Witaj, załogo Nautilusa!
W niniejszym e-mailu, chciałbym opisać wam pewne moje przeżycie, którego do dzisiaj nie mogę w żaden sposób sklasyfikować. Wydaje mi się jednak, że być może okaże się ono na tyle cenne, by zostać umieszczone w waszych archiwach. Pytanie tylko, czy w "szufladzie" dotyczącej odwiedzin dokonanych przez istoty pozaziemskie, czy może istoty paranormalne.
Myślę, że zacznę wpierw od sprawy wiarygodności tego wspomnienia, jest to istotne, ponieważ wspomnienie to pochodzi z moich wczesnych lat dzieciństwa. Dlatego, nawet według mojej osoby, istnieje ryzyko, że wspomnienie to zostało w jakiś sposób "wyolbrzymione", przez psychikę dziecka i "wypaczone" przez czas, który już upłynął od tamtego momentu. Wszak, mam dzisiaj 21 lat, a o ile pamięć mnie nie myli, zdarzenie to miało miejsce, gdy miałem 5 lub 6 lat.
Ale gdy zastanawiam się poważnie nad całą sprawą, to jestem w stanie wysunąć kilka konkretnych argumentów, które przynajmniej w moich oczach sprawiają, że wspomnienie to nabiera dużej autentyczności. Mianowicie:
- to co się stało, musiało wywrzeć na mnie wtedy bardzo duże "wrażenie", ponieważ z tamtych lat nie pamiętam prawie niczego, a to jedno zdarzenie, mam przed moimi oczami do dzisiaj. Jest to swojego rodzaju "kotwica" pamięci, bo gdy staram się sięgnąć pamięcią najdalej jak potrafię, to jednym z niewielu wspomnień, jest właśnie ta niewyjaśniona wizyta,
- to co się stało, nie mogło zostać w żaden sposób zasugerowane, przez moją wyobraźnię, czy podświadomość, bo w wieku 5 lat nie miałem żadnego kontaktu z materiałami czy przekazami ustnymi, dotyczącymi UFO, lub istot paranormalnych. Nie licząc oczywiście opowieści o duchach, które jawiły się w mojej głowie tylko, jako buczące, przykryte białym prześcieradłem postacie.
- wizyta ta, ustaliła w pewien sposób moje zainteresowania w przyszłości, zainspirowała mnie, ponieważ gdy podrosłem, z wielkim zainteresowaniem sięgałem po książki dotyczące UFO, zjawisk nie wyjaśnionych i tym podobne. Zastanawiam się, czy to nie właśnie wydarzenie z mojego dzieciństwa, wyleczyło mnie zupełnie z tego specyficznego sceptycyzmu, z którym większość ludzi dorosłych, podchodzi do tematyki spraw niewyjaśnionych.
Podsumowując, uważam, że to co się stało, było zbyt realne i szokujące, by zostało wysnute tylko przez wyobraźnię pięciolatka, ponieważ wydarzenie to, pchnęło mnie na konkretną ścieżkę życiową. Spowodowało, że zainteresowałem się tymi, a nie innymi rzeczami. I byłem nawet tak pewny prawdziwości mojego wspomnienia, że gdy byłem nastolatkiem, wysłałem list opisujący to wspomnienie (wtedy uważałem, że była to typowa wizyta istot pozaziemskich) do p. Bronisława Rzepeckiego, który był w składzie redakcji ówczesnego magazynu "UFO", który regularnie kupowałem i czytałem. Pan Rzepecki nie zaszczycił mnie co prawda odpowiedzią (i dzisiaj mu się nie dziwię), ale przekazał ten list komuś innemu i wynikła z tego całkiem ciekawa wymiana listów.
Ale przejdźmy do rzeczy. Czas na relację.
Zdarzenie to miało miejsce w sypialni starego mieszkania, w którym już nie mieszkam (miejscowość Kamień Pomorski, woj. zachodnio-pomorskie).
Była to dość duża sypialnia, około 20 m kwadratowych, w pomieszczeniu stało duże dwu-osobowe łóżko, na którym zazwyczaj spałem z rodzicami. Jedna ze ścian, po lewej stronie łóżka, wychodziła na ulicę i miała okna, a te były zasłonięte długą nieprzezroczystą firaną. Po prawej stronie łóżka, znajdował się brązowy kredens, a także drzwi (ze wstawioną szybą), które otwierały się nad przedpokój.
Pewnego dnia, jak zwykle, rodzice ku mojej niechęci, wysłali mnie do łóżka. Chodziłem spać wcześnie, więc była to godzina 20, najpóźniej 21. Udało mi się zasnąć. Była może godzina 23, kiedy nagle coś wyrwało mnie gwałtownie ze snu. Wszystko działo się błyskawicznie. Pierwsza rzecz, którą dostrzegłem, to słabe światło, widoczne zza szyby w drzwiach (to znaczyło, że rodzice jeszcze nie śpią, ponieważ paliło się światło w pokoju dziennym).. Następnie, w tej samej chwili, poczułem, że się duszę, byłem autentycznie przerażony, ponieważ nie moglem zaczerpnąć nawet odrobiny powietrza, ani zawołać matki, co próbowałem rozpaczliwie uczynić (nigdy w życiu nie byłem chory na astmę, czy inny choroby utrudniające oddychanie).
Próbowałem poruszyć jakąś częścią ciała, ale jedyne co mi wychodziło, to ruch gałek ocznych, ale co z tego, skoro nawet obrót głowy był niewykonalny.
W momencie kiedy zorientowałem się w swojej sytuacji, poczułem coś strasznego. W jakiś sposób wyczułem obecność czegoś lub kogoś stojącego po drugiej stronie łóżka, przy oknie (ja spałem od strony kredensu i drzwi).
Świadomość tego, że ten byt, stoi tam i mnie obserwuje, kiedy ja się duszę, spowodowała, że moje przerażenie urosło do granic możliwości. Czułem ogromne zło, które płynęło od tej istoty, mogło się wydawać, że jej złowroga "aura" była tak potężna, że wyparła z pomieszczenia całe powietrze i przydusiła mnie do łóżka. Nie słyszałem żadnego głosu, który rozlegał by się w moim umyśle, czy dochodził do moich uszu. Jedyne co czułem, to totalna panika i groza, która trzymała mnie za gardło.
I nagle, jakby w jednej chwili, wszystko się skończyło, istota ta opuściła sypialnię, a ja momentalnie zasnąłem.
Przerażenie minęło, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wydaje mi się, że następnego dnia, nic z tego nie pamiętałem, bo dobrze wiem, że nikomu o tym nie opowiadałem, wtedy i aż do teraz (a dzieci w zwyczaju mają paplać o wszystkich niesamowitych przeżyciach).
Sądzę, że to wspomnienie wracało do mnie stopniowo, w miarę jak dorastałem.
Do dzisiaj, nie jestem w stanie wyjaśnić, co się mogło wtedy stać. Wcześniej wydawało mi się, że być może, był to wstęp do abdukcji, ale nigdy nie przypomniałem sobie żadnych innych fragmentów takiego porwania, nigdy nie miałem dziwnych znamion na ciele, ani kolejnych wizyt, czy kolejnych niewyjaśnionych przeżyć o podobnych charakterze.
Dlatego bliższy jestem innej teorii - była to wizyta istoty paranormalnej. Być może demona? Jest to pierwszy i chyba jedyny scenariusz jaki przychodzi mi do głowy (jest nieco "naiwny") - zła istota, przechadzająca się lub wędrująca do jakiegoś miejsca, nie wiadomo dlaczego zatrzymała się na chwilę akurat w mojej sypialni. Obudziła mnie i stała przez chwilę obok łóżka, wpatrując się we mnie z nienawiścią, napawając się cierpieniem i strachem małego dziecka. Po czym szybko odeszła, kontynuując dalej swoją podróż. Uważam, że najprawdopodobniej był to tylko "przypadek", ponieważ potem w moim życiu nigdy nie doszło do zdarzeń, które sugerowałyby, że jestem w jakiś sposób "naznaczony", przez istoty paranormalne. Do dzisiaj, został mi tylko irracjonalny lęk, przed przebywaniem samemu w miejscach ogarniętych ciemnością. Zawsze w takich sytuacjach, umysł sugeruje mi, że ktoś mnie obserwuje i chcę wtedy natychmiast wydostać się do miejsca, w którym jest źródło światła, bądź przebywa w nim jakiś człowiek. Dziwny i dziecinny lęk, jak na 21 latka, prawda?
To chyba wszystko, co chciałem wam opisać. Jest we mnie cicha nadzieja, że być może dzięki temu e-mailowi, to wspomnienie wyjaśni się chociaż odrobinę. Wolałbym, by w przyszłości, okazało się to tylko złym snem, a nie złą i prawdziwą przygodą. Niepokoiłby mnie fakt, że takie istoty wędrują po świecie i nachodzą ludzi.
Pozdrawiam serdecznie.
xxxxxxx
xxxxxxx, 05.12.2009
PS: Zastanawiam się, czy może "przeżyłem" tą wizytę złej istoty, tylko dlatego, bo gdzieś w pobliżu był jakiś mój anioł stróż i nie dopuścił do tego, by stało mi się coś gorszego....
zwiń tekst