Dziś jest:
Sobota, 9 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
To była spotkanie ludzi z "prawdziwą pasją"! W słynnym "Katowickim Spodku" odbyła się impreza Pasjonaty`2013, na którą zostaliśmy zaproszeni, gdyż organizator dostrzegł w naszej działalności pasję czystą jak kryształ... i bardzo słusznie, bo tak dokładnie jest. W Katowicach byli przedstawiciele wszystkich możliwych działalności uważanych powszechnie za pasje, a wśród nich nasze skromne stoisko. Na pytanie:
- A jaka jest wasza pasja? - odpowiadaliśmy:
- Zbieranie opowieści ludzi o spotkaniu z czymś, czego nie potrafili wytłumaczyć!
Oto kilka zdjęć wykonanych w trakcie Pasjonatów`2013.
WYDAWAŁO SIĘ, ŻE NIE PRZYWIEŹLIŚMY NICZEGO SZCZEGÓLNEGO, ALE... USTAWIANIE NASZEJ EKSPOZYCJI ZAJĘŁO KILKA GODZIN!
MATEUSZ ZAWIESZA MODEL, KTÓRY ZOSTAŁ PRZYWIEZIONY DO BAZY FN ZE SŁYNNEGO PARKU ERICHA VON DANIKENA.
O TYM, CZYM ZAJMUJE SIĘ FUNDACJA NAUTILUS, INFORMOWAŁY NAPISY WYŚWIETLAJĄCE SIĘ NA SPECJALNIE W TYM CELU ZAKUPIONEJ PRZEZ NAS TABLICY.
DO KATOWIC PRZYWIEŹLIŚMY TAKŻE KILKA DROBIAZGÓW Z NASZEGO ARCHIWUM, KTÓRE NIGDY NIE OPUSZCZAŁY BAZY FN.
KATOWICKI SPODEK IDEALNIE NADAWAŁ SIĘ NA SPOTKANIE WSZELKICH PASJONATÓW.
TO BYŁO JEDNO Z NAJWIĘKSZYCH STOISK - STARE SAMOCHODY KOLEKCJONOWANE PRZEZ MIŁOŚNIKÓW MOTORYZACJI.
BYŁY TAKŻE MODELE SAMOLOTÓW, A TAKŻE LATAJĄCY STEROWIEC Z KAMERĄ WIDEO.
NIE MOGŁO ZABRAKNĄĆ TAKŻE MODELI POCIĄGÓW.
NIE TYLKO MOŻNA JECHAĆ NA JEDNEJ WROTCE, ALE TAKŻE PRZY OKAZJI... ŻONGLOWAĆ PIŁECZKAMI!
ŻOŁNIERZ WERMACHTU, A OBOK JEGO JENIEC - ŻOŁNIERZ RADZIECKI Z CZASÓW PLANU BARBAROSSA (1941).
I JESZCZE BYŁA PIELĘGNIARKA, NICZYM ŻYWCEM WYJĘTA Z FRONTOWEGO SZPITALA WERMACHTU.
OBAJ ŻOŁNIERZE ODWIEDZALI CZĘSTO NASZE STOISKO.
PAMIĄTKOWE ZDJĘCIE "PASJONATÓW". MIMO RÓŻNYCH PASJI - COŚ NAS WSZYSTKICH ŁĄCZYŁO...
TYM NIEZWYKŁYM POJAZDEM MOŻNA PORUSZAĆ SIĘ PO TORACH. WEDŁUG AUTORA "ELEKTRYCZNEJ DREZYNY" NAJWIĘKSZYM PROBLEMEM SĄ ZŁODZIEJE TORÓW.
OBOK NASZEGO STOISKA SWOJE KRÓLESTWO MIAŁ TOMEK. JEGO PASJA? SZTUKA PRZEŻYCIA W DZIKIEJ PRZYRODZIE.
NA GŁÓWNEJ SCENIE CAŁY CZAS ODBYWAŁY SIĘ WYKŁADY I PREZENTACJE.
DO NASZEGO STOISKA PODESZŁA GRUPA POSTAPOKALIPTYCZNA "OUT-POST". NIEZWYKLE BARWNI LUDZIE, TWORZYLI FANTASTYCZNY KLIMAT NA CAŁEJ IMPREZIE... MAMY WOBEC NICH POWAŻNE PLANY NA 2014 ROK.
W PEWNYM MOMENCIE GRUPA POSTAPOKALIPTYCZNA "UPROWADZIŁA" NASZEGO ALIENA.
PAMIĄTKOWE ZDJĘCIE Z "ALIENEM". WARTO ZWRÓCIĆ UWAGĘ NA ŚWIETNE STROJE CAŁEJ POSTAPOKALIPTYCZNEJ EKIPY.
PODCZAS POWROTU Z "UPROWADZENIA" NASZ ALIEN ODWIEDZIŁ KILKA INNYCH STOISK PASJONATÓW.
ZAKUPILIŚMY GO 15 LAT TEMU W SZWECJI, ABY STAŁ SIĘ JEDNĄ Z GWIAZD SPOTKANIA "PASJONATÓW" W KATOWICKIM SPODKU.
NASZ POJAZD BYŁ ZAPARKOWANY TUŻ OBOK KATOWICKIEGO SPODKA.
WIECZOREM PRZYGOTOWALIŚMY MAŁĄ KOLACJĘ. POTEM DOTARLI DO NAS INNI PASJONACI.
NASTĘPNEGO DNIA RANO WARTO SPRAWDZIĆ POCZTĘ E-MAIL...
... CHOĆ WYGLĄDAŁO TO DOŚĆ OSOBLIWIE.
NAD NASZYM STOISKIEM BARDZO CZĘSTO UNOSIŁ SIĘ JEDEN Z NASZYCH LATAJĄCYCH DRONÓW.
Spotkanie było naprawdę znakomicie zorganizowane, spędziliśmy wspaniałe dwa dni w Katowicach, poznaliśmy wielu niezwykłych ludzi... dziękujemy wszystkim i do zobaczenia za rok!
/PONIŻEJ ZAPIS WIDEO NAGRANY PRZEZ KAMERY NASZEGO DRONA/
http://www.youtube.com/watch?v=MMWxo1xJTYs
SKOMENTUJ TEN TEKST W HYDEPARKU FN - KLIKNIJ NA LINK!
czytaj dalej
Historia jest makabryczna, została opisana i opublikowana w sieci. Dotyczy 31-letniego mężczyzny, który trafił do szpitala psychiatrycznego. Oczywiście zawsze można "wyśmiać i wydrwić", bo choroba psychiczna i wiadomo, ale z drugiej strony dobrze wiemy, że obecność demonów w naszej rzeczywistości to nie są bajdurzenia naiwnych ludzi wierzących w "gusła i zabobony". To całkiem realne zjawisko.
31-letni Clifford Hoyt odniósł poważne obrażenia w wypadku samochodowym w roku 1999. Po odzyskaniu przytomności opowiedział przerażonej pielęgniarce, że umarł i trafił do piekła. Ze szczegółami opisał tortury i cierpienia, jakich doświadczył. Odmówił pomocy psychologicznej i został zwolniony ze szpitala.
Kilka tygodni później sąsiedzi zaczęli skarżyć się gospodarzowi domu na dziwną muzykę, którą słychać było z mieszkania Hoyta przez całą noc. Gospodarz odnalazł Clifforda w takim stanie, jaki widać na zdjęciu. Hoyt był przytomny i nie zgodził się na wezwanie policji. Zaniepokojony stanem mieszkania, gospodarz zrobił zdjęcia, między innymi to widoczne powyżej. Następnie skontaktował się z rodziną Hoyta, która z kolei wezwała odpowiednie służby.
Clifford utrzymywał, że demony z piekła wciąż usiłują go porwać. Tłumaczył, że puszczał muzykę, aby je odstraszyć. Wychodził z domu tylko na krótko, aby zaopatrzyć się w podstawowe produkty, w tym duże bloki lodu, którym łagodził uczucie pieczenia na całym ciele.
Lekarze tłumaczą stan Clifforda obrażeniami mózgu odniesionymi podczas wypadku. Hoyt przebywa obecnie w szpitalu psychiatrycznym w Maryland.
żródło: http://grizzlytales.tumblr.com/post/7278176650/clifford-hoyt-age-31-suffered-serious-injuries
czytaj dalej
W lutym 2012 r. Frank Wilczek - laureat Nagrody Nobla z dziedziny fizyki - zaskoczył świat nauki dziwną i wydawać by się mogło niemożliwą do realizacji teorią. Mający polskie korzenie naukowiec przedstawił pomysł, który - odpowiednio rozwinięty - może doprowadzić do budowy pierwszego na świecie perpetuum mobile, czyli maszyny poruszającej się w nieskończoność.
Fizyk przekonuje, że materia może uformować "kryształ czasu", którego struktura nie będzie powtarzać się w przestrzeni, jak w typowym krysztale, a w czasie. Odkrycie takiego tworu diametralnie odmieniłoby oblicze współczesnej fizyki, gdyż wyjaśniłoby naturę wszechświata.
Frank Wilczek nie jest pierwszym lepszym, szalonym naukowcem, który nie ma merytorycznych podstaw do wysnuwania nietypowych teorii. Za pracę wykonaną wspólnie z Davidem Politzerem i Davidem Grossem, Wilczek w 2004 r. został uhonorowany najwyższym naukowym odznaczeniem, czyli Nagrodą Nobla. Dotyczyła ona asymptotycznej swobody w teorii silnych oddziaływań między cząstkami elementarnymi. Cząstki, o których tu mowa to najbardziej podstawowe cegiełki materii, czyli kwarki, zaś występujące między nimi oddziaływania to siły sprawiające, że jądro atomu, które jest 100 000 razy mniejsze od samego atomu, nie rozpada się. Asymptotyczna swoboda to zjawisko, które objawia się tym, że gdy kwarki są blisko siebie, w odległości dużo mniejszej niż 1 fm (femtometr), zachowują się jakby były swobodne, ale gdy oddalają się od siebie, oddziaływanie pomiędzy nimi staje się coraz silniejsze. W przypadku oddziaływania elektromagnetycznego czy sił grawitacji jest na odwrót. Swoboda asymptotyczna została teoretycznie przewidziana już 31 lat temu.
Cały tekst można znaleźć klikając na link:
http://nt.interia.pl/technauka/news-perpetuum-mobile-czyli-jak-zatrzymac-czas,nId,978180
czytaj dalej
Ten tekst jest opisem snów, jaki przysłała do nas czytelniczka ze Śląska.
Tychy, 30.04.2013 r.
Witam, Przez przypadek weszłam na Waszą stronę i muszę powiedzieć,
że przeżyłam szok od kilkunastu lat szukam wyjaśnienia moich snów i nikt mi w tym nie mógł pomóc a tu tylu ludzi zmaga się z tym samym problemem. Mam teraz 44 lata a wszystko zaczęło się gdy skończyłam 15 lat.Któregoś dnia przyśniła mi się kaplica w której widziałam 2 trumny, jedna była zamknięta a w drugiej leżał mężczyzna ubrany w czarny garnitur
z siwymi włosami, twarzy nie widziałam była zamglona. Przed kaplica stał ksiądz z biblia w ręku i dwoma wilczurami, które stały na dwóch łapach i opierały się o płot. Byłam tym widokiem przerażona podeszłam do tego Księdza a on mi powiedział , że mam się wyspowiadać już czas. Po czym się obudziłam. O wszystkim opowiedziałam mojej mamie była przerażona. Za dwa tygodnie zmarł mój dziadek na zawał serca , jak przyjechaliśmy do kaplicy to wpadłam w histerię bo zobaczyłam tą sama kaplicę co we śnie i taką sama trumnę a dziadek miał siwe włosy i ubrany był w czarny garnitur to był dla mnie koszmar. Po śmierci dziadka strasznie płakałam, bardzo za nim tęskniłam i dwa tygodnie po śmierci dziadek mi się przyśnił chwycił mnie za rękę i powiedział, że bardzo mnie kocha ale mam za nim nie płakać bo musi chodzić po wodzie a bolą go nogi i ma reumatyzm.
Powiedział mi, że jest szczęśliwy i tam gdzie jest, jest bardzo pięknie i kiedyś mi pokarze to miejsce ale musi już odejść widziałam jak otwarły się drzwi i dziadek wyszedł do parku pełnego jesiennych liści przy czym wiał silny wiatr i drzwi zatrzęsły się za dziadkiem. Obudziłam się byłam zlana łzami i potem a rękę miałam jak sopel lodu mama przybiegła z pokoju i powiedziała mi czemu tak trzaskam drzwiami jak Jej to opowiedziałam to się popłakała. Następny taki sen miałam 31.12.1998 roku w Sylwestra śniło mi się , że byłam w kaplicy z moja córką miała komunię i przerwano nam uroczystość bo do kaplicy zbliżały się dwie trumny, które nieśli moi znajomi i wujek, byłam przerażona postanowiłam przejść do innej Sali , a jak ja otwarłam to zobaczyłam młoda parę i ślub.W styczniu 99 r. zmarł mój wujek na raka , którego wcześniej nie wykryto, w marcu mój kuzyn dostał wylew miał 26 lat, w kwietniu 99 byliśmy na weselu mojego drugiego kuzyna a w maju 99 moja córka miała komunię. To był jakiś koszmar. Dwa miesiące przed śmiercią Papieża 07.02.2005 r. Błogosławionego Jana Pawła II śniło mi się , że szłam na spacer nagle przede mną wylądował helikopter , z którego 4 mężczyzn w czarnych garniturach wyniosło na purpurowym fotelu Papieża . Staneli przy nim i trzymali nad nim białe parasole, ludzie zaczęli się zbiegać i wszyscy dziwili się co tam robi Papież ja też podeszłam z ciekawości , uklękłam przed Papieżem nikt mnie nie zatrzymał i nie wierzyłam ,że go tak blisko mogę zobaczyć . Papież ubrany był na biało ,pogłaskał mnie po głowie i dał mi różaniec do reki powiedział mi dziecko ja już tu długo nie będę, ale Ty módl się za Wszystkich ludzi bo bardzo grzeszą ja Mu podziękowałam pocałowałam w pierścień i spytałam się co Mu mogę od siebie ofiarować, powiedział mi „tylko modlitwę różańcową codziennie wieczorem”.
Strasznie to przeżyłam od tamtej nocy modlę się na różańcu codziennie , rok później pojechałam do Rzymu i modliłam się nad Jego grobem a w nocy w Hotelu w Rzymie śniło mi się ,że byłam u Papieża na audiencji i pokazywał mi swoje komnaty. Nie da się tego opisać co przeżyłam.Kiedy zmarła moja babcia moja córka najstarsza (miała wtedy 17 lat) została na noc z moja mamą i od mojej siostry z najmłodszym synem. Mówiła, że nie umiała zasnąć i długo leżała w łóżku i myślała o swojej prababci bardzo ją kochała. Moja babcia zmarła na zawał serca miała 87 lat. Nagle w dużym pokoju włączył się telewizor i zobaczyła mgłę, która wchodziła do jej pokoju w tej mgle zobaczyła babcię , która kazała
jej wyłączyć telewizor bo za głośno gra . Moja mama obudziła się i widziała jeszcze mgłę i słyszała głośno grający telewizor do rana nie zasnęły ze strachu choć gorąco się modliły.Mi natomiast babcia się przyśniła o 2:55 w nocy śniło mi się, że byłam u babci i zobaczyłam w przedpokoju drzwi. Których tam nigdy nie było otworzyłam je i zobaczyłam moją babcię jak wyciera szklanki pytam się jej babciu co Ty tu robisz przecież Ty nie żyjesz , a ona mi odpowiedziała dziecko ja żyję jestem cały czas z wami tylko wy mnie nie widzicie, chodź ze mną to Ci coś pokarzę nagle przed sobą zobaczyłam postać mężczyzny, który się do nas zbliżał i łunę światła, która padała z lekko uchylonych ogromnych chyba trzymetrowych drewnianych i pięknie rzeźbionych drzwi , rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam ,
że jestem w jakimś magazynie z paczkami, z za których wybiegały małe dzieci zaczęły się do mnie tulić i powiedziały ,że one mnie znają ,że są z naszej rodziny wtedy podeszła do mnie babcia i chwyciła mnie za rękę pocałowałam ja w policzek i powiedziałam Babciu Ty nie jesteś taka zimna jesteś ciepła, a ona na to, że tam gdzie jest, jest ciepło podeszłyśmy do dziadka, bo okazało się, że to był mój dziadek.
Babcia wzięła go pod ramie i trzymając mnie za rękę otworzyła na oścież te ogromne drzwi. To co zobaczyłam to był przepiękny ogród jakiego w życiu nie widziałam z bujną roślinnością, na krzewach rosły tak cudowne kwiaty jakich w życiu nie widziałam , po łące chodziły kaczki i łabędzie naprzeciwko siebie zobaczyłam piękne jezioro i pełno ławeczek a na nich siedzieli ludzie starsi , młodsi w białych szatach to co zobaczyłam trudno opisać słowami to było tak cudne ,że aż nie realne. Babcia mi powiedziała, że niczego im tam nie brakuje, że są szczęśliwi i mam za nimi nie płakać bo jest im bardzo ciężko , a oni mnie zawsze będą odwiedzać bo jestem ich mostem telepatycznym pomiędzy światem żywych a umarłych.
Po czym kazała mi się odwrócić i wracać do siebie bo już na mnie pora. Nagle wszystko zrobiło się czarno szare zaczął wiać silny wiatr i tak jak w niemym filmie zaczęły mi się targać fragmenty obrazu i babcia z dziadkiem znikli, a ja zobaczyłam za sobą zamykające się drzwi bałam się ciemności tylko słyszałam piskliwe głosy dzieci, które mi mówiły biegnij w stronę światła szybko. Jak doleciałam do światła to zobaczyłam pokój babci i weszłam do niego a za mną zatrzęsły się drzwi jak się obróciłam to nie było żadnych drzwi tylko pusta ściana , próbowałam pukać, krzyczałam na całe gardło, ale bez efektu. Wtedy zobaczyłam w pokoju na meblach babci zegar na którym wybiła godzina 3 w nocy
i obudziłam się byłam zlana potem i łzami a na zegarze była równo 3 w nocy.Oprócz rodziny przyśnił mi się syn sąsiadów, nawet nie wiedziałam, że zginął w wypadku samochodowym, przyszedł do mnie w garniturze w którym został pochowany. Przyszedł się do mnie pożegnać i powiedział mi, że tak bardzo żal mu życia a najbardziej córeczki i żony, które musi zostawić pytam się go dlaczego musi zostawić , a
On mi powiedział, że już nie jest na tej ziemi , że przeszedł do krainy wiecznej szczęśliwości ale się rozpłakał i przytulił do mnie a ja tego nie zrozumiałam dopiero jak się dowiedziałam, że zginął dopiero do mnie to dotarło. Jeszcze mi się przyśnił parę razy , prosił bym opiekowała się jego rodzicami i powiedziała im ,że jest szczęśliwy męczył mnie tak długo aż podeszłam na pogrzebie innego sąsiada i powiedziałam to jego mamie bałam się ,że źle to odbierze ale nie miałam wyjścia. Teraz jesteśmy przyjaciółmi i wspieramy się wzajemnie. Wiem, że dzięki temu, że odważyłam się im
to powiedzieć są spokojniejsi a on też bo mi się na razie nie śni. .W zeszłym roku w grudniu zmarła moja mama, a dwa tygodnie przed jej śmiercią śniło mi się, że do domu wpełzł przez balkon czarny wąż a moja mama go chwyciła z całych sił i trzymała za szyję, krzycząc, że mam uciekać bo mnie ugryzie. Potem mi się śniła babcia , że przyszła po mamę na badania i że musi zrobić sobie wszystkie badania łącznie z tomografią.
Teraz wiem, że Babcia chciała mnie przestrzec przed tym co się stanie. Mama zmarła na raka miała przezuty do kości a tym wężem była cała moja rodzina , która się odwróciła ode mnie bo w spadku po mamie dostałam mieszkanie. Moja mama tez miała takie sny i dopiero po czasie mogłyśmy zinterpretować to co się nam śniło, a potem w Realu zdarzyło.Po śmierci mamy strasznie rozpaczałam, załamałam się kompletnie. Mama mi się śniła codziennie , babcia też tuliły się do mnie i wspierały mnie ,że mam nie płakać bo one są szczęśliwe w jednym ze snów spytałam mamę kiedy umrę i powiedziała mi że 07.07.2018 roku ale na co nie chciała mi powiedzieć nie wiem co mam o tym sądzić to jest jak jakiś horror, który mnie prześladuje, ale jak kiedyś spytałam mojej babci czemu mi się śnią skoro już nie żyją to mi powiedziała, że Bóg tak chciał i dostałam od niego taki dar i że mam mu być wdzięczna za to i modlić się za wszystkich ludzi bo bardzo grzeszą a nie wiedzą co ich czeka
po śmierci a ja już wiem i mam się nie obawiać i przyjąć to jako dar Boży.Tylko po każdym takim śnie jestem nie do życia i czuje się strasznie.Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć nauczyłam się z tym żyć, ale wcale nie jest mi łatwo, jestem spokojniejsza jeśli chodzi o bliskich zmarłych bo czuję, że są szczęśliwi ale nikt nigdy nie był w stanie mi wytłumaczyć ani wyjaśnić czemu akurat mi się to wszystko przydarza. Ze względów osobistych proszę o niepodawanie mojego nazwiska i imienia. Pozdrawiam serdecznie. Z poważaniem/dane do wiadomości red. FN/
CHCESZ SKOMENTOWAĆ TEN WPIS W XXI PIĘTRZE? KLIKNIJ NA LINK DO HYDEPARKU!
czytaj dalej
Pan Jerzy jest jednym z tych załogantów, którzy stanowią zupełnie odrębną, niezwykle cenną grupę. Od wielu, wielu lat na pokład Nautilusa przysyła niezwykle ciekawe i obszerne opracowania. Z racji braku czasu trudno jest nam je opracowywać i prezentować w serwisie, choć wszystkie materiały są absolutnie doceniane przez naszą załogę. Tym razem zaprezentujemy jeden z ostatnich jego odcinków z serii "Polskie Piekła". Jeden z naszych kolegów postanowił napisać w tej sprawie kilka słów wywołany pytaniem zawartym w e-mailu od p. Jerzego.
Szanowny Panie Jerzy!
Poprosiłem kolegów o możliwość napisania kilka słów, a mam do tego pełne prawo, gdyż byłem tą osobą, która na spotkaniu FN relacjonowała dla całej załogi Pana cykl z serii "Polskie Piekła i Piekiełka". Jestem pełen szacunku dla potężnej pracy dokumentacyjnej, którą Pan wykonał. Całość materiału stanowi bardzo dobry materiał wyjściowy do książki. Od lat zajmuję się także wydawaniem książek i myślę, że kiedyś uda mi się namówić Pana na zredagowanie tego materiału i wydania w formie papierowej. Relacjonując Pana teksty przysłane w ramach cyklu "Polskie Piekła i Piekiełka" opowiedziałem o moim osobistym doświadczeniu. Z racji mojej pracy dydaktycznej na wyższej uczelni (choć prowadzony biznes daje mi coraz mniej czasu na pasję) często goszczę gości z zagranicy. Ostatnio postanowiłem zrobić niespodziankę dwójce Amerykanów i wziąłem ich na wycieczkę szlakiem jednego z "piekieł" tak pięknie przez Pana opisanych. Byli zachwyceni nie tylko polskimi krajobrazami, ale także ową tajemnicą, która rzeczywiście jest w opisanych przez Pana miejscach. Na szczęście poruszaliśmy się dwoma Land Roverami (na wycieczkę wziąłem także moją rodzinkę), bo dojechać pod niektóre góry byłoby bardzo ciężko! W każdym razie jako człowiek mający dostęp do wszelkiej poczty lub korespondencji Fundacji Nautilus natychmiast zwróciłem uwagę na Pana e-maile, gdyż wiem, ile pracy kosztuje taka dokumentacja. Poza tym jesteśmy chyba równolatkami, co także daje nić porozumienia. Dzięki Pana zdjęciom i filmom udało mi się namówić kolegów z Warszawy do zakupu porządnych teleskopów ze sterowaniem elektronicznym do obserwacji nieba... a to także jest coś! Obiecuję odezwać się e-mailowo i wybierzemy się wspólnie szlakiem jednego z "piekiełek". Z pozdrowieniem serdecznym i ciepłym
Wierny czytelnik Pana e-maili, D. FN -MAŁOPOLSKA
From: jerzy [...]
Sent: Thursday, May 30, 2013 5:53 AM
To: FUNDACJA NAUTILUS
Subject: "Zamknięte (?) Piekło" świętokrzyskie - KORYTNICA
"... a my ledwo jesteśmy w stanie zapanować nad korespondencją, która trafia do Fundacji. Jest tego naprawdę bardzo dużo…"
Witam,
Dziś powędrujemy do kolejnego Piekła: http://www.miasta.polska24.com.pl/swietokrzyskie/jedrzejowski/korytnica - "Województwo ŚWIĘTOKRZYSKIE - Powiat jędrzejowski - Korytnica
Korytnica - lista dzielnic
• Piekło
• Pusta
• Przypuśnica "
Miejscowość Korytnica poznałem w latach osiemdziesiątych - przyciągnęła mnie jej międzynarodowa sława paleontologiczna. Z pobytu i penetracji pól zachowałem liczne muszle mioceńskie - fragment mych ówczesnych zbiorów widoczny jest na załączonej fotografii IMG_0438_paleoslimaki_Korytnica_50procentSharp.jpg. Spójrzcie na inne muszle lokalne - sprzedawane na Allegro - przykładowe fotki z internetu:
2886326102_Korytnica.jpeg
2901067898_Korytnica.jpeg
2901067923_Korytnica.jpeg
2901148273_Korytnica.jpeg
2904292906_Korytnica.jpeg
2904292924_Korytnica.jpeg
2904357478_Korytnica.jpeg
2904557775_Korytnica.jpeg
2909457691_Korytnica.jpeg
2909587130_Korytnica.jpeg
2915842538_Korytnica.jpeg
sd00361_Korytnica.jpg
Skąd na zboczach okolicznych gór około 250 m n.p.m. (nad poziom morza, obecnego) niezliczona ilość skamielin morskich ślimaków ? To świadectwo mioceńskiego POTOPU sprzed około ...15 milionów lat - aktualna podróż w czasie...
Jak wyglądał ten rejon wówczas możemy zobaczyć na załączonej mapce - skan korytnica__002_crop.jpg - zawartej w artykule Pawła Króla "Fauna mioceńska okolic Korytnicy w zbiorach przyrodniczych Muzeum Narodowego w Kielcach" (Rocznik Muzeum Narodowego w Kielcach, Kielce 2000). Skany trzech pierwszych stron artykułu w załączeniu (pomniejszenia).
O istnieniu lokalnego "Piekła" dowiedziałem się dopiero dwa lata temu.
Skąd ta demoniczna nazwa lokalna ? W jakim rejonie wsi występuje ? Jak dawno pojawiła się w Korytnicy ?
Sięgnąłem do niezawodnych zasobów internetowego Geoportalu. Nazwa "Piekło" ujawnia się na południe od historycznego zespołu dworu i folwarku/późniejszego PGR, w rejonie dużego stawu - na mapie rastrowej (Clipboard03_kORYTNICA_PIEKLO_x_crop.jpg; kilka kilometrów na północ widzimy, dla kontrastu, ..."Świętą Górę").
Na powiększeniach ortofotomap lotniczych nazwa "Piekło" wędruje nieco na pólnocny-zachód/góra w lewo - wkracza na zaplecza wspólczesnej zabudowy przydrożnej (Clipboard01_KORYTNICA_PIEKLO_WLOSZCZOWICE_x_crop.jpg, Clipboard01_KORYTNICA_PIEKLO_BIGorto_x_crop.jpg).
Co ciekawe - dokładna mapa rastrowa 1:10.000 Korytnicy nie zawiera tej demonicznej nazwy (Clipboard01_kORYTNICA_crop.jpg).
Geoportal prezentuje mapy rastrowe z lat siedemdziesiątych i późniejszych, jak też ortofotomapy lotnicze z lat ostatnich.
Co było wcześniej?
Zajrzałem do swgo zbioru map historycznych, sprawdzając początek "uwiecznienia" lokalnego "Piekła". Niestety, ani mapy z roku 1801 i 1808, ani z 1839 i 1850, ani też z 1914 i 1938 nie oznaczają w Korytnicy nazwy "Piekło" (patrz opisane skany map). Najstarsze mapy pokazują dwa duże stawy w rejonie dworu, w tym jeden został później osuszony i obudowany (to teren "przesuniętego Piekła".
Może zachował się ślad tej nazwy w dawnych publikacjach?
Osobliwości etnograficzne ludu korytnickiego, ale bez nawiązań do "Piekła", prezentuje publikacja z XIX wieku:
ks.Władysław Siarkowski, Materyjały do etnografii ludu polskiego z okolic Pinczowa, Kraków 1884
s.6-7 [Trzech Króli]
W dzień ten w K o r y t n i c y chodzi po kolędzie czterech chłopów; jeden odziany w prześcieradło, drugi z workiem, trzeci z koszykiem, a czwarty tak sobie dla towarzystwa. Rodzaj takiego kolędowania nazywa się wyłącznie tu "szczodrakami" '). Kolędownicy wchodząc do domu, mówią tę oracyją:
1.
1. Pieczono tu szczodraki,
powiadano nam.
Miła pani, szczodra pani,
dajcie też nam!
2. Szczodraczka, kołaczka,
dajcie chleba, placka;
Zapłaci wam Pan Jezus sam
i ten święty Jan.
3. Siedziała panieneczka
na stołeczku,
dawała dzieciom
po szczodrałeczku.
Jedni nago, drudzy boso,
powłazili za piec w proso".
2. a.
1. "Przybieżeli, przybieżeli,
niebiescy anieli ;
złote piórka, złote piórka
mieli oni, mieli.
2. Stała się nam nowina,
dzisiaj nowa nowina,
Panna porodziła syna-
maleńka dziecina.
3. A jak-ci go porodziła,-
tam-ci go położyła,
w żłobeczku, na sianeczku
tam go ułożyła.
4. Ty Józefie, ty Józefie
jakiś ty niedbały,
nie otulisz. nie odziejesz -
Jezusa choć mały.
...
3.
1. A dejcież nam co macie dać,
bo będziemy strzechę targac,
2. A jak wy nam nic nie dacie,
to oj wielki cud poznacie:
3. Wszystkie gary potłuczemy,
które na szafie macie.
4. Jedni bosi, drudzy nadzy,
wleżli na piec - siedzą dziadzi.
5. A dejcież nam talareczka,
to włożymy do woreczka.
s.34
28. Samobójców chowają zdaIa od wsi, po lasach, i nieużytkach, gdyż zwłoki ich sprowadzają grady i nawałnice ') Koło góry Świetokrzyskiej chowają ich pod karpami drzew wywróconych od wichru.
s.37
19. W Korytnicy, czy to chłop, czy baba, sadząc kapustę, urywa pokrzywę i wtyka ją w środek zagona, poczem do trzeciego razu przysiaduje częścią tylną, mówiąc słowa: "n i e c h b ę d ą t a k i e ł u p y, jak moje dupy".
s.39
17. Nie powinno się prowadzić krowy do buhaja przez most, gdyż zostałaby p u s t ą, jak dziura pod mostem. (Korytnica).
s.56-7
Dziad i Baba
Za czasów pogańskich mieszkańcy szczególniej okolic nad rzeką Nidą położonych, czcili "Dziada i Babę" . Świadczą o tem różne obrzędy i zwyczaje przechowujące się wiernie do dziś dnia wród ludu tamtych stron.
We wszystkich wsiach, należących do parafii Kije pod Pinczowem a nadto we wsi : Motkowice, Korytnicy, Włoszczowicach jest zwyczaj, iż na drugi dzień po ślubie i po oczepinach panny młodej, drużbowie robią bałwana ze słomy, przyodziewają go w stare łachmany, przyprawiają mu brodę z konopi, na głowę kładą kapelusz, lub czapkę i tak przybranego zaraz zrana przywłóczą przed skrzypka do domu godowników. Tu wśród powszechnego śmiechu zgromadzonych na tę uroczystość, drużbowie tańczą z owym bałwanem, a potem jeden z obecnych gospodarzy lub gospodyń ma taką do tego D z i a d a przemowę :
Jestem dziadek z daleki krainy;
już to siedem lat
jak'em z tego pieca chleb jad.
Dawniej byłem bogaty:
miałem gotówką dwa grosze za cholewą,
grosz w rogu czapy.
pół-grosza w nosie, -
i skonczyło sie.
Po tej przemowie wynoszą drużbowie "D z i a d a" na dach domu, przywięzują go powrósłami słomianemi do komina, dają mu w ręce stępór, lub kładą kółko od taczek przy jego nogach, a gdy go tak umieszczą, znów ktoś z weselników prawi do niego następujące przemowy:
Oj panie! oj panie!
czy się tu owsa, kupić nie dostanie?
Miałem owsa stóg a siana dwa brogi,
ale mi go spaśli żołnierze srogi.
Najgorsi byli Sasi z dużemi dupami
strzelali za nami od butów kurpiami.
I poszli do sadu, objedli nam śliwy,
a tarki tam były to ich ślepi byli.
l poszli do kuchni, potłukli nam garce,
za piecem nie dali spokoju kucharce.
Widły cepy się ozigrały,
groch młóciły ;
stodoła się ozigrała
zająca złapała.
Stępa dziwy zobaczyła,
oknem wyskoczyła.
Pliszka mi się ocieliła
pod oknem na chwaście,
porodziła pięćset Żydów,
a Turków dwanaście.
Obrał się jeden Alcabon
na lipowym moście,
omylił się posilił się,
zjadł kobyłę w poście.
O mój Alcabonie.
na cóż to tak wiele?
Mój wilku kochany,
przynieś mi i ciełę.
Zadali mu za to
ogromną pokutę,
i wbili mu obręcz
żelazną na dupę,
co Alcabon skoczy,
to mu obręcz brzęczy. "
W latach dwudziestych XX wieku mieszkał w Korytnicy Ks. Stanisław Skurczyński, który spisał swe wspomnienia z penetracji okolic:
Ks. Stanisław Skurczyński, ARCHEOLOG NA PROBOSTWIE (Pamiętnik Kielecki 1948) - załączony skan pierwszej strony Korytnica_PamietnikKielecki1948_K-77-0008-8_9_0001_cropAL25procent.jpg
"Od najmłodszych lat miałem dziwny pociąg do włóczenia się po piaskach, na których wiosną lub jesienią zawsze się coś znalazło. W 1914 r. miałem trzy « gablotki» (pudełka z irysów) krzemiennych "nożyków" na Górze Łysej na północ od Pasturki w okolicy Pińczowa. Pamiętam, że na tej wydmie wiatr odsłonił część cmentarzyska. Popielnice w większych i mniejszych fragmentach zalegały w półkolu w dwóch szeregach i otaczały szarpany wichrami zachodnimi pagór, częściowo porośnięty jałowcami. Popielnice czernione z zewnątrz, z ornamentem sznurowym. Znalazłem też kawałek miecza. Ojciec mój wytłumaczył mi, że to część "szabli" z czasów bitwy pod Grochowiskami.
Wydmę na Łysej Górze odwiedzałem co roku, a widząc na wierzchu fragmenty popielnic i kości, przykrywałem gałązkami jałowca i ze czcią zasypywałem piaskiem. Od 1915 r. nie byłem tam: wyjechałem na wikariat do Gnojna, potem do Wawrzeńczyc i do Niwki w pow. będzińskim. W tym czasie moje "zbiory" zginęły; z pewnością jakiś archeolog-oficer austriacki przywłaszczył je sobie.
I. KORYTNICA
V 1920 r. byłem już na probostwie w Korytnicy. Wieś Korytnica (w pow. jędrzejowskim, po lewej stronie Nidy) otoczona jest ze wszystkich stron w większej lub mniejszej odległości piaskami, wydmami rozwianymi. Leży w nizinie, otoczona z trzech stron górami.
Od strony wschodniej wznosi się góra Grodziskowa, pokryta lasem. Kiedyś tu, przed 50 laty, dobywano kamień litograficzny. Pamiątką jest posadzka w kościele z tego kamienia.
Dalej za górą Grodziskową leży wieś Karsy.
Od Kars na południe - góra Smokówka.
Pomiędzy Karsami a Smokówką ciągną się ogromne wydmy rozwiane z przerwami aż do szosy Kielce - Pińczów pod Włoszczowice. Bardzo obfite stacje wyrobów krzemiennych.
Na zachód od Korytnicy - Podgrodzie wydma rozwiana, a raczej szereg wydm nad torfowiskiem, ciągnącym się w stronę Nidy, tuż koło stawów dworskich. Wydmy najdlużej zamieszkane, najbogatsze w wykopaliska [s9] archeologiczne. Opowiadano mi, że przy kopaniu torfu znaieziono jakiegoś dużego zwierza w skórze i kiedy uderzono rydlem w brzuch, uszło powietrze z hukiem. Pozostał w torfowisku.
Na północnej stronie za górą leży uroczysko Niwki pod Nizinanami. Dawniej łąki, należące do probostwa, dzisiaj pastwiska, częściowo poorane, które zasypuje piasek z wydmy, kiedyś dość wysokiej.
W stronę Chomentowa dwa zapadliska, do których woda ścieka z całego pastwiska, nie zatrzymując się. Przed kilku laty było i trzecie tuż pod wydmą, dzisiaj zasypane piaskiem. Sądząc z dużej ilości krzemiennych okruchów tuż nad zapadliskami i mnóstwa wyrobów na wydmach, należy przypuszczać, że zapadliska te muszą być dawniejszymi kopalniami krzemienia. Chodnik prowadzi dalej na zachód, jak stwierdzono przy robotach wiertniczych w 1922 r., prowadzonych przez p. Korfantego. Dobywano tu węgiel brunatny w 1914 r. przez p. Ferta na zakręcie drogi do Chomentowa.
W 1919 r. firma sosnowiecka «Knothe i Przedpełski» w Jaworze, Chomentowie, Nizinach i Suliszowie prowadzi poszukiwania węgla brunatnego. W czasie wojny Niemcy, mając Żydów do roboty, kopali węgiel brunatny.
Na południowy wschód od Korytnicy, przy drodze do Borczyna znajduje się niewielka wydma, dziś częściowo przebudowana. Na południowej stronie uroczysko Pamięciny, pastwiska nad łąkami wśród wydm rozwianych, ciągnących się aż do Rębowa. Wszędzie tu widać ślady życia przedhistorycznego.
Najbogatszą jest wydma zachodnia - Podgrodzie i południowo-zachodnia - Pamięciny. W krzemienne narzędzia obfitują Niwki i Karsy. dalej Włoszczowice.
SI. Krukowski w sprawozdaniu (Wiadom. Arch. t. VIII str. 83) z Korytnicy pisze:
«Ks. SI. Skurczyński zgromadził liczne wytwory krzemienne, m. in. neolityczne i tardenuaskie i wśród pozostałych charakterystyczne narzędzia prakampinijskie w postaciach, właściwych pracowniom wschodniej i środkowej części Gór Swiętokrzyskich, takim jak Borki, Borownia i Polany II. Wśród surowców, jakimi się posłużono do ich wyrobu, najliczniej znalazłem woskowo-czekoladowy i pasiasty i prócz tego szary, biało nakrapiany i nieokreślony krzemieniak z wtórnego złoża, użyty do wyrobu przedmiotów prakampinijskich. W posiadaniu ks. St. Sk. znajdują się również liczne zabytki z powyższych cmentarzy protohistorycznych, groby kloszowe, lateńskie i epoki cesarstwa rzymskiego.»
W samej wsi natrafiono również na grób skrzynkowy w ogródku Staruli Vawrzyńca, na polu za młynem W. Brykowskiego i na grób podkloszowy przy budowie domu Stanisława Domagały. Na miejscu zostały zniszczone. Do proboszcza, mojego następcy, ks. J. Zwolińskiego dostały się tylko dwie przystawki-garnuszki: jeden bez ucha z lekko wydętym brzuścem i rozszerzoną szyjką, drugi z uchem i pionowymi liniami i zagłębieniami (pasmami) na całym brzuścu. Następca nie chciał mi ofiarować do moich zbiorów - zrobiłem rysunki (w wielkości nat. I i 2). Gdzie są obecnie - nie wiem.
W 1917 r. Stołyhwo badał Korytnicę. Stwierdził podobno, że Grodziskowa Góra nigdy grodziskiem nie była; rozkopywał wydmę zachodnią. [s10] Ks. Siarkowski, proboszcz w Kijach, przyjeżdzał tutaj i kopał pod Rębowem; plon odesłał do Akademii Umiejętności w Krakowie. SIadów tego rozkopywania dzisiaj pełno: po skorupach chodzi się, jak po bruku. Miejscowi ludziska od nie pamiętnych czasów, pasąc tu gęsi i bydło, znajdowali bardzo ładne garnki i miecze, noże, ostrogi, sprzączki, grzebienie - i niszczyli. Były to realne echa bitwy Karola XII z Augustem II, stoczonej w 1702 r. *
W 1921 r. przybył do Korytnicy p. Kazimierz Kowalewski, geolog, aby badać i zbierać trzeciorzęd korytnicki. Zamieszkał u mnie. Codziennie wybieraliśmy się na poszukiwania trzeciorzędu.
W napisanej przez siebie książce « Stratygrafia miocenu okolicy Korytnicy w porównaniu z trzeciorzędem pozostałych obszarów Gór Smiętokrzyskich» pisze p. Kowalewski na str. ł3: « Nadmienić muszę, że przy zbieraniu materiału korzystałem z cennej pomocy księdza Stanisława Skurczyńskiego, proboszcza w Korytnicy, któremu zawdzięczam posiadanie wielu pięknych i rzadkich gatunków i któremu na tym miejscu pozwalam sobie złożyć gorące podziękowanie. Organizowane przez ks. S.. Sk. z młodzieży wiejskiej wyprawy dostarczały obfitego plonu, wśród którego, prócz nieprzebranej ilości gatunków pospolitych, znajdowały się zawsze okazy rzadsze, uzupełniające stale moją kolekcję fauny korytnickiej, stanowiącej, jak dotychczas, najbogatszy na ziemiach polskich zespół».
* W 1917 r. kilku Szwedów przyjechało do Kij i stąd robili wycieczki w okolicę Kliszowa i Korytnicy.
Czegoś szukali, mieli dokładne mapy. W Kliszowie, w zabudowaniach dworskich był stragan, na którym było wypisane po łacinie, że tu stacjonował Karol XII. Chcieli kupić cały budynek i prawdopodobnie kupili, bo został rozebrany. Szukali podobno korony i całej wojennej kasy Augusta II.
Polacy i Sasi zostali pobici pod Kliszowem dn. 13 lipca 1702 r. Cały obóz, chorągwie, artyleria, a nawet wojenna kasa kr. Augusta II wpadła w ręce króla Szwedów. Ludzie mówili, że Szwedzi szukali "kapelusza" królewskiego. Znaleźli, odkryli piwniczkę sklepioną, zabrali skarby i więcej się nie pokazują.
W Czerniawie pod Motkowicami opowiadają, że dlatego tak sią nazywają roziewiska, przez które prowadzą mosty, że po bitwie pod Kliszowem bardzo dużo trupów długo niegrzebanych a potopionych, sczerniałych, leżało w wodzie. Rybacy mówią, że na sieć nie można łapać tu ryb, gdyż do tego czasu są w wodzie zatopione armaty. Był i drugi skarb, zakopany z tych czasów na wydmie, przy drodze do Borczyna. Chodząc po tej wydmie natrafiłem 5 cm pod powierzchnią na dużą płaską pokrywę gara. Nie mając nic ze sobą prócz laski, nie chciałem ruszać i odłożyłem na drugi dzień. Przyszedłem - rozkopane. Przeszedł mnie dreszcz.
Skorupa gruba, czerwono wewnątrz i zewnątrz malowana, gar widocznie duży, na skorupie zielone ślady poziome: a więc tu był skarb ukryty ! Po tygodniu przyszedł do mnie parafianin i przyniósł 10 ortów Zygmunta III. Mówi mi, że ojciec wykopał w ogródku. W czym? - W worku. Ile? Pół korca. Jaki worek? Płócienny. Poznałem, że on wykopał ten skarb, bo leżał opodal pod krzakiem. Kupiłem te orty i poszedłem z nim, aby zobaczyć inne. Pokazał mi tylko jeden talar i dukat z kwadrygą - sprzedać nie chciał; mówił, że tyIko był jeden. Ofiarował mi tylko trojak Zygmunta III. A potem Żydzi z Sobkowa handlowali talarami. Przepił. Czy inni wspólnicy skorzystali, wątpię. Upomniałem go, aby nie zmarnował, bo muzeum kupi i dobrze zapłaci, a on nie skorzystał.
Skarb ten był oznaczony na dużej sośnie kapliczką, ale tę sosnę ścięto, a kapliczkę przeniesiono dalej o 60 m, dlatego Szwedzi skarbu tego nie znaleźli, chociaż mieli dokładne mapy i wskazówki. [s11] ..."
Skórczyński świetnie znał penetrowane tereny i ich nazwy, ale wśród cytowanych nazw miejscowych brak "Piekła", jest natomiast ..."góra Smokówka" i "Łysa Góra" ... Góry Smokówki nie znajdziemy na mapach, Łysą Górę również nie...
Ksiądz Jan Wiśniewski, wizytujący parafię Korytnica przed rokiem 1930 (po 1923), nie wspomina nic o lokalnym "Piekle", cytuje jednak archiwalia kościelne, które obfitują w "piekielne spory" z dziedzicami i ich "czartowską działalność". - patrz załączone skany odnośnych stron (X. Jan Wiśniewski, Historyczny opis Kościołów, Miast, Zabytków i Pamiątek w Jędrzejowskiem, Marjówka 1930r. - strony 68-72).
Być może stąd bierze się historyczny związek demonicznej nazwy z rejonem dworu ?
Brak odniesień do korytnickiego "Piekła" w późniejszej publikacji monograficznej o Korytnicy:
Monografia historyczna i gospodarcza powiatu jędrzejowskiego. Cz. 1-2, Część 1. Seweryn Borkiewicz. Z przeszłości ziemi Jędrzejowskiej. Monografie miejscowości i osiedli, Kielce 1937
"[s.58] Korytnica.
Leży w gmlme Sobków 18 klm. na południo.-wschód od Jędrzejowa - wśród pasma wzgórz, ciągnących się nad rzeką Nidą, leżąca, jakby w korycie, dolinie, utworzonej przez strumień, wpadający do Nidy. Wzgórza te są pochodzenia białej jury, (osady kimeryckie) i żółty wapień, podobny do kamienia litograficznego. Korytnica posiada kościół wystawiony w 1413 roku przez Floriana z Korytnicy h. Jelita, dziedzica, który kościół ten uposaża jednocześnie, dając plebanowi jeden łan pola z łąkami, pastwiskami, 1 sadzawkę gotową, 2 do zrobienia i młyn ze stawem; zapisuje poza tym w erekcji dziesięciny z Korytnicy i Jawora, oraz wolny wrąb do lasów 110). Syn Floriana Stanisław 1444 r. dodaje jeszcze pół łanu, na którym siedzi Piotr Lauda. Kościół był sprofanowany w 1570 r. przez kacerzy i przez 20 lat w ich ręku pozostawał 111). Poza tym Długosz wspomina, że proboszcz Korytnicki z pól dworskich i kmiecych pobierał 20 grzywien i zagrody pracowały dla proboszcza jeden dzień w tygodniu. W r. 1645 Andrzej Gawłowski, proboszcz Korytnicki. wystawił nową świątynię do dziś zachowaną.
W r. 1827 Korytnica miała 93 domy, 541 mieszkańców - około 1880 r. 100 domów. Ogólna przestrzeń wynosiła 2244 m. w czym ornego 1237 m., łąk 271 m., pastwisk 225 m., wody 6 m. (obecnie istnieje rozległe rybołóstwo), lasu 368 m., zarośli 30 m., placów nieużytków 101 m. Budynków mur 18, drew. 1. młyn wodny, pokłady torfu i kamienia wapiennego. Korytni-
109) H. K. Ks: K. Dz: II.
110) oryginał erekcji w arch. diecez. w Kielcach.
111) Bukowski Reform. 1-643.
[s.59] -ca posiadała folwarki: Janów, Racławice i Niziny. Wieś liczyła osad 95 i gr. or. 677 m. 112). Pietrasz Jelita z Korytnicy 1368 r. podcz. krak. 1373-1388, kasztelan małogoski, był wł. Korytnicy, jego syn Florian podcz. sandom. kasztelan wiślicki 1406-1411 r. miał pod Grunwaldem, wedle Długosza, chorągiew rodu, trzy włócznie na krzyż, w polu czerwonym. Żona jego Elżbieta z Trestczyna h. Gryf. Piotra synami byli: Stanisław z Korytnicy, piszący się Koryckim. Floriana synem był pewnie Stanisław Wiślicki, piszący się po ojcu Wiślickim z Kasztelanii 113). 1483 r. Jerzy Toczyński dz. Korytnicy zapisuje kościołowi w Chomentowie karczmę z polami w Korytnicy zw. Kopaczewską na modlitwy.
Długosz l14 ) wymienia wł. Korytnicy w połowie XV wieku Piotra Balickiego h. Topór i Jana Rokosza h. Połukoza. Piotr Balicki był synem Żegoty wł. Balic i Śladkowa 1429 r., był on kuchmistrzem król. 1488 r. i był wł. Balic, części Korytnicy, i Jaworu, miał on synów Jana i Stanisława w r. 1508 wł. Korytnicy, Jawora, Miławczyc, Stradowa i Ostrowa. Prócz tego Baliccy w XV w. posiadali Morawicę, Drochów, Brzegi, Brzezno, Bizorendę i Sokołów. W r. 1679 według Pawińskiego należy Jawór i Korytnica, do Jana, Żegoty i Stanisława. W r. 1619 wł. Korytnicy był Krzysztof Balicki oż. z Anną Podlodowską II-o Zygmuntową Boratyńską 1633 r., po tym posiadał ją Stanisław, brat księdza Franciszka i Jana zabitego w 1691 r. przez Turków w Kamieńcu Podolskim. Spotkałem w aktach wzniankę, że Korytnica w 1646 r. była w rękach Wojciecha Żukowskiego, podsędka sandomierskiego (może była w zastawie). Stanisława Balickiego córka Zofia ok. 1670 r. wyszła za mąż za Władysława z Pilicy Korycińskiego, stolnika krakowskiego, z którym żyła w separacji i w r. 1671 sprzedała Korytnicę za 50.000 złp. Krzysztofowi Wilczewskiemu podcz. drohickiemu, który jednocześnie był wł. Kars i Lipy. Gdy umarł Wilczewski bezdzietnie pretensje do dóbr wniósł brat jego Kazimierz Wilczewski podcz. magdeburski, żonaty z Elżbietą Oraczewską. W tym czasie 1683 r. akta chęcińskie 115) wymie-
112) Sł. geogr.
113) Bon. XI -210.
114) Dł. L. Ben. 11-363.
115) A. H K. T Kor. gr. chęc. Ins. L. 41, p. 550.
[s.60] niają wł. Korytnicy i Sokołowa Rafała Sarbiewskiego. W r. 1695 w Trybunale Lubelskim 116), znalazła się sprawa o Korytnicę Kazimierza Wilczewskiego z Zofią z Balickich. I-o Korycińską II-o żoną Jana z Rokszyc? łowczego bracławskiego wdową już 1695 r. 117), w konsekwencji czego Kazimierz Wilczewski doszedł do Korytnicy, potem miał różne sprawy z plebanem miejscowym, któremu sprawiał wiele przykrości. Jego córka Antonina wyszła za mąż za Jana Kuropatnickiego, któremu Korytnicę wniosła w posagu. Jan Kuropatnicki w 1705 r. dostał list przypowiedni na chorągiew pancerną, a w 1710 r. już nie żył, umarł, jako kasztelan biecki. Syn jego Józef w 1728 r. sprzedał Korytnicę biskupowi krakowskiemu Felicjanowi Konstantemu Szaniawskiemu h. Junosza i gdy ten biskup prawy i pobożny i zasłużony, szczególnie dla grodu kieleckiego zmarł 1732 r. Korytnica przeszła na jego bratanka Józefata Szaniawskiego, podstolego koronnego i żonę Annę z Osolińskich, która w 1754 r. daje Prebendę księdzu Pisulskiemu, jako wł. Korytnicy i kolatorka kościoła. Po niej otrzymał syn Konstanty, starosta małogoski, zm. w 1787 r., a ostatnim z rodu Szaniawskim wł. Korytnicy był syn tegoż Stanisław z Anny Scypio urodzony, krajczy koronny, szambelan i kaw. orderu Orła Białego i św. Stanisława, bezdzietny z Anną Kluszewską, zm. w 1822 r. w Krakowie, gdzie spędził ostatnie lata życia.
Od Szaniawskich przechodzi Korytnica do Przyłęckich. Jan Przyłęcki zm. w 1843 r. Po nim odziedziczyły dzieci: Teodor, Marian, Ludwik, Anastazy, Sabin i Franciszka z Przyłęckich Średnicka, Balbina Gierowska i Kornelia Janicka. W roku 1857 nabywa K. Józefa z Szymońskich Wodzińska za 46.950 rub. Wodziński był naczelnikiem komory celnej i dobrą po sobie pamięć zostawił. W r. 1858 nabywa Kamil Wydżga, który wydzierżawił K. K. Kulikowskiemu, sam z rodziną zamieszkał w oficynie, Kulikowski dobrze się rządził płacił długi, zaś w r. 1880 kupił Korytnicę, zaś Wydżga wyniósł się do Warszawy.
W r. 1901 nabywa K. Spółka: Kazimierz Majewski, Jan Rudnicki, Julian Tarnowski i Helena Wierzbicka, od nich
116) A. H. K. T Kor. fasc.
117) Ks: Wiśn, jędrz.
[s.61] w 1911 r. kupuje Jan Jeżewski syn Edmunda, który po dziś dzień posiada Korytnicę i doprowadził ją pod względem gospodarczym do stanu kwitnącego 118).
118) H. K. Ks. Kor. Dz. II. "
Lokalne ciekawostki kulturowe i przyrodnicze z rejonu Korytnicy, znów bez "Piekła", przynosi współczesny opis internetowy:
http://mgsobkow.info/156.html
"Rys historyczny wsi Korytnica
Ostatnia aktualizacja: 2012-07-12 16:56:31 | Przeczytano: 139 razy | Liczba komentarzy: 1
GMINA SOBKÓW, POWIAT JĘDRZEJÓW, WOJEWÓDZTWO ŚWIĘTOKRZYSKIE
Korytnica to wieś, która rozciąga się w Niecce Nidziańskiej na wysokości 200-270 metrów nad poziomem morza w malowniczej okolicy, wśród pasma wyniosłych wzgórz, ciągnących się w kierunku prawego brzegu Nidy. Nazwa miejscowości ma związek z korytami rzek Nidy i Czarnej Nidy. Leży w Gminie Sobków, 18 km na południowy wschód od Jędrzejowa. Dzieli ją tylko 15 km od krajowej trasy siódemki relacji Kielce- Kraków. Korytnica to obecnie największa wioska w gminie pod względem zajmowanej powierzchni (1423 ha) [1].
Korytnica jest miejscem atrakcyjnym turystycznie, o czym mogli się przekonać odwiedzający te strony. Rozległe, panoramiczne widoki, urozmaicone obecnością wzgórz i wydm piaszczystych, czynią z wioski dużą atrakcję. Najbardziej popularnym pagórkiem jest Góra Łysa (nazwa pochodzi od jej nie zalesionego szczytu), wznosząca się 234 metry n.p.m. Jest ona wapiennym wzniesieniu Pasma Sobkowsko-Korytnickiego kończącym ostatecznie Góry Świętokrzyskie. Zbocza pagórka i okolicę porastają rzadkie gatunki roślinności stepowej między innymi rośnie tu pierwiosnek lekarski, zawilec wielkokwiatowy, miłek letni. Przyciągają tutaj co roku profesora Kazimierza Wiecha, entomologa z Katedry Ochrony Roślin Akademii Rolniczej w Krakowie.
Naprzeciwko Góry Łysej znajduje się drugie wzgórze, wyższe o ponad 30 metrów, zwane potocznie przez miejscową ludność Górą Grodziskową. Porasta ją bujny, ponad stuletni las. Jej nazwa wiąże się z kolei z legendą o warownym grodzie, który miał tu niegdyś się wznosić, jednak zagadka ta wciąż czeka na naukowe potwierdzenie.
Na zachód, w kierunku Nidy, na obszarze ponad 60 ha rozciąga się siedem stawów rybnych. Ze względu na obecność na obszarze akwenu rzadkich gatunków ptaków m.in. kani rudej, błotniaka stawowego, czapli białej, bąków i zimorodków,planuje się utworzenie na tym terenie parku ornitologicznego. Idąc dalej, natrafiamy wreszcie na Nidę, której meandry wiją się wśród łąk w kierunku południowym.
Pagórkowate tereny rozciągające się wokół Góry Łysej i Grodzisk kryją w sobie tajemnice zamierzchłej przeszłości. Można na nich znaleźć skamieniałe pozostałości fauny i flory tropikalnego morza mioceńskiego, pochodzące sprzed 15-16 milionów lat m.in. koralowce, pierścienice, rozgwiazdy, jeżowce, stomatopody, zachowane szczypce krabów oraz zęby i kostki słuchowe ryb, w tym największego ze wszystkich drapieżników morskich, rekina ludojada, który zapewne grasował niegdyś w Zatoce Korytnickiej.
Najbardziej popularne jest jednak całe bogactwo muszli ślimaków i małż (około 800 gatunków), które posłużyły europejskiemu gronu geologów, począwszy od XVIII wieku aż do dnia dzisiejszego, do opracowania kilku książek i opracowań odnośnie tego regionu. Warto wspomnieć, że około 30 okazów korytnickich nie miało do pewnego czasu i większość nadal nie ma swoich odpowiedników na świecie w dostępnych kolekcjach muzealnych.
Dzięki temu do Korytnicy, noszącej przydomek „mekki” bądź „perły miocenu” (jak ją określają geolodzy), zjeżdżają tłumy poszukiwaczy i miłośników skamieniałości z krajów Europy zachodniej i środkowej. Co roku, od ponad 10 lat, odwiedza te strony profesor Wacław Bałuk, paleontolog z Wydziału Geologii Uniwersytetu Warszawskiego, badacz gatunków prehistorycznych ślimaków, zapoznający miejscowych z ciekawą historią procesów geologicznych zachodzących tutaj od milionów lat. Korytnica to prawdziwa skarbnica przeszłości – mawiają odwiedzający te strony. Mogli się o tym przekonać również archeolodzy z Uniwersytetu Jagiellońskiego pod kierunkiem Andrzeja Przychodniego, z kieleckiego oddziału Służby Ochrony Zabytków, którzy od sześciu już lat kontynuują na końcu wsi prace ratownicze starożytnego cmentarzyska kultury przeworskiej (II wiek przed naszą erą – IV wieku naszej ery). W 2004 roku archeolodzy na 35 metrach rozkopanej ziemi natrafili na siedem obiektów. 5 z nich to groby, które pochodzą z II wieku naszej ery, w tym jeden bardzo specyficzny tak zwany "rowkowy", charakteryzujący się specjalnym potraktowaniem zwłok i wywodzi się z tradycji celtyckiej.
Ponadto na uwagę zasługuje jeszcze kilka grobów np.: grób wojownika odkryty w 1999 i 2001 roku, grób kowala, wojownika i groby kobiet. W grobach tych znajdowały się unikatowe przedmioty głównie w postaci żelaznych mieczy, grotów włóczni, zapinek, narzędzi kowalskich, uprzęży końskiej, ozdób kobiecych [2]. Część zbiorów można obecnie zobaczyć w kilku muzeach w Polsce m.in. Państwowym Muzeum Archeologicznym w Warszawie, Muzeum Narodowym w Kielcach, czy Muzeum Archeologicznym w Krakowie.
Na zachodnim i południowym krańcu wsi natrafiono poza tym na ślady jeszcze starszej osady łużyckiej (700 – 500 lat przed nazwą erą) oraz pozostałości znacznie późniejszego osadnictwa wczesnośredniowiecznego [3].
Tradycja badań sięga tutaj ponad osiemdziesiąt lat i jest zasługą przede wszystkim byłego miejscowego proboszcza, księdza Stanisława Skurczyńskiego, który przejął probostwo w 1920 roku. Nazywany on był "archeologiem na probostwie" i dostarczył wiele informacji o "Korytnickiej nekropolii". Odkrył on wiele grobów ciałopalnych, jamowych i popielnicowych, a także wiele narzędzi krzemiennych używanych w środkowej i młodszej epoce kamienia, pochodzących z przed 7 tys. lat przed Chrystusem. Swoje znaleziska dokładnie opisywał, a niektórym z nich robił w swoim pamiętniku rysunki [4].
Pierwszą wzmiankę na temat Korytnicy, zapisywanej w źródłach jako Choritnica bądź Corithnicza, posiadamy już z roku 1224, kiedy to książę sandomierski Leszek Biały nadał w Korytnicy przywilej dla klasztoru jędrzejowskiego podczas zjazdu rycerskiego [5].
W 1368 roku właścicielem Korytnicy był Pietrasz Jelita, kasztelan małogoski [6]. W 1413 roku syn Pietrasza Jelita, Florian, dziedzic i następny właściciel Korytnicy wybudował kościół pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela [7]. W latach 1645-1656 Andrzej Gawłowski, proboszcz korytnicki, wystawił nową świątynię pod wezwaniem św. Floriana, która zachowała się do dziś [8]. Kościół jest murowany z kamienia, tynkowany, jednonawowy z węższym i niższym prostokątnym prezbiterium. Jego wnętrze wypełniają późnobarokowe ołtarze, główny i trzy boczne, z końca XVIII wieku, z klasycystyczną dekoracją, towarzyszącą zabytkowym freskom na ścianie południowej. Największą jednak atrakcją zdobniczą kościoła jest malowany na drewnie tryptyk z przełomu XVI/XVII wieku. Prawie sześciometrowy obraz nieznanego artysty przedstawia ukrzyżowanie Chrystusa, a na kwaterach skrzydeł ważniejsze sceny ewangeliczne z życia Jezusa. Zdaniem konserwatorów, to jedno z najcenniejszych malowideł Ziemi Kieleckiej.
W połowie XV wieku Jan Długosz wymienia Korytnicę jako własność Piotra Balickiego herbu Topór oraz Jana Rokosza herbu Półkoza [9]. Przez blisko trzysta następnych lat Korytnica przechodziła z rąk do rąk różnych właścicieli ziemskich i ich rodzin m.in. Balickich, Konarskich, Wilczewskich, Szaniawskich i Przyłęckich [10].Pod koniec XVIII wieku miejscowość wraz z kościołem padła ofiarą rabunku ruchów wojsk siejących spustoszenie w okolicy [11].W XIX wieku wybudowano tu młyn wodny, wykopano cztery stawy rybne, znaleziono liczne pokłady torfu i kamienia wapiennego. W tym czasie Korytnica posiadała trzy folwarki: Janów, Racławice i Niziny. W roku 1827 Korytnica miała 93 domy i 541 mieszkańców [12]. W 1901 roku wieś kupuje spółka złożona z czterech osób: Kazimierza Majewskiego, Juliana Tarnowskiego, Heleny Wierzbickiej i Jana Rudnickiego za łączną sumę 159 000 rubli srebrem.10 lat później prawa do niej rości sobie dziedzic Jan Jeżewski, który to doprowadza wioskę pod względem gospodarczym do stanu prężnego [13].
Rok 1932 to smutna karta w dziejach Korytnicy, miejscowość dotknął wielki pożar, w wyniku którego spłonęło 80 gospodarstw, a 400 osób straciło dach nad głową [14].
Po drugiej wojnie światowej majątek po korytnickich dziedzicach częściowo rozdano robotnikom. Resztę spadku po dawnym dworze przeznaczono na stworzenie Państwowego Gospodarstwa Rolnego, które ostatecznie upadło w 1992 roku.
--------------------------------------------------------------------------------
[1] Składnica Akt Gminy Sobków, sprawozdania Gminy z 2004 roku
[2] „Echo Jędrzejowa” 9 lipca 2004, „Perła archeologii” red. P. Chechelski
[3] „Echo Jędrzejowa” 9 lipca 2004, „Perła archeologii” red. P. Chechelski
[4] Pamiętniki ks. Stanisława Skurczyńskiwgo, Kielce 1947
[5] D. Kalina, Dzieje i zabytki małych ojczyzn, Kielce 2002 s. 42
[6] S. Borkiewicz, inż. Z. Linowicz, Monografia historyczna i gospodarcza powiatu jędrzejowskiego, Kielce 1937
[7] S. Borkiewicz, inż. Z. Linowicz, Monografia historyczna i gospodarcza powiatu jędrzejowskiego, Kielce 1937 pod red. J. Łozińskiego, B. Wolff, Katalog zabytków sztuki w Polsce, zeszyt 3, Powiat Jędrzejowski Warszawa 1957, s. 13
[8] M. Sodo, Z Grodziska nad Nidę, Kielce - Korytnica 2000, s. 55
[9] Tamże s. 56
[10] D. Kalina, Dzieje i zabytki małych ojczyzn, Kielce 2002,s.46, 47
[11] Tamże s. 46
[12] M Sodo, Z Grodziska nad Nidę, Kielce – Korytnica 2000, s. 55
[13] D. Kalina, Dzieje i zabytki małych ojczyzn, Kielce2002, s. 47
[14] Akta Archiwalne Parafii Korytnica
autor: Anna Bujna, Małgorzata Kukuryk "
Czy wspomniany wyżej pożar wsi z 1932 roku pozostawił nie zatarte wspomnienie miejscowego "Piekła" ?
18 września 2012 roku wybrałem się do Korytnicy, by sprawdzić naocznie "piekielny rejon" z map i osobiście "zasięgnąć języka".
Wśród kilkunastu zapytanych osób nikt nie wiedział, co było dawnym powodem nadania lokalnej nazwy Piekło. Kilka osób przypuszczało, iż ta nazwa to międzywojenne echo ciągłych kłótni sąsiedzkich pomiędzy zwaśnionymi rodzinami.
"Rozpieklone" kobiety wciąż wrzeszczały na siebie, a obserwujący podniecali je zgiełkiem wydawanym z uderzeń blaszanymi przykrywkami w patelnie.
To był powtarzający się często "piekielny hałas" ...
Droga do "Piekła" nie wyróżniała się złowieszczymi fragmentami krajobrazu. Podworskie mury przydrożne wkraczały w fazę ruiny, przydrożne łąki okryte były gęstwiną traw, ziół, kwiatów i krzewów, staw z widokiem na zaplecze dworskie sprawiał wrażenie sielskości.
Dolina lokalnej rzeczki, sąsiadującej ze stawem, była już "piekielnie" zarośnięta - choć to przecież ekologiczny "raj"...
Rosochate wierzby przywodne, z wypalonymi dziuplami, mogły kojarzyć się z diabelskimi siedliskami "Rokity" ;-).
Intrygujące było Niebo nad "Piekłem" - samoloty pozostawiały smugi kondensacyjne, mające jeden lub dwa cienie w wyższych chmurach.
Entuzjaści UFO mogą dostrzegać w ich sąsiedztwie uwiecznione NOLe...
Załączone pomniejszenia opisanych fotografii z powyższymi motywami przybliżą "nastrój chwili".
Zagadka korytnickiego "Piekła" pozostała jednak otwarta...
Całe szczęście, iż w miejscowym kościele pręży się figura świętego Floriana, gotowego do walki z "ogniami piekielnymi" ...
Szkoda, iż przydrożna tablica "Przyrodnicza Ścieżka Dydaktyczna" zapomniała o oznaczeniu korytnickiego "Piekła"...
I tym kończę kolejny "tasiemiec", pozdrawiając czytających (są tacy ;-) ?).
P.S. Ostatnie e-maile z "Otwartym Niebem" (księżycowy tranzyt NOLa) pozostały bez Waszego echa - może bardziej zainteresuje Was "Zamknięte (?) Piekło" ?
Zdjęcia załączone do tekstu:
czytaj dalej
O tym, że drzewa posiadają niezwykłą energię, świadczy wiele relacji czytelników serwisu FN. Oto jedna z nich:
Droga Redakcjo,
pozwoliłem sobie wysłać link do mojego bloga, w którym przedstawiam autentyczną historię z moją ukochaną brzozą. Upłynęło już 4 lata a ja wciąż mam w swoich oczach jej widok i głębokie odczucia. Jeśli uważacie Państwo, że tekst ten mógłby zainteresować Czytelników Nautilusa chętnie wyrażam na to zgodę.
Moje doświadczenie z "Umysłem" drzewa
Zbliżała się wiosna, pierwsze słoneczne zaloty do budzącej się szybko przyrody stwarzały szansę na koniec zimowej drzemki. Moje piękne okazałe trzy brzozy przed domem pierwsze zareagowały swym ożywieniem na zaistniałe zmiany. Kochałem je, bo odpłacały urodą i promieniującą żywotną energią, ale równocześnie strofowałem za destrukcyjną rolę ich systemu korzennego. Ekspandując w ogród zniszczyły chodnik i zagrażały schodom. Nadeszła więc pora na bolesne, ale konieczne usunięcie z ogrodu moich przyjaciół.
Wczesnym rankiem, przed przyjściem ekipy drwali, podszedłem pod ich korony pożegnać się z nimi, dziękując w sercu za układającą się między nami zażyłość a równocześnie przeprosić za pozbawienie ich życia. Objąłem koronę gałęzi najbardziej okazałej i lubianej brzozy, tuląc się do niej z głębokim uczuciem wdzięczności i równoczesnych przeprosin.
Kiedy tak złączyliśmy swoje energie usłyszałem coś dziwnego. Nie znany uszom dźwięk, taki wdzięczny, ale równocześnie smutny, coś w rodzaju cichego dłuższego paf….paf.. Drgania płynące od brzozy mocno poruszyły moje zmysły dając mi osobliwe uczucie entuzjazmu.
Odskoczyłem od korony i wówczas moim oczom ukazał się niezwykły obraz, przecudnej chmury elektronów wydobytych z całej korony drzewa. Słońce, które wychodziło z za horyzontu podkreśliło urodę zjawiska. Każdy elektron w tej potężnej i gęstej chmurze na tle promieni wschodzącego słońca zdawał się manifestować w cudownym krysztale, wielokątnymi odbiciami promieni. Mimo woli w tym ekstatycznym przeżyciu z moich oczu popłynęły łzy radości z widoku absolutnego piękna. Równocześnie wzmocniona energia mego ciała wyostrzyła wszystkie zmysły, czyniąc mnie Najszczęśliwszym – Tu i Teraz.
Rozkoszowałem się tym boskim widokiem, ale chmura cudownych mini krysztalików z każdą sekundą zawężała swój obłok. Wprawdzie czas dla mnie stanął w miejscu, niemniej jednak zdawałem sobie sprawę z nieuchronności końca zjawiska. Brzoza wchłaniała swoje ciało astralne czy eteryczne i po kilkunastu sekundach dotknęła już odnóżek swoich gałęzi. A ja długo jeszcze stałem zahipnotyzowany cudowną energią „mowy” mojej ukochanej brzozy.
Pojawili się drwale a ja nie byłem wstanie opowiedzieć im doznanego „cudu” by nie profanować przeżycia a równocześnie niczym zdrajca potwierdzić zgodę na wydany wcześniej wyrok. Była to najbardziej bolesna decyzja w moim życiu.
Po usunięciu korzeni i oczyszczeniu terenu przez trzy miesiące wycięta brzoza dawała o sobie znak w postaci fontanny wydobywającej się z ziemi białej piany.
Ziemia była nasączona z tej piany tak obficie wodą, że przez kilka miesięcy miejsce nie było dostępne dla ludzkiej stopy.
Pozostałe wycięte brzozy jakby nie istniały, umarły tak bez żadnego krzyku rozpaczy, czy pożegnania. Na ich miejscu nie pojawił się żaden ślad.
Jestem pewien, że świat przyrody stanowi integralną część z człowiekiem. Obojętność czy nawet wrogość względem niej to takie samo kalectwo duchowe, jak brak empatii dla drugiego człowieka. Przyroda podobnie jak my, tylko może w mniejszym stopniu, posiada jakąś nieznaną nam jeszcze jaźń, która dzięki naszej otwartości na nią może ubogacić naszą Świadomość.
http://www.bochenia.pl/blogi/jozef-lacki/2013/moje-dowiadczenie-z-umyslem-drzewa.html
Serdecznie pozdrawiam
Józef Łącki Bochnia
"Jeśli inteligencja jest zdolnością do zdobywania i przyswajania wiedzy, to rośliny są inteligentne w pełnym tego słowa znaczeniu" - Leslie Sieburth
Pisałem na Bochenii o fenomenie świata roślin. Temat ten mimo woli stał się również moim osobistym, niezwykłym doświadczeniem, którym chciałem się z Państwem podzielić.
KLIKNIJ NA LINK, ABY SKOMENTOWAĆ TEKST W HYDEPARKU FN
czytaj dalej
Pojawianie się niezwykłych znaków na ludzkim ciele jest ważną dziedziną zjawisk niewyjaśnionych. I nie mówimy tutaj o "przypadkowych wygnieceniach" w czasie snu czy po prostu w innych, ale banalnych okolicznościach. Zdarzają się naprawdę znaki, które po prostu potrafią wprawić w bezgraniczne zdumienie. Przykład został opisany w e-mailu, który przyszedł do redakcji FN 12 marca.
From: [...]
Sent: Tuesday, March 12, 2013 8:55 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Pytanie
Witam serdecznie,
mam do Państwa pytanie, ponieważ jakiś miesiąc temu na ciele pojawił mi się jakiś znak - w załączeniu zdjęcia. Znak był jakby wypalony, skóra była czerwona i widoczne ślady albo "ostempelkowania" czymś gorącym lub jakby wydłubane igłą. Takie przynajmniej miałam wrażenie. Nic bym nie zauważyła, gdyby nie mąż, który zdziwił się tym, co mam na ciele. Sprawdzając wszystko na czym siedziałam i z czym miałam styczność wykluczyłam przypadkowe odbicie, zresztą ślad mam do dzisiaj, choć już zbladł. Proszę o informacje czy spotkali się Państwo z takim znakiem, przypadkiem? Nie wiem jak mam to rozumieć , dlatego szukam odpowiedzi na to pytanie. Będę wdzięczna za jakiekolwiek informacje.
Pozdrawiam
[....]
Autorka e-maila dołączyła zdjęcie owego znaku.
Poniżej odpowiedź, która została wysłana z pokładu Nautilusa.
Witamy,
Dziękujemy za e-mail i zdjęcia. Rzeczywiście, znak wygląda dziwnie. Nie przypomina „zwykłego, przypadkowego odciśnięcia”. Czym może być spowodowany?
Generalnie przyjmując wersję o pochodzeniu „pozazmysłowym” są dwie możliwości:
- UFO, różne znaki na ciele pojawiają się po Bliskich Spotkaniach III Stopnia
- rzadziej, ale także: to efekt działania duchów
Który wariant jest prawdziwy? To zależy, czy będzie jakiś „ciąg dalszy”. Przez to rozumiemy nie tylko kolejny znak, ale na przykład jakieś dziwne przeżycia, sny, które pozwolą coś wyjaśnić itp.
Prosimy nas informować, jeśli będzie coś, co Panią zaniepokoi
Pzdr
FN
SKOMENTUJ TEN TEKST W HYDEPARKU FN - kliknij na link!
czytaj dalej
Ludzie przeczuwają własną śmierć. Ta historia potwierdza to zjawisko:
From: xxxxxxx
Sent: Sunday, March 10, 2013 7:21 PM
To: Fundacja Nautilus
Subject: Przewidzenie śmierci
Witam
Chciałam się podzielić z Państwem historią , która opowiedziała mi moja ciocia. Owe zdarzenia miało miejsce około 10 lat temu.
Między moją ciocią o wujkiem od bardzo dawna nie układało się najlepiej. Od jakiegoś czasu wujek zaczął chorować na serce. Pomimo tego ciotka zawsze była przy nim. Okazało się , że wujek musi być operowany. Ciotka wspierała Go przez cały czas. Dzień przed opreracją wujek miał sen. Powiedział cioci , że odwiedziła Go śmierć. Powiedziała mu , że nie przeżyje tej operacji. Ciocia nie wzięła jego słów na poważnie. Wytłumaczyła mu delikatnie , że to był tylko sen i nic złego się nie stanie. Po operacji się obudzi i powoli będzie wracał do zdrowia. Wujek miał rację , zmarł na stole operacyjnym. Ciocia i reszta rodziny była wstrząśnięta tym wydarzeniem...
Pozdrawiam Paula
czytaj dalej
Informacja od czytelnika o nicku Discoverer
Szczególnie na początku dość wyraźnie widać Orbs...
http://www.youtube.com/watch?v=nEnQJM3JQUM&feature=share&list=UUwbUZ6a26NzzxkKkiinvyCw
czytaj dalej
O tym tekście zawiadomił nas czytelnik Tygodnika Ostrołęckiego.
http://www.to.com.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20130305/OSTROLEKA/130309906
SKOMENTUJ TEN TEKST W HYDEPARKU FN - KLIKNIJ NA LINK!
czytaj dalej
WITAM WSZYSTKICH.Odbywałem służbę wojskową w SZCZECINIE,i pewnego razu zatęskniłem by wrócić do domu więc wszystko załatwiłem z kumplami i w piątek pod wieczór opuściłem koszary.Bałem się by mnie nie zawineli na dworcu PKP- (WSW-ŻW),ale wszystko przebiegłpo pomyślnie z planem.Gdy dojechałem do rodzinnego miasta,pierw musiałem się przejść po nim,bardzo jestem przywiązany do mego miasta.Po małym spacerku wróciłem do domu MAMA I TATA ucieszyli się jak mnie zobaczyli zrobili dobrą kolacyjke i sobie pogadaliśmy było super.Tym razem już sam spałem w pokoju co kiedyś razem z bratem dzieliliśmy ten że pokuj,brat ożenił sie i nie miszkał już z rodzicami.Położylem się spać,,właśnie tam co opisywałem zdarzenie moje z przed lat(ZŁY DUCH).Była godzina około drógiej w nocy jak się przebudziłem.W nocy ma sie bardzo wyczulony słuch,wyraznie słyszałem jak coś szura tak jak by ktoś podchodził do mojego łóżka,w pierwszej chwili pomyślałem że to mój pies hektor,dla tego postanowiłem być odważny i podniosłem sie by zobaczyć czy to Hektor.W ciemnościach zauważylem że mój pies leży przy drzwiach wyjściowych,Moja odwaga zamieniła sie w odwage dziecka wystraszonego,znowu zakryłem się cały kołdrą,ale to znowu podchodziło z tym że bardzo wyraznie i czułem jak to coś jest nade mną,musiało stać tak z 5 minut,po chwili od strony moich nóg zaczeło wchodzić to coś na me łóżko,wyobrazcie sobie co ja w tedy przeżywałem to było straszne.Wyraznie czułem ciężar i jak łóżko sie ugina lekko,nagle zaczeło jakby rękoma jezdzić po mojej kołdrze,Tak jak by mnie chciało nie pszestraszyc czy udusić, tylko dotykać,coraz bardziej się to nasilało że zaczołem krzyczeć MAMA MAMA -ZASTANAWIAM się czemu nie Tata przecież tata jest silniejszy od mamy a ja już bardziej byłem silniejszy od ojca.Pewno dla tego że potworny strach zrobił ze mnie małego chłopca.KRZYSZTOF
czytaj dalej
List przysłany do FN na pocztę e-mail. Ten sen jest zagadką od wielu lat dla naszej czytelniczki Joanny. Jesteśmy ciekawi, co powiedzą na jego temat inni.
Stalam nad olbrzymia, skalna przepascia, krawedzia ziemi i mojego zycia...
Jednak daleko daleko na samym dole, jakby swiatelko nadziei - widzialam raj zieleni, zycie tetnilo swa pelnia, choc wszystko bylo poza zasiegiem mojego wzroku, moglam prawie slyszec ludzki smiech, chlupanie wody w czystym potoku, wesoly spiew ptakow – jednak za mna, niekonczaca sie plaska rownina zgliszczy, wszystko czarne, zweglone. Gdzie niegdzie wciaz jeszcze tlace sie kikuty spalonych drzew... przerazajacy smutek... KONIEC...
Odwrocilam sie w strone mojej pieknej przepasci, aby napawac sie po raz ostatni pieknem raju na ziemi, ktory jest poza moim zasiegiem..
Tym razem spostrzeglam chmure, unosila sie nad sama przepascia, a na niej... Adam i Ewa – skad wiedzialam – nie wiem, tak poprostu jak wie sie we snie..
Powoli, jakby plynac, chmura ta zblizyla sie do mnie, wciaz wiszac nad przepascia a na niej Ewa, bardzo cieplo szepczac do mojego ucha...
Obudzilam sie nagle wciaz slyszac jej glos, wciaz czujac oddech blisko mnie...tempus fugit, tempus fugit, tempus fugit powtarzajac trzy razy- nie mialam pojecia coz slowa te mialy znaczyc ale mialam wrazenie ze musze je zapamietac..
Dzonek na lekcje wypelnil stara, wrecz barokowa szkole, ktora wojna cudem oszczedzila.
- no idz, no idz! Przeciez cie nie wysmieje – namawiala mnie kolezanka widzac ksiedza biegnacego, w rozgardiaszu uczniow , szukajacego sali w ktorej mnial nauczac religii.
Balam sie reakcji ksiedza, ze popatrzy jak na idiotke ale pobieglam.
Zawolalam, zatrzymal sie ale wiedzialam ze nie mam czasu na opowiedzenie mojego snu wiec tylko krotko zapytalam:
- prosze ksiedza, czy slowa tempus fugit maja jakiekolwiek znaczenie?
- Tak powiedzial, to po lacinie czas ucieka....i poszedl w swoja strone.
Stanelam jak wryta, nie moglam ruszyc zadna czescia mojego ciala, miliony mysli i pytan tlukly sie w mojej glowie obijajac tylko o sciany niewiedzy.
Wreszcie wolajacy mnie na lekcje, kolezanki glos, wybil mnie z zadumy.
- i co i co pospiesznie zapytala gdy wbiegalysmy do klasy, co ksiadz powiedzi?
- Czas ucieka, to po lacinie czas ucieka.... nawet na mnie nie spojrzala, wiedziala tak samo jak ja, ze jeszcze przed sekunda nie mialam pojecia co te slowa oznaczaja, no i jeszcze ten sen...
Byc moze jest miliony takich snow, miliony ludzi pisze do redakcji szukajac wyjasnien... i ja, kolejna ofiara niewyjasnionego od 20tu lat snu, czasami do niego powracam i szukam znaczenia. Szukam wyjasnien. Oczywiscie ze mam ich wiele, zbyt wiele aby wiedziec ktore prawdziwe...
Pozdrawiam i prosze choc o krotka odpowiedz, jednak jesli to zbyt trudne, to oczywiscie zrozumiem. Joanna.
przepraszam za brak polskich znakow, moja klawiatura ich nie posiada.
SKOMENTUJ TEN SEN W HYDEPARKU FN - KLIKNIJ NA LINK!
czytaj dalej
Sytuacja jest dość dziwna: nagle ktoś zaczyna pisać dziwnie wyglądające symbole, których nigdy nie widział na oczy. Taką sytuację opisała nasza czytelniczka:
[... ]Tak, przez przypadek. Może brzmi to dziwnie, ale parę lat temu także zupełnie spontanicznie zaczęłam kreślić podobne znaki, po prostu mam taki nagły przypływ i wtedy owe symbole powstają - "przez przypadek". Symbole które przesłałam, powstały akurat na komputerze. Nie wiem czy można tak zwyczajnie nakreślić coś takiego ... może można, może nie ... dlatego postanowiłam poradzić się Was jako ludzi, którzy mają większą wiedzę. Wcześniej wysłałam także jako ciekawostkę opis wizji-snu, który mam nadzieję, że się nie sprawdzi. Nie wiem tylko czy dotarł.
Pozdrawiam
N.
Poniżej dziwne symbole
POROZMAWIAJ O TYM W HYDEPARKU FN - KLIKNIJ NA LINK!
czytaj dalej
O sprawie „czarnej postaci” już prawie zapomnieliśmy, ale pojawiła się ponownie w e-mailu.
Subject: Dziwna istota
Witam Fundację Nautilus!!
Mam informację odnośnie dziwnej istoty która w sobotę czyli 1 marca 2008 pojawiła się pod płotem sąsiadki. O godzinie 3:00 a 3:15 sąsiadkę i jej córkę obudziło głośne ujadanie psa. Zaniepokojone wstały i każda z innego pomieszczenia obserwowały co się dzieje. Żadna z nich nie wiedziała że druga także obserwuje postać która stała przed bramą posesji. Istota była ubrana w długi ciemnozielony/khaki płaszcz. Pod płaszczem na plecach miała garb lub plecak i w prawej ręce trzymała długą laskę zakończoną kulą na wysokości głowy. Na głowie miała szpiczasty kaptur spod którego nie było widać twarzy. Postać stała tam nieruchomo ponad 10 minut i obserwowała ujadającego psa (Owczarka niemieckiego) po czym spokojnie oddaliła się w kierunku miasta.Dodam że miejsce obserwacji jest dobrze oświetlone a posesja znajduje się przy głównej drodze. Całe zajście miało miejsce w gminie Mszana. Postać ta udała się w kierunku Wodzisławia Śląskiego.Może jeszcze ktoś ją zauważył ponieważ poruszała się główną drogą. Proszę o zachowanie danych osobowych dla siebie.moje dane
(.....)
czytaj dalej
Miejsca, w których rozegrała się jakaś tragedią, mają jakąś tajemnicę i bardzo często dochodzi tam do wydarzeń, które śmiało można zaliczyć do „znaków z innego świata”. Wielokrotnie na adres FN przychodziły historie o tym, jak to ktoś znalazł się w miejscu morderstwa, nieszczęśliwego wypadku lub samobójstwa i tam przeżył coś, czego w żaden sposób nie może zrozumieć. Warto przypomnieć opowieść jednego z bliskich przyjaciół „pokładu Nautilusa”. Kiedyś podczas wakacji miał okazję wejść do opuszczonego domu, w którym rozegrała się straszna tragedia rodzinna (darujmy sobie szczegóły). Nagle po wejściu zaczęły w jego kierunku lecieć różne przedmioty!
Według jego relacji wyglądało to tak, jakby ktoś celowo w niego rzucał, choć oczywiście dom był pusty. Natychmiast nasz znajomy uciekł z tego miejsca i opowiedział to swojej rodzinie, która mieszkała w miejscowości obok. Wtedy dowiedział się, że takie zjawiska tam zdarzają się bardzo często, a on „nie jest pierwszym”, który został z tego domu w ten sposób wypędzony.
Podobną historię znaleźliśmy w naszej „skrzynce e-mailowej”, a podobieństwo do tej opisanej powyżej było tak znaczące, że warto przedstawić ją naszym czytelnikom.
----Original Message-----
From: Pawel []
Sent: Friday, May 08, 2009 1:46 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Znaki od zmarłych
Droga FN.
Czytam dziś o znakach od zmarłych o dziewczynce z Kamienia Pomorskiego i przypomina mi sie moje własne doświadczenie które przeżyłem jak byłem małym chłopcem. Postanowiłem, że je opisze.
Była to wiosna nie pamiętam którego roku ale było już ciepło. Pojechałem rowerem spotkać się z kolegami. Jak to młodzi i ciekawi świata postanowiliśmy spróbować papierosów, kolega miał paczkę więc trzeba było znaleźć tylko odpowiednie miejsce. jeden z nas wpadł na pomysł żeby pojechać do opuszczonego domu który stoi kawałek od drogi gminnej prawie
na środku jakiegoś pola. Wszyscy się zgodzili więc pojechaliśmy tam weszliśmy do środka przez okno(drzwi były zabite deskami), każdy znalazł sobie miejsce i mieliśmy zacząć palić papierosy ale ktoś z nas zauważył że nad drzwiami wisi krzyż więc postanowiliśmy go zdjąć. z racji że byłem najwyższy zdjąłem go i włożyliśmy go do szuflady w kredensie który
stał w pomieszczeniu w którym byliśmy.
Zaczynamy rozdawanie papierosów i po kolei zapalamy je.. przyszła kolej na mnie i w momencie gdy zbliżyłem zapałkę do papierosa zrobił sie straszny huk, jak by wybuch granat.. dom się zatrząsł każdy przestraszony zaczęliśmy wychodzić z tego domu ja się odwróciłem w stronę tego kredensu a tam szuflada do której wcześniej schowaliśmy krzyż była cała otwarta a wszystkie inne były zamknięte. J
Jak już wyszliśmy z tego domu to nie widzieliśmy nikogo w pobliżu kto chciał nas przestraszyć, to było w promieniu około 200-300 m równe płaskie pole. a w środku stał ten dom.
Po jakimś czasie przyjechał do mnie do domu kuzyn, który lubi bardzo takie historie, i zaczął mi opowiadać właśnie o tym domu że tam kiedyś schroniła się nasza rodzina w czasie wojny i Rosjanie wrzucili do tego domu granat i wszyscy zginęli. Po wysłuchaniu tej historii od kuzyna jestem pewien że ludzie którzy tam zginęli nie chcieli żebyśmy tam przebywali. Od tamtej pory trzymam się z daleka od tego domu a wiem że stoi tam do dziś. Dodam jeszcze że nigdy nie rozmawialiśmy o tym z kolegami.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Proszę o nieujawnianie moich danych osobowych.
Jeśli uznacie że moja historia jest godna opublikowania na waszej
stronie to wyrażam na to zgodę.
--
Pozdrawiam
Paweł []
I jeszcze dwie historie w jakiś sposób nawiązujące do tego tematu. Kiedyś pisaliśmy o miejscach widmach, które ktoś zauważa w opuszczonym terenie, a kiedy wraca ponownie, tego miejsca... już nie ma!
Sprawę można by zbagatelizować i wszystko zrzucić na „roztargnienie ludzkie”, ale tego typu zjawisko „miejsc widm” zostało bardzo skrupulatnie opisane w literaturze światowej. Oto e-mail opisujący takie właśnie zdarzenie:
-----Original Message-----
From: Roman xxxxxxxxxx
Sent: Tuesday, April 21, 2009 3:48 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: miejsca widma
Kiedyś przeżyłem podobną sytuacją na Dolnym Śląsku w rejonie miasta Zagań ok 2001roku.Dużo podróżowałem autem w celach służbowych , przejeżdżając autostradą poniemiecką, chciałem skrócić drogę z miejscowosci Wymiarki w kierunku na Szprotawę.Bardziej na nos niż z atlasem ( nie było jeszcze GPS) skrecilem w drogę oznaczoną w atlasie.Nie wiem czy zjechałem gdzieś z głownej drogi,jednak w pewnym skonczyl się asfalt, droga przeszła w brukową. Nagle wjechałem do wioski poniemieckiej opuszczczonej przez mieszkanców.Zniszczony pociskiem kosciól robił ogromne wrażenie.Przejeżdzając przez wioskę obserwowałem opuszczone domy.Zdziwiło mnie to ,że wiekszość chałup nie była zdewastowana.Całe drzwi, firanki w oknach, stojące płoty.Całość robiła wrażenie jakby mieszkańcy opuscili domy kilka tygodni lub miesięcy wczesniej.Nie było żadnych sladów po złomiarzach lub włamywaczach.Dodam że wyjechałem w rejonie w którym w ogóle nie powinienem się znależć.Po jakimś miesiącu znów byłem w rejonie owej miejscowości.Postanowiłem zajrzeć do niej na dłużej.Jechałem tą samą drogą lecz nie znalazlem miejscowosci.Zaintrygowany wrócilem do punktu wyjazdu i powoli przemierzyłem ta trasę wypatrując bocznych dróg. Nie było nic!
Roman J.
Na koniec historia, którą przysłał do nas nasz serdeczny przyjaciel od wielu lat, pan Tadeusz. Opisał on bowiem coś, co przeżył praktycznie każdy z nas, czyli przemożne uczucie, że jesteśmy „obserwowani”. Tego typu sygnał odbiera nasza podświadomość i przeważnie jest to... prawdziwe wyczucie jakiegoś „obserwatora” w pobliżu. W archiwach wideo Fundacji NAUTILUS jest bardzo ciekawy film dokumentalny o radzieckich kosmonautach. Wśród wielu przedstawionych tam historii jedna szczególnie zapadła nam w pamięć. Oto jeden z kosmonautów opisuje sytuację, kiedy przebywał na stacji Mir i postanowił po raz kolejny spojrzeć przez bulaj w przestrzeń kosmiczną. Robił tak wiele razy każdego dnia, ale... tym razem coś ścisnęło go za gardło. Wyczuł bowiem, że jest bardzo uważnie obserwowany z przestrzeni w pobliżu statku. Czuł to „każdą komórką swojego ciała”, zjeżyły mu się włosy na głowie i zaschło mu w gardle. Za bulajem stacji była bowiem tylko pustka przestrzeni kosmicznej, ale on wiedział, że... tam ktoś jest i na niego patrzy! Bardzo ciekawa historia.
A oto ta, którą przesłał nam p. Tadeusz.
Witam Nautilusa.
Do napisnia tego listu sprowokował mnie temat: "Nietypowe historie". Nie jestem zabobonny, ani lękliwy. Wierzę, że Wszechświat to wielka zagadka. Jestem całkowicie przekonany w istnienie dziwnych rzeczy i traktuję je jako normalne zjawiska, które nie dane nam w tej chwili pojąć. Jestem absolutnie przekonany w istnienie UFO /co by to nie było/, ale nie mam w zwiazku z tym "zwidów" i nie widzę ufonautów za kążdym zakrętem.
W tym roku (czyli 2007 przyp. Red.), wiosną jak co roku byłem na Mazurach i mam taki zwyczaj, ze poźną nocą zapuszczam się na wycieczki z latarką w lasy. Jest wtedy zupełna cisza i nikt sie po lesie nie kręci. W zasadzie są to kilkukilometrowe utarte szlaki, ktore dobrze znam. Idąc w ciemności lasem nie odczuwam żadnych emocji, lęków, nie przychodza mi do głowy pomysły, ze ktoś się tam czai w krzakach. Tak było i tym razem. Przeszedłem juz spory kawałek drogi zajęty własnymi myślami i obserwacją nieba. W zupełnej ciszy i całkowicie oderwany od rzeczywistości.
I nagle w jednej chwili - bez żadnego racjonalnego powodu - jak to się mówi wszystkie włosy "stanęły mi dęba na główie". Ciarki po plecach i dzikie przerażenie.
Poczułem, że ktoś jest za mną i ktoś mnie obserwuje i nie jest to przyjaciel.
Jeszcze chwilę szedlem do naprzód, ale wrażenie bylo tak nieprzyjemne, że postanowiłem zawrócić.
Gdy minąłem miejsce gdzie to wszystko sie zaczęło - wszystko wróciło do normy.
Byłem tylko lekko podenerwowany.
Na drugi dzien poszedłem w to miejsce w dzień, obejrzeć okolice. Natrafiłem tam na powojenne okopy z pierwszej lub drugiej wojny. Takie zarośniete wijące sie rowy wdłuż drogi.
Następnym razem idę tam z aparatem fotograficznym.
Ot, taka przygoda, ale pozostała w mojej pamięci jako coś bardzo nieprzyjemnego. Pozdrawiam Was. TB
PS. Nie pisze do Was, gdyż powoduje mną chęć publikacji przez Was mego listu. Piszę do Was po prostu jak do przyjaciół "w wierze". Miałem w swoim życiu kilka takich przedziwnych wydarzeń i wydaje mi się, ze jestem uwrażliwiony na takie zjawiska. Np. budzę się w nocy, bo wyraźnie czuję, że ktoś mi siada na brzegu łóżka. Wrażenie jest tak sugestywne, że zapalam swiatło. Na drugi dzień otrzymuje wiadomośc, że właśnie tej nocy zmarł mój dość bliski mi kolega.
Itd, itd. Mógłbym pisac i pisac. Kiedyś przesyłałem Wam moja historię, którą zamieścił Nieznany świat" I pozwalam ją Wam jeszcze raz przesłać. B. to wszystko dziwne.
Pzdr. /t/
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.