Dziś jest:
Niedziela, 6 października 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
[...] Witam Fundację Nautilus! Postanowiłam napisać do was po przeczytaniu atykułu: "Osoby zmarłe potrafią kontaktować się z żyjącymi poprzez sny". Chciałam podzielić się osobistym doświadczeniem na ten temat.
Otóż w 2006r. zmarła moja babcia (od strony mamy),a niecałe dwa lata później zmarł jej syn (brat mojej mamy).Generalnie po śmierci mojej babci miałam dziwne sny związane z nią oraz zdarzenia w świecie rzeczywistym. Jestem agnostyczką i ciężko jest mi uwierzyć w coś czego nie potrafię racjonalnie wyjaśnić. W niecały miesiąc po pogrzebie babci miałam sny jak snuje się po moim domu zupełnie nieprzytomna.Nie zwracała na nikogo uwagi i znikała za rogiem,gdy wchodziła np.do pokoju czy kuchni. Zawsze drzwi do mojego pokoju były zamknięte na noc.Pamiętam,gdy pewnej nocy kładłam się już spać,gdy pod drzwiami zauważyłam dziwnego koloru światło (jak gdyby coś fosforyzowało). Nie otworzyłam drzwi,aby to sprawdzić,bo byłam przerażona tym faktem. Już wyjaśniam, iż za drzwiami jest ściana bez okna,więc nic nie mogło mimo wolnie przedostać się przez nie (np.światło z latarni). Kilka dni później widziałam taką samą leciutką poświatę na ścianie. Gdy próbowałam podejść do 'tego' z każdym krokiem zdawało się słabnieć, aż zupełnie zniknęło. Po śmierci wujka nie miałam takich zdarzeń.
Jednakże w owym czasie praktykowałam wyjścia astralne z ciała. Miałam wiele prób i tylko raz udało mi się przeżyć coś tak niesamowitego,ale nie o tym chciałam napisać. Pewnej nocy do głowy przyszedł mi zwariowany pomysł. Wierzyłam,że może mi się powieźć. Poprosiłam w myślach o pomoc moją zmarłą babcię. Tej nocy miałam bardzo realny sen. Był tak realny,że aż ciężko nazwać go tylko snem.
Miałam wrażenie jakbym wydostała się z własnego ciała i znalazła się gdzieś pomiędzy ziemią a przestrzenią kosmiczną. Jakbym zawisła gdzieś pomiędzy światem snu a rzeczywistości. Tło było zamazane,nie mogłam dostrzec żadnych kontur, Była tylko postać mojego zmarłego wujka siedzącego na krześle,które wisiało jakby w powietrzu. Czułam obojętność otoczającego mnie świata. Liczyło się tylko to spotkanie. Tu i teraz. Wujek uśmiechnął się do mnie i zupelnie spokojnie odpowiedział na moje pytanie nie poruszając ustami,którego nie zadałam głośno. Wszystko odbywało się jakby w umysłach.
"Babcia nie może Ci pomóc. Musisz poradzić sobie sama. Ona jest zajęta kimś innym. Ma inne zadanie do wykonania. Nie możesz jej przeszkadzać".
Ja bez słowa nagle zrozumiałam o co wujkowi chodziło. Miał na myśli moją mamę. Bardzo przeżywała śmierć swojej matki i brata,który był od niej dużo młodszy. Byłam pewna,że babcia opiekuje się nią jakoś. Wróciłam do siebie. Nad ranem obudziłam się i szybko zapisałam całe wydarzenie. Ciężko opisać słowami uczucie w tym 'śnie'. Użyłam cudzysłów ponieważ on nie do końca był snem. Do dziś jestem pewna,że prowadziłam cichą rozmowę z duszą mojego wuja.
Pozdrawiam, Sandra
czytaj dalej
Zamieszkiwałem jakiś czas u [dane do wiad. FN], z początku do takich historii podchodziłem z dystansem, gdyż nie przykładałem jakiejś specjalnej wiary do zjaw/duchów i innych sytuacji, które ciężko byłoby wytłumaczyć. Moje nastawienie nabrało wątpliwości, gdy zdarzały się sytuacje gdzie w łazience za ścianą pokoju w którym się znajdowaliśmy z kranu zaczynała lać się woda(po kilku sekundach zjawisko ustawało). Decydującym dla zmiany mojego nastawienia zjawiskiem był sen, a raczej koszmar.
We śnie widziałem postać małej postaci (najprawdopodobniej dziecka), która podążała z łazienki w stronę kuchni trzymając na wysokości klatki piersiowej coś w stylu lampy naftowej z bardzo oślepiającym białym światłem. Po chwili zauważyłem że światło to podąża z kuchni w stronę łazienki, jednakże postać ta zatrzymała się w futrynie naszego pokoju przez którą widziałem całe zajście podczas snu. We śnie miałem obraną pozycje siedzącą, a zaraz po tym jak postać zatrzymała się w futrynie, z nienaturalną prędkością(nawet porównywalną do obiektu na nagraniu) wleciała za mnie. Ostatnie co pamiętam ze snu, obrócenie się przez prawe ramie i ujrzenie partnerki, na szczęście to koniec snu bo partnerka wyglądała jak z horroru o opętaniach, była już w pozycji siedzącej ze skupionym wzrokiem(jak np. opętania w filmach). Partnerka obudziła mnie ponieważ sama nie mogła spać tej nocy, a ja podczas snu wydawałem wrażenie wystraszonego, podobno nawet krzyczałem przez sen. Tej nocy, była bardzo gęsta mgła, psy zachowywały się nienaturalne, w całej okolicy dookoła było słychać wycie i szczekanie psów.
W okolicy zamieszkuje również babcia [dane do wiad. FN] jak i jej brat. Jest to dom "bliźniak". Sytuacja po stronie babci domu jest zupełnie niewyjaśniona, mianowicie gaśnie tam światło, nawet w przypadku gdy jest ono podciągnięte stałym zasilaniem z innego domu. W mieszkaniu z powodów problemów ze światłem została wymieniona cała instalacja elektryczna, bez skutku. Problemy nie zniknęły, a mało tego pojawiają się również inne. Zdarza się że na telefon dziadka (drugi mąż babci) oraz babci, przychodzą niewyjaśnione SMS'y pokroju: "Pan domu czuwa", "Dom jest nawiedzony". SMSy typu premium "od wróżek", dziadkowie nie wysyłali SMS'ów premium, a takowe potrafiły przychodzić masowo. Sieć komunikacyjna nie była w stanie pomóc, ponieważ podczas próby zweryfikowania nadawcy czy zablokowania takich wiadomości, sieć miała problemy z serwerami i odmówiła dalszej próby pomocy. Dziadek sfrustrowany wyłączył telefon, ten samoczynnie włączał się i zaczynał dzwonić z zastrzeżonego numeru(po odebraniu nigdy nikt się nie odezwał).
Takie wiadomości i połączenia dzieją się tylko w tym domu, nie tylko do mieszkańców ale i do gości. Główna elektrownia w Łodzi odmówiła już współpracy z tym domem, ponieważ uznali że są bezradni i trzeba to wytłumaczyć w inny sposób. Sam osobiście miałem okazję gościć ten dom, miałem niewytłumaczalne ciarki oraz chwilowo czułem chłód na karku(nie było za mną okna).
Reasumując, mam świadomość że mój sen mógł być jedynie działaniem wyobraźni i nie musiał mieć nic związanego z świadomym snem. [...]
czytaj dalej
[...] Już wiecie, że jestem medium. Historia dotyczy posyłania nam przez zmarłych znaków poprzez owady i zwierzęta.
Niby poruszę lekki temat - bo zakończony anegdotą, ale zawierać on będzie przydatną Wam wiedzę, jak zacząć dostrzegać znaki od zmarłych. Wiele razy duchy informowały mnie (inne medium też to potwierdzają), że nie umiejąc dotrzeć do swoich bliskich w żałobie, próbują zwrócić na siebie uwagę "materializując" zapach swoich perfum, dymu ulubionego tytoniu, brudnych skarpetek (!), przestawiając rzeczy w domu, manewrując z prądem (samoczynne włączanie/wyłączanie prądu, TV, palenie żarówek, i inne rzeczy związane z elektryką bądź ogniem). Mają też niesamowitą możliwość wpływania na zachowanie zwierząt, a nade wszystko owadów. Serio, mój Filemon (już nieżyjący kot) widział duszki i bawił się z nimi podczas seansów, jakie robiłem dla moich klientów. Bardzo często zmarli wysyłają nam motyle. Czy to grudzień w Polsce, czy lato - nie ma znaczenia. Wiele razy cytowałem ducha: "Twoja żona mówi, że wysyła Ci motyle, czy widzisz ostatnio jakieś motyle? - a klient na to: "Tak!! To był listopad, podczas pogrzebu pokazało się kilka kolorowych motyli - nie wierzyłem, że one żyją w listopadzie.
Ale potem w styczniu, podczas mszy za nią znów się pojawiły w kościele". Zwracajcie na takie znaki uwagę - to sygnały od nich. Ponieważ jestem już tak zaawansowany w kontaktach z tamtą stroną widzę takie znaki bardzo często. Opowiem Wam jedną taką historię, zakończoną anegdotą - dziecięcym urokiem postrzegania świata :-) .
Akcja działa się stosunkowo niedawno. Dwa lata po śmierci mojej mamy. Spędzałem urlop z zaprzyjaźnioną rodziną nad zalewem. Uwielbiam słońce i wodę więc często chodziliśmy na plażę w większym gronie. Musicie wiedzieć, że każdy z moich przyjaciół wie, że jestem medium, więc niekiedy spontanicznie pytają mnie o jakieś rzeczy związane z umieraniem, czy światem dusz. Ich dzieci też wiedzą, że taki jestem i luźno o tym zawsze rozmawiamy. Tamtego dnia na molo opalałem się sam, po chwili dołączył do mnie Bartuś, nastoletni syn przyjaciół.
Zapytał o te motyle i znaki z drugiej strony. Powiedziałem mu: Bartuś, nie wiem czy to tylko o motyle chodzi. Ja uwielbiam ważki, a jakoś tego roku ich nie ma nigdzie. Ale czekaj, poproszę w duchu moją mamę, aby dała mi znać to może dziś zobaczymy jakąś ważkę. Wyobraźcie sobie, że w ciągu około 5 minut przyleciało do nas "stado" ważek!!! Fruwały wokół nas, jedna przysiadła Bartusiowi na dłoni, druga na moim kolanie i to trwało, może kwadrans? W życiu tylu ważek na raz w jednym miejscu nie widzieliśmy. W końcu w duchu podziękowałem mamie i w moment ważki odleciały. Umiecie to sobie wyobrazić? Mnie zamurowało. To było piękne, niesłychane i takie widowiskowe! Następnego dnia znów byłem na molo, tym razem z Bartusiem byli jego rodzice. Ja prażąc się w słońcu wspomniałem wczorajszy nalot ważek i nagle przyleciała jedna ważka i usiadła mi na dłoni, a potem przeskoczyła na dłoń Bartusia. Mama Bartka wypaliła: "Bartuś nie boisz się ważki?", a Bartek na to: " No co Ty, to przecież mama Marcina". Omal nie udławiliśmy się ze śmiechu, ale takie właśnie fajne są dzieciaki, kiedy myślenie abstrakcyjne nie funkcjonuje u nich jak u dorosłych. Dla niego to nie była manifestacja poprzez ingerencję duszy mojej mamy, lecz mama pod postacią ważki :-)
Zwracajcie uwagę na takie małe drobiazgi, szczególnie wtedy, kiedy intensywnie myślicie o bliskich zmarłych.
Oni chcą nas pocieszyć, chcą dać nam jakiś znak, na miarę możliwości, jakie posiadają z tamtej perspektywy ingerując w materialną stronę życia. Życzę Wam wiele motyli.
08-07-2017
Tego weekendu pojawiłem się w Jastrzębiu Zdroju. Razem z Dawidem i Dominikiem przygotowaliśmy tor łuczniczy w lesie, gdzie strzelaliśmy z łuku do tarczy. Kiedy już rozpaliliśmy ognisko od razu zauważyłem spacerującego ducha mężczyzny z duchem swego psa :-). Powiedziałem Dominikowi kogo widzę, on od razu zorientował się, że to jego zmarły bliski (Dominik jest właśnie w fazie rozwijania spostrzegania energii duchów), po czym zasiedliśmy do ogniska. Po tym, jak pozdrowiłem ducha spacerującego obok, pojawił się motyl, który tak był z nami około 30 minut. Cały czas lądował na mnie, na mojej stopie, kolanie, i znów na klapku. W końcu zniknął, jak i spacerujący duch. Czy nie dziwne, że znów pojawia się motyl, kiedy odczytuję ducha? Znów siada tylko na mnie? Znów trwa to dłużej niż u przeciętnego Kowalskiego? Nie. To nie dziwne. Tak po prostu jest zawsze. Odczytujcie takie znaki. Powodzenia.
Dziękujemy za tę historię i napiszemy wprost: historię o "nieprzypadkowym pojawieniu się motyli" traktujemy bardzo serio. Pomijając nawet nasze własne doświadczenia (a takie także mamy!) warto przypomnieć opis przypadku pojawienia się motyla, który znajduje się w Archiwum FN.
>> -----Original Message-----
>> From: [dane do wiad. FN]
>> Sent: Thursday, October 11, 2012 11:08 PM
>> To: nautilus@nautilus.org.pl
>> Subject: kontakt zmarłych we snie
>>
>> Witam;
>> jestem poruszona tematem kontaktu zmarłych poprzez sen. Pewnie gdyby
>> mnie samej nie dotyczyła ta kwestia nie brałabym jej pod uwagę, ale
>> jestem przekonana, że "życie" mojego zmarłego męża "tam" jest inne i
>> lepsze od tego tu na ziemi i wiem, że to życie tam istnieje i jest
>> znacznie prostsze.
>>
>> W 2009 roku dzień przed 34 urodzinami mojego męża mąż umarł we śnie.
>> Przebywał wówczas w Holandii. Wieść o jego śmierci przekazała ambasada.
>> Nie pamiętam wówczas swoich myśli ale wiem, że nie umiałam pogodzić
>> się z myślą o jego śmierci.Miałam wówczas 32 lata. Zostałam sama z
>> córką. Nie mieszkałam z mężem od 2 lat- byliśmy w oficjalnej sepracji
>> ale utrzymywaliśmy normalne, sporadyczne kontakty. Powodem naszej
>> sepracji był narastający problem alkoholowy męża i skłonności do
>> zawierania przygodnych znajomości z innymi kobietami.
>>
>> Po pochówku męża przyśnił mi się sen, którego nigdy nie zapomnę:
>> Szłam z córką uliczkami o pięknej architekturze jak weneckie uliczki
>> i w jednej z witryn sklepu zauważyłam witrynę wielką, ogromną
>> oszkloną z pięknymi drzwiami również szklonymi. Były otwarte. Na
>> środku holu stał sam mój zmarły mąż. Patrzył na mnie i ze spokojnym
>> uśmiechem czekał aż do niego podejdę. Weszłam, zauważyłam po boku
>> dwóch strażników - wysokich ubranych na czarno rosłych mężczyzn o
>> potężnej budowie. Nie dostrzegłam ich twarzy.
>> Jakby nie dostrzegłam głów. Moje pytanie jakie zadałam mężowi
>> brzmiało:
>> - Co Ty tu robisz?
>> on odparł do mnie - nic. czekam.
>> - Na co czekasz? Choć do domu. Nie wiesz gdzie jest Sandrusia? -
>> rozejrzałam się i nie dostrzegłam dziecka. Hol był ogromny, ale błogi
>> spokój na twarzy zmarłego męża uświadomił mi, żebym się o nią nie
>> martwiła.
>> - Ja nie mogę już stąd wrócić do domu. Ja tu czekam. - odparł mój mąż.
>> Podszedł do mnie i przytulił mnie tak jak zawsze mnie przytulał. We
>> śnie czułam jego ciało, dotyk i bliskość.
>> Przytulając mnie powtórzył: Ja nie mogę stąd wrócić do domu, ale
>> wiesz z czego jestem szczęśliwy - ja nie muszę już pić. Popatrzył mi
>> w oczy a ja zapytałam czemu nie może wrócić z nami do domu.
>> Ucieszyłam się jednoczesnie że nie ma już potrzeby picia alkoholu.
>> - Ja tu czekam, choć pokażę Ci gdzie teraz jestem. - odparł i
>> trzymając mnie za rękę jak zawsze zeszliśmy razem wąskim korytarzem
>> lekko oświetlonym jakby promieniami słońca, jasnego blasku światła.
>> Schodziliśmy po schodach w dół.
>> Korytarz był ciepły i przyjazny. Nie bałam się pomimo szarych ścian z
>> kamienia i bluszczu. Stanęliśmy razem przy drzwiach lekko uchylonych
>> z których wymykały się tylko promienie światła, jednak nie zaglądałam tam.
>> Przed tymi drzwiami mąż powiedział mi:
>> - Już teraz wiem jaką jesteś kobietą. Wiem jaką kobietę miałem. Nie
>> umiałem Cię docenić. Po tych słowach przytulił mnie i powiedział
>> słowa, które ściskają za gardło: - Nie umiałem się Wami zaopiekować
>> tam na ziemi
>> - ale będę się Wami opiekować stąd. Sandrusia (nasza córka) jest
>> bezpieczna.
>> - mówił. Nie martw się o nią. Ja ją pilnuję. Nie mogę z Wami wrócić
>> już nigdy do domu, bo ja tu czekam - dodał.
>> Ja w końcu nie wytrzymałam i dopytałam:
>> - Powiedz mi w końcu na co Ty czekasz?
>> Mąż popatrzył mi w oczy i powiedział:
>> - Edytko, nie mogę iść dalej bo czekam na Twoje przebaczenie.
>> Obudziłam się jakby natychmiast po tych jego słowach i zapłakana
>> patrząc tępo w sufit pokoju powiedziałam już na jawie do tego sufitu
>> w
> zasadzie:
>> - Rafałku wybaczam Ci wszystko- idź tam gdzie potrzebujesz iść dalej
>> i proszę opiekuj się nami.
>>
>> Dwa tygodnie po tym śnie 6 listopada przy oknie balkonu w dzień
>> pojawił się motyl Paź królowej. Piękny, kolorowy motyl i to tak
>> zupełnie na początku zimy. Uznałam to za błąd natury i otwierając
>> okno ze zdziwienia motyl zatoczył okrąg i sam wleciał do naszego
>> mieszkania, po czym usiadł na dłoni mojego dziecka i rozłożył
>> skrzydełka. Wiedziałam, ze nie jest to normalny motyl. Motyle nie
>> wlatują w listopadzie do mieszkań i nie sidają ludziom na dłoni.
>> Potem motyl zwiedził nasze mieszkanie i usiadł na krześle. Ciągle
>> rozkładał skrzydełka jak siadał - jakby chciał coś nam powiedzieć.
>> Pomimo otwierania drzwi wyjściowych od mieszkania on siedział sobie
>> na ścianie a wieczorem pofrunął do sypialni i spał na firance. Żył 3 dni.
>> Potem nigdy tego motyla nie znalazłyśmy z córką.
>> Na dowód niezwykłych możliwości motyla jak siadanie na dłoni -
>> uwieczniłyśmy go na zdjęciach.
>>
>> Wiem, że nie tylko istnieje tam życie, ale również nie istnieje tam
>> znaczenie czasoprzestrzeni. Nie ma bólu, potrzeb, pychy i tych
>> ludzkich odczuć. Wiele zjawisk tam - nie da się opisać w słowach. Mąż
>> jest tam szczęśliwy chyba bardziej niż tu na ziemi. To wiem na pewno.
>>
>> --
>> Pozdrawiam serdecznie
>> [imię i dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Wydarzyło się to już jakieś 2 lata temu, ale całe wydarzenie dobrze pamiętam. Położyłem się spać ok godz.23:00, pamiętam to dokładnie, bo przed zapadnięciem w sen spojrzałem jeszcze raz na zegar. Po jakimś czasie spostrzegłem (ciałem astralnym/trzecim okiem?) że od strony moich nóg, przed telewizorem w pokoju, który jest jakieś 2 metry od łóżka stoi jakaś postać.
Postać ta była dziewczyną, chyba nastolatką. Była ubrana w jakieś spodnie i jasną, prawie, a może i białą koszulę/sweter - nie jestem dokładnie przekonany. Włosy miała długie proste czarne, długością może maksymalnie do łokci. Twarz jej była jakaś ciemna, nie wyraźna, jakby w jej miejscu nie było niczego. Nie wiem jak ją widziałem, bo miałem wrażenie że mam oczy jakieś kilkanaście centymetrów nad moim ciałem, a moje ciało leżało z głową odwróconą w inną stronę. Słyszałem jak mówię przez sen, żeby odeszła, że jej nie chce. Po kilkunastu sekundach zniknęła, a ja się obudziłem, już normalnie kontaktując. Spojrzałem na zegarek, wskazywał jakoś 23:20. Z tego co wiem, to faza marzeń sennych REM następuje dopiero po dobrych kilku godzinach, a nie po 20 minutach.
Co jeszcze jest z tym związane. Jakieś 2 miesiące temu miałem sen, w którym nie po raz pierwszy towarzyszył mi jak myślę, przewodnik duchowy (?chyba tak to mogę nazwać). Nie będę opowiadać o wcześniejszych przeżyciach związanych z tym przewodnikiem - przewodniczką. Ważne jest to, że tym razem byłem w jakimś słabo oświetlonym pomieszczeniu, a przede mną pojawiła się znowu ta ciemna postać dziewczyny, w tym samym momencie usłyszałem przekaz od "mojej przewodniczki" który brzmiał "pomóż jej" lub "uratuj ją". W każdym razie, coś w tym stylu. Kilka lat temu też działy się różne dziwne rzeczy w moim domu. Kiedyś przez 5 minut nie wychodziłem z kuchni, po tym jak będąc sam w domu - w kuchni, kończąc jeść poranne śniadanie, usłyszałem jak ktoś (coś?) POCIĄGA za sznurek, uruchamiając w łazience wentylator.
Wiele razy słyszałem skrzeczące panele na korytarzu, raz były tak głośne, że wyszedłem powitać domownika, ale tam nikogo nie było. Albo coś mnie dotykało za ramię, gdy siedziałem. Jako dziecko 5-10 lat, też widywałem duchy(?) w pobliżu domu - np. biała postać która szła, nagle się zatrzymała, odwróciła głowę w moim kierunku, ponownie spojrzała przed siebie i "weszła w drzewo" . Mój dom został zbudowany na fundamentach innego przedwojennego niemieckiego domu, więc może to ma coś z tym wspólnego. Poruszając inny temat. Mam kilka zdjęć dziwnych obiektów - UFO. Także mogę opowiedzieć o tym zdarzeniu, bo mam spisane ich zachowanie i obliczenia dotyczące ich prędkości . Mają Państwo możliwość może nałożenia jakiś filtrów, żeby było je widać, bo dysponowałem wtedy telefonem z dość słabym aparatem i na oryginalnych zdjęciach nic nie widać.
czytaj dalej
[...] Witam.
Jakis czas temu mialam straszny sen, bardzo realistyczny z dzwiekami i dotykiem itd. Nie moge sobie z tym poradzic wiec postanowilam napisac. Moze wy cos poradzicie ?
Oto sen:
Sni mi sie ze stoje przed jakims otworem do tunelu. Wiem, czuje ze mam tam wejsc ale sie boje. Nagle obok mnie staje swietlisty aniol. On nie mowi ale go slysze:" Modlilas sie o madrosc. To zobaczysz dlaczego bedzie wielkie zniszczenie i dlaczego nie ma od decyzji Prawiecznego odwrotu". Dodaje mi otuchy i odwagi. Bierze mnie za reke (czuje jego scisnieta dlon, niesamowite cieplo) i wchodzimy tam razem. Porywa nas wiatr , dziwna sila ktora ciezko opisac. Tunel ma swietliste sciany w kolorze liliowym, czerwonym. Chcialam je dotknac ale predkosc byla oszalamiajaca i nie udalo mi sie wyciagnac reki. Nie wiem ile czasu tak lecielismy. Wylecialam przez otwor.
To bylo straszne miejsce. Czarne , straszne chmury do pewnego momentu. Mialam wrazenie jakbysmy byli wewnatrz ziemi. Potem bylo przerazliwie czarno i dziwna , ogromna budowla z ciemno-szarego kamienia. Budowla byla podobna do tych budowli Inkow. Stalam z boku tej budowli. Widzialam ogromne filary i taras z ktorego prowadzily na ziemie ogromne schody. Schody byly pokryte czerwona , brazowa i czarna jakas mazia. Ziemia byla koloru ciemno-brazowego i czerwonego. Nie bylo zwierzat, ptakow, owadow. Straszne miejsce. Nagle na taras wyszedl Szarak (Ufolud). Pchal taczke. Na tej taczce lezaly zwloki mlodych, bialych kobiet. Bylo ich kilka. Mialy powycinane brzuchy. Taczke przechylil i wyrzucil jej zawartosc.
Tam byly tez trupy niemowlat, ludzkich niemowlat. Spojrzalam pod swoje stopy. Bylo tu ogrom trupow. Same kobiety (wszystkie mialy powycinane dol brzucha. I te niemowlecia. Byly jakby zamrozone. Ciala te nie byly w rozkladzie i nie bylo much, robakow, smrodu. Wtedy uslyszalam krzyki. Mase przerazliwych krzykow cierpiacych nieprzeniknione meki kobiet. To bylo potworne. Chcialam pobiec tam ratowac te kobiety. Ale bylam jakby za szklem. Walilam w ta szybe i krzyczalam. Ufolud spojrzal tymi czarnymi slepiami w moja strone. Zaczal wachac. Wszedl po schodach i na tarasie znowu spojrzal na mnie. Odezwal sie donosny glos : "Blogoslawione lono , ktore nie rodzilo. Blogoslawione piersi , ktore nie karmily." Silne dlonie zlapaly mnie od tylu i wpadlam do tunelu. Wtedy znany mi aniol probowal mnie zlapac za reke. Nie udalo sie i wpadlam do liliowego tunelu. Na koncu niego zatrzymala mnie reka. Widzialam tam lezacego smoka. Czarnego i otoczonego koncentratem zla. Strasznego zla. Otworzyl oko. Bylo jak gadzie. Przeszlo mnie na wylot. I wiedzialam ze czytal we mnie.
Wtedy znowu reka mnie pociagnela do tylu. Wpadlam w tunel. Potem znany aniol mnie zlapal. Wylecialam z tunelu w miejsce gdzie z gory zobaczylam miliardy miliardow takich tuneli. Wiekszosc tuneli byla wypelniona bialym swiatlem , tak bialym ze musialam zamknac oczy. I tak cieplym ze musialam je dotknac. I wtedy aniol mnie zlapal za ramie. Mowiac:"Nie teraz. Przedwieczny bedzie mowil." Spojrzalam w gore. Nie moglam zniesc tego swiatla. I balam sie otworzyc oczy by zobaczyc to swietlne oblicze.
I wtedy znowu ten glos donosny: " Prorokuja w moim imieniu, nazywaja siebie moimi pasterzami. Pasterzami moich owiec. A ja im nie kazalem prorokowac w moim imieniu!!! Nie kazalem im prowadzic moich owiec!!! Kazdy z synow ludzkich jest obdarowany rozumem. Idzcie tedy w slady Wybranego, ktorego wam objawilem. Odwroccie sie od tego co czlowiek wykonal. Bo to wszystko jest zniszczalne. Wy jestescie Domem moim!!! Ja mieszkam tylko w was!!! Nie w budowlach!!! Nie w religiach, sektach, ukladach!!! Jestem w was!! Tam gdzie wy jestescie Jestem i Ja.!!! " Wtedy sily mnie opuscily. Obudzilam sie.
Co ten sen moze znaczyc nie wiem. Wiem jedno jak poczytalam ile kobiet ginie kazdego miesiaca na calym swiecie to blagam bardzo blagam strzezcie swe mlode zony czy corki!!! Strzezcie jak oczu w glowie!!! Blagam!!!
Pozdrawiam.
czytaj dalej
[...] Moja śp. mama również przewidziała swoją śmierć. A było to tak: moja
ciocia (rodzona siostra mamy) mieszkała w Szczecinie. Będąc u swojej córki
w Warszawie w drodze powrotnej odwiedziła nas. Mama bardzo się ucieszyła
ze spotkania z siostrą. I tak rozmawiając z ciocią, w którymś momencie
powiedziała, że zdrowie już jej nie pozwoli na tak daleką podróż do
Szczecina, a widzą się po raz ostatni. I dodała, że pewnie sam Pan Bóg
pokierował powrotnym planem podróży cioci, aby mogły się pożegnać.
Ciocia będąc wrażliwą osobą zasmuciła i zaniepokoiła, jednak nadrabiając miną
zacząła pocieszać mamę, że jeszcze nie raz się spotkają.
Nie spotkały się - trzy miesiące później mama zmarła.
I jeszcze jedna historia z serii "przysłane do FN".
Pisze do Was pierwszy raz po mimo tego że odwiedzam waszą stronę od jakiś ponad 3 lat (mniej/wiecęj) - mniejsza o to, przejdę odrazu do sedna sprawy.
Dziś dowiedziałem się od babci że taka jedna starsza Pani(jej sąsiadka) miała pogrzeb.(U mnie na wsi to ludzie się znają więc nic się tutaj nie ukryje - jest 4tys. ludności).Cała sprawa była by normalna gdyby nie to że ona(ta starsza Pani 78lat.) dnia 26.12.2011r. wydała wielki obiad dla całej rodziny(najbiższej), następnego dnia pojechała do dalszej rodziny na "kawe"(przysłowiową), a 28.12 zaprosiła sąsiadów(w tym moja babcie) tez na poczęstunek. A w nocy z dnia 28/29 umarła we śnie. I w tym miejscu mnie zatkało jak o tym babcia mi powiedziała. Mam 17lat i pierwszy raz słyszę taką historie na własne uszy. Aha i zapomniałem dodać że była 100% zdrowa przez święta tylko podobno trochę smutna.
Cała historia brzmi tak jakby chciała się pożegnać ze wszystkimi i umarła.
czytaj dalej
Witam,
Chciałem podzielić się z Wami pewną, myślę że niecodzienną, informacją nt. historii mojej dziewczyny, która jako dziecko, wychodzi na to, pamiętała swoje poprzednie życie. Czym mnie trochę zaskoczyła, ale i zaciekawiła. Stąd ten mail, w którym pragnę pokrótce napisać co i jak.
Otóż dziewczyna pochodzi z Kambodży (wiadomo z czym na ogół ten kraj się kojarzy). Jest w moim wieku, ma 36 lat. Mieszka od kilku lat w Polsce, znamy się od jakiegoś czasu już. Sam się tym regionem trochę interesowałem. Gdy mnie tak bliżej poznała i w pewnym sensie zaufała (mówi po polsku), któregoś razu zaczęła mi opowiadać takie epizody ze swojego poprzedniego życia jak ów powyżej.
Gdy miała 3-5 lat - zaczęła opowiadać swojej mamie kim była kiedyś. Teraz już pewnych rzeczy nie pamięta. Wie to z późniejszych przekazów swojej mamy. I akurat jej przypadek jest o tyle wyjątkowy, że jako jedyna z sześciorga dzieci (ma piątkę rodzeństwa) miała takie wspomnienia.
Z opowiadań wynikać miało, że była dosyć bogatą kobietą (handlowała złotem), mieszkającą w stolicy - Phnom Penh. Dorobiła się dwójki dzieci, była po rozwodzie. Jak mówi, zginęła krótko po upadku reżimu Czerwonych Khmerów, podaje rok 1979 lub 1980, w wieku lat 30. Opisuje, że byłą bardzo ładną kobietą. Zabić ją mieli żołnierze wietnamscy, kiedy uciekała z pociągu, na pograniczu tajlandzko-kambodżańskim (jej kraj był wtedy pod okupacją wietnamską). Tam się zresztą później, w 1981 r., urodziła jako dzisiejsza postać, w Tajlandii, niedaleko granicy z Kambodżą (w obozie dla uchodźców).
I teraz chyba ciekawsza sprawa, związana z jej tragiczną śmiercią. Zwróciłem już wcześniej na to uwagę, zanim mi opowiedziała swoją historię. Otóż, na lewym kolanie oraz na karku i w okolicach pachwiny ma takie okrągłe znamiona, przypominające ślady po kuli, po oddanym strzale z pistoletu, karabinu. Gdzieś już kiedyś czytałem na Waszej stronie internetowej o - jak to ja nazywam - przedśmiertnych znamionach. Tzn. śladach, powiedzmy, przyczyny śmierci z poprzedniego życia, które zostają w następnym jako taka "pamiątka" (akurat kiedyś mnie tu zainteresował, jak dobrze pamiętam, przypadek znamion przypominających ślady po serii oddanej z broni maszynowej, widoczne na plecach pewnego mężczyzny).
No i od tego się zaczęło. Zapytałem się skąd to ma, co to jest, bo mi jednoznacznie się to kojarzyło (w/w przypadek), i tak po nitce do kłębka. To znamię na karku przypominało mi również jedną z tzw. metod katyńskich - obok strzału oddawanego w potylicę właśnie także w kark. Dziewczyna mówiła, że akurat w kark została uderzona karabinem albo ugodzona bagnetem. W każdym razie dosyć realistycznie to opisywała. [...]
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Zwierzęta potrafią odczuwać wszystkie uczucia znane nam ludziom - miłość, przyjaźń, tęsknotę, rozpacz itp.Na naszą pocztę dostaliśmy właśnie wzruszający dowód relacji pomiędzy istotami z pozornie tak różnych światów, jak psy i koty. Kotka zaprzyjaźniona z psem przychodzi na miejsce, gdzie został pochowany.
From: [ane do wiad. FN]
Sent: Saturday, July 1, 2017 10:34 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Re: od FN
Witam.
4 dni temu musieliśmy uśpić naszego pieska który toważyszył nam 13lat. Nie było dla niego już ratunku zacząć strasznie cierpieć. Serce, wątroba i nerki przestały działać. Tofik bo tak nazywał się nasz piesek był dla nas jak członek rodziny. Nazwałem go zawsze moim synkiem i kiedy umarł poczułem się jakbym stracił syna. Tofik był sporym psem ale mieszkał całe życie w domu. Na podwórku była stara Kotka z ktorą tofik miał wspaniały kontakt. Opiekowała się sobą, razem się przytulanki bawili itp.. Kiedy tofik umarł kotka zniknęła na 3 dni. Wczoraj wróciła i zauważyłem jak leży nad jego grobem. Coś nieprawdopodobnego ale jak że ludzkiego. Pozdrawiam
.... powiększenie.
czytaj dalej
[...] Czytałem wypowiedzi na temat śmierci, tzn. ktoś z za światów informuje nas o swojej śmierci. Był 4 czerwiec 2013, około 4 rano. Było już jasno, miałem sen, acz mogło to dziać się naprawdę. Poczułem jakąś postac, zbliżała się od okna... była w kapturze, czarnym, postać nie miała twarzy, wyciągnęła do mnie ręce, stare ręce, zniszczone, spracowane, z plamami starczymi... i zaczęła mnie budzić.
Gdy wstałem opowiedziałem o tym swojej rodzinie. Wszyscy uznali to za zwykły koszmar, lecz ja czułem że to coś więcej jak zwykły, sen. Zapomniałem nieco o tym, aczkolwiek około 9, dostałem telefon po niemiecku, zmarła moja ciotka, Niemka z okolic Monachium, zapytałem o której zmarła... około 4.! Pozdrawiam.
czytaj dalej
[...] Witam. Kiedy miałem 14 lat z wielką niechęcią udałem się na obóz katolicki "Saurel" w Różanymstoku. To był okres w moim życiu kiedy słuchałem muzyki metalowej (nie rozdrabniam się jakiej ;) ) i buntowałem się przeciwko wszystkiemu. W którymś dniu trwania obozu, bardzo późno w nocy (około 2) poszliśmy razem z kolegą do kapliczki, która wówczas mieściła się w sali od biologii, w budynku szkoły w której spaliśmy. Po znudzeniu się pisaniem po tablicy kredą, usiedliśmy razem przed krzyżem salezjan. W końcu przyszedł taki moment, że się zamyśliliśmy i wtedy usłyszeliśmy głos.
Na początku zdawało mi się jakbym słyszał brzęczenie muchy ale wyraźnie usłyszałem "Już późno". Mój kolega nie zrozumiał co ten głos mówił, ale jak go usłyszeliśmy od razu spojrzeliśmy na siebie i kumpel zalał się łzami :) Głos był bardzo ciepły i spokojny, to tak jakby w jednym czasie mówiła i kobieta i mężczyzna (chciałbym zaznaczyć, że skrzydło szkolne gdzie mieściła się kaplica było wówczas całkowicie puste). Zbiegliśmy wtedy szybko do księdza by go obudzić i opowiedzieć co się nam wydarzyło. Biedny i zaspany pobłogosławił nam i kazał iść spać :)
Druga historia tyczy się mojej siostry która wracając razem z przyjaciółką dość późno w nocy doświadczyła podobnej sytuacji. Pamiętam jak przybiegła zapłakana i roztrzęsiona do domu opowiadając co jej się wydarzyło. Dziewczyny znajdowały się blisko skrzyżowania i miały zamiar przejść przez jezdnię. Moja siostra usłyszała wtedy podobny dziwny głos mówiący "idź szybciej". Obejrzała się na koleżanke myśląc że to ona powiedziała, ale ta dalej "zmęczona" ;) szła przed siebie twierdząc, że nic nie mówi. Za chwilę znów słyszy to samo i zirytowana obstawiła swoją przyjaciółkę, że sobie z niej robi przysłowiowe jaja :) W tym momencie głos powiedział "biegnij, teraz biegnij" i siostra bez namysłu chwyciła koleżankę przez ramię i zaczeła biec. W tej samej chwili z piskiem opon na skrzyżowanie wjechał z bardzo dużą szybkością samochód, w te same miejsce na chodniku w którym jeszcze niedawno znajdowały się dziewczyny.
Pozdrawiam :)
czytaj dalej
W pokoju błysnęło - i przez okno, niezamknięte przez służbę, wpadł piorun kulisty, piłka elektryczności wielkości jagnięciej głowy. Obiegł stół, skacząc od sztućca do sztućca, od koziołka do koziołka, po czym wypadł kominem równie gwałtownie, jak wpadł, zostawiając oniemiałych gości, skręcone widelce i łyżki, osmalone kieliszki i długą czarną smugę wypaloną w stole i obrusie. [...]
Powyższy tekst to fragment książki Jacka Dehnela "Lala", o której to pozycji zawierającej opis pojawienia się pioruna kulistego zawiadomił pokład okrętu Nautilus nasz stały załogant - p. Jerzy.
From: jerzy_ [dane do wiad. FN]
Sent: Tuesday, June 13, 2017 9:09 PM
To: FUNDACJA NAUTILUS
Subject: "Czy to był piorun kulisty?"
https://www.nautilus.org.pl/pytania,127,13-czerwca-2017--czy-to-byl-piorun-kulisty.html
..."Czy to był w takim razie piorun kulisty? Mamy wątpliwości, gdyż nie spotkaliśmy się z tym, aby na skutek jego działalności powstały tak nietypowe objawy jak stopienie (jak od wysokiej temperatury) przedmiotów w domu. Mamy opisy tego, że piorun kulisty eksplodował, ale wtedy zniszczenia są zupełnie inne."...
Nie spotkaliście się ?
No, to poczytajmy kilka zeskanowanych stron publikacji międzywojennych wspomnień "Lali" z podkieleckiego Lisowa...
Pozdrawiam - JWB
Poniżej zeskanowane fragmenty książki, które na pokład okrętu Nautilus przysłał p. Jerzy.
Poniżej grafika z naszego Archiwum FN.
czytaj dalej
[...] w moim życiu pojawia się sporo rzeczy "niewyjaśnionych". Na niektóre tylko ja zwracam uwagę, inni jakby tego nie zauważali. Dziś chciałbym się z Wami podzielić jedną z takich sytuacji, która na przestrzeni 45 lat zdaje się ujawniać jakąś klątwę bądź miejsce posiadające bardzo specyficzną energetykę.
Siostra mojego dziadka wraz ze swoim mężem w latach 60-tych własnoręcznie wybudowali dom jednorodzinny w Rydułtowach (woj. śląskie). Mieli jedynaka syna Eugeniusza, który był kuzynem mojej matki. Zmarł jako 29 letni chłopak chyba w 1973 roku na raka trzustki. Jego rodzice do śmierci mieszkali w tym domu zapisując go w spadku mojej cioci (siostrze mamy).
Ciocia mieszka obecnie w Niemczech ale zamierzała dom przygotować pod ewentualny powrót do kraju albo dla swego jedynaka syna Rafała. Niestety Rafał zmagał się z depresją i w 2010 roku popełnił samobójstwo w wieku 30 lat. Po jego śmierci ciocia wystawiła dom do sprzedaży. Dom został kupiony przez obcą rodzinę, następnie pięknie wyremontowany i zamieszkany.
Po dwóch latach dowiedziałem się, że 24 letni syn nowych właścicieli zginął w wypadku motocyklowym. Trzech właścicieli domu i każdemu z tych właścicieli umiera syn w trzeciej dekadzie swojego życia. Czy to tylko przypadek? Czy może istnieje jakieś parapsychiczne wyjaśnienie, które każdemu nowemu właścicielowi tego domu albo działki będzie zabierało pierworodnego po osiągnięciu dojrzałości? A może to klątwa rodziców, którzy pierwsi stracili syna w tym domu? Nawet jeżeli to tylko przypadek, ja na pewno nie kupiłbym tego domu znając jego historię. Drudzy i trzeci właściciele jeszcze żyją. Ci ostatni wciąż mieszkają w ty domu. Pozdrawiam, Jacek.
czytaj dalej
Sz. FN Kilka lat temu pozwoliłem sobie przesłać do FN mail, w którym opisałem swoją obserwację niezidentyfikowanego obiektu nad Mielcem w latach 80-tych (byłem jednym z wielu obserwatorów - to była masowa obserwacja). Przesłałem przy tym w mailu kilka ściągniętych z internetu obrazków takiego obiektu chcąc w przybliżeniu zilustrować jak ten obiekt wyglądał. Dzisiaj przeglądając serwis natknąłem się na publikację (link poniżej), w której zobaczyłem obiekt b. podobny do tego obiektu nad Mielcem. Wydaje mi się jedynie, że obiekt na Mielcem mógł być bardziej, ale niewiele, wydłużony wzdłuż osi pionowej a być może był dokładnie taki sam. Ta niepewność wynika stąd, że obiekt nad Mielcem, w przeciwieństwie do tego z w/w publikacji, był jasny bo odbijający promienie słoneczne, ponieważ popołudnie było słoneczne (wydaje mi się, że było wtedy lato).
Dzisiejszy feedback to naturalne uzupełnienie tego wcześniejszego maila.
Ten temat był już poruszony w serwisie FN ale jeszcze raz zwrócę uwagę FN na fakt, że był to przypadek masowej obserwacji - sądzę, że dość duża liczba mieszkańców Mielca (dzisiaj Mielec ma chyba ok. 60 tys. mieszkańców) widziała ten obiekt. Taka masowa obserwacja w Polsce to przypadek stosunkowo nieczęsty. Byłem wtedy w Mielcu jako nastolatek, stałem przed jednym z bloków i patrzyłem w górę na ten obiekt, każdy kto stał nieopodal patrzył w górę, być może wszyscy ludzie będący na tym osiedlu, i w innych miejscach w mieście, patrzyli wtedy w górę.
Ten mielecki przypadek być może pozostałby jedynie ciekawostką, gdyby nie fakt, że w przeciwieństwie do innych miast na prowincji, w Mielcu dysponowano pewnymi możliwościami technicznymi i z lotniska zakładów lotniczych PZL-Mielec został poderwany odrzutowiec Iskra i skierowany do tego obiektu i piloci potwierdzili obecność tego obiektu. Obiekt nad Mielcem utrzymywał się dłuższy czas (być może 1h, może dłużej). Był to więc przypadek dość wyjątkowy i wszystko to działo się w ciągu dnia.
Z pozdrowieniami
(mail i nick do wiadomości redakcji)
czytaj dalej
[...] Czytam Wasz portal regularnie i można powiedzieć że nie wyobrażam już sobie porannej kawy bez tego:)
Szczególnie interesują mnie historie reinkarnacji bo jest to tak szalenie oczywiste że złości mnie że w artykułach pojawiają się zwroty "kolejny dowód"-jak można mieć dowód na coś co jest tak oczywiste?! No ale to już zasługa pewnej instytucji która nam wkłada irracjonalne bajeczki już prawie 2012 lat.
Niemniej, często posługujecie się listami czytelników więc w końcu się zebrałam i piszę Wam o moich doświadczeniach.
Moim pierwszym wyraźnym wspomnieniem z dzieciństwa jest uczucie że zamiast rosnąć to maleje, że dosłownie tak to tłumaczyłam mamie:czasem mi się wydaję że zamiast jestem mała i będę duża to że byłam duża i jestem teraz mała.Brzmi dziwnie i pamiętam moją irytację kiedy opowiadając to rodzicom nie mogłam znaleźć odpowiednich słów. Byłam tak mała że ich jeszcze nie znałam dużo. Musiałam żyć niedawno ponieważ jako kilkuletnia dziewczynka zobaczyłam w telewizji krótki czarno-biały fragment gdzie pokazywali pierwsze maszyny do losowania lotto. Widziałam ją na pewno po raz pierwszy w tym życiu ale miałam tak silne uczucie że jest mi bardzo dobrze znana że zaniemówiłam.
Prawdziwym przełomem było spotkanie z pewną wróżką która wprowadziła mnie w regres. Byłam przekonana że jej się nie uda i pamiętam że obawiałam się że po prostu moja wyobraźnia podsunie mi jakieś fałszywe obrazy. Ale to co zobaczyłam i poczułam nie mogło w żaden sposób zrodzić się w mojej fantazji.
Poznałam moje trzy wcielenia które mają największy wpływ na moje teraźniejsze życie.
W pierwszej wizji byłam młodą szlachcianką w czasach średniowiecza, pamiętam moje ubrania i zamek po którym biegłam. Byłam w nim zupełnie sama i się bardzo bałam, tak też skończyłam tamto życie. Tłumaczy to mój paniczny lęk przed samotnością. Po prostu nie potrafię być sama, bo wpadam w depresję i mam myśli samobójcze. Brzmi strasznie ale poznanie tego wcielenia pozwoliło mi poznać przyczynę moich zachowań i je złagodziło. Naprawdę mi ulżyło.
W drugim wcieleni stanęłam przed starym domem z drewnianymi lichymi drzwiami. Stał w szczerym polu, obok tylko znajdowało się coś w rodzaju gnojownika. Kiedy weszłam do środka to długo nie mogłam nic z siebie wydusić. Wydarzył się tam jakiś koszmar i na podłodze była duża plama krwi. Za łóżkiem znalazłam dwójkę przerażonych dzieci.
W trzeciej i najbardziej wyraźnej wizji byłam w lesie w czasach rodem z "Pana Tadeusza". Byłam świadkiem ludzi zbierających grzyby. Szłam za nimi. Widziałam każdy ich szczegół.Potem weszłam w głąb lasu tam natrafiłam na nagie zwłoki młodej dziewczyny. Została zgwałcona i uduszona. Była ukryta bardzo głęboko w lesie i pamiętam że już jako duch bardzo chciała żeby ją ktoś znalazł i zabrał stamtąd. Zaznaczę że gwałt to też coś na punkcie czego miałam i dalej mam swego rodzaju fobię. Przeraża mnie sytuacja która by temu sprzyjała. To teoretycznie normalne u kobiet ale mnie to śmiertelnie przeraża i paraliżuje strach od dzieciństwa na tę myśl. Pamiętam jak opowiadałam mamie że się boję że ktoś mnie złapie, zgwałci i zabije. Nigdy nie wypuszczałam się nigdzie daleko sama. Zawsze brałam siostrę. O wyjściu samej po zmroku nie było mowy.
Jestem teraz mężatką a mój mąż jest najprawdopodobniej inkarnacją mojego dziecka lub młodszego rodzeństwa z poprzedniego życia. Często śni mi się że gubię gdzieś dziecko i znajduję je już jako mojego dorosłego męża. To sny bardzo realne i śniłam jej jeszcze przed naszym poznaniem. Zaznaczę że kiedy się poznaliśmy, ciężko to opisać, staliśmy się nierozłączni. Po trzech miesiącach postanowiliśmy zamieszkać razem a po pół roku od naszego poznania wzięliśmy ślub.Teraz jesteśmy małżeństwem już kilka lat i niewiele się zmieniło w naszej relacji.
Pozdrawiam
E. [dane do wiad. FN]
z Czechowic-Dziedzic
rocznik 1988
czytaj dalej
Droga Fundacjo Nautilus. Chciałbym opowiedzieć Wam dwie historie, które przydarzyły się ostatnio w mojej rodzinie. Dotyczą one mojego synka, który ma niespełna 5 lat. Otóż parę miesięcy temu byliśmy na spacerze, na którym kupiłem mu gumę do żucia. Jak tak szliśmy usłyszałem od niego, że kiedyś jak był w innym życiu to miał dużo pieniędzy i samochód, był wtedy duży i również bardzo lubił żuć gumę. Jednak nas (mnie i żony) w tym życiu nie było, ponieważ on żył wtedy z innymi ludźmi. Na pytanie kto to był, to oczywiście już mi odpowiedział, że nie pamięta.
Druga historyjka wydarzyła się kilka dni temu. Kiedy moja żona usypiała go wieczorem to zapytał ją, czy chciała kiedyś aby został on jej synkiem. Kiedy zapytała skąd takie pytanie, to odpowiedział, że dawno temu jak jeszcze nie było go na świecie to był na balu, na którym było dużo osób (dzieci) oraz był tort i dużo jedzenia. Wówczas moja żona miała podejść do niego i powiedziała mu, że chce aby został jej (naszym) synkiem. Pewnie mają Państwo wiele podobnych historyjek, jednak mnie najbardziej zainteresowała ta druga. Pozdrawiam serdecznie całą załogę.
Sebastian
From: Grzegorz [dane do wiad. FN]
Sent: Monday, December 26, 2011 8:22 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: wspomnienia ?
Witam
Pozdrawiam i Zyczę Wszystkiego Najlepszego.
Chcę nawiązać do "Poczty FN"
Otórz mój 4,5 letni syn wielokrotnie zaskakuje mnie swoimi spostrzreżeniami, inteligencją i spostrzegawczością jak na swój wiek .Ale nie to jest najważniejsze.
Kilka razy wspominał jakby o swoim poprzednim życiu jakby było to zupełnie naturalne.Jednak raz kompletnie mnie "rozbroił' stwierdzając ,że mnie szukał. Cyt."właśnie ciebie szukałem , bo ty jesteś bardzo dobrym tatusiem i do siebie pasujemy". Nie są to jedyne jego stwierdzenia jednak na tą chwilę nie mogę sobie więcej przypomnieć.
Pozdrawiam G. [dane do wiad.FN]
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.