Dziś jest:
Środa, 4 grudnia 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
Mając 9 lat mieszkałem z rodzicami na wiosce,wraz z babcią, dziadkiem oraz dwoma wujkami, dwoma ciotkami, z kuzynem i dwiema kuzynkami, taki dom wielorodzinny. :)
No i jak miałem 9 lat po byłem u siebie w pokoju z rodzicami, była godzina chyba 21. Wyszedłem z pokoju na korytarz i chciałem iść do kuzynki na górę więc wchodziłem po schodach i nagle w kuchni, która jest na przeciwko schodów usłyszałem jakby ktoś "ostrzył nóż'', podszedłem pod drzwi i lekko je uchyliłem, zobaczyłem, że światło jest zgaszone a ktoś tam ostrzył nóż, nikt z mojej rodziny tam nie był.
Bardzo się wystraszyłem i szybko biegłem po schodach do kuzynki i na pierwszym piętrze jest takie małe okno i jak otwierałem drzwi do pokoju kuzynki coś z całej siły uderzyło w te okno. Wystraszony wbiegłem i powiedziałem kuzynce o wszystkim. Na drugi dzień powiedziałem wszystko tacie, ale on nie uwierzył.
W wieku 10 lat przeprowadziłem się do miasta i mieszkałem z rodzicami oraz bratem w bloku. Mineło parę lat i wracałem do domu ze szkoły i gdy byłem w swoim pokoju ściągłem z siebie kurtkę i położyłem ułożoną na takie pudło. Gdy się odwróciłem i robiłem coś przy biurku i nagle słyszę jak ta kurtka spada i patrze a tu leży na ziemi i rękaw ma tak ułożoną jakby ją ktoś pociągną. Położyłem ją i był spokój, kilka tygodni póżniej gdy spałem w swoim łóżku [mam piętrowe] ja na górze a brat na dole. Wszyscy spali, nawet rodzice w innym pokoju. I jak my tak spali nagle coś mnie zaczeło potrząsać [czułem, że ktoś mnie dotyka]. Wystraszony zapaliłem światło a w pokoju nikogo nie ma oprócz mnie i brata, a on spał. Zgasiłem światło i spałem.
Dodajmy tutaj film z naszego Archiwum Wideo FN.
czytaj dalej
Włoski zakonnik i uzdrowiciel, ojciec Pio (1887-1968) słynął z wielu niezwykłych umiejętności, które można określić jako „cudowne”: bilokacji, umiejętności rozumienia i używania egzotycznych języków, stygmatów czy nadprzyrodzonych interwencji w dramatycznych chwilach życia ludzi, którzy go o to prosili nie tylko osobiście, ale i w modlitwie. Bez względu na to, czy znali go, czy też tylko o nim słyszeli, żyjąc w innych zakątkach świata. Zakonnik często wówczas jako „dowód” swej ingerencji pozostawiał utrzymujący się przez jakiś czas piękny zapach fiołów.
Co ciekawe, podobnie jak niektórzy mistrzowie duchowi i święci, o. Pio działa także po swej śmierci. Niezwykłą, związaną z tym historię przeżyła moja mama, polonistka, która czasem, w trudnych momentach życia, miała zwyczaj prosić słynnego zakonnika o wsparcie. W początkach lat 70. zeszłego wieku, jak zwykle wracając z pracy w szkole do domu, zrobiła zakupy w pobliskim SAM-ie. Było wczesne popołudnie, ja z bratem byliśmy jeszcze na lekcjach w naszej podstawówce, a ojciec w fabryce.
Po powrocie do domu mama, rozpakowując sprawunki, postanowiła spróbować zagęszczonego syropu owocowego, który właśnie kupiła. Niefortunnie zachłysnęła się nim i… zaczęła dusić. Niestety, w domu była sama i nie mogła nikogo zaalarmować – ba, nawet wydać z siebie głosu! Spanikowana i zrozpaczona, zaczęła w myślach błagać o pomoc ojca Pio. Nagle poczuła tak intensywny zapach fiołków, jakby znalazła się na leśnej polanie. Wcześniej czytała, że podobna woń unosiła się ze stygmatów zakonnika, a także wtedy, gdy zjawiał się na prośbę modlących się w swym ciele eterycznym.
Jednak najciekawsze jest to, że w tym samym czasie moja dwudziestoparoletnia wówczas kuzynka Grażyna wyskoczyła z pracy w biurze, by zrobić zakupy: w tamtych latach sklepy w moim miasteczku były otwarte tylko do godz. 16.00. I wtedy niespodziewanie odczuła przemożny przymus przyjścia do naszego mieszkania – po prostu „coś” tam ją pchało, i to z taką siłą, że biegła jak na skrzydłach. Pokonała kilka ulic i z impetem wpadła do mieszkania. Znalazła mamę na podłodze, już na wpół przytomną i siną, i zaczęła ją cucić. Wszystko skończyło się dobrze, a moja mama nigdy nie wątpiła, że żyje dzięki ojcu Pio.
Grażyna również poczuła cudowną woń fiołków, która wkrótce się ulotniła. Wcale się nie dziwię, że i ona doświadczyła tej mistycznej chwili: była niezwykle wrażliwą, pełną miłości i poświęcenia osobą, a jej dobroć wielu wykorzystywało. To właśnie nią posłużył się o. Pio – wówczas już nieżyjący od paru lat – by pomóc mojej mamie. Grażyna jak meteoryt zalśniła na krótko w naszej rodzinie i zgasła, umierając na raka kilka lat później…
Margo11
czytaj dalej
No cóż jestem zwykłym człowiekiem jak setki innych. Ale napisze Wam co się mi czasem przydarza. Na początek opowiem Wam co spotyka moją rodzinę w linii męskiej. Odkąd słucham rodzinnych opowieści to zawsze pojawia się w nich pewien wątek związany z potomkami w linii męskiej co też spotkało mnie i mojego syna a także syna mojej siostry nie mówiąc o naszych przodkach. Każdy chłopiec w wieku do pięciu lat ociera się o śmierć lecz nic mu się nie staje. Ja w wieku 3 lat zostałem przygnieciony przez drzewo. To samo przydarzyło się synowi siostry.
Natomiast mój syn został potrącony przez auto lecz wyszedł z tego praktycznie bez szwanku - nie licząc otarć. Mój ojciec i dziadek też spotkał się z czymś takim lecz również wyszli z tego bez uszczerbku na zdrowiu.
Ale to nie wszystko.
Mając kilka lat obudziłem się i zobaczyłem tajemniczą postać która stałą i patrzyła na mnie. Była to ciemna postać jak gdyby mnicha który stał i patrzył na mnie. Wtedy byłem tym strasznie przestraszony ale nikomu o tym nie mówiłem ale z perspektywy czasu wiem że nie był to ktoś zły. Przez kilkanaście następnych lat pamiętałem ten sen ale nigdy się już nie powtórzył. Następny o podobnym temacie powtórzył się przed około 15? lat temu kiedy już byłem żonaty i miałem własną rodzinę. Śniłem że znajduje się na jakimś odludnym pustkowiu o bardzo ponurej atmosferze, dominowała tam szarość i brak jakiejkolwiek roślinności. Ktoś lub coś chciało mnie schwytać - dziwne postacie o raczej złych intencjach w strojach mnicha których twarze zasłaniała siatka - lecz uciekałem przed tym (nimi?) do ogniska przy którym siedziało znowu trzy ciemne postaci.
Siedzieli posępnie przy nim i z zainteresowaniem? patrzyli na mnie. Ci też nie mieli za dobrych intencji ale byli obojętni. Niestety tu się sen urywa. Oo około 5 lat znowu pojawiła się postać mnicha która stoi w nocy i patrzy w moją stronę lecz nigdy nie widać jej twarzy. Pojawiał się około godziny 3:00 nad ranem. Nie byłem sparaliżowany bo mogłem się poruszać i wstać aby sprawdzić co się dzieje lecz nigdy to mi się nie udało. Jest jeszcze jeden sen bardzo niezwykły dla mnie. Otóż pewnej nocy śniłem, że przychodzi po mnie jakiś mężczyzna i zabiera mnie do można to nazwać pałacu, który na pewno nie znajduje się na ziemi ale i nie jest to żaden pojazd. Budynek jest bardzo wielki i wysoki. Ma śliczne marmurowe wysokie kolumny, które podpierają sklepienie. W oddali między kolumnami widać błękitne niebo i chmury. Mężczyzna (brodaty marynarz sądząc po ubiorze i czapce takiej jakie mają kapitanowie) prowadzi mnie wśród innych par znajdujących w tym budynku ku jakimś drzwiom za którymi ktoś na mnie ma czekać z jakąś sprawą. Wiem że to dotyczy mnie ale nie potrafię powiedzieć czego dotyczy. Od tego czasu w moim życiu zaczęło się zdarzać dziwne rzeczy. Zaczynałem widzieć i słyszeć coś czego inni nie mogą. Poważnie zastanawiałem się nad wizytą u psychiatry. Ale pewnego dnia spotkałem kogoś kto jest podobny pod tym względem do mnie.
Wychowałem się bardzo blisko lasu i od najwcześniejszego dzieciństwa w nim przebywałem. Sam lub z kolegami. A teraz bardzo często spaceruje z psem po lesie lub jego obrzeżach. Spacerując po obszarach na których nie ma drzew lub wysokiej roślinności nic się nie dzieje lecz gdy wchodzę w las zaczynają się dziwne rzeczy. Mam uczucie, że ktoś na mnie patrzy lub kątem oka widzę coś(zielonego) lub kogoś jak chowa się za drzewem gdzieś nieopodal. Czasami z trzaskiem łamie się jakiś patyk leżący na ziemi lub coś spada z drzew. Niby nic wielkiego można powiedzieć lecz dzieje się to zawsze gdy jestem sam, tzn. pies odbiegnie trochę dalej (duży wilczur) i z przeciwnego do niego kierunku, nigdy gdy jest przy mnie.
Nic takiego się nie zdarza gdy jestem z kimś jeszcze na spacerze. Pies tylko czasami zatrzymuje się w pół kroku i z lekkim niepokojem spogląda w stronę gdzie się coś dzieje.
Ale spacer w dzień jest niczym z tym co się dzieje po zmroku. Będąc z kimś w lesie spotkałem się z przedziwnym zjawiskiem. W jasną gwiaździstą noc stojąc na leśnej drodze i widząc jak świetliki kręcą się w ciemnościach poczułem coś co zaczyna otaczać nas. Lekko zaniepokojony zaproponowałem wejście do mojego auta. Może trudno w to uwierzyć komuś kto czegoś takiego nie doświadczył ale nagle mrok zgęstniał. Świetliki zgasły tak jak gwiazdy na niebie a mrok stał się dla mnie wprost namacalny. Wokoło zapanowała dosłownie grobowa cisza. I wtedy zobaczyłem w oddali jak leci ku mnie (nam) coś ognistego (napisze za moment).
Dziwna nieludzka twarz ciągnąca za sobą małe płomienie. Wtedy między mną osobą która ze mną pojawiła się dziwna postać (o niej zaraz napisze). Trwało to jakąś minutę. Nie czułem strachu ale miałem na ciele dziwne mrowienie i dziwny niepokój. Osoba która ze mną była nie widziała nic takiego co ja ale wyczuła obecność czegoś lub kogoś. Bez zastanowienia każdy wsiadł do swojego auta i wyjechaliśmy z lasu gdzie wszystko wróciło do normy. A teraz o tym kimś-czymś szarym między nami. Osoba która ze mną była twierdzi, że jest to coś co jest z nią praktycznie na co dzień lecz nigdy nie widziała jej tak dokładnie jak ja. Widuje ją jako ciemny cień lub coś w temu podobne. Natomiast ja widziałem dokładnie jej szarą twarz? pokrytą miękkim meszkiem i wielkie czarne oczy. Twarz nie była straszna lecz nie należała do człowieka ale na pewno nie do szarego kosmity!! Inne podobne zdarzenie również wydarzyło się w lesie. Również mrok zgęstniał i nastała martwa cisza lecz tym razem ciemność zmaterializowała się do postaci człowieka, coś na podobieństwo potężnego mężczyzny w obszernym obraniu lecz nie jako mnicha lecz raczej faceta w zbyt dużym dresie.
Stałem blisko auta i zapytałem na głos kim jest. Zrobiłem kilka kroków w jego stronę lecz postać odwróciła się i wydawało się że zaczęła uciekać a raczej odpływać ale bezgłośnie i bezszelestnie pomimo gałęzi będących na wysokości ramion. Szybko zaświeciłem w aucie światła lecz nikogo nie było widać oprócz dziwnej ciemności. Co ciekawe z tyłu auta mimo mroku można było rozróżnić drzewa a z przodu nie. Osoba która ze mną była nie widziała nikogo lecz wyraźnie czułą czyjąś obecność. Lubię przebywać w różnych dziwnych więc pewnego razu moja znajoma zaproponowała mi, że zabierze mnie na jakieś stare cmentarzysko sprzed kilkuset lat. Zgodziłem się i pewnej letniej nocy urządziliśmy sobie małe ognisko. A że nic się nie działo i zrobiło się chłodno bo ognisko zgasło, poszliśmy zagrzać się do auta. Siedząc w środku i rozmawiając nagle wokół jej auta przeszła ciemna postać niby człowieka ale tylko z zarysu. Miała ponad 2 metry wzrostu i byłą lekko zgarbiona. Wydawało mi się że coś szuka a może coś węszy. Przyznam się że zrobiło mi się trochę nieswojo lecz to to nie był strach lecz jakieś inne uczucie. Koleżanka niczego nie widziała i zaczęła się ze mnie śmiać a ja obróciłem to w żart. Dla rozprostowania nóg wyszliśmy z auta. Po chwili w odległości około 30 metrów dało się zauważyć zarys postaci nieco jaśniejszej od otoczenia, która przechodziła między drzewami. Ja ją widziałem dość wyraźnie natomiast koleżanka tylko jako jasną "plamę" jak to później określiła. Po tym bardzo szybko pożegnaliśmy się i każdy pojechał do swojego domu. Od tego czasu raczej unikam przebywania po zmroku w lesie lub jego obrzeżach.
Przebywając natomiast na otwartej przestrzeni towarzyszy mi krąg, coś co rozjaśnia mrok. Jest to przestrzeń delikatnie jaśniejsza od ciemności w dalszej okolicy. Co ciekawe ja tego nie zauważyłem ale osoby, które ze mną są w tym czasie mi to uzmysłowiły.
Co do dziwnej ognistej twarzy. Pierwsze z nią spotkanie miało oczywiście w nocy lecz miało dziwny przebieg. Najpierw obok mnie przeszły dwie ciemne postaci, bezszelestnie i cicho. Wyczułem, że to była kobieta i mężczyzna. A potem z oddali ku mnie "przypłynęła" kobieca twarz. Piękna a jednocześnie dziwnie straszna. Dotknęła policzkiem mojego policzka a następnie lubieżnie zaczęła lizać mnie po nim. Zamiast ludzkich zębów miała rząd kłów jak u dzikiego zwierza a zamiast ludzkiego języka coś jak język węża (takie mam skojarzenie) ociekający śliną . Następnie ze śmiechem oddaliła się ode mnie. Nie czułem strachu lecz coś innego trudnego do określenia.
Może jest ktoś kto potrafi mi wyjaśnić co mnie spotyka i co widzę i dlaczego tak się dzieje?
Przepraszam, że to trochę długie i nieskładnie napisane ale inaczej nie umiałem wyrazić co mnie spotyka.
Do redakcji - Jeżeli przeczytacie i zdecydujecie się to opublikować bardzo proszę o niepublikowanie moich dany bo wiem że gdyby ktoś się o tym dowiedział z moich znajomych (no może z kilkoma wyjątkami) to uznano by mnie za delikatnie mówiąc wariata.
P.S. Nigdy nie brałem żadnych środków jak narkotyki lub inne tego typu używki i unikam alkoholu. W życiu codziennym jestem zwykłym przeciętnym człowiekiem. Pozdrawiam :)
czytaj dalej
Witam!! Piszę do was, ponieważ <jako wielki miłośnik waszej fundacji ;-] > całkiem nie dawno dowiedziałem się od taty o dziwnym zjawisku, a raczej wydarzeniu <jednym z wielu które towarzyszą naszej rodzinie> jakie miało miejsce ładnych parę lat temu... Nie będę was przekonywał i namawiał do tego byście w to uwierzyli, bo jest mi to naprawdę obojętne <wystarczy, że wierzę w to ja i świadkowie tego zdarzenia>...
Zafascynowany opowieściami mojego taty postaram się wam zobrazować zasłyszaną przeze mnie historię.
Cofniemy się teraz wstecz, jest rok 1987. Mój tata wraz z moim dziadkiem i jego bratem <księdzem> wracali z Wrocławia dużym FIAT`em. Była noc, wszyscy pragnęli jak najszybciej znaleźć się w domu w ciepłych łóżkach <moja rodzina mieszkała i nadal mieszka na Mazurach>. Rozwijając jak na tamte czasy sporą prędkość 100km/h pędzili szosą, lecz nagle na drodze ujrzeli kobiecą sylwetkę, która pojawiła się nie wiadomo skąd niemalże przed samą maską samochodu. Wystraszony dziadek <on kierował pojazdem> natychmiast zaczął hamować.
Po zatrzymaniu auta wszyscy wyskoczyli na asfalt penetrując pobocze <bądź co bądź potrącili kobietę>... Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że kobieta ta odziana była w sułtannę. Jak zapewne się domyślacie żadnego poszkodowanego nie znaleziono. Kobieta równie szybko zniknęła jak się pojawiła. Po powrocie do domu brat mojego dziadka <mieszkał chyba w Mrągowie> postanowił odwiedzić swojego przyjaciela <również księdza>, jednak przywitała go brutalna prawda i puste mieszkanie.
Jak się później dowiedział jego kumpel poważnie ranny w wypadku samochodowym został przewieziony do szpitala gdzie tego samego dnia, A RACZEJ NOCY zmarł. Stało się to dokładnie o tej samej godzinie, w której mój dziadek podczas drogi powrotnej na Mazury z Wrocławia potrącił rzekomą kobietę. Leczy, czy aby na pewno była to kobieta? Wiążąc fakty łatwo spostrzec, że w polskim kościele kobiety nie noszą sułtan, NIE MOGĄ PRZECIEŻ SPRAWOWAĆ FUNKCJI KAPŁANA... W
każdym razie osobą, którą widzieli moja babcia, dziadek, tata i brat mojego dziadka nie była kobieta, lecz ksiądz, ten sam, który na skutek ciężkich obrażeń zmarł w szpitalu.
Przedstawiona historia wydarzyła się naprawdę, a zalążek jej przedstawiłem wam w tym e-mail`u... Całą sytuację dokładnie badam, wszelkie nowe wątki w tej sprawie postaram się wkrótce przedstawić.
Pozdrowienia dla całej redakcji!!!
czytaj dalej
Witam, Nie wiem jak zacząć, żeby opisać to co ostatnio czytałem. Hmmm. Może od samego początku:
Siostra mojej dziewczyny. Kobieta po 30. poznała ostatnio człowieka około 25 lat, króry przeżył śmierć kliniczną, która była następstwem wypadku samochodowego. Człowiek ten na co dzień jeździł w rajdach samochodowych, a "zginął" w wypadku w czasie gdy samochód prowadził jego kolega.
Pamięta dokładnie jak to było. Opisywał, że widział tylko jak wypadają z drogi, uderzeją w drzewo, a potem słyszał słowa "On nie żyje"... Odratowano go, ale to co przeżł będąc w czasie śmierci klinicznej jest niczym w porównaniu z tym co się dzieje teraz.
Opisywał tunel ze światłem. Wyszedł po niego dziadek, który umarł gdy ów człowiek (dla ułatwienia będę go nazywał Markiem) był jeszcze mały i w ogóle go nie pamiętał. Dziadek powiedział mu, że to jeszcze nie jego pora. Gdy później Marek opisywał babci jak dziadek wyglądał w 100% pokrywało się z tym jak było na prawdę.
Po śmierci klinicznej Marek stał się zupełnie innym człowiekiem. Zaczął prowadzić zapiski ze swoich myśli. Wychodząc na miast czuł troski innych ludzi, czuł od ludzi kłamstwo lub miłość. Czasem z natłoku ludzkich problemów tracił siły, ponieważ czuł te wszystkie ludzkie bóle.
Jednak to nadal wszystko nic w porównaniu z tym co pisze w swoich zapiskach. Jak dotąd miałem okazję przeczytać około 40 stron A4 pisanych na oko czcionką 14 Times New Roman. Zapiski są pisane w formie książki, którą nazwał "Nowe Życie".
Podzielił na kilka rozdziałów: "O życiu", "I śmierci", "O dzieciach", "O aniołach", "O piekle", "O Bogu" itp...
Trudno będzie mi tu streścić te kilkadziesiąt stron jego myśli, ale postaram się opisać ich formę:
Czytając te zapiski czułem się jakbym czytał dokładnie jego myśli, często każde osobne zdanie to inna myśl na ten sam temat. Tak jak bym przelewał to co mam w głowie na kartkę nie patrząc na formę. Ważne jest tylko to co myślę w tej chwili. Zapomniałem chyba wyżej napisać, że to co Marek pisze w tej książce on po prostu wie. Nie wie skąd, ale po prostu wie...
Tłumaczy, że śmierć nie boli, że mogą boleć najwyżej zdarzenia, które śmierci towarzyszą. Pisze, że Bóg to energia, która wszystko otacza, nie jest srogi, nie karze, tak jak opisują go ludzie. Pisze, że wszystkie kościoły to wymysł ludzi, a każda religia mówi o tym samym Bogu jednak nazywa go innym imieniem. Dobrze zapadło mi w pamięć jedno zdanie:
"Ludzie dobrzy widzą podobieństwa we wszystkich religiach na świecie zaś tylko ludzie źli widzą same różnice".
Pisze, że niektóre czyny są źle przypisane Bogu. Nie napisał tego wprost, ale chyba chodzi o ukazanie Boga w starym testamencie.
Musiałbym poświęcić bardzo dużo czasu, żeby streścić tutaj wszystkie rozdziały, ale postaram się załatwić całą książkę w formie elektronicznej. Nie wiem czy autor będzie chętny, bo zapiski zostały mi przekazane z zastrzeżeniem, żebym były raczej tylko dla moich oczu, dlatego bardzo proszę o dyskrecję, a w razie pytań postaram się napisać coś więcej.
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Witam! Śledzę państwa portal od około 6 lat, ale dopiero teraz zdecydowałem się do państwa napisać. Na początku chciałbym zaznaczyć, że zawsze byłem osobą sceptycznie nastawioną do wszystkich tych zjawisk paranormalnych, a z ludzi, którzy mówili, że coś tam widzieli, czy przeżyli coś niezwykłego chciało mi się po prostu śmiać. Za chwilę napiszę, dlaczego interesuję się zjawiskami niewyjaśnionymi.
Byłem jeszcze dzieckiem, miałem może ok. 10-12 lat. To zdarzyło się w lato, była pamiętam piękna pogoda, niedziela, wcześniej wróciłem z kościoła. Zjadłem obiad i wyszedłem z domu żeby spotkać się ze swoimi kolegami. Poszedłem jak zawsze po rower i zanim na niego wsiadłem, przez chwilę przestałem widzieć na oczy. Parę sekund później miałem wizję-mogę opisać to jak obraz puszczony we wnętrzu umysłu. Trwał on około 5 sekund, wszystko to było wyraźne, głosy, obraz.
W tym filmie zobaczyłem swoich kolegów, a jeden z nich zadał mi pytanie, ja na nie nie odpowiedziałem, bo mi było wstyd, a drugi z kolegów żeby mi pomóc zadał temu pierwszemu pytanie. I w tym momencie wizja się skończyła, a ja odzyskałem wzrok. Wsiadłem na rower i pojechałem do kolegów. Ok. 10 minut pozniej wizja się spełniła. Byłem zdziwiony, ale jako dziecko nie przejąłem się tym. Zdarzyło się to ok. 20 lat temu, a ja pamiętam jakby było to wczoraj...
Drugą wizję miałem ok 4 lat temu w Anglii. Pracowałem w kuchni. Po paru tygodniach pracy, leżałem sobie na łóżku bo miałem parę godzin przerwy w pracy. Oczy miałem zamknięte, ale nie spałem. I znowu pojawił mi się film w umyśle, film ten składał się z trzech kilku sekundowych części- zobaczyłem w nim siebie w obcym pokoju, w obcym łóżku(widziałem w nim siebie tak jak każdy widzi siebie w lustrze, takie samo ubranie, ta sama fryzura, twarz), następnie zobaczyłem dwóch mężczyzn, jak mnie wykorzystują seksualnie, a w trzeciej części wizji zobaczyłem ich twarze- do dzisiaj je pamiętam. Tak bardzo się przestraszyłem, że zarezerwowałem sobie bilet na samolot i trzy noce spędziłem na lotnisku i nie zmrużyłem w ogóle oka.
Ja osobiście to tłumaczę to sobie tak, że pierwsza wizja, którą miałem jako dziecko była bardzo błaha, a miałem ją dlatego i ona się spełniła po to, ażebym w następną uwierzył. Myślę że to ktoś 'z góry" pokazał mi drugi raz moją przyszłość, ażebym uniknął niebezpieczeństwa. Rozmawiałem na ten temat z psycholożką, ale ona coś tam zaczęła mi psychologicznie tłumaczyć-nie uwierzyła. Później miałem depresję, bo mój młodszy brat mi się utopił i rozmawiałem na ten temat z psychiatrą- to on mnie wyśmiał.
Pozdrawiam Serdecznie!
P.P 30l
czytaj dalej
Chciałabym opowiedzieć pewną historię, któta wydarzyła się w zeszłym roku. Ostatnie trzy lata to najgorszy i najtragiczniejszy czas w moim życiu, w którym musiałam zmierzyć się z nagłym odejściem najbliższych mi osób.
Kiedy myślałam, że nadszedł czas wyciszenia i odstresowania, nagle i niespodziewanie zachorował mój brat. Jak się okazało na grypę.
Niby nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że antybiotyki nie pomagały. Gorączka wzrosła do ponad 40 stopni i pojawiły się problemy z oddychaniem. Stan okazał się na tyle poważny,że zabrano go do szpitala. Tam w ciągu kilku godzin okazało się, że stan jest b. poważny ,problemy z samodzielnym oddychaniem,sercem itp. Z każdą chwilą stan się pogarszał. Ostatecznie lekarze postanowili wprowadzić brata w śpiączkę farmakologiczną.
Przez 2 tyg. jego stan był krytyczny i nie wiadomo było, czy z tego wyjdzie. Po tym czasie lekarze postanowili wybudzić go ze śpiączki. Jednak on wciąż, nie mógł samodzielnie oddychać. Kiedy jego stan zaczął się poprawiać i można było nawiązać z nim kontakt .Bardzo próbował przekazać nam jakąś informację na kartce, gdyż nie mógł jeszcze mówić z powodu intubacji. W końcu udało mu się napisać , że śniła mu się mama, która zmarła rok wcześniej. Pisał bardzo niewyraźnie i denerwował się, że nie możemy odczytać. Dopiero, kiedy mógł mówić, wyjaśnił co chciał nam przekazać. Otóż, śniła mu się (w czasie śpiączki) mama, on bardzo ucieszył się na jej widok i chciał z nią rozmawiać ale ona uciekała przed nim i dawała znaki, żeby za nią nie szedł.
On wtedy nie zdawał sobie sprawy z tego co oznaczał ten sen.
Mam nadzieję,że zainteresowała Was moja opowieść. Może słyszeliście podobne historie od osób, które były w śpiączce.
Jestem bardzo ciekawa. Przepraszam za długi tekst. .Pozdrawiam
Dziękujemy za bardzo ciekawy opis historii do naszego XXI PIĘTRA. Nie mamy żadnych podobnych opisów dotyczących śpiączki, ale nie ma dla nas wątpliwości - duch mamy nie chciał, aby brat 'już poszedł w kierunku światła', bo to najwyraźniej nie był jeszcze jego czas.
czytaj dalej
[...] Moze cos wiecie na ten temat i jakos to wyjasnicie. Otoz moj kolega z
pracy opowiedzial mi cos dziwnego. Otoz kiedys w srodku nocy cos go
zerwalo ze snu. Nagle usiadl na lozku i nic nie widzial.
Sama ciemnosc i nagle z tej ciemnosci zaczelo sie cos wylaniac. Mowil ze
wygladalo to z poczatku jak dwa reflektory. W miare jak sie zblizalo to
wywnioskowal ze sa to czyjes oczy wielkie swiecace na
żółto. Mial on wrazenie ze te oczy sa przed nim a jednoczesnie nad nim a
takze ze to on znajduje sie wewnatrz nich. Po chwili uslyszal glos ktory
powiedzial: "Jam jest Pan Bog twoj" i oczy zniknely. Na sama mysl az mnie
dreszcze przechodza.
Zaczela rowniez znikac ciemnosc w pokoju i zaczal dostrzekac spowrotem
latarnie za oknem. Mowil ze poty go ze strachu oblaly. Ale od tamtej pory
jego zycie zmienilo sie o 180 stopni.
Poznal kobiete, znalazl dobra prace, urodzilo sie mu dziecko. Po prostu
wszedl w rodzinne zycie. Jak myslicie co to moglo byc? Czy faktycznie
przemowil do niego Bog, czy byla to jakas halucynacja (zmora)? Pozdrawiam
i licze na pomoc z waszej strony. Radek z Elblaga
czytaj dalej
Witam serdecznie. Bardzo proszę o zainteresowanie się tym co napiszę i możliwie szybką odpowiedź, czy nauka potrafi to jakoś wyjaśnić... Jakieś 3-4 miesiące temu wraz z moim kuzynem (ja 29lat kuzyn 22lata) staliśmy zwyczajnie przed jego domem i rozmawialiśmy, były to godziny nocne 22-24 nie potrafię określić. Gdy tak gadaliśmy nagle usłyszeliśmy potężne huki, które dobiegały z "nieba" Dało się określić, że pochodzą z dwóch różnych miejsc oddalonych od siebie. Te potężne huki były rytmiczne względem siebie. Może przypominało to trochę sonic boom ale trwało nieprzerwanie około 1.5-2 minut. Działo się to na wsi oddalonej od miasta 20km
To nie była burza, nie było chmur, widać było gwiazdy i nie padało. Nie było blysków czy piorunów. Było to bardzo dziwne ale zapomnieliśmy o tym. Aż do wczoraj... Wyszedłem na papierosa, było około 23:45 gdy nagle usłyszałem ten sam huk z nieba (dźwięk był taki sam)
Ciężko to opisać ale wiem że to było to samo co słyszałem z kuzynem. Różniło się tym, że dźwięk pochodził z jednego miejsca (z nieba) i trwało bardzo krótko było tylko dwa "uderzenia, huki" Nie tylko ja to słyszałem, z wielkiego drzewa oddalonego kilkaset metrów uciekły ptaki które tam spały. Tuż po huku zaczęły głośno "krakać" i odlatywały. To nie był zbieg okoliczności. Byłem trzeźwy w obu tych przypadkach, jestem normalny, nie robię sobie żartów. Jestem tym trochę zaniepokojony, nie wiem czego się spodziewać. Bardzo liczę na odpowiedź z państwa strony która by to wyjaśniła. Za jakikolwiek odzew będę bardzo wdzięczny. Pozdrawiam.
Kamil
/wiadomość trafiła na pokład okrętu Nautilus 18 października 2017/
Nauka - o której Pan wspomniał - zna przeróżne źródła nocnych huków. Od odpalania petard przez spragnioną emocji młodzież po odgłosy fali dźwiękowej przez przekraczające prędkość dźwięki wojskowe samoloty odrzutowe. Oczywiście można także założyć, że było to coś "zupełnie innego", ale nie sposób rozstrzygnąć tego typu jedynie odgłosy, których źródło jest niejasne.
I jeszcze jedna wiadomość - tym razem z Irlandii. Dotyczy "dziwnych rozbłysków na niebie".
[...] Dobry wieczór
Wczoraj w nocy zaobserwowałem coś, co do chwili obecnej wzbudza we mnie niepokój.
Mieszkam obecnie w nadmorskiej miejscowości Dingle w Irlandii. Wczoraj w nocy (17.10) wędkowałem ze znajomym Walijczykiem u wejścia do tzw. Dingle Harbour. Około godziny 23,20-23,25 zauważyłem, że coś nienaturalnego zaczęło dziać się na niebie po mojej lewej stronie. Noc była bardzo ciemna, część nieba przesłaniały chmury. Światło latarni i domów docierało do nas tylko od strony Dingle (pn-zach). Moją uwagę zwróciła seria rozbłysków rozjaśniających niebo dokładnie po południowej stronie Dingle Harbour. Jest to wąski przesmyk, który prowadzi do większej zatoki (Dingle Bay). Pomyślałem, że nadciąga burza. Ale dziwne wydało mi się, że rozjaśniające niebo rozbłyski następują po sobie bardzo szybko (nawet kilka w ciągu sekundy!). Wyglądało to jakby, gdzieś na środku Dingle Bay ktoś robił setki zdjęć przy użyciu olbrzymiej lampy błyskowej albo po prostu spawał. Trwało to wszystko dobrych 15-20 sekund. Rozbłyski rozświetlały na biało całą południową część nieba. W końcu zjawisko nagle ustało. Podszedłem do znajomego i zapytałem, czy to widział. On jednak zakapturzony (było tylko ok. 7 stopni i wiał zimny, północny wiatr) nic nie zauważył.
Sam wkrótce zacząłem odczuwać ból głowy i nudności, które minęły dopiero ok. 3 nad ranem. Jednak po obudzeniu kolejnego dnia wciąż nie czułem się zbyt dobrze.
Może zaobserwowane przeze mnie zjawisko miało coś wspólnego z przejściem nad Irlandią dzień wcześniej potężnego huraganu Ofelia?
Pozdrawiam
Tomasz [dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Witam szanowną Fundację. Postanowiłam napisać tą wiadomość po przeczytaniu artykułu "Leczenie duszy". Moja relacja ma z nim niewiele wspólnego, ale to natchnęło mnie i kazało opisać swoje przeżycia sprzed ośmiu lat.
Kiedyś często odwiedzała nasze mieszkanie ciocia mojej matki. Z moim bratem również pieszczotliwie nazywaliśmy ją "ciocią" i w sumie nią właśnie była - kimś ukochanym, wyczekiwanym bardziej niż ktokolwiek inny. Byłam dzieckiem i kochałam ją nad własne życie. Ja również byłam dla niej wyjątkowa, "kochana Aneczka".
To wszystko się jednak zmieniło. Nadszedł czas, gdy przystępowałam do Komunii św. Cioci nie było, nie mogła przyjść. W niespełna miesiąc później trafiła do szpitala dostając udaru mózgu. Pamiętam, jak wróciłam wtedy z Kalwarii; dowiedziałam się od mamy i od razu pobiegłam do Kościoła pomodlić się z nabytym obrazkiem Matki Bożej. Modliłam się: "Boże, Boże, uchroń ciocię... Ona nie może odejść". Niestety - w kilka dni później, dokładnie miesiąc po mojej komunii - umarła. Moja rozpacz nie znała granic. Miałam osiem lat, pierwszy raz stykałam się ze śmiercią, rozumiejąc, że to już koniec ziemskiego życia. Ale nie mogłam się z tym pogodzić. Płakałam, rozpaczałam, a słońce jak na złość lśniło i przygrzewało, ja stałam nad trumną ukochanej osoby i zastanawiałam się: dlaczego? Dlaczego właśnie teraz?
Bardzo długo wracałam do psychicznej formy. W lipcu wyjechałam na dwa tygodnie do siostry mojej mamy, do tej samej miejscowości, w której mieszkała ciocia. Starałam się jakoś żyć, kuzynka bezskutecznie mnie pocieszała. Z dnia na dzień było lepiej, ale niewystarczająco.
Jak na ironię - w miesiąc po śmierci cioci, a w dwa po komunii - miałam swój pierwszy sen. Najprawdziwszy sen, których nigdy wcześniej nie miałam. Ale przechodząc do wizji.
Widziałam tunel, rozświetlony jasnym, błękitnym światłem. U jego wylotu stała zaczerniona postać - nie widziałam jej, ale wiedziałam, że to ciocia. Miała na sobie pamiętną czarną sukienkę trumienną. Czułam jej spokój i szczęście; powiedziała mi: "Nie martw się już, kochanie. Tu jest dobrze, jestem szczęśliwa". Sen się zakończył, a ja obudziłam się z wolnym od trosk sercem oraz umysłem.
Przez tych kilka ostatnich lat przyśniła mi się jeszcze dwa razy. Pierwszy sen jest mniej ważny od tego następnego. Drugi bowiem przyśnił mi się kilka dni przed uroczystością Wszystkich Świętych w tamtym roku. Była to bardzo niespokojna wizja, wręcz upiorna. Ciocia polowała w nim na moją energię, a ja ukrywałam się u rodziców, przestraszona... I choć teraz już nie jestem tak religijna jak kiedyś, specjalnie poszłam do Kościoła, odmówiłam dziesiątkę różańca. To zaleciła mi mama, która zresztą w kilka dni po uroczystości miała sen z ciocią. Usłyszała w nim: "Podziękuj jej".
Taka to już specyfika snów.
Kilka dni temu miałam również przedziwny sen. Byłam w nim ścigana przez jakiegoś mężczyznę, którego rozstrzelała grupa żołnierzy. Ale to mnie ważne; ważna jest dalsza część. A mianowicie: dowódca podszedł do mężczyzny, który nie był już człowiekiem, a zwykła duszą. Żołnierz zapytał się go jak się czuje, a ten odparł mu na to: "Skoro tu stoję, oznacza to, że nic po tamtej stronie nie jest takie, jak to opisano w Biblii".
Tyle z mojej strony.
Pozdrawiam, Anna
czytaj dalej
Witam całą załogę! Pisałem kiedyś w sprawie ptaków,które spadły w
miejscowości Opatów koło Radziejowa. Odwiedziłem rodzime strony no i jak
obiecałem dopytałem ciocie ,aby co nie co powiedziała. Mam nagraną tę
rozmowę, jeżeli sobie życzycie mogę ją przesłać, ale z góry uprzedzam ze
jakość nie jest dobra,ponieważ nagrywałem dyktafonem zamontowanym w
telefonie komórkowym.
Jeżeli chodzi o same ptaki to Ciocia powiedziała że spadło to na polu a
tych ludzi zna. Opowiadała że później sami mówili jej ze widzieli jakiś
świetlisty okrągły krąg nad stodołą-nad miejscem spadu tych ptaków.
A jeżeli chodzi o cud ,który zdarzył się w Piotrkowie Kujawskim to może
potwierdzić to bardzo wiele osób że takie coś miało miejsce.Kilka
miesięcy temu wspominali o tym w Radiu Włocławek,opowiadali ze nie
wspominali o tym nikomu wcześniej aby nie robić rozgłosu dlatego że
Piotrków to mała miejscowość i mogłaby być całkowicie zdominowana przez
wiernych,chociaż ciocia i tak mówiła że ludzie się dosłownie deptali i
gubili buty. Na kościele w którym to miało miejsce jak to ludzie
opisywali było światło w kształcie Matki Boskiej, później studenci
próbowali odtworzyć sytuacje jakimiś światłami no ale nie udało im
się. Dużo by tu pisać.
:) Pozdrawiam z
Szacunkiem Wojtek Toruń
czytaj dalej
[...] Zwracam się z prośbą o zamieszczenie tego listu, lub zachowanie go w archiwum, gdyż jak uważam opisana w nim sytuacja jest co najmniej dziwna.
Dotyczy ona piosenki zespołu Slade - Far Far Away, sam skąd inąd rewelacyjny kawałek jest już mocno wiekowy i raczej bardzo rzadko puszczany w stacjach radiowych. Moja związana z tą piosenką przygoda miała miejsce dwukrotnie podczas pogrzebów moich wujków. Pierwszy raz w 2012, gdy jadąc z rodziną na pogrzeb (radio było chyba odruchowo włączone, bo nikt nie myślał o muzyce), mój Tato zwrócił uwagę, że leci akurat ten kawałek i odniósł go, że „grają dla J. „ ten tekst jest w sam raz jak dla niego teraz”. Chodził o refren
I jestem daleko, daleko stąd
z głową w chmurach,
daleko, daleko stąd,
stąpając pomiędzy tłumem ludzi
Co faktycznie można zinterpretować, jak głos zmarłego, który śpiewa z nieba.
Od pogrzebu nie słyszałem chyba ani razu tej piosenki w radio, choć często puszczałem ją sobie sam, bo kojarzył mi się z zmarłym Wujkiem, którego bardzo lubiłem.
W 2015 roku zdarzył się kolejny pogrzeb. Też mojego wujka. Obie śmierci łączy to, że były nagłe i niespodziewane. Nie były to wypadki, w obu przypadkach był to zawał.
Gdy wracaliśmy z pogrzebu, znów raczej odruchowo zostało włączone radio i znów leciał w nim kawałek Slade Far Far Away!!!
Można to oczywiście uznać za zwykły zbieg okoliczności, choć ja odbieram to raczej jako sygnał od zmarłych, że jest im w niebie dobrze. Zwłaszcza po tym jak za pierwszym razem zrobiliśmy dedykacją dla zmarłego.
Ciekaw jestem czy podczas kolejnego pogrzebu w rodzinie, znów usłyszę ten kawałek w radio.
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Droga Redakcjo Nautilusa!
Chciałabym opowiedzieć Wam o tym, co przydarzyło mi się ostatnio.
Otóż: 27 Kwietnia b.r., przed godziną ósmą rano, szłam do pracy, jak
zwykle słuchając muzyki przez słuchawki. W pewnym momencie doznałam
dziwnego uczucia, jakby ktoś znajdował się za moimi plecami.
Odwróciłam się i zobaczyłam zanikający kształt, którego szkic
przesyłam Państwu.
"Stwór" wydawał się podążać za mną, ale gdy
spojrzałam na niego, zamarł w bezruchu i rozpłynął się w powietrzu.
Przez ułamek sekundy miał lekko-szarawy odcień. Cała obserwacja trwała
zaledwie parę sekund.
Kilka dni później miało miejsce kolejne dziwne zdarzenie. Mój chłopak
opowiadał mi o programie iDoser, generującym dźwięki o częstotliwości
podobnej do częstotliwości fal mózgowych. Wysłuchując tych opowieści,
sama zapragnęłam tych dźwięków posłuchać. iDoser niestety miał ich
ograniczoną bazę, więc znaleźliśmy w sieci podobny program - Brain
Wave Generator. 1 Maja b.r., we wczesnych godzinach wieczornych,
rozpoczęłam mój "seans". Zainteresował mnie utwór pt. "Awakened mind"
- jego opis mówił, że efekty będą widoczne po ok. 30 minutach.
Zdziwiłam się bardzo, gdyż u mnie nastąpiły już po 2-3. Pod moimi
powiekami zaczęły pojawiać się różne obrazy: czarna dziura wciągająca
wszystko dookoła, jakieś zbiorowiska galaktyk, wreszcie dziwne stwory
z długimi szyjami, podobne do dinozaurów. Po ostatnim obrazie, w
którym para całujących się ust zaczęła obgryzać sobie języki,
przerażona zerwałam słuchawki.
Ciekawość jednak we mnie zwyciężyła,
więc po kilka minutach spróbowałam powtórzyć eksperyment z innym
utworem - "Creativity increase". Tutaj efekty pojawiły się jeszcze
szybciej. Już po kilkunastu sekundach ujrzałam zarys wypełnionej
czernią twarzy, ogarnęło mnie również uczucie, jakby w moim umyśle
skoncentrowało się w jednej chwili mnóstwo strachu i bólu. Pierwszą
moją myślą było to, że zobaczyłam śmierć we własnej osobie. Po tych
eksperymentach przez jakiś czas byłam rozstrzęsiona i płaczliwa, nie
chciałam już nigdy więcej mieć kontaktu z tym programem.
Pomyślałam, że to, co mi się przytrafiło, może mięć związek z pewnym
innym faktem: od jakiegoś czasu, gdy słucham muzyki, przez dźwięk
piosenki docierają do mnie jakby szumy rozmów, czyjeś głosy, czasem
ktoś wymawia moje imię. Nie mam pojęcia, skąd biorą się te przeżycia i
jaka jest ich na natura, ale odczuwam przed nimi dość silny strach.
Jest jeszcze jedna rzecz, jaką chciałabym się z Państwem podzielić:
jakieś trzy, może dwa lata temu śniłam sen, który powtarzał się kilka
lub kilkanaście razy. We śnie widoczne było pewne miejsce, które nie
istnieje w realnym świecie, lecz nakłada się na inne miejsce w mojej
okolicy za każdym razem, gdy koło niego przechodzę.
Z góry dziękuję i
serdecznie pozdrawiam
W. [dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[list otrzymaliśmy po naszej publikacji, aby 'raczej unikać cmentarzy - przyp. FN] Witajcie! Nie boję się cmentarzy!!! Nie boję się tamtejszych Istot!!! Im starszy cmentarz, im bardziej tajemniczy - tym bardziej mnie przyciąga... Rozmawiam w myślach ze zmarłymi... Witam Ich i nie zapominam pożegnać - bo to bardzo ważne!...
Polecam wszystkim spacer i zadumę, na Starym Cmentarzu Żydowskim, we Wrocławiu, przy ul. Ślężnej!...
Nie wiem czemu, najbardziej przyciąga moją uwagę grobowiec rodziny BUKI... I ta płaskorzeźba, którą też Wam przesłałam na zdjęciu... (z tym, że ona jest na innym grobowcu) Nie wiem czemu... Czuję moc bijącą od tego grobowca, a także od tej płaskorzeźby!!... A co do istot spotkanych na tym cmentarzu, to jest tam mnóstwo ptaszków!!! Kochane, pięknie śpiewające, bezbronne istotki! Czy to takie dusze zmarłych?...
Pozdrawiam Was serdecznie, a jeśli byście chcieli opublikować to, co napisałam, to Wam pozwalam. Możecie opublikować zdjęcia i tekst, a podpisać to wszystko: Marta z Wrocławia.
/poniżej zdjęcia przysłane przez naszą czytelniczkę z Wrocławia/
Pięknie dziękujemy za e-mail i opinię, ale... zdania w temacie "cmentarze jako bezpieczne miejsca" nie zmienimy. Już wkrótce kolejna historia o kłopotach kilku młodych ludzi, którzy na starym cmentarzu bawili się w "wywoływaniem ducha z grobu". Polecamy śledzić nasz dział XXI PIĘTRO - twoja historia.
czytaj dalej
[...] Słuchałem dziś wypowiedzi z Cmentarza Osobowickiego z Wrocławia z dnia 26 Czerwca , znam z tego miejsca starszą historie z lat 70. ZOMO i milicja stali przy drodze koło tego cmentarza i zobaczyli jak ktoś chodzi po cmentarzu postanowili tą osobe wylegitymować. Kiedy podeszli ta postać zaczęła sunąć w ich kierunku podeszła a milicjanci zamarli !
Był to kontur kobiety przeźroczysta postać stała chwile przed nimi następnie ruszył z powrotem i zniknęła między grobami a ich zamurowało ze strachu nie mogli słowa z siebie wydobyć wycofali sie i w nogi. Opowiadał mi to syn tego milicjanta , a ja przesyłam wam drogi Nautilusie swoje nagranie z przed tygodnia , potem monitorowałem teren do wczoraj i nic ale wczoraj tam się pojawił bardzo dziwny dźwięk, a 26 Czerwca też coś dziwnego z tego miejsca na zdjęciu mi wyszło tu podaje link a w załącznikach wczorajszy wyłapany dziwny dźwięk i oryginalne zdjęcie z cmentarza z 27 czerwiec 2017 było zrobione na drugi dzień po pogrzebie noworodka prosze powiększyć je.
Pod drzewem po prawej stronie jakby postać aniołka, a to link do filmu:
i tu link do kolekcji zdjęć z tego miejsca za ostatnie 7 lat
... w następnym mailu wyśle plik z wczoraj wyłapanym dziwnym dźwiękiem Dolny Śląsk miejscowość Godzięcin Cmentarz Polski który graniczy ze starym Niemieckim cmentarzem.
Dostaliśmy kolejny e-mail.
From: Ghost Stacion [dane do wiad. FN]
Sent: Sunday, October 01, 2017 2:38 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Witam ponownie mail numer 2
Zasyłam plik z wczoraj wyłapanym dźwiękiem z tego cmentarza z części Niemieckiej gdzie w obraz kamery wpadła mi jakaś przeźroczysta postać tydzień temu , monitorowałem teren dziennie po dwie godziny prowokując i nic aż wczoraj wyłapałem ten dźwięk plik w załączniku , serdecznie pozdrawiam . Teren sprawdzam nadal jeśli mam czas , szkoda że więcej się nic nie udało złapać na kamere ale polujemy nadal to się liczy.
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.