele lat po wydarzeniu wyglądały bardzo podobnie do śladów, jakie powstają po rozlaniu czegoś (choć akurat nigdy się nie utrzymują tak długo jak w Emilcinie). Ten człowiek wiele razy widział "ślady na ziemi po oleju", więc z pewnością wziął ślad lądowania za "podobny".
Tak to miejsce wyglądało jeszcze wiele lat później:
Mamy zbyt wiele relacji świadków, którzy byli bardzo szybko po incydencie z UFO w Emilcinie w 1978. Wszyscy oni mówili wyraźnie o tym, że trawa ściemniała w tym miejscu, gdzie unosił się obiekt. Ściemniała, czyli dla ludzi ze wsi "była jak po rozlaniu oleju", ale tam żadnego oleju nie było.
Witold Wawrzonek pisał dziesiątki listów do Klubu UFO-Wideo praktycznie do swojej śmierci w 2004. Jeszcze w listach w latach 90-tych opisywał miejsce, nad którym znajdowało się UFO i uważał, że powinni je zbadać naukowcy, bo "cały czas jest ciemne jakby ktoś tam coś zrobił, choć innych śladów nie ma". Jego listy z lat 90-tych o Emilcinie są arcyciekawe i je opublikujemy, bo pokazują wiele rzeczy związanych z Emilcinem, które są zupełnie pominięte przez Blanie, choć ten dobrze o nich wiedział, co w listach pisał Witold Wawrzonek.
Podsumowując: te miejsca wyglądały "jak po rozlaniu oleju", choć żadnego oleju tam nie było - tego jesteśmy pewni. Inaczej Blania by o tym napisał, a on - proszę nam wierzyć - nie miał żadnych hamulców przed pisaniem wszelkich informacji.
I na koniec jeszcze coś o Projekcie KONTAKT od naszego stałego załoganta Artura.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Friday, May 17, 2019 11:29 AM
To: Fundacja Nautilus
Subject: po zlocie w Emilcinie
Czesc,
po 'IV Zlocie Rozwiazan Nie Z Tej Ziemi' w Emilcinie mecza mnie dwa przemyslenia, ktorymi chcialbym sie podzielic.
Znane nam wszystkim od lat "EXPLORATION OF HUMANITY. CONTINUOUS FOR PLANETARY ADVANCE", a raczej sama koncowke "FOR PLANETARY ADVANCE" (a dokladniej to "planetary") interpretuje jako rozwoj czyjejs wiedzy o roznych planetach.
To tak jakby uczelnia SGGW otworzyla projekt badawczy badania pawianow afrtykanskich celem rozwoju ogolnej wiedzy o malpach. (Oczywiscie mozna tez to zdanie interpretowac jako eksplorowanie pawianow celem pomocy/doradzania temu gatunkowi ale mi blizsza jest ta pierwsza wersja).
Druga sprawa mowiaca o tym, ze oni caly czas sa w Emilcinie, ze ta historia caly czas sie toczy. Ba, nawet padlo stwierdzenie, ze technologicznie tak bardzo sie nie posuneli do przodu, gdyz najnowsze (ciut rozmazane) zdjecia obiektu pokazuja taki sam jak ten w 1978r. Wedlug mnie dla zaawansowanej cywilizacji mogacej naciagac/kompresowac sprezyne/tkanke czasu to dla nich jest wlasnie 30 minut po tym jak zbadali Pana Wolskiego oraz kilka ptakow. Tak wiec moze byc to caly czas ten sam obiekt, ta sama zaloga, ktora skacze po osi czasu badajac jak np. zanieczyszczamy sobie planete. Prosze zwrocic uwage, ze od tamtego czasu odbylo sie iles kolejnych wybuchow jadrowych, a niespalone pierwiastki rozproszyly sie po calym swiecie doprowadzajac do wiekszej degradacji zycia w tym na przyklad naszej rozrodczosci :/.
Tak wiec jak wielkie szczescie mieli autorzy najnowszych, troche rozmazanych, zdjec wpadajac na obiekt, ktory przed odlotem skacze sobie troche tu, troche tam po osi czasu badajac jak sprawy ida:).
Swoja droga ciekawe czy pomnik w Emilcinie moglby byc dla nich rozpoznawalnym znakiem od nas - lub co moglo by byc takim znakiem, ktory latwo rozpozna ktos, kto swobodnie skacze po osi czasu. Jak wiemy niektore zalogi UFO interesuja sie specyficznymi mineralami, czy skoncentrowanie przez nas tego co oni szukaja/badaja (czyli przygotowanie przynety) pozwoliloby nam przekazac cos co obok tego umiescimy? :)
Wracajac do Afryki. Stoi sobie slon, nagle cos go zabolalo, a potem zlapala go sennosc. Budzi sie po jakims czasie, troche boli go glowa, jednak jak przez mgle sobie przypomina, ze mial 'wziecie'. Pamieta humanoidy, a nawet ich statek (Jeep). Jakze zdziwilaby sie ekipa naukowcow, gdyby przy uspionym sloniu znalazla wiadomosc w ktorej on zaprasza ich do normalnego kontaktu i wspolnego wzrastania w wiedzy (okraszonego nutka dobrego humoru).
Pozdrawiam:),
Artur.
czytaj dalej
Dzień dobry, Często odwiedzam podcast na YouTubie Kryminatorium. Dziś wysłuchałem audycji o zaginionych trzech chłopcach ze Zduńskiej Woli z 35 roku. Autor podcastu odwiedził to miejsce na zaproszenie muzeum Zduńskiej Woli w której znajdują się akta sprawy. Jest w posiadaniu zdjęcia jednego z chłopców którzy wtedy zaginęli i przyszło mi w czasie słuchania do głowy czy może pan Krzysztof Jackowski na podstawie zdjęcia jednego z chłopców dałby radę dowiedzieć się co się z nimi stało. Czy Fundacja byłaby zainteresowana sprawdzeniem czy po tylu latach da się jeszcze cokolwiek sprawdzić?
Pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
Prawdę mówiąc pierwszy raz usłyszeliśmy o tej historii, ale oczywiście to bardzo ciekawa sprawa - wpisaliśmy sobie ją na listę spraw, którymi zajmą się jasnowidze z Projektu MESSING, w tym Krzysztof Jackowski. Z tym ostatnim jest problem, bo trudno go namówić na sprawy, które nie są związane z bieżącym poszukiwaniem osób zaginionych, ale oczywiście jest to jak najbardziej możliwe. Musimy trochę zebrać materiałów w tej sprawie, ale to już zaczęliśmy robić.
czytaj dalej
[…] Dzien dobry. Czy zdjęcie które dostał Pan na swoją komórkę ( mam na myśli sytuacje foto pułapki i czarno białego zdjęcia ) czy na tym zdjęciu są palce - taka stop klatka z filmu gdzie mały chłopiec nagrywał mini statek ufo? Jest moment kiedy odwraca kamerę w swoją stronę i jeden chwili widać dłoń ułożona w taki sposób jak na zdjęciu z Pana foto pułapki.
Pozdrawiam
Ewa
Od FN
Oczywiście, że od razu zwróciliśmy uwagę na ten moment filmu, a nawet wielokrotnie wspominaliśmy o tym, że zbieżność jest zdumiewająca. Wygląda to tak, jakby dziecko będące w transie (to, że był w transie jest oczywiste dla jego rodziców, a także jest oczywiste dla nas) w pewnym momencie dostał polecenie „pokazania dłoni”. Nasz kolega z FN opisywał, że w pierwszym momencie kiedy serwis youtube pobrał jedną „losową” klatkę z filmu i był to akurat ten kadr z ręką 10-ciolatka był przekonany, że youtube w jakiś niepojęty sposób pobrał zdjęcie z fotopułapki. Dopiero po chwili zorientował się, że na filmie nagranym w 2014 roku dzieciak wykonuje tak dziwny ruch ręką. O przypadku nie może być mowy – ten gest jest kluczem i ma ogromne znaczenie w całej historii. Do tej sprawy powrócimy w kolejnym LIVESTREAM FN, który będzie miał tytuł „Tajemnica Mapy”. O tej sprawie piszą nam także inni czytelnicy, którzy zwrócili uwagę na ten niezwykły zbieg okoliczności.
From: […]
Sent: Sunday, January 13, 2019 7:11 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Kilka spraw związanych z audycją
Cześć
"Na nagraniu słychać w tv:
"Wygłądał tak jakby opierał się na trzech nogach; unosił się tuż nad ziemią; był wielkości ?portowego" - dokładnie w momencie pokazania i zbliżenia na obiekt
Dugi raz nagranie odtwarzone zostało w 1:11:12 ;)
Wczoraj odsłuchałem część audycji i w pewnym momencie zatrzymałem i zwróciłem uwagę na stopklatke z ręką chłopaka - która od razu skojarzyła mi się tym zdjęciem z fotopułapki. Zrobiłem nawet zrzut ekranu i miałem wysłać ale pomyślałem sobie że to może zbyt "naciągane" podobieństwo - dzisiaj odtwarzam dalszą część audycji a tam Pan Robert o tym właśnie mówi : D
Także droga załogo Nautilusa nie ulegajcie presji niedowiarków - dla nich nigdy nie będzie wystarczających dowodów - tymczasem kod wszechświata oparty jest na takich drobnych synchronicznościach.
Pozdrawiam serdecznie.
/poniżej zdjęcia z Archiwum FOTO PROJEKTU KONTAKT/
I jeszcze jeden e-mail z naszej najnowszej poczty (przyszedł 25 kwietnia 2019).
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Thursday, April 25, 2019 8:42 AM
To: Fundacja Nautilus
Subject: Re: PROJEKT KONTAKT - coś, co być może pomóc w zrozumieniu pewnych rzeczy?
Droga Fundacjo!
Wczoraj natrafiłem na kolejną ciekawą rzecz - zdjęcia oryginalnych notatek sierżanta Pennistona, w których naszkicował on po raz pierwszy symbole, które widział na statku obcych.
To co zwróciło moją uwagę to fakt, że symbol trójkąta w okręgu na jego szkicach może mieć trzy kule, a nie dwie - przynajmniej tak można wywnioskować ze szkiców.
Dwie są w miejscach, jak na aktualnie wykorzystywanych rysunkach, a trzecia jest na czubku trójkąta - co dziwniejsze James narysował ją tak jakoś "podwójnie", natomiast tą po lewej stronie również widać na szkicach, aczkolwiek bardzo słabo jest narysowana. Ewidentnie jednak widać, że próbował tam rysować jakieś koło, tylko słabo przyłożył długopis.
Wiem, że ten sygnał został już w zasadzie wykorzystany przez mistrzów Reiki, jednak mimo wszystko podsyłam to do waszej wiadomości.
http://www.therendleshamforestincident.com/The_Binary_Codes.html
czytaj dalej
[...]Dzień dobry. Czytałem kiedyś książkę 'demonolodzy' opisującą przypadki słynnych badaczy zjawisk paranormalnych Warrenów. Był tam opisany przypadek gdy Warrenowie stwierdzili że w pewnym nawiedzonym domu doszło do dematerializacji człowieka do którego zbliżył się na bliską odległość demon w postaci "czarnej masy/chmury". O tym że dematerializacja przedmiotów w nawiedzonym domu jest czymś normalnym to wiem, ale żeby doszło do dematerializacji człowieka? Czy fundacja uważa że dematerializacja człowieka z powodu działania demonów jest w ogóle możliwa?
Serdecznie pozdrawiam
Dziękujemy za zadanie pytania. Nie spotkaliśmy się, aby demon zdematerializował człowieka. Czy to jest możliwe? Ich moc jest potężna, ale trudno nam sobie wyobrazić, że aż tak potężna (są pewne ograniczenia w działaniu demonów). Poniżej film z naszego Archiwum FN o walce z wyjątkowo silnym demonem, który atakował ludzi.
czytaj dalej
Droga Fundacjo Nautilus... Na wstępie chciałbym podziękować za bardzo przyjemne live-streamy i kojące szalupy ratunkowe. Często w nich znajduje odpowiedzi na pytania które znajdują się w mojej głowie. Ostatnio po obejrzeniu filmiku na YT odnośnie gier komputerowych
"Jak wygląda świat w 4D"
naszła mnie myśl, czy faktycznie nie ma w tym jakiegoś sensu.
Skoro poruszanie się w 3 wymiarach umożliwia nam poruszanie się w osi x,y,z to poruszanie się w 4 wymiarze wymagałoby jeszcze włączenia kolejnego wektora. Wydaje nam się że ten wektor to jest czas przy czym konkretnie nie jesteśmy tego stwierdzić, ale włączając ten ów czas do naszych obliczeń wychodzi mi, że poruszanie się w 4 wymiarach wymagałoby zmiany nie tylko pozycji obiektu ale również całego świata otaczającego. Jak kadry filmu, nagle obraz by się cały zmieniał a my byśmy stali w miejscu... czyli innymi słowy odtwarzali warunki panujące dla obiektu poruszającego się z prędkością światła lub cząstek elementarnych.
Idąc tym tokiem myślenia, jeśli byśmy zmieniali te "nasze kadry" z olbrzymią częstotliwością wszystko by się nam zlało w jakąś grę świateł i dźwięków o wysokiej wibracji. Co już by można nazwać 5 wymiarem rzeczywistości, ponieważ byśmy byli jednocześnie w każdym możliwym "kadrze" rzeczywistości, a jednocześnie w żadnym.
Przepraszam, że pisze to tak "językiem mało precyzyjnym", ale chciałbym skonfrontować moje przemyślenia z wiedzą i opinią fundacji. Może to być też jako pytanie dotyczące innych wymiarów rzeczywistości.
Pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
Dziękujemy za bardzo ciekawy e-mail. Odpowiadając na pytanie: absolutnie to dobry trop! Mamy ciekawy materiał dotyczący tego, jak wygląda technologia wykorzystywana przez obcych do "manipulacji czasoprzestrzenią", co pozwala na przekraczanie prędkości światła nieskończoną ilość razy. Jak znajdziemy chwilę (może w tygodniu), to zamieścimy ten materiał. Tam prof. Hal Puthoff bardzo dobrze to wyjaśnia!
I jeszcze jedno pytanie.
From: [...]
Sent: Tuesday, April 2, 2019 6:45 AM
To: Fundacja NAUTILUS
Subject: Arya? Aldeberans?
Witam! Zaciekawiło mnie to co Pan Robert powiedział o kosmitach z planety Arya w układzie Aldeberans. Rzecz w tym że czytałem teorie na temat medium? czy jak to nazwać w trzeciej rzeszy która nazywa się Marija Orsic. Utrzymywała ona że jest w kontakcie z tzw. Nordic Aliens z Aldeberanów właśnie. Czy temat jest państwu znany i czy ma to ze sobą jakiś związek?
Znamy sprawę Marji Orsic. Jest ona poruszona w materiale, który jest w naszym Archiwum Wideo FN. Tytuł filmu "UFO - Tajemnice Trzeciej Rzeszy".
Czy ma to coś wspólnego z obcymi z układu Aldebarana, o których mówił Martin Wiesengrun?
https://www.nautilus.org.pl/artykuly,3605,projekt-kontakt--sprawa-ce-iii-martina-wiesengruna.html
Trudno powiedzieć. Co to "spodków Trzeciej Rzeszy" jesteśmy sceptyczni. Ale tę opinię także sobie zapiszemy w dokumentacji historii "Projektu KONTAKT".
czytaj dalej
[...] Czy w 1959 r. w porcie w Gdyni doszło do katastrofy UFO? Zdarzenie o którym chcę napisać jest znane w polskiej ufologii jako "incydent gdyński". Słyszałem o nim z dwóch źródeł:audycja Nautilus Radia Zet z 1997 r. oraz kwartalnik "Ufo" także z lat 90-tych. W audycji radiowej wystąpił znany polski ufolog Bronisław Rzepecki, który opisał zdarzenie mniej więcej tak: W godzinach wieczornych grupa pracowników gdyńskiego portu zaobserwowała obiekt w kształcie dysku który z dużą prędkością wpadł do jednego z basenów portowych. W ciągu 30 minut pojawiło się wojsko.Pracownikom kazano oddalić się ,a cały teren odgrodzono.Istnieją poszlaki że obiekt wydobyto z dna portu.
Na plaży zaobserwowano humanoidalną istotę o wzroście 1,30 cm,którą prawdopodobnie zabrano do szpitala wojskowego w Gdyni,gdzie wkrótce zmarła.
Pojawiły się służby specjalne które kazały świadkom milczeć na temat wydarzenia.
Szanowna Fundacjo: Jak na dzień dzisiejszy wygląda wasz stan wiedzy na ten temat?
Pozdrawiam.Marcin B.
[...]
Oczywiście znamy znakomicie sprawę i zajmowaliśmy się tą historią wiele lat temu. Poniżej zdjęcie z naszego archiwum - Stanisław Kołodziejski - jeden ze świadków upadku obiektu do basenu portowego nr 5 w Gdyni.
/zdjęcie archiwum FN/
Mamy także sporo wycinków prasowych na ten temat.
Poniżej tekst naszej ekipy z 2008 roku.
Gdynia 1959-2008
Tu patrol NAUTILUS! Zbieramy materiały o katastrofie UFO w Gdyni, która miała miejsce w 1959 roku. „To było czerwone, przeleciało nad statkami i ze świstem uderzyło w wodę!” – oto nowy świadek tamtego upadku.
Ta historia jest znakomicie znana wszystkim miłośnikom UFO w Polsce. 21 stycznia 1959 roku do basenu portowego numer pięć w Gdyni. Na Bałtyku był sztorm, a siła. wiatru dochodziła do 8 stopni w skali Beauforta. W porcie na nocnej zmianie pracowało kilkadziesiąt osób. Zbliżała się godzina 5:00, kiedy nagle na niebie pojawiła się jaskrawe światło, które na niskiej wysokości przeleciało nad stojącymi w porcie statkami. Spory, różowy lub czerwony przedmiot w kształcie beczki z rozgałęzioną, ognistą smugą wpadł do wody. Rozległ się świst, a na wodzie jeszcze długo unosiła się para.
Sprawa owego przedmiotu miała swój ciąg dalszy. Pojawili się świadkowie twierdzący, że z dna wydobyto dziwny, pomarańczowy przedmiot o wymiarach małej butelki, ale o niespotykanym ciężarze. Podobno kilka osób musiało ten mały przedmiot przenieść na samochód.
W 2008 roku możemy kontynuować kiedyś zaczęte śledztwo w tej sprawie. Wielu świadków już nie żyje, ale udało nam się namówić na wypowiedź specjalnie dla czytelników stron FN jednego z najważniejszych świadków. Stanisław Kołodziejski był dźwigowym i widział lecący przedmiot. Jego zdaniem nie było to nic, co znała współczesna nauka. Przedmiot miał kształt beczki, która jarzyła się jasnym światłem.
Ciekawy wątek do tej historii dołożył główny inżynier portu, Alojzy Data. Powiedział on bowiem, że w kilka dni po katastrofie UFO nas portem był widziany... stojący nieruchomo na wysokości kilku tysięcy metrów latający spodek!
- Myśleliśmy, że to ruskie jakieś pomiary robią i diabli ich tam wiedzą, może mają takie spodki... tak wtedy myśleliśmy – opowiadał inżynier Data. Jego relacja pokazuje, że ta sprawa ma jak najbardziej „ufologiczny charakter”, a wszelkie dywagacje o spadających z kosmosu rosyjskich satelitach są jedynie usilną próbą racjonalnego wyjaśnienia tego przypadku.
W naszej eskapadzie dotyczącej śledztwa w sprawie Gdyni będą mowili nowi świadkowie. Przykładem jest jeden z twórców samolotu Iskra, inżynier Leszek Czarnecki, który pracuje w warszawskim Instytucie Lotnictwa. Pan Leszek wtedy w 1959 roku była na wojskowym okręcie kilkadziesiąt metrów od upadku tajemniczego obiektu!
Jego relacja jest bardzo ważna i specjalnie dla czytelników zamieszczamy ją w materiale. Na koniec Leszek Czarnecki opowiada o własnej obserwacji UFO, której dokonał w latach 90-tych. Od tego czasu interesuję się niezwykle zjawiskiem Niezidentyfikowanych Obiektów Latających i z czasem stał się jednym z nas, ludzi Fundacji NAUTILUS...
Pan Leszek bardzo nam pomógł w namówieniu ekspertów Instytutu do analizy zdjęć ze Zdanów, a obecnie zaangażował się w sprawę poszukiwania załogi samolotu pasażerskiego (sprawa sprzed kilku tygodni), która nie tylko widziała obiekt UFO, ale także odczuła jego obecność. Efektem całego wydarzenia był raport na biurku szefa służby ruchu lotniczego, ale o tym innym razem.
Ttrudno trafić do ówczesnych świadków. Wielu z nich nie żyje, inni opuścili wybrzeże. Udało się skontaktować z emerytowanym pracownikiem portu - Stanisławem Kołodziejskim. Pan Stanisław bardzo dobrze pamięta tamtą noc. Pracował wtedy na najwyższym w porcie dźwigu, stojącym w pobliżu Basenu Polskiego. Wszystko widział dokładnie.
- Miałem wtedy 30 lat - wspomina - Nagle zrobiło się widno, coś płonącego wpadło do basenu. Pobiegłem na statek "Jarosław Dąbrowski", zwróciłem się do lukowego z pytaniem, czy coś widział. Potwierdził. To było wielkości dwustulitrowej beczki!
A jednak okazuje się, że coś wydobyto z gdyńskiego basenu portowego. Inż. Alojzy Data, do dziś pracujący w porcie, dokładnie przypomina sobie wygląd znaleziska.
- Był to walcowaty pojemnik jakby z folii szklanej - wspomina inżynier - wypełniony rdzawą cieczą o wiele cięższą od wody. Nasze laboratorium bardzo bało się sprawdzić ten pojemnik. Wie pani, po wojnie dno morza usiane było różnymi świństwami. Podejrzewano, że to może być iperyt albo fosgen. Problem został rozwiązany w bardzo prosty sposób: natychmiast pojawił się pracownik Urzędu Bezpieczeństwa, który zabrał znalezisko. I tyle je widzieliśmy.
W zachodnich książkach na ten temat powoływano się na zaznania strażników portowych, którzy to widzieli na plaży istotę w dziwnym uniformie, ze spaloną twarzą i włosami. Istota ponoć mówiła nieznanym językiem. Podobno zabrano ją do szpitala uniwersyteckiego, gdzie stwierdzono u niej inny system krążenia i inne organy wewnętrzne. Po kilku dniach istota zmarła po zdjęciu bransoletki z jego ramienia. Niestety nie podano nazwisk relacjonujących to osób, co uniemożliwia sprawdzenie tego, a mało kto uwierzy takim zeznaniom bez żadnych dowodów.
Katastrofa UFO w Gdyni - czyżby rodzime Roswell ?
Z piskiem ocierających się o siebie blach, otoczony czerwonym światłem i ciągnący za sobą długi ogon płomieni, wpadł do spokojnej wody potężny bolid. W kilka sekund później znów było ciemno i tylko duże fale świadczyły o tym, że coś się wydarzyło. Dochodziła 6 rano 21 stycznia 1959 roku.
Następnego dnia "Wieczór Wybrzeża" powołując się na relacje naocznych świadków, na pierwszej stronie zamieścił informację o katastrofie nieznanego pojazdu nad Gdynią tej oto treści:
Zaobserwowany obiekt był dużych rozmiarów i miał kształt koła. Talerz ten był koloru pomarańczowego, jego brzegi zabarwione były na różowo. Obiekt nadleciał od strony miasta i wykonując gwałtowny manewr, jakby chciał uniknąć rozbicia się a ląd, spadł prawie pionowo do wód portu.
W ubiegłym roku telewizji japońskiej i Bronisławowi Rzepeckiemu, badaczowi zjawisk UFO, udało się odszukać dwóch świadków tego wydarzenia - pracowników portu, dźwigowych: Stanisława Kołodziejskiego i Władysława Kuczyńskiego, którzy potwierdzają ten opis.
Ale wróćmy do tamtych dni. Miasto huczało od plotek. I nagle tropiący niecodzienne wydarzenie dziennikarze zamilkli. Najwyraźniej ktoś, kto miał wpływ na publikacje prasowe, skutecznie "odradził im" dalsze zajmowanie się tą sprawą. Ponieważ jednak zbyt wielu świadków widziało katastrofę, trzeba było zrobić coś, co w sposób naturalny zakończy sprawę.
Za zgodą władz portu ekipa nurków przeprowadziła poszukiwania w wodach portowego basenu, ale niczego szczególnego nie wykryła. Może poza kawałkiem metalu, który w żaden sposób nie przypominał części jakiegokolwiek pojazdu latającego.
Powstaje pytanie, dlaczego zacierano ślady w sposób tak nieprofesjonalny? Wystarczyło przecież podać do wiadomości publicznej, że był to meteoryt lub część jakiegoś samolotu, którego nie można pokazać ze względu na tajemnicę wojskową. Wszystko byłoby dobre, prócz nagłego milczenia, dającego podstawę do wszelakich plotek i mobilizującego ciekawskich do dalszych poszukiwań. Tymczasem okazało się, że cały incydent gdyński miał "drugie dno".
Bronisław Rzepecki próbując dzisiaj wyjaśnić tajemnicę zdarzenia w gdyńskim porcie, natknął się na zachodnie źródła, które wtedy podawały m.in.:
W kilka dni po upadku obiektu do basenu portowego Gdyni strażnicy portowi napotkali dziwną postać płci męskiej, która całkowicie wyczerpana czołgała się po plaży. Istota ta nie mówiła w żadnym znanym języku i była ubrana w jakiś uniform. Część twarzy i włosy miała spalone. Zabrano ją do szpitala uniwersyteckiego i tam poddano ją badaniom. Okazało się, że tajemniczego przybysza nie można rozebrać, bo rozcięcie uniformu zrobionego z materii podobnej do jakiegoś cienkiego metalu wymagało użycia specjalnych narzędzi. W trakcie badań lekarze ku swojemu zaskoczeniu stwierdzili, iż istota ma zupełnie inny układ narządów wewnętrznych niż człowiek, a jej krwiobieg biegnie poprzecznie do ciała na kształt swoistej spirali. Ponadto liczba palców u rąk i nóg była różna od naszej (ale raport nie precyzował, jaka).
Istota żyła dopóty, dopóki miała na ręku bransoletę. Gdy ją zdjęto, umarła. Wspomniane już źródła twierdziły także, że kiedy tajemnicza istota przebywała na terenie szpitala, został on zamknięty i otoczony przez funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa.
Bronisławowi Rzepeckiemu udało się ustalić, że agencje zachodnie opierały swoje relacje na doniesieniach spotkanego w Londynie byłego pracownika tego szpitala.
Do dzisiaj pozostaje tajemnicą, co stało się z ciałem pozaziemskiej istoty. Jedni twierdzą, że po zakończeniu wstępnych badań wywieziono ją samochodem chłodnią do ówczesnego ZSRR. Biorąc pod uwagę, że całe zdarzenie miało miejsce 1959 roku, kiedy wszystkie tego typu sprawy niezmiennie kończyły się "współpracą z ZSRR" jest to najprawdopodobniejszą hipoteza.
Inni uważają, że ten KTOŚ nadal spoczywa w jakimś inkubatorze na terenie jednego z naszych szpitali lub laboratoriów wojskowych. Mogło się bowiem zdarzyć i tak, że z obawy, by transport nie zakłócił śpiączki istoty, pozostała u nas.
Piszemy "śpiączki", bowiem sprawa fizycznej śmierci istoty - jak wszystko w tym zdarzeniu - nie jest ostatecznie przesądzona. Wielu zachodnich badaczy twierdzi, że to, co nazwano śmiercią istoty, jest w gruncie rzeczy jedynie swego rodzaju letargiem, z którym ziemska medycyna nie potrafi sobie jeszcze poradzić.
W całej sprawie pozostaje oczywista wątpliwość: czy mamy tu do czynienia z prawdziwym polskim wypadkiem typu Rooswell, czy też wszystko pozostaje wytworem ludzkiej fantazji.
To, co zaobserwowali świadkowie, mogło być np. meteorytem lub zwykła katastrofą lotniczą, do której nie chciały się przyznać władze. Tajemnicza istota mogła być poranionym pilotem, a strój jakimś eksperymentalnym skafandrem.
Mogło tak być, gdyby nie fakt , że na opis tego wydarzenia natknął się przez przypadek, całkiem niedawno, pewien oficer. Korzystając przy robieniu doktoratu ze zbiorów biblioteki Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lotniczych w Dęblinie - także z tajnych raportów - znalazł w jednym z nich opis gdyńskiej historii i znalezienia człekopodobnej istoty oraz informację, że przechowywana jest ona w inkubatorze w stanie śpiączki! Oczywiście wojsko zbywa milczeniem pytania o ten raport. Nikt jego istnienia nie potwierdza, ale i nikt nie chce w sposób jednoznaczny zaprzeczyć. I ten ślad jest istotną przesłanką, by całe zdarzenie traktować poważnie.
Archiwum FN 2008
czytaj dalej
[...] Droga Fundacji Nautilus! Bardzo doceniam to, co robicie w sprawie UFO i Emilcina. Byłem pod pomnikiem UFO, choć nie byłem w stanie dojść do tej polanki, nad którą unosił się obiekt. Mam jednak pytanie: czy wiecie jaka była pogoda w dniu, kiedy doszło do Bliskiego Spotkania III Stopnia z Janem Wolskim? Pozdrawiam serdecznie. [dane do wiad. FN]
Dziękujemy za przesłane pytanie. Oczywiście, że znamy pogodę tego dnia, choć warto chwilę poświęcić temu, co działo się 10 maja 1978 roku. Jan Wolski powiedział, że tego dnia obudził się tak jak zwykle przed piątą rano i praktycznie od razu zaprzągł klacz do wozu i ruszył w stronę Komaszyc. Przejeżdżał przez słynną polankę po raz pierwszy tego dnia ok. 5:15. Pytanie, kiedy powracał i pojawił się tam ponownie? W Komaszycach był ok. dwóch godzin, stąd można założyć, że spotkanie z obcymi istotami było w ok. 7.00-9.00 (Zbigniew Blania-Bolnar nigdy tego precyzyjnie nie był w stanie ustalić).
O pogodzie właśnie w godzinach 7.00-9.00 w dniu 10 maja 1978 wiemy z jego książki o tej historii, czyli "Zdarzenia w Emilcinie". Było wtedy pochmurno, mglisto, nawet trochę zimno i momentami padał bardzo delikatny deszcz. Poniżej fragment książki z naszego Archiwum FN.
Przy tej okazji warto pokazać jeszcze dwie sprawy z naszego archiwum FN. Pierwsza to wywiad przeprowadzony przez Witolda Wawrzonka z Janem Wolskim, który miał miejsce 10 maja 1980 roku. Jest on tak ważny, że postaramy się jeszcze do niego wrócić.
I już zupełnie na koniec: poniżej słynny komiks o historii z Emilcina, który ukazał się w kwartalniku RELAX. Oczywiście pochodzi on z Archiwum FN.
czytaj dalej
Poza wieloma niewyjaśnionymi tajemnicami Kompleksu Riese, zastanawia mnie do czego w czasach III Rzeszy mogła służyć "Muchołapka". Chodzi o betonowy krąg w okolicach Ludwikowic Kłodzkich. Wygląda imponująco. Może zachowały się jakieś dokumenty lub relacje mogące wyjaśnić tą dziwną zagadkę. Czy wy jako organizacja zajmująca się badaniem zjawisk niewyjaśnionych byliście na miejscu?
Oczywiście, że byliśmy, a najlepszym dowodem są zdjęcia poniżej.
Najbardziej popularna teoria mówi o tym, że są to pozostałości po wielkiej chłodni. Jednak patrząc na konstrukcję odbiega ta budowla od innych chłodni tego rodzaju. Poza tym gdzie reszta urządzeń? Skąd woda? Gdzie zbiorniki wyrównawcze, turbiny i reszta maszyn? Po co chłodnia kominowa w takim miejscu? - pytań jest wiele.
Wiemy, że wewnątrz betonowej konstrukcji była konstrukcja drewniana chłodni kominowej. Pracowało tam około 600 więźniów , była tam fabryka amunicji oraz materiałów chemicznych. Cały kompleks Riese to podobóz obozu w Rogoźnicy ( w skład wchodziły - Obóz pracy Gemeinschaftslager Talgund Ludwigsdorf utworzony w 1941 roku a zlikwidowany' 8 maja 1945 roku, więźniowie mieszkali w 47 barakach przy ulicy fabrycznej (Czesi , Polacy, Francuzi i Rosjanie ) przeciętnie 500 osób , pracowali w fabryce amunicji Molke.
Był też Arbeitslager Ludwigsdorf I - utworzony na początku 1941 roku przekształcony potem jako filia Gross-Rosen. Mieścił sie w 27 barakach przy ulicy Wiejskiej w obozie przebywał około 600 więźniów pracowali w fabryce Molke oraz przy pracach fortyfikacyjnych. Był jeszcze jeden obóz kobiecy o którym mało wiadomo, ale więźniarki również pracowały w fabryce Molke.
Od wielu lat funkcjonują teorie, że "Muchołapka" była tak naprawdę miejscem testowania napędów do niemieckich pojazdów w kształcie dysków (pisał o tym nasz przyjaciel Igor Witkowski).
Poprzez facebooka (mamy tam nasz profil) dostaliśmy ciekawą wiadomość z dość sprawną animacją.
czytaj dalej
Piszecie Państwo do nas w różnych sprawach i staramy się odpowiadać na każdy e-mail. Zawsze dajemy takie zastrzeżenie, że nasze odpowiedzi nie opierają się o jakąś znaną religię czy filozofię (na przykład Buddyzm), choć może być ona nam bardzo bliska. Odpowiadamy jednak tylko i wyłącznie na podstawie wiedzy, którą zgromadziliśmy przez ostatnie lata budując jedno z największych archiwów zjawisk niewyjaśnionych na świecie.
Tym razem pytanie dotyczy rzeczy, która przewija się co i rusz w korespondencji do FN. Mówiąc najprościej: ludzie nie są zadowoleni ze swojego życia i nie bardzo wiedzą, gdzie tkwi błąd. E-mail poniżej:
-----Original Message-----
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Thursday, February 15, 2018 9:50 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Ktoś chyba nas przeklął
Witam Kochaną Fundację,
Nie wiem już do kogo miałabym się zwrócić ze swoimi odczuciami. Jestem Waszym stałym załogantem, pisałam już nie raz o Naszym problemach, nawiedzeniach itp. itd.
Tym razem już sama nie wiem co mogę więcej zrobić.
Wszystko zaczęło się w marcu 2016 roku, kiedy to mąż uległ nieszczęśliwemu wypadkowi po którym przez zaniedbania szpitala 3 razy był już jedna nogą na tamtym świecie ( to historia na inny temat, bo mąż widział rzeczy których my nie widzimy ). Dzięki Bogu po długiej i żmudnej rekonwalescencji między kolejnymi szpitalami zaczął wracać do zdrowia.
Niestety problemy tylko się piętrzą, finansowe, zdrowotne ( u mnie pojawiła się niedoczynność tarczycy ), wypadek samochodowy.
Najgorsze jest chyba to że nie opuszcza Nas pech!!!
Wiele było niewytłumaczalnych i nie logicznych dla Nas sytuacji, które jeszcze bardziej mnie nurtują i zadaję sobie pytanie: Czy aby ktoś Nas nie przeklął?
Biorąc ostatnią sytuację samochód był w naprawie u mechanika, dla pewności mechanik pojeździł nim trochę aby miał pewność że wszystko jest ok.
Po odbiorze jak tylko my do niego wsiedliśmy ledwo dojechaliśmy do domu bo jakaś część się zaczęła psuć co nawet wcześniej nie dawała objawów.
Ktoś ( nie chcę mówić kto ), powiedział mojemu mężowi gorzkie słowa "KRZYŻYK NA DROGĘ", było to w sierpniu zeszłego roku. Od tamtej pory staramy się tym nie przejmować ale jest coraz gorzej.
Szczerze nigdy w życiu nie miałam łatwo mój mąż też wszystko co mamy zawdzięczamy ciężkiej pracy własnych rąk, ale to co spotyka nas każdego dnia to już przesada.
Moja szwagierka czyli siostra męża od zawsze Nam wszystkiego zazdrościła ( moja ś.p. mama zawsze mówiła żebym na nią uważała bo ma złe oczy ), zawsze sądzi że żyjemy ponad stan dobrze nam się powodzi itp. itd. a u niej zawsze jakieś problemy.
Kochana Fundacjo chciałabym prosić o radę jak mogę sprawdzić czy ktoś nas przeklął? Czy są jakieś metody? Czy oczyszczenie domu i nas dymem szałwii coś by pomogło?
Bardzo proszę o jakieś info.
Wasza Załogantka
( wyrażam zgodę na ewentualną publikację bez danych osobowych )
--
Pięknie dziękujemy za e-mail i pytanie od naszej „załogantki”. Zawsze z troską pochylamy się nad każdym pytaniem i jest nam smutno, kiedy ktoś zmaga się z losem i jest mu wyraźnie „pod górkę”. Czy są jakieś „złote rady”, które zmienią wszystko? Oczywiście takich rad nie ma, choć zawsze radzimy budować sobie w życiu „tarczę z wiedzy duchowej”, która pozwala przechodzić nawet największe życiowe sztormy i burze, a problemy odbijają się od niej niczym plastikowe piłki od ściany. Zbudowanie takiej tarczy wymaga jednak lat i konsekwencji, a także siły. My ją mamy, ale nie wszyscy ludzie są tacy, jak my… dobrze o tym wiemy. I nigdy o takich ludziach nie zapominamy.
Ale wracając do tematu – radzimy zapomnieć o tym, że „ktoś rzucił urok”. Tego typu sytuacja (skierowania negatywnej energii na konkretną osobę lub grupę ludzi) oczywiście mogła mieć miejsce, ale potrzebna jest do tego wiedza z zakresu magii, którą posiadają nieliczni ludzie na świecie.
W naszej „Szalupie Ratunkowej” przekazujemy przeróżne wskazówki dotyczące tego, jak można ułatwić, polepszyć swoje życie. Jeden z ostatnich wpisów był poświęcony właśnie tzw. pechowej serii w życiu, która jest „ponad siły”.
https://www.nautilus.org.pl/szalupa,133,o-tych-ktorzy-mowia-ciagle-mam-pecha.html
Na koniec radzimy spojrzeć na swoje życie po pierwsze „z dystansu, z pozycji innych, w trudniejszej sytuacji niż my”. Gwarantujemy, że takich są nawet nie tysiące, ale miliony i to wokół Pani… bardzo pomaga w tym to cudowne zdanie Jamesa Matthew Barrie, które niech będzie puentą tej krótkiej „odpowiedzi FN na pytanie”.
czytaj dalej
Zanim odpowiemy na to pytanie, musimy jedną rzecz wyjaśnić: my nie zachęcamy ludzi do kontaktu z UFO (czy z istotami z kosmosu – jak raczył się wyrazić czytelnik), gdyż to jest niemożliwe. Równie dobrze moglibyśmy zachęcać ludzi „do wybuchu wulkanu” – ta rzecz jest absolutnie poza naszą i w ogóle ludzką kontrolą. My jedynie zapowiadamy, że taki kontakt jest prowadzony od początków istnienia naszej cywilizacji na Ziemi, a tzw. oficjalny kontakt będzie wcześniej czy później. To istotna różnica!
Proszę pamiętać, że ta druga strona ma miażdżącą przewagę w każdej dziedzinie i praktycznie każdy ruch zależy od nich, a nie od nas. To tak, jakby współczesny oddział komandosów wyposażonych w najnowocześniejszą broń spotkał na swojej drodze dzikie plemię zamieszkujące zapomnianą wyspę, chodzące jedynie w kusych przepaskach z roślin, którzy jeszcze „epokę łuku” mają przed sobą, a na razie ich bronią są „kamienie w rękach”. To porównanie i tak nie jest właściwie oddające zetknięcia się naszej cywilizacji z tym, co przylatuje na Ziemię. Proszą także pamiętać, że jest ich wielu i różnych, choć akurat w sprawie kontaktu z mniej rozwiniętymi światami mają wyraźnie jakieś wspólne porozumienie, wspólną taktykę, której jednym z podstawowych punktów jest „nie pokazywać się i nie ujawniać swojego istnienia”.
Wszelkie Bliskie Spotkania Trzeciego Stopnia są także starannie zaplanowane przez obcych, a nie wynikają ze spontanicznych działań ludzi. W tym sensie nie można nawet mówić o „otwarciu się na kontakt”, bo jest to fikcja. Niebezpieczeństwo? Gdyby ta potęga chciała tutaj zrobić porządek (podbić, zabić, zniszczyć, zniewolić itp.), to zrobiła by to już tysiąc razy na tysiąc sposobów – musimy sobie to jasno powiedzieć. Nie robią tego, więc nie taki jest ich cel.
A na koniec pytanie, czy słyszeliśmy o tym, że w trakcie Bliskich Spotkań Trzeciego Stopnia były przekazywane „prośby lub zadania” od obcych dla ludzi. I tu odpowiedź jest oczywista: jak najbardziej tak. Przykład pierwszy z brzegu: Lech Chaciński w trakcie spotkania z obcycmi dostał od nich prośbę, aby przekazał ludzkości pamiętne przesłanie „Chrońcie Ziemię, wodę i powietrze, bo grozi wam zagłada lub katastrofa”. I jak wszyscy wiemy wypełnił to zadanie w stu procentach.
czytaj dalej
Temat Księgi Urantii wraca regularnie na pokład okrętu Nautilus. Czym jest ta dziwna księga? To jedna z największych "legend zjawisk niewyjaśnionych", która jest zawsze punktem obowiązkowym w każdej serii dokumentalnej o niezwykłościach tego świata. Na naszą pocztę e-mailową przyszła wiadomość z pytaniem o Księgę Urantii.
Witam serdecznie,
Będąc stałym czytelnikiem Waszego Portalu, staram się być czujnym na różnego rodzaju ciekawostki, które mogłyby nadać się do Waszego archiwum. Ciekawostka dotyczy lektury "Księgi Urantii" w części III, rozdziale "Historia Urantii" znajduje się fragment:
"Przez całą tą epokę na planecie szalały częste i gwałtowne burze. Wczesna skorupa ziemska nieustannie się zmieniała. Ochładzanie się powierzchni następowało na przemian z rozległymi wypływami lawy. Dziś na powierzchni świata nie można nigdzie znaleźć nawet skrawka tej pierwotnej skorupy planetarnej. Wszystko mieszało się zbyt wiele razy z lawą, wyrzucaną z głębi i z domieszkami późniejszych osadów wczesnego oceanu światowego.
Nigdzie na powierzchni świata nie można znaleźć więcej zmodyfikowanych pozostałości tych dawnych skał praoceanicznych niż w północno-wschodniej Kanadzie, w okolicach Zatoki Hudsona. To rozległe, granitowe wzniesienie, składa się z kamienia należącego do epok przedoceanicznych. Te skalne pokłady były nagrzewane, wyginane, skręcane, odgniatane i na nowo wielokrotnie przechodziły te zniekształcające je i przeobrażające doświadczenia."
W sieci znalazłem informację z 2008 roku:
"Na terenie Kanady odkryto formację skalną, którą naukowcy datują na 4,28 miliarda lat. Oznacza to, że są to najstarsze dostępne naukowcom ziemskie skały. Artykuł na temat odkrycia ukazał się w najnowszym wydaniu tygodnika "Science".
Skały pochodzą z formacji Nuvvuagittuq z okolic zatoki Hudsona. Ich datowanie było możliwe dzięki zawartości w nich izotopów metali neodymu i samaru. Dzięki analizie skał będzie można lepiej poznać początki ewolucji Ziemi."
Źródło: http://www.ekologia.pl/wiadomosci/srodowisko/odkryto-najstarsze-skaly-na-ziemi,4578.html
Jak zapewne wiecie Księga Urantii powstała znacznie wcześniej aniżeli geologiczne odkrycie z nadmienionego artykułu. Jestem ciekaw co o tym sądzicie, oraz jaka jest Wasza opinia na temat "Księgi Urantii"?
Pozdrawiam
Andrzej [dane do wiad. FN]
Księga Urantii, po raz pierwszy wydana przez Fundację Urantii w roku 1955, twierdzi, że została przedstawiona przez niebiańskie istoty, jako objawienie dla naszej planety, Urantii.
Tekst Księgi Urantii mówi nam o początkach, historii i przeznaczeniu ludzkości i naszych związkach z Bogiem Ojcem. Przedstawia jedyny w swoim rodzaju i frapujący obraz życia i nauk Jezusa. Przed ludzkim duchem otwiera nowe perspektywy czasu i wieczności i przynosi nowe szczegóły naszej przygody, podczas wznoszenia się w przyjaznym i starannie zarządzanym wszechświecie.
Księga Urantii podaje jasną i zwięzłą integracją nauki, filozofii i religii. Ci, którzy ją czytali i zgłębiali, wierzą, że Księga
Urantii może wnieść bardzo wiele wartości do religijnej i filozoficznej myśli ludzi tego świata.
Księga Urantii, jako taka, nie jest „religią”. Bazuje na religijnym dziedzictwie z przeszłości i teraźniejszości, popierając osobistą, żywą wiarę religijną.
Czytelnicy z różnych stron świata mówią nam, że Księga Urantii wywarła na nich ogromne wrażenie i częstokroć odmieniła ich życie. Inspiruje ich do osiągania nowych poziomów rozwoju duchowego i rozwija ich zrozumienie wartości życia ludzkiego.
W UMYSŁACH śmiertelników Urantii — tak bowiem nazywa się wasz świat — panuje wielki zamęt odnośnie znaczenia takich pojęć jak Bóg, boskość i Bóstwo. Istoty ludzkie są jeszcze bardziej zdezorientowane i niepewne, gdy idzie o związki wzajemne Boskich osobowości, określanych tak różnorodnymi nazwami. Z powodu takiego ubóstwa pojęciowego i związanego z nim wielkiego chaosu ideowego, otrzymałem polecenie zredagowania tego oświadczenia wprowadzającego, aby wyjaśnić znaczenia, jakie powinno się przydawać pewnym symbolom słownym, kiedy te mogą być z kolei używane w przekazach, które zespół objawiających prawdę istot z Orvontonu przetłumaczył na język angielski Urantii, zgodnie z otrzymanym upoważnieniem.
W naszych staraniach, zmierzających do poszerzenia świadomości kosmicznej i wzbogacenia percepcji duchowej człowieka, niezmiernie trudno jest przedstawić rozszerzone pojęcia i zaawansowaną prawdę, kiedy ograniczeni jesteśmy do zawężonego języka danego świata. Jednak nasze powiernictwo skłania nas do czynienia wszelkich wysiłków, aby przekazać nasze znaczenia przy użyciu symboli słownych języka angielskiego. Zostaliśmy poinstruowani, że tylko wtedy mamy wprowadzać nowe określenia, kiedy pojęcie, które ma być przedstawione, nie posiada angielskiego odpowiednika, którego można by użyć do wyrażenia tego, nowego pojęcia, częściowo, czy nawet z większym lub mniejszym wypaczeniem znaczenia.
Aby ułatwić zrozumienie i zapobiec dezorientacji u każdego śmiertelnika, który może zgłębiać te przekazy, uważamy, że rozsądnie będzie przedstawić w tym, wstępnym oświadczeniu, zarys znaczeń przypisywanych wielu słowom angielskim, używanym na określenie Bóstwa i pewnych pojęć z nim związanych, dotyczących rzeczy, znaczeń i wartości rzeczywistości wszechświatowej.
Żeby jednak opracować tę przedmowę, dotyczącą definicji oraz ograniczeń terminologii, należy przewidzieć stosowanie danych określeń w następujących dalej prezentacjach. Przedmowa ta nie jest zatem oświadczeniem zupełnie skończonym; jest ona tylko przewodnikiem po definicjach, mającym pomóc tym, co będą czytali następujące dalej przekazy, traktujące o Bóstwie oraz wszechświecie wszechświatów, przekazy opracowane przez komisję z Orvontonu, posłaną w tym celu na Urantię.
Wasz świat, Urantia, jest jedną z wielu podobnych jej, zamieszkałych planet, wchodzących w skład wszechświata lokalnego Nebadonu. Wszechświat ten, wraz z podobnymi kreacjami, tworzy superwszechświat Orvonton, a z jego stolicy, Uversy, przybywa nasza komisja. Orvonton jest jednym z siedmiu ewolucyjnych superwszechświatów czasu i przestrzeni, które krążą wokół kreacji boskiej doskonałości bez początku i końca — centralnego wszechświata Havony. W sercu tego wiecznego, centralnego wszechświata, znajduje się stacjonarna Wyspa Raj, geograficzne centrum nieskończoności i miejsce pobytu wiecznego Boga.
Księga Urantii została wydana także w Polsce.
I najważniejsze: czy Fundacja Nautilus wierzy w prawdziwość Księgi Urantii? Powiedzmy tak: dowodów na prawdziwość nie mamy, ale ze względu na treść zgodną z naszą filozofią "życzliwie obserwujemy i monitorujemy".
czytaj dalej
Temat "media i UFO" jest stałym elementem rozmów na pokładzie okrętu Nautilus. Tak prawdziwa informacja, tak fenomenalnie ważna dla ludzkości jest pomijana całkowitym milczeniem. Trafia na ostatnie kolumny tabloidów opatrzona pogardliwym komentarzem i kpiarskim podsumowaniem. Trudno się dziwić, że ta sprawa intryguje także naszych czytelników.
Dzień dobry. To co chciałbym napisać nie ma dla mnie zbyt dużego znaczenia. nie zajmuje to mojej uwagi w stopniu żadnym prawdę mówiąc. Chciałbym byście mnie potraktowali poważnie , choć też nie jest to też dla mnie istotne. W 1999 w styczniu , to był chyba 22 miałem nad sobą ufo. Ciepły styczeń, koło 12 - 15 stopni w dzień.
Noc bez blasku księżyca, koło 19.00 przechodziłem przez park w okolicy mego domu na peryferiach miasta. Ulica , która prowadziła do tego parku była, jak nigdy nie oświetlona, przechodząc przez park było tak ciemno , że miałem wyciągniętą rękę , by nie wejść na drzewo ,bo dosłownie nic nie widziałem. W pewnym momencie usłyszałem świst i nade mną pojawiło się światło, jak z lampy ulicznej , wiedziałem że coś jest na górze powyżej drzewami, jakieś 30 m powyżej i wiedziałem, że jest to ufo.
Przyspieszyłem kroku by wyjść w kręgu światła, cień rzucany przez drzewa z tego światła bardzo wolno się przesuwał , z prędkością moich kroków, jakby podążało światło będące nad drzewami , za mną.
Udało mi się wyjść z kręgu światła i pojazd w tym momencie odleciał gwałtownie w górę , z przyspieszeniem, jakiego nie jest w stanie osiągnąć żaden pojazd ziemski. O tym przyspieszeniu wiem, bo świst przecinanego powietrza bardzo szybko się oddalił. Zresztą tak szybko jak się wcześniej pojawił. Gdy był jeszcze nade mną wtedy nie słyszałem żadnego dźwięku, choć mogę powiedzieć, że być może był jednak. A na pewno był trudny do usłyszenia. Przypominał dźwięk twardego dysku z komputera słyszanego z oddali, o bardzo małym nasileniu pracy. Nawet jeden z moich znajomych będący gdzieś w oddali widział to światło, jakiś czas później się o tym dowiedziałem, choć nie mówiłem mu, że tam byłem. To był tylko dla mnie dowód , na zaistnienie tego, co przeżyłem, choć byłem świadomy wszystkiego, i nawet bez jego zdziwienia obecnością tego światła, miałem świadomość tego, co miało miejsce. [...]
Pytanie do Was - jestem osobą religijną i to zdarzenie nie zachwiało moim postrzeganiem świata, tylko zastanawiam się, czemu z perspektywy czasu, nie słyszę o tego typu przypadkach w telewizji. Wiem, sam o tym nie mówię nikomu, moi rodzice nie wiedzą, bo nie ma sensu o tym mówić, ale może nie każdy myśli jak ja. Nie słyszę o takich wydarzeniach na świece w mediach
Dziękuję
ODPOWIEDŹ OD FUNDACJI NAUTILUS
W zasadzie sam Pan sobie udzielił odpowiedzi. Największym problemem jest milczenie świadków. Głównie z obawy przed ośmieszeniem, wytykaniem palcami przez rodzinę i znajomych, a nawet lęk przed utratą pracy. W mediach panuje powszechne przekonanie, że "UFO jest bujdą na resorach". Fajnie się o tym czyta, ale "świadkowie jakoś nie chcą mówić", a w ogóle to naukowcy gdyby UFO istniało, to na pewno by to ogłosili... Tak myślą ludzie. Prawda jest zupełnie inna.
Zjawisko związane z Niezidentyfikowanymi Obiektami Latającymi (UFO) dosłownie obezwładnia swoją prawdziwością. Ilość relacji, zdjęć, filmów, obserwacji, przypadków przejęcia kontroli nad wojskowymi samolotami przez obiekty UFO i tak dalej - ilość tego wszystkiego odbiera dech w piersiach. Owo "milczenie świata na temat UFO" jest nie tylko rozbrajające swoją głupotą, ale przede wszystkim jest śmieszne. Podamy Panu przykład.
Nasz kolega z pokładu okrętu Nautilus opowiadał taką historię. Wiele lat temu miał spotkanie z bardzo znanym profesorem, który pełnił wtedy funkcję Prezesa PAN (Polskiej Akademii Nauk). Po spotkaniu profesor podszedł do niego i poprosił o chwilę rozmowy "na stronie". I wtedy doszło do mniej więcej takiej konwersacji:
- Wie Pan co... Pan się zajmuje tym całym UFO, a to jest prawdziwe zjawisko, bo moja żona z bratem widzieli start takiego obiektu... nikomu o tym nie mówiłem, ale panu mogę.
- To bardzo ważna wiadomość panie Profesorze! Opowie o tym pan przed mikrofonem?
- Pan chyba żartuje! To oznaczałoby koniec mojej kariery, ośmieszenie mojej rodziny, koniec wszystkiego.
- No tak, ale przez taką postawę to ludzie zawsze będą myśleli, że UFO to wierutne bzdury, przeinaczenia, źle zinterpretowane samoloty, balony i gęsi... Ja wiem, jaka jest prawda. Pan, jak widzę, także wie. Czy ma pan na tyle dużo odwagi, aby przełamać tę zmowę milczenia?
- Nie mam. Wie pan, może kiedyś... teraz to oznaczałoby koniec dla mnie i dla całej mojej rodziny.
Niech ta rozmowa będzie dla Pana naszą najlepszą odpowiedzią na zadane pytanie.
czytaj dalej
Praktycznie każdy zna kogoś, kto popełnił samobójstwo. Skala jest niewyobrażalnie wielka - w 2017 roku najprawdopodobniej samobójstwo popełni ok. 6 tys. osób. Dla porównania, w wypadkach drogowych co roku ginie ok. 3,2 tys. osób, z tego ok. 500 traci życie z winy nietrzeźwych kierowców. Polska to kraj samobójców – pod tym względem jesteśmy w czołówce państw świata.
Polska należy do krajów o największej liczbie samobójstw w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców. Wskaźnik ten u nas wynosi 15,7. W Niemczech 10,5, a w dotkniętych kryzysem ekonomicznym Hiszpanii i Grecji odpowiednio 6,9 i 4,2. Jeden z naszych czytelników - jako wierzący katolik, choć także wierzący w to, co czyta w serwisie FN - zapytał wprost:
Czy dusze samobójców idą do nieba?
Odpowiedź jest prosta - jeśli niebem nazywamy świat, gdzie jest "światło" i gdzie trafiamy po śmierci fizycznej, to jak najbardziej. Jest jednak małe "ale" - samobójstwo jest ucieczką od problemu i prawa reinkarnacji są nieubłagane: taka osoba znowu będzie musiała zmierzyć się z problemem i "odrobić lekcję". I zmarnuje bardzo wiele lat sobie i innym ludziom nie osiągając niczego. Stąd trzeba potępiać samobójstwa tak, jak to my czynimy od zawsze!
Specjalnie na potrzeby odpowiedzi na to pytanie prezentujemy materiał z naszego Archiwum FN - bardzo ważny film, który obejrzeć powinien każdy. Zwłaszcza ci czytelnicy serwisu, którzy cierpią po stracie bliskiej osoby... Tam jest pięknie pokazany przypadek osoby, która chciała popełnić samobójstwo. Film nosi tytuł "Życie po Życiu".
czytaj dalej
Kilka pytań do FN od jednego czytelnika, w tym także to o regresję hipnotyczną. Odpowiedzi na poszczególne pytania będziemy pisać w układzie pytanie-odpowiedź. Tego typu rozwiązanie pozwoli na bardziej precyzyjne przedstawienie odpowiedzi. Poniżej pytania przysłane do FN:
Dobry wieczór. Mam kilka pytań do Fundacji Nautilus.
Czy byłoby możliwe dowiedzieć się więcej o reinkarnacji w praktyce? Czy można by było np. pisać o poprzednich wcieleniach polskich polityków lub innych osobowości obecnych w Polsce czy zagranicą? Chciałbym jak najwięcej takich historii poznać.
Artykuły o polskich politykach i ich poprzednich wcieleniach, a także o zagranicznych (na przykład ostatni o Donaldzie Trumpie) pojawiają się na łamach serwisu FN od lat. W tej chwili serwis jest mocno zmieniany, a także będzie poważnie zmieniana sprawa tzw. grup tematycznych w menu rozwijanym. Tam będzie oddzielny dział w katalogu "Reinkarnacja" dotyczący właśnie poszukiwań "poprzednich żyć znanych osób". Będzie o tym można przeczytać także w naszym portalu www.messing.org.pl
Czy polecacie poznanie swojego poprzedniego wcielenia?
Absolutnie tego nie polecamy. Nie jest przypadkiem, że człowiek nie pamięta w momencie urodzin swojego poprzedniego życia. Powinniśmy żyć tym, co jest tu i teraz, a do ludzi wokół nas podchodzić bez uprzedzeń. Pamięć o poprzednim życiu byłaby tylko balastem, niepotrzebnym bagażem w naszej wędrówce.
Co sądzicie o zmianie wyznania z powodu wiary w karmę czy reinkarnację?
Nie ma takiej potrzeby. Jest wiele ścieżek i jedno centrum, do którego wiodą. Nie ma sensu zmieniać ścieżki, a jedynie być lepszym człowiekiem idącym po swojej ścieżce. I nie ma "wiary w karmę" - jest wiedza o niej. Przez lata sprawa tzw. wyznania straciła dla nas znaczenie, gdyż patrzymy na to z innego poziomu, co chyba nawet widać z lektury tekstów zamieszczanych w serwisie.
Czy możecie napisać artykuł jak zmienić siebie na lepsze?
Robimy to regularnie. Polecamy lekturę działu, który w naszym serwisie nazywa się "SZALUPA RATUNKOWA". Jest na dole strony po lewej.
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie