Dziś jest:
Niedziela, 6 października 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
Szanowna FN! Piszę ten e-mail na gorąco tuż po tym, jak dowiedziałem się, że nie żyje Kirk Douglas. Muszę opoowiedzieć wam o niezwykłym śnie, który miałem wczoraj czyli 5 lutego 2020. Nigdy nie śnią mi się filmy czy aktorzy, ale właśnie wczoraj w nocy przyśnił mi się dokładnie Kirk Douglas! Powiedziałem nawet o tym żonie, że miałem taki dziwny sen z tym aktorem, którego nie widziaółem od lat w żadnym filmie.
Kiedy dzisiaj rano odpaliłem kompa i zobaczyłem, że jego syn zawiadomił świat o śmierci ojca, to dosłownie mnie zamurowało. Żona od razu powiedziała, że musisz zawiadomić Nautilusa. Co też czynię.
Pozdrowienia
[...]
Informację dostaliśmy na pocztę 6 lutego 2020
Odszedł „aktor złotego wieku filmów, legenda” – Kirk Douglas
– Z ogromnym smutkiem informujemy, że Kirk Douglas opuścił nas dzisiaj w Los Angeles, w wieku 103 lat – przekazał mediom jeden z jego synów, Michael Douglas, także aktor. – Dla świata był legendą, aktorem ze złotego wieku filmów, filantropem, którego przywiązanie do sprawiedliwości i wartości, w które wierzył, stanowiło dla nas wszystkich wyzwanie – dodał.
czytaj dalej
[...] Witam serdecznie chciałbym opisać moja przygodę która wydarzyła się kilka lat temu.. Miałem wtedy z.. 17 lat może 18 nie pamiętam dokładnie bylo wtedy ciepło czerwiec lipiec jak to w tym wieku lubialo wypic sobie piwko ze znajomym a że moja matka była cięta na alkohol trzeba było się ukrywać :) zaczęło się od wiadomości od kolegi czy wypijemy sobie po piwku i pogadamy no spoko tylko gdzie żeby nikt nas nie widział bo matka mnie udusi jak ktoś jej powie więc pomyśleliśmy że przejdziemy się w polna drogę która prowadzi na około wioski bokiem kilka kilometrów mówię ujdziemy z kilometr staniemy posiedzimy pogadamy i zwijamy..
Było jeszcze jasno szaro.. Dochodzimy w te miejsce i zauważyliśmy że latają bardzo nisko samoloty te duże z Powidza nie wiem jak one się nazywają ale sąsiad mówi że to herkulesy.. Stoimy gadamy samoloty dwa latają przelatują nam bardzo nisko nad głowami i zawracają znowu nisko nam nad głowani mówię do kumpla co oni robią widzą nas czy co postanowiliśmy iść z kilometr dalej i mówię zobaczymy co teraz zrobią no i samoloty nawracają i znowu nam nisko nad głowami zrobiło się ciemno przyznam że trochę spanikowaliśmy zaczęliśmy tak isc kilka kilometrów i patrzyliśmy jak nam latają nad głowami bardzo nisko pamiętam mocne światła tych samolotów i takie zielone swiecace linie na samolocie jakby paski stwierdziliśmy trzeba uciekać do domu wiec nawrotka i idziemy oni ciągle nad nami byliśmy przerażeni bo nie wiedzieliśmy dlaczego tak robią gdy stanęliśmy na chwilę na fajkę zobaczyłem nad polem jak się coś unosi wyglądało to jak trójkąt i czerwona jakby kropka na każdym narożniku
bez dźwięku po prostu wisiało to w powietrzu bardzo duże większe od tych samolotów byliśmy w szoku mówię do kumpla nagrywaj to wyciągaj telefon wyciągnął telefon nagrywał chwilę ale wtedy to była nokia e51 chyba taka metalowa co tylko było coś tam lekko widać jakby kropki no i się zaczęło od tego momentu... Od tego momentu już nie było żartów samoloty tak nisko nad nami latały że myśleliśmy że nas zahaczą
byliśmy przerażeni tak że schowaliśmy się w krzakach i nie wiedzieliśmy co robić w pewnym momencie kolega do mnie co masz na bluzie wielka czerwona kropka jakby świecili w nas jakimiś laserami odrazu wstaliśmy i uciekaliśmy ile sił po drodze był park uciekając przez ten park mój brat że swoją dziewczyną siedział na ławce szybko podbiegamy i opowiadamy co się dzieje nagle duże jasne światło oświetliło park a mój brat krzycząc co wy odje [...] pamiętam tylko te słowa jakąś lukę i jak nad ranem szarówka jak wchodzę z kolegą w stronę mojego domu a tam brat przerażony z dziewczyną patrzą na nas i nic nie mówią wycięło nam jak doszliśmy do domu i dlaczego oni byli prędzej niż my nie wiem.. Następnego dnia sąsiedzi kurde co tak nisko wczoraj te samoloty tak latały...
Nie mówiliśmy nic na ten temat tylko ja po tylu latach niedawno napisałem do kolegi ej pamiętasz ta nasza sytuację to było naprawdę??? A on odpisał tak mam gdzieś nawet to nagranie... Brat już nie żyje a jego byłej dziewczyny wstydzę się pytać o tej sytuacji.. Od tamtego czasu minęło kilka lat oby dwóch czujemy się źle zawroty głowy i inne objawy tak dzień w dzień szkoda że nie było takich telefonów jak teraz no i człowiek może aż tak by się nie bał tego mówiłem kiedyś o tym sąsiadowi jego mama mieszka blisko tego miejsca mówił że widział tam kule co robiła zygzaki i wystrzeliła szybko w powietrze i mi wierzy może wy wiecie co to miało być i dlaczego takie zachowanie pilotów pozdrawiam
[relacja trafiła na pokład okrętu Nautilus 27 stycznia 2020]
czytaj dalej
Witam,. Pozwólcie, że się przedstawię. Nazywam się […], mam 28 lat i mieszkam w Czechach. Chciałbym podzielić się z Wami moim doświadczeniem i zapytać, czy znacie coś podobnego. Stało się to około pięciu lat temu.
Zasnąłem i wyobrażałem sobie, jak to jest latać z ziemi bez pomocy silnika lub skrzydeł. Nagle znalazłem się w przestrzeni, w której nie było nic, nie miałem ciała poza świadomością. Ale takie było moje uczucie. Całkowite poczucie bezpieczeństwa i beztroski.
Wszędzie w nieskończonej przestrzeni był ciemnofioletowy kolor. A teraz najważniejsze. Nagle nie byłem sam. Ale dwoje „ludzi”, których nie było widać, przemówiło do mojej głowy. To musiały być jakieś wyższe stworzenia.
Nie słyszałem ich głosu jak zwykle, ale mogłem usłyszeć komunikację w mojej głowie. Powiedziano mi: kochamy cię, wszyscy jesteście naszymi dziećmi i nie martwcie się.
Zrozumiałem, że mówił o całej ludzkości. Planeta Ziemia nagle pojawiła się w nieskończonej przestrzeni, ale została zmniejszona o połowę na dwie półkule obok siebie. Rodzaj kanału informacyjnego wprowadzanego z obu stron przestrzeni.
Wiem, że to brzmi dziwnie, ale wiedziałem, że informacje płynęły w obu kierunkach jednocześnie, jak rzeka płynęła w wielu kierunkach. (Wysyłam Wam rysunek dołączony do e-maila) Potem zacząłem wracać do mojego ciała.
To była niesamowita prędkość. Porównałbym to do prędkości światła, chociaż nikt jeszcze tego nie doświadczył. Całe doświadczenie wywarło na mnie bardzo silne wrażenie. I nawet po tych latach pamiętam każdy szczegół tego, co widziałem. Dziękuje za opinię i czas poświęcony na przeczytanie tego listu. Z poważaniem, […]
PS: Przepraszam za błędy gramatyczne. Użyłem tłumacza google :-)
czytaj dalej
[...] ta sytuacja miala miejsce kiedy mialem ok 8 lat ;). Mianowicie stalem z paroma kolegami przed klatka mojego bloku w ktorym mieszkam i rozmawialem na jakis temat ,chyba wlasnie pokrewny tematom typu straszne opowiesci itp spogladajac w niego na bardzo duzej wysokosci dostrzeglem dziwny obiekt o trójkatnym ksztalcie swiecacy pomaranczowym i żółtym swiatlem ,po wskazaniu tego obiektu koledze zaniepokojony odbiegal od tematu nie potrafiac tego wyjasnic (zaznaczam ze byl starszy ) .Wspomnienie to jest bardzo przelotne ale jak widac wzbudzam
zainteresownie parapsychologia itp od dziecinstwa .
Oto rysunek opisywanego obiektu :
From: [...]
Sent: Friday, December 20, 2019 9:34 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: kontakt
Witam
w zalaczniku zdjecie obiektu ktore obserwowalem z 30 moze 50 m . Obserwacja trwala okolo 5 do 10 minut. Natomiast to zostalo zrobione z odleglosci okolo 100 do 200 m . Jest to zdjecie wykadrowane z mini filmu o dlugosci 2 sec w formacie 4k.
Pozdrawiam
Piotr
Poniżej jeszcze jedna ciekawa relacja, która pochodzi sprzed kilkudziesięciu lat.
czytaj dalej
[...] Szanowni państwo, Dnia 12.12.2019 (dzisiaj) W Starachowicach został zauważony obiekt przypominający swoim kształtem ufo. Obiekt poruszał się wolno w dół. Na początku była widoczna tylko biała kula po czym zauważalne było na jej szczycie coś czarnego . Wykonane zostały tylko 3 zdjęcia bo obiekt nagle zniknął za chmurami .
Zdjęcie zostało wykonane w zbliżeniu X8 (telefonem xiaomi redmi note 7 potem jeszcze raz zbliżone )
Co ciekawe dnia 18.08.2019
W Starachowicach kilometr od lotniska został zauważony podobny obiekt . Jeden z użytkowników opisał ta historię na waszej stronie.
Dołączam zdjecia
(Powiększenie X8 i większe )
czytaj dalej
[...] Witam, zobaczyłem teraz artykuł na waszej stronie o mezczyznie ze Stanow, który przywolal telepatycznie ufo i z góry przepraszam za moja gramatykę. Kilka lat temu był to chyba rok 2014 lub 2013 zobaczyłem gdzies w internecie film na, którym facet przywoluje telepatia takie obiekty i gdzies jeszcze na stronie ntv wywiad z kims kto mowil jak to zrobić, żeby wyobrazac sobie niebieski trojkat na czarnym tle i się kompletnie skoncentrować.
Pewnego dnia bedac na spacerze poszedłem w takie ciche miejsce posrod drzew i zrobiłem tak i mowilem konkretnie do plejadian, ze mam na imie Przemek , jestem z planety ziemia i proszę o kontakt. Nigdy nikomu z bliskiego otoczenia o tym nie opowiadałem i nie opowiem bo każdy wzial by mnie za wariata.
Po jakiejś minucie otworzyłem oczy i spojrzałem na wprost siebie i nad orlenem popniewaz jestem z plocka zobaczyłem na niedużej wysokości nie tak daleko obiekt ciemny, metaliczny w ksztlacie ludzkiego oka, stal nieruchomo w miejscu przez chwile i powolutku zaczal w pionie schodzić na dol ale troszeczkę i zaczal powoli leciec w moja prawa strona az zniknal mi za drzewami i do tego na lewej krawerdzi tego obiektu migalo błękitne swiatlo , zapalalo się i gasło , gdy obiekt znikl mi już z pola widzenia obrocilem się do poprzedniej pozycji bo sledzac go wzrokiem az obrocilem się o 45 stopni i wtedy zobaczyłem, ze z tego samego miejsca leci drugi taki sam identyczny tylko trochę szybciej goniac tamtego i na tym drugim obiekcie te swiatelko było już caly czas zapalone na lewej krawędzi. Pozdrawiam
[...]
I jeszcze jeden z e-mail z naszej poczty.
[...] 1,5 miesiąca nie mogłem dojść do siebie po tym co zaszło 6 lipca. Ktoś od Was napisał do mnie że nigdy przez 30 lat waszej działalności nigdy nie mieliście i nie znaliście takiego przypadku. No to teraz znacie. Ja też nigdy bym się nie spodziewał że takie coś mnie spotka... Twierdzicie że to co fotografuję nie ma nic wspólnego z tym co ja czuję... Nieprawda to wszystko ma ze sobą ścisły związek. Od zdjęć aż po telepatię wszystko się ze sobą łączy. Wystarczy że wezmę aparat i to już może prowokować. Dlaczego? No to zależy co się myśli... To nie jest zabawa to jest cholernie poważna sprawa. Omal nie przypłaciłem tego życiem. Chcecie mi powiedzieć że fotografowanie nie ma nic wspólnego z tym co ja czuję? To od kiedy wyjściu z psem ma się 2 tygodnie gorączkę a nie ma się grypy... kompletnie niczego... miałem takie straszne lęki że bałem się wyjść z domu aby znowu to coś się mnie nie przyczepiło.
I tak to przychodziło do mnie do domu czułem to. Nikomu tego nie życzę. A tym wszystkim odważnym radzę wziąć wylać lodowatą wodę na głowę zanim zaczną się tym interesować. Nie wiem co to jest i co kryje się za zjawiskiem/ami ufo. Dlatego radzę poważnie uważać. Człowiek się tego nie spodziewa. Ja nie chcę skończyć w psychiatryku... Bo lekarze w to nie wierzą... Ale tych wszystkich sceptyków zwłaszcza psychiatrów i psychologów zapraszam do naprawdę nawiedzonych domów i wtedy zobaczymy jacy są odważni i czy takie zjawiska nie istnieją... Nawiedzony dom w Myszkowie. Jak informuje fanpage Opuszczone Zagłębie - Nic tak nie rozpala zmysłów jak nawiedzony dom z mroczną historią w tle. W Myszkowie, przy jednej z głównych dróg znajduje się ponoć jedno z najsłynniejszych nawiedzonych miejsc w naszym województwie. Według opowieści ludzi, dom został wybudowany 40 lat temu przez dwóch samotnych braci - Zygmunta i Jerzego. Starzy kawalerowie byli "opanowani manią fantastyki i ufologii".
W środku budynku przeprowadzali seansy spirytystyczne, "próbowali nawiązać kontakt z obcymi cywilizacjami"(tutaj dodam coś od siebie: tak jak ja ale bez seansów spirytystycznych tylko za pomocą myśli a to jest różnica). Próby zakończyły się niepowodzeniem, a dla samych braci miały tragiczne skutki. Oboje trafili do szpitala psychiatrycznego. Podobno jeden z nich, nadal tam przebywa. Drugiemu udało się uciec, jednak jedynie po to by popełnić w swoim domu samobójstwo. Podobno ludzie widzieli tu zjawy czy tajemniczą postać polerującą powybijane szyby. W internecie krąży też kilka innych wersji historii tego budynku, mniej popularnych od powyższej - o samobójstwach, rodzinie która zginęła w wypadku i również o tym, że tak naprawdę nikt tam nigdy nie mieszkał. Tak tym to właśnie może się zakończyć. Nigdy nie wiadomo co lub kto kryje się za zjawiskiem ufo... Nikt mi nie chciał pomóc nawet Jackowski. A dzwoniłem i prosiłem... Pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Posiadam ciekawe informacje w temacie dotyczącym ataku nocnej zmory. W domu rodziców na końcu korytarza na lewo są drzwi do sypialni rodziców, a na przeciwko nich po prawej stronie są drzwi do łazienki. Natomiast sam korytarz na wprost od razu za wspomnianymi drzwiami kończy się ślepo wbudowaną szafą. Zatem stojąc na wprost przed szafą, po lewej i po prawej stronie ma się drzwi do pomieszczeń. Szafa posiada rozsuwane drzwi, które na całej swojej powierzchni są lustrami. Około godz. 1-2 w nocy byłem w łazience. Natomiast moja Mama niedawno położyła się w sypialni do łóżka i leżała na boku plecami do drzwi wejściowych. Drzwi były zamknięte.
W całym domu były pogaszone światła oprócz łazienki, w której się myłem. Na następny dzień rano Mama opowiadała, że leżąc w łóżku nagle usłyszała jak otworzyły się do pokoju drzwi i ktoś wszedł. Mama sądziła, że to ja wyszedłem na chwilę z łazienki o coś się spytać lub zapomniałem coś wziąć. Zapanowała jednak cisza i nic się nie działo. W tym momencie Mama zapytała, czy to ja. Mimo to dalej nic się nie działo, żadnej odpowiedzi, cisza. Za chwilę zapytała drugi raz i dalej była cisza, ale czuła, że ktoś stoi w pokoju. W związku z brakiem odpowiedzi Mama zaczęła obracać się na drugi bok aby zobaczyć kto jest w pokoju. Najciekawsze jest to, że gdy wykonała już połowę obrotu i była na plecach to w tym momencie coś na nią skoczyło, przygniotło, złapało za szyję i zaczęło dusić.
Było to tak realne zdarzenie, że Mama była przekonana, że to jest napad na dom. Jednocześnie bała się, że zapewne zaraz mnie złapią w łazience i zrobią wszystkim krzywdę. Utwierdziło ją w tym przekonaniu to, że jednocześnie słyszała rozmowy i śmiechy na parterze domu, tak jakby wiele osób wtargnęło do budynku. Mama próbowała się bronić i zdecydowanie odpędzić napastnika. W pewnym momencie ucisk i duszenie zniknęło. Zniknęły również w tym momencie śmiechy i rozmowy na parterze. Mama od razu po zdarzeniu zauważyła, że drzwi w rzeczywistości były otwarte tak jakby ktoś wszedł do sypialni.
Moim zdaniem był to atak zmory, ale mamy tu do czynienia z dwoma istotnymi informacjami. Po pierwsze zmora zaatakowała w trakcie wykonywania obrotu na drugi bok czekając na moment aż osoba znajdzie się w dogodnej pozycji na plecach. To obala mit o paraliżu sennym. Jednocześnie widać, że zmora potrafi czekać na odpowiedni moment, zatem nie każda pozycja osoby leżącej jest dogodna do ataku. Po drugie aby wejść do sypialni przez drzwi z korytarza, zmora musiała znajdować się choć przez chwilę bezpośrednio przed bardzo dużym lustrem, co z kolei kłóci się z teorią o odstraszających właściwościach tych przedmiotów. Ponadto zagadką pozostają głosy rozmów i śmiechów dobiegających z parteru domu w trakcie trwania ataku zmory. Mama wspominała, że trochę przypominało to sytuację jakby ktoś urządził sobie tam imprezę.
Dane do wiadomości FN.
Pozdrawiam,
[...]
czytaj dalej
[...] Witam, na początku powiem że mam mieszane uczucia co do tego ponieważ nie mam żadnego dowodu na to co widziałem, jednak musze komuś to powiedzieć mianowicie wczoraj to znaczy 26 listopada bierzącego roku w miejscowości Mansfield widziałem obiekt i szczerze nie mam pojecia co to było.
A jako że widziałem to dosłownie przez 2-3 sekundy ale nie daje mi to spokoju. Jeśli moge to nazwać objektem to z poczatku myślalem że był to samolot który na niskim półapie tóż nad pierwszymi warstwami chmur deszczowych leci wprost nad nami, dodam że jechalem autem wraz z kolega z pracy wiec jechalismy w przeciwnym kierunku do lotu tego obiektu. Po ukazaniu się z za chmur ukazal mi sie przez chwile duzy czarny obiekt o dziwnym ksztalcie ktory ciężko mi opisać słownie. Po bokach dwa jasne białe światła gdy w ostatnim momecie staralem sie przyjrzeć co bardzo mnie zdziwiło zaczeły mnie lekko oślepiać, co do teraz się dziwie ponieważ to znajdowalo się dość daleko, co jeszcze rzucilo mi się w oczy to to że to było czarne i jako że nie bede ukrywał ale ogladam z czystej ciekawosci państwa filmy na yt jak i nagrania obiektow tak z takim sie jeszcze nie spotkalem.
Bylem w aucie wiec nie wiem czy moglo by cos byc slychac lecz co odczulem to troche takie cisnienie jak by wzroslo. Chcialem zrobic zdjecie ale zdazylem wlaczyc aparat ale to bylo juz po za zasiegiem widzenia. Na obiekcie nie widzialem nic oprócz moze dwóch trzech lini wygladalo jak laczenie tak jak by. Oczywiscie mam mnustwo niewiadomych ktore nurtuja mnie nastop, np czy to moze jakis nowy model samolotu, ale zaraz pytam, ale przeciez to bylo wieksze od samolotu plus cale byle czarne i lecialo zbyt wolno. Swiatla nie byly osadzone tak jak w samolocie i nie mrugaly naprzemiennie i oba byly wiale oraz byly bardzo jasne. Nie widzialem ogonu, jesli beda panstwo zainteresowani postaram sie narysowac to co widzialem. Nie wiem co moge wiecej powiedzieć moze tylko to ze nie wierzylem że kiedy kolwiek sam moge cos dziwnego zaobserwować.
Prosze o kontakt może wy pomożecie mi z rozwiazaniem tej zagadki.
Z poważaniem
[dane do wiad. FN]
Mansfield
Anglia
From: [...]
Sent: Friday, November 29, 2019 4:00 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Otwarte niebo nad Podkarpaciem
Importance: High
Serdecznie witam załogę FN
Próbowałam skontaktować się z Wami poprzez stronę internetową , ze swojego konta, niestety nie mogłam się zalogować.
Pomimo kłopotów ,jak zwykle informuję Was w pierwszej kolejności, a oto treść :
Otwarte niebo nad Podkarpaciem.
Dzisiaj 29.11.1019 rok w godzinach 5:40-5:50 rano doszło do iście ciekawego zjawiska nad Rzeszowem , a konkretnie w rejonie s-e miasta. Mój brat , jak co dzień wyszedł z psem na spacer. Było jeszcze ciemno , nad wyraz cicho i bezwietrznie . Gdy spojrzał w niebo zobaczył ciekawy obraz : Fragment rozgwieżdżonego nieba w postaci koła i sznur świetlistych obiektów wyglądających tak jak te świecące gwiazdy .Obiekty poruszały się bardzo szybko z kierunku zachodniego na wschód ..Wyglądało na to ,że wydostają się zza chmury po zachodniej stronie , widoczne są na tle bezchmurnego nieba/ tego w kole/ by znowu zniknąć za wschodnią chmurą/.
Poruszały się na ogromnej wysokości gdyż początkowo myślał ,że to gwizdy przemieszczają się. To były z pewnością latające obiekty , a było ich , jak zdążył naliczyć na pewno 30-33/ 3x 10-11/, nie mniej. Poruszały się po linii prostej w jednakowych odstępach jeden za drugim i z boku , co czwarty może piąty obiekt miały asystę raz po jednej raz po drugiej stronie. Cały przelot trwał jakieś 5 minut. Już po przelocie tych kulistych obiektów zobaczył samolot pasażerski nadlatujący z całkiem innego kierunku i na wiele niższym pułapie.
Dzięki temu miał porównanie...Jeśli chodzi o samopoczucie obserwatora pozostawiam bez opisu na jego prośbę.
Mój dopisek. Fragment tego nieba znany mi jest od lat z różnych ciekawych zjawisk dotyczących przelotów niezidentyfikowanych obiektów latających i nie tylko. Na terenie tym przeszło 20 lat temu doszło do bezpośredniego kontaktu Obcych Istot z pewną znaną w Rzeszowie rodziną , a konkretnie chodzi o ojca i córkę. O tym zjawisku pisały lokalne gazety , niestety rodzina nigdy nie chciała oficjalnie opowiedzieć o tym zdarzeniu, zwłaszcza dziewczyna , która wówczas miała 14 lat. Ślad jaki ma na nodze, konkretnie kolanie ciągle budzi w niej tamte nieprzyjemne przeżycia/ obecnie przeprowadziła się do Warszawy/
Pozdrawiam serdecznie załogę FN
[...]
p.s Dzieje się tak dużo na naszym Polskim niebie !!!!! osobiście w tym 2019 roku byłam świadkiem kilku arcyciekawych zjawisk
czytaj dalej
[...] Kochani,
Przede wszystkim dziękuję Wam, że jesteście. Artykuły, które publikujecie na Waszej stronie często dodają otuchy, ulgi a także nadziei. Chciałam podzielić się z Wami moją historią a zarazem poprosić o pomoc. Jeżeli w swoich poszukiwaniach spotkaliście się już kiedyś z symboliką motyla i duszy dziecka to proszę dajcie znać. Jeśli macie życzenie opublikować moją historię to oczywiście proszę bardzo. Zmienię jedynie swoje imię bo chciałabym pozostać anonimowa dla osób odwiedzających stronę Nautilus.
Moja historia ma 2 wątki - pierwszy z nich to kontakt z moją zmarła babcią i przekazy od niej, drugi natomiast odnosi się do mojego zmarłego dziecka, które jak sądzę, a nawet bardzo w to wierzę, komunikowało się ze mną za pomocą motyli.
Zawsze miałam wrażenie, że moja babcia nigdy tak naprawdę nie była jedynie babcią - była dla mnie bardziej jak druga matka. Miałam z nią wspaniały kontakt. Nadszedł dzień jej śmierci i wówczas myślałam, że mój świat się zawalił. Nie myślałam wówczas o żadnych formach komunikowania się z nią. Żyłam jak każda 19 latka, byłam na 1wszym roku studiów i pozostawało mi jedynie pogodzenie się z jej śmiercią i tęsknotą. Pamiętam była ciepła, wiosenna noc. Spałam w swoim pokoju.
Nagle śpiąc poczułam, że jestem cała zdrętwiała i w zasadzie w ogóle nie mogę się ruszyć. W moim śnie, niezwykle rzeczywistym widzę moją babcie stojącą przy budce telefonicznej umiejscowionej w chmurach. W mojej sennej wizji odbieram telefon i słyszę głos babci, która mówi, że jest jej tu dobrze i żebym się o nic nie martwiła bo Ona rozmawiała z Bogiem i wie, że będę bardzo szczęśliwa w życiu i że już musi kończyć bo ma tylko 1 impuls na karcie a jeszcze gdzieś musi zadzwonić.
Otworzyłam natychmiast oczy. Było ciemno, leżałam w łóżku zupełnie jak zamrożona, nie mogłam ruszyć ani ręką ani nogą. Serce waliło mi jak młot. Wiedziałam, że to nie był sen. Snów nie pamięta się z tyloma szczegółami i taką wyrazistością. Wiedziałam, że moja babcia mnie odwiedziła. Leciały kolejne lata. Skończyłam studia i wyjechałam za granicę. Po jakimś czasie udało mi się kupić mieszkanie, wzięłam ślub i w parę miesięcy później okazało się, że jestem w ciąży. Nie muszę tłumaczyć jak wielkie było to dla nas szczęście jednak temu szczęściu towarzyszyły dziwne wydarzenia, które później dopiero nabrały sensu.
Nie wiem czemu ale gdy okazało się, że jestem w ciąży prawie od razu zaczęłam przeglądać zdjęcia małych dzieci i natrafiłam na jedno, które przedstawiało malutkie dziecko przebrane w strój motyla i śpiące na drzewie. Strasznie mi się spodobało to zdjęcie więc zakupiłam zieloną ramkę, w którą włożyłam zdjęcie i postawiłam w pokoju przeznaczonym dla naszego nienarodzonego jeszcze dziecka. Była jesień. Termin porodu miałam wyznaczony na koniec grudnia więc byłam w 7 miesiącu ciąży. Pewnej nocy czuję, że znów jestem cała zdrętwiała.
Śpię i nagle w swoim śnie niezwykle w rzeczywisty i realny sposób widzę moją babcię. Jest w wieku młodej 30-letniej kobiety. Ma umalowane na czerwono usta i siedzi na ławce na placu zabaw zaraz przy piaskownicy. Po chwili widzę siebie, opatuloną w koc idącą w jej kierunku z wielkim brzuchem. Siadam przy niej na ławce. Po chwili babcia obejmuje mnie i zaczyna bardzo płakać. Budzę się. Jestem zdrętwiała, wiem, że to nie był sen. Ale dlaczego w tej kolejnej wizji moja babcia płacze na placu zabaw i dlaczego w tej wizji jestem w zaawansowanej ciąży, opatulona kocem... To wszystko było bardzo dziwne. Oczywiście tak jak poprzednim razem serce mi waliło jak szalone. Następnego dnia poszłam do sklepu. To był czas Halloween więc w sklepach było pełno dyni i przeróżnych straszydeł.
Wydawało mi się to dziwne, ale mimo, iż jest to czas na sprzedawanie pomarańczowych dyni i ubiorów czarownic, mi ciągle w oczy rzucały się motyle. Zaczęłam kupować te kolorowe motyle i wieszać je w pokoju przeznaczonym dla naszego dziecka. Motyli było coraz więcej i więcej. Dziwiło mnie to bardzo bo nigdy nie interesowały mnie motyle a już zwłaszcza nie w okresie, w którym myśli się raczej o Świętach Bożego Narodzenia a nie wiosennych dekoracjach na Wielkanoc. W 2 tygodnie później urodziłam martwego noworodka.
Mój świat na nowo się zawalił. Nic już z tego nie rozumiałam i wówczas wpadła mi w ręce książka `Umarli mówią do nas`. I nagle czytając tę książkę dochodzę do rozdziału, w którym jest napisane, że w Majdanku dzieci przed wejściem do komory gazowej, tuż przed śmiercią, paznokciami wyskrobywały na ścianach motyle. Dzieci te nie wiedziały, że za chwilę umrą ale wyskrobywały motyle. Motyl, jak się później okazało, symbolizuje duszę. Na ziemi, w naszych ludzkich ciałach jesteśmy jakby w kokonach, a po śmierci nasze dusze odlatują jak zwiewne, lekkie motyle.
Nagle w jednej chwili wszystko nabrało dla mnie sensu. Moja babcia siedząc i płacząc na placu zabaw chciała mi przekazać komunikat o śmierci mojego dziecka. Moje dziecko próbowało mnie poinformować o tym, że jego dusza odleci za pomocą motyli, które przez cała ciąże wpadały mi same w ręce. Zrozumiałam, że zbyt dosłownie pojmujemy ten świat i że umarli bądź dusze, które chcą nam coś przekazać robią to za pomocą symboli. Dziś mogę powiedzieć, że nauczyłam się żyć ze świadomością, że moje dziecko odeszło za szybko, choć jego dusza jest wciąż z nami i ma swój własny pokój, w którym wiszą kolorowe, wykonane z piór i materiału motyle...
Wiktoria
Pozdrawiam Was wszystkich.
OD FN
O tym, że motyl jest symbolem komunikacji z ludźmi wyższych istot duchowych pisaliśmy w tym serwisie wielokrotnie. Na koniec mala prośba o modlitwę i przesłanie dobrej energii dla małego zwierzątka, o co poprosił nas czytelnik serwisu FN
From: [...]
Sent: Tuesday, November 5, 2019 10:55 PM
To: Fundacja NAUTILUS
Subject: Odp: RE: RE: RE: RE: Kotek Teodor
Dobry wieczór FN,
Ostatnie kilkanaście dni były dla mnie ciężkie z uwagi na mój wyjazd oraz znalezienie właściwej opieki dla Teo i jego brata. Ostatecznie wybrałem pewną opiekunkę, która codziennie od 31.10 przychodzi dwukrotnie i zajmuje się kotkami i podaje leki Teodorkowi.
Dotychczas wszystko wskazywało na to, że będzie dobrze. Teo mial większy apetyt, powrócił mu humor, był chętny do zabawy. Można by rzec, że wyglądał i zachowywał się jak zdrowy kot.
Wczoraj jednak po powrocie z kroplówki zemdlał i szybko trafił pod tlen do weterynarza. Uznano to za stres i przez noc było w porządku. Dzisiaj w ciągu dnia miał mniejszy apetyt i wieczorem powtórzyła się sytuacja z omdleniem :(
Trafił do kliniki gdzie był leczony i długo go badano. Stwierdzono, że jeden z leków juz na niego nie działa i przepisano 2 inne. Jutro wieczorem kontrola.
Przepraszam, że tak Wam szczegółowo opisuję ale to naprawdę bardzo trudny dla mnie czas... Wyjechałem za granice do połowy grudnia na razie zeby móc zapewnić mu kosztowne leczenie. W Polsce bym nie dał rady finansowo. Załatwiłem mu niesamowitą opiekę, dziewczynę która wkłada wiele serca w zajmowanie sie kotami. Ma wielu podopiecznych a mimo to, tak bardzo zżyła się z Teo, że dopiero teraz wraca do domu i siedzi z nim dłużej niż powinna.
Martwię się ogromnie jego zdrowiem. Modlę się żeby zdarzył się cud i ozdrowiał zupełnie. Jestem w stanie zrobić absolutnie wszystko żeby tylko nie był chory. Wierzę, że sie uda, że moje prośby zostaną wysłuchane, choć czuję że to jest jakaś próba dla mnie. Staram się znosić to wszystko ale boli mnie strasznie jego ból i cierpienie i naprawdę gdyby to było możliwe to wziąłbym je na siebie w 100%, a jemu oddał moje zdrowie.
Przesyłam Wam jego zdjęcie - pomódlcie się proszę w jego intencji żeby choroba odpusciła i odzyskał zdrowie.
Pozdrawiam,
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Dorzucę cegiełkę w sprawie zdarzeń w Emilcinie z 1978 r. Mój teść pochodzi z Kręciszówki (wieś w gminie Opole Lubelskie). Wspomniana wieś znajduje się około 11 km od Emilcina. W związku z tym pogadałem z nim na temat incydentu z UFO sprzed lat, czy coś wie na ten temat jako mieszkaniec tamtych terenów. Okazało się, że ojciec mojego teścia znał osobiście Jana Wolskiego. Poznał go około roku wcześniej przed pamiętnym zdarzeniem z UFO. Ojciec mojego teścia kupił konia od Jana Wolskiego i stąd obaj Panowie mieli okazję się poznać. Następnie po około roku czasu po zdarzeniu z UFO przypadkowo spotkał Jana Wolskiego i mieli możliwość porozmawiać.
Wówczas ojciec teścia w prywatnej rozmowie wypytywał się o informacje o zdarzeniu z UFO, o których do tej pory przeczytał w gazetach lub zasłyszał z innych źródeł. Między innymi podpytywał go czy to czasami nie jakaś "ściema" lub żart. Jan Wolski powtórzył w rozmowie dokładnie to co wcześniej mówił dziennikarzom i badaczom tego zjawiska i potwierdził, że wszystko to jest prawdą. Ojciec teścia nie miał wątpliwości, że Jan Wolski jest szczery i nie miał powodu by kłamać. Potem po powrocie do domu opowiedział to wszystko swojej rodzinie, w tym swojemu synowi-mojemu teściowi.
Dane do wiadomości FN.
Pozdrawiam,
[dane do wiad. FN]
/relacja trafiła na naszą pocztę 3 listopada 2019/
czytaj dalej
[...] Był rok 1984, o ile pamiętam. Zagadką UFO interesowałem się już od pewnego czasu. Kupowałem gazetę ,,Kamena,, w której swoje artykuły dotyczące tego tematu zamieszczał Lucjan Znicz. W jednym z nich opisał zjawisko, które obserwowali marynarze polskiego statku handlowego na Atlantyku. Statek znajdował się między Afryką, a Ameryka południową, płynąc na południe. Któregoś wieczoru Na niebie od strony zachodniej ukazały się dwa srebrzyste wrzeciona jedno nad drugim w pozycji poziomej. Sprawiało to na tyle niezwykłe wrażenie, że większość marynarzy wyszła na pokład i obserwowała to zjawisko. Wrzeciona były widoczne przez dłuższy czas.
Następnego wieczoru, jakby przeczuwając powtórkę przygody, spoglądali w kierunku zachodnim. I zjawisko powtórzyło się! Dokładnie w kierunku zachodnim, mimo, że statek przepłynął już spory odcinek trasy. Tym razem zjawisko było bardziej rozbudowane. Pojawiały się kolejne wrzeciona. Było ich siedem plus ósme na samym dole, przekreślone jakby kreską. Było najjaśniejsze. Wrzeciona również były widoczne przez dłuższy czas.
Zastanawiałem się przez pewien czas, czy nie jest to przypadkiem ukryta informacja, przekaz od kosmitów. Myśl ta dziwnie nie dawała mi spokoju. Dlaczego manifestacja odbyła się na oczach polskich marynarzy? To, że była adresowana dla nich, świadczył fakt, że po przepłynięciu wielu mil, zjawisko powtórzyło się i to dokładnie od strony zachodniej.
Pomyślałem, że tak niezwykły pokaz miał na celu poinformowanie o jakimś ważnym wydarzeniu w przyszłości. Pomyślałem, że za siedem lat wydarzy się właśnie w Polsce coś, co będzie miało znaczenie dla całego świata. Za siedem lat. a więc w roku 1991. Nie domyśliłem się, jakie to wydarzenie, komuna wydawała się niemożliwa do obalenia, mimo, że i taka myśl przyszła mi do głowy. Opowiadałem o tym wydarzeniu dla kilku osób i o swoich przeczuciach, ale spotkałem się z kompletnym brakiem zainteresowania, więc dałem spokój. Teraz wiem, że miałem rację. Nie piszę o tym po to, aby się pochwalić, pragnę tylko potwierdzić zdanie tych, którzy twierdzą, że przybysze z dalekiego kosmosu potrafią przewidywać przyszłość i że informują ludzi o tych zdarzeniach.
Ps. Obserwowałem UFO kilkakrotnie. Być może napiszę o tym.
Pozdrawiam serdecznie.
( nazwisko do wiadomości Załogi! )
czytaj dalej
Witam serdecznie. Chciałbym się z Wami podzielić taką ciekawą sytuacją jakiej doświadczyłem. Ot drobiazg, ale to chyba jest kolejny dowód (no może dowodzik) na to, że przypadki nie istnieją i całe nasze życie jest realizacją jakiegoś planu. Otóż słuchałem na you tube audycji p. Krzysztofa Jackowskiego, w której opowiadał o p. Rymuszko i o tym jaki od Niego dostał przekaz (że śmierci nie ma, życie obecne jest nierealne a prawdziwy real jest dopiero po "tamtej stronie" -na pewno to znacie i jesteście z p. Jackowskim na bieżąco). Było dosyć późno pracowałem przy komputerze ze słuchawkami na uszach (słuchając jednocześnie różnych audycji) dzisiaj wyjątkowo ustawiłem na you tube autoodtwarzanie - zwykle tego nie robię. Kiedy p. Jackowski skończył automatycznie zaczął się odtwarzać następny materiał, nawet nie wiem co to było, ale facet zaczął od słów: "W Skaryszewie mówiłem o..." Poczułem powiew kosmosu na plecach, bo ja mieszkam w... Skaryszewie.
Pozdrawiam Fundację
[…]
From: […]
Sent: Thursday, May 16, 2019 9:58 PM
To: Fundacja Nautilus
Subject: już widzę, że nie ma przypadków + czy to medium?
Witam szanowny okręt, załogę i kapitana;-)
Już o paru rzeczach ze swojego życia Państwu napisałem, więc myślę, że zbędnym jest przypomnienie, że proszę o dyskrecję? (ale znowu przypomniałem;-)). Historie znowu są znane kilku osobom, które mogą się zorientować o co chodzi, więc to tylko do użytku wewnętrznego i wzajemnej konwersacji.
Dzisiaj mam do opowiedzenia trzy historie, bo im dłużej o tym myślę, tym bardziej zastanawiam się czy to mogło się potoczyć inaczej? Tak na marginesie to odkąd zmieniłem myślenie (i przestałem myśleć nad zakończeniem żywota własnego) dużo się zmieniło. Dużo. A we mnie bardzo dużo. Coraz bardziej mam wrażenie, że z każdym dniem mój rozwój duchowy ulega poprawie, mimo, że nie medytuję jeszcze. Ale do rzeczy. (Prosiłbym o komentarz do tych historii, ale nie ma pośpiechu, bo wiem, że macie Państwo dużo na głowie).
Historia nr 1
Odkąd zacząłem zmieniać swoje myślenie zacząłem inaczej postrzegać moje otoczenie i zastanawiać się jak nad przyszłymi wcieleniami i ogólnie nad światem. Wyczytałem u Państwa na pokładzie, że najbliżej prawdy (a może to od Państwa w mailu dostałem, mniejsza o to) jest religia buddyjska, aczkolwiek każda religia jest lepsza od nie wierzenia w nic, bo Bóg istnieje. To oczywiste.
W poniedziałek zacząłem nową pracę (teraz niektórzy mówią, że się zmieniłem na lepsze, bo mam nową pracę, ale prawda jest taka, że mam nową pracę, bo się ja sam zmieniłem. Bez tego nic by nie było). Obecnie mam tak ustalony czas, że 3 dni w tygodniu pracuję w Katowicach, a 2 w Warszawie. Pojechałem w poniedziałek do Katowic pociągiem, aby rozpocząć nową pracę. Z racji, że pociąg miał opóźnienie to zamiast szukać autobusu na dojazd do miejsca docelowego wybrałem taksówkę. W Katowicach pod galerią katowicką są przystanki autobusowe i według tablic informacyjnych również postoje taksówek. Poszedłem tam. Żadnej taksówki nie znalazłem. Wyszedłem więc na powierzchnię i szukałem na ulicach taxi. Znalazłem postój. Poszedłem tam. 3 kierowców stało i rozmawiało. Ja z tych trzech wybrałem jednego. Akurat palił papierosa, więc mówię, że niech dopali w spokoju, bo aż tak mi się nie spieszy. On szybko zgasił mówiąc, że on jest w pracy i ja nie mogę czekać. OK szanuję bardzo (spalił mniej niż połowę). Jadąc zaczeliśmy rozmawiać o różnych rzeczach. O tym, że jestem jego pierwszym tego dnia klientem, że to dobrze, bo ja zawsze przyciągam innych ludzi to będzie miał ruch dzisiaj i ogólnie o pierdołach. Potem o tym skąd jestem, że nie wyglądam na Warszawiaka, bo nie jestem jak pozostali, potem o uprzedzeniach i ogólnie o wielu rzeczach. No i werble. Nie pamiętam już jaki temat poruszyłem (bo jeszcze byłem zaspany po ciężkiej nocy, potem pociąg etc.), ale kierowca mówi, że on jest katolikiem, ale generalnie to praktykuje buddyzm! i generalnie jest on najbliższy prawdzie (sic!). Potem już rozmawialiśmy tylko na ten temat (miał też książkę na ten temat) Poprosiłem go o telefon. Jak będę w Katowicach to tylko z nim będę jeździł. Moje pytanie brzmi: Jak to możliwe, aby podczas zmiany postrzegania świata wybrać osobę, która okaże się akurat praktykująca ten stopień duchowości? Znaczy ja wiem, ale jak wszechświat nas ustawia, aby trafiać (wybierać dobrowolnie) takich ludzi? Teraz rozumiem co mówi pan Kapitan mówiąc, że czuje oddech wszechświata na plecach ja go poczułem tego dnia, swoją drogą 13 maja w kolejną rocznicę objawień Maryjnych (aż mam dreszcze jak o tym myślę). Według normalnego rozumowania to jest niedorzecznie niesamowite. Ale rozum mówi, że sobie tą celowość ubzdurałem.
Historia nr 2
Z pewną dziewczyną znam się od kilku lat. Za czasów studiów wydawała mi się dziwna, bo nie lubiła horrorów, dużo mówiła o duchach i ogólnie, że ma dziwne doświadczenia metafizyczne (ja byłem wtedy na etapie prymitywnym, ale nie destrukcyjnym jak ostatnio). Kiedyś jak zadzwoniłem to mówiła, że właśnie myślała o mnie, a po rozmowie, stwierdziła, że coś mnie musi dręczyć, chociaż tego nie okazywałem (a dużo mnie dręczyło). To było dziwne, ale znając temat z obecnej perspektywy zastanawiam się czy ona nie ma wyższej wibracji niż standardowa w Polsce? Ostatnio z nią rozmawiałem, mówiła, że z jakiegoś powodu została wegetarianką i znowu myślała o mnie przed moim telefonem. Mi to wygląda na medium? Ciekaw jestem interpretacji.
Historia nr 3 (ta z liczbami).
W tej historii chciałbym zapytać o kwestię numerologii, jakie jest tego podłoże i o czym to świadczy, bo nie ukrywam, że dzisiaj kolejny raz się uświadomiłem, ze mam coś wspólnego z liczbami... Mianowicie chodzi o to, że ciągle (przypadkiem) jestem zwiazany dziwnym sposobem z różnymi ciekawymi liczbami i zbiegami okoliczności. Pomijam fakt przeznaczenia, że urodziłem się 2 miesiące przed czasem i to akurat w święto policji, gdzie przepracowałem kilka ładnych lat (chociaż nie chciałem za młodu mieć nic wspólnego z policją), ale fakt, że miałem urodzić się we wrześniu ciągle gdzieś występował (9 numer w dzienniku przez okres od szkoły podstawowej aż do studiów, ostatnio się okazało, że w policji też gdzieś kadrowo mam przydzielony nr 9). Pewnie to przypadek, ale czy na pewno?. Mam też doskonałą pamięć do liczb (wszelkie piny i nr telefonów, kody do domofonów pamiętam nawet nie używając przez długi czas, nie mieszkając w danym miejscu kilka lat potrafię wejść kodem do domofonu). Ponadto często występuje dość sugestywna zbieżność liczb w różnych miejscach (koniec peselu mam symetryczny [powiedzmy 09890], numer dowodu wiąże się z częścią numeru konta w banku, dzisiaj na przykład dostałem kartę wejściową do nowej pracy i też numer tej karty jest symetryczny [powiedzmy 34543]. To powinien być przypadek, ale dość dużo jest tych numerycznych przypadków. Proszę mi powiedzieć co może powodować taki zbieg okoliczności? Do tej pory traktowałem to w formie ciekawostki, ale zaczynam się zastanawiać o co chodzi.
To chyba na dzisiaj koniec. Błagam o interpretację, ale nie taką jak ostatnio, że to każdy powinien sam zinterpretować;-)
Zaczyna mnie to zastanawiać.
Pozdrawiam wszystkich na pokładzie.
Krzysiek (ostatnio stały czytelnik i nawet można by rzec spammer;-)
From: […]
Sent: Wednesday, May 15, 2019 3:59 PM
To: FN
Subject: Historia + przeprosiny
Moi Drodzy
Ostatnio częściej do Was piszę. Chciałbym tego maila podzielić na dwie części.
Sprawa nr 1
Mam 34 lata. Urodziłem się w Chełmie (woj. lubelskie). Stamtąd pochodzi mój ojciec. Natomiast moja mama pochodzi z Sopotu. Po ślubie rodzice zamieszkali w Chełmie, ponieważ ojciec miał tam dom po rodzicach. Dzisiaj wszyscy mieszkamy w Trójmieście, ale historia, o której chcę napisać, miała miejsce jeszcze w czasie poprzedniego systemu. Moi rodzice przez dobrych kilka lat prowadzili sklep z ubraniami. Byliśmy ówcześnie jedną z najbogatszych rodzin (jeżeli nie najbogatszą) w mieście. Sukces finansowy moich rodziców wynikał z tego, że mieli ubrania, których nie miał nikt inny w mieście. Dzięki rodzinie mamy sprowadzaliśmy ubrania z Trójmiasta (marynarze, Baltona itd.) oraz z Berlina wschodniego (część rodziny mamy mieszka w Niemczech). Rodzice nigdy nie współpracowali ze służbami (wręcz przeciwnie - byli i są świadkami Jehowy i mieli z nimi sporo nieprzyjemności). Z drugiej strony panie urzędniczki zajmujące się paszportami w tamtym czasie bardzo chętnie przyjmowały ubrania z zagranicy, więc paszporty nie były takim problemem jak dla przeciętnych "Kowalskich". Nie opisuję tego, żeby się chwalić (po upadku komuny mieliśmy bardzo twarde lądowanie, po którym moi rodzice już się nie podnieśli). Piszę o tym, żeby nakreślić tło całej historii.
Oprócz wymienionych już źródeł, z których rodzice zamawiali towar byli także dostawcy - powiedzmy - lokalni. Taką firmę produkcyjną (zresztą bardzo dużą) prowadzili w Lublinie państwo[…]. I tutaj zaczyna się cała właściwa historia.
Pewnego razu mój ojciec pojechał do Lublina do […] zamówić towar. Podjechał pod bramę zakładu i okazało się, że był on zamknięty. Na teranie zakładu nie było nikogo a na bramie wisiał łańcuch z wielką kłódką. Zdziwiło to mojego ojca, ponieważ miało to miejsce w środku tygodnia. W tamtym czasie nie było telefonów komórkowych, a że z […] miał biznesowo bardzo dobre relacje, pojechał do nich do domu. Otworzyła mu Ewa. Na pytanie, dlaczego zakład jest zamknięty kobieta zamarła i cała blada powiedziała "Jurek pojechał się powiesić".
Mój ojciec był w ciężkim szoku. Ewa nie chciała dzwonić na policję, co w pierwszej chwili wydało się mojemu tacie podejrzane, natomiast zaprosiła go do środka na kawę chcąc mu coś opowiedzieć...
Jurek od lat widział "drugiego siebie". Widział go tylko on i często z nim rozmawiał, a czasami nawet kłócił. Drugi "on", od chwili ukazania się, towarzyszył mu przez cały czas. Wiem, o czym teraz myślicie - choroba psychiczna. Otóż nie. W tamtym czasie[..] byli niezwykle zamożnymi ludźmi. Nie jeździli tak jak wszyscy Syrenami, Fiatami 125p, Polonezami czy maluchami. Ewa miała sportowy samochód marki Pontiac a Jurek jeździł nowym Mercedesem. Mieli naprawdę duży zakład produkcyjny a towar sprzedawali w całej Polsce i za wschodnią granicę. Stać więc ich było na przeprowadzenie specjalistycznych badań psychiatrycznych w Szwajcarii. Badania nie wykazały u Jurka absolutnie żadnych zaburzeń. Jedyne co wyszło podczas badań to to, że ma niespotykanie wręcz wysoki iloraz inteligencji.
Ten "drugi Jurek" powiedział temu realnemu, że ma do wykonania bardzo ważną misję, o której na razie nie może mu wiedzieć, ale na pewno nie dożyje 40 urodzin (jestem na 99% pewny, że chodziło o 40-tkę. Na pewno była to konkretna data urodzin). Jurek z jakiegoś powodu próbował popełnić samobójstwo na długo wcześniej, żeby "postawić się" swojemu alter ego. Nic jednak z tego nie wychodziło. Próbował się powiesić - lina się urywała. Próbował łykać szkło - nie miał żadnych obrażeń. Próbował się utopić w odosobnionych miejscach - zawsze znajdował się ktoś, kto go ratował. Połykał leki - zero działania. Rzucał się pod pociąg - pociąg w niewytłumaczalny wręcz sposób, zatrzymywał się praktycznie w miejscu.
Na pytanie mojego ojca (jak już wspomniałem wcześniej wierzącej osoby) czy zdarzają się w domu jakieś anomalie, Ewa odpowiedziała, że przesuwające się po stole przedmioty to u nich standard (przykładów było więcej). W trakcie ich rozmowy do domu […] przyszedł przyjaciel Jurka i Ewy i o ile dobrze pamiętam ich sąsiad. Znał całą sprawę, więc włączył się do dyskusji i opowiedział dwie historie, których sam był świadkiem. Pewnego razu jechali z Jurkiem nowym fiatem tego sąsiada. Była noc. Nagle samochód przestał działać i stanęli w szczerym polu. Sąsiad zaczął szukać przyczyny nie mając pojęcia co mogło się stać. To był jego nowy samochód. Silnik działał bez zarzutu, akumulator też nie sprawiał kłopotów. W tym samym czasie Jurek wszedł w głąb pola i zaczął krzyczeć. Wyzywał kogoś "od ostatnich". Miotał przekleństwami "w przestrzeń". Sąsiad widział samotnie stojącego Jurka, który kłócił się z "powietrzem". Nagle Jurek wykrzyknął, że ten "ktoś" ma natychmiast uruchomić samochód bo... (tutaj padła jakąś groźba, nie wiem o co chodziło). Samochód sam się uruchomił. Właściciel był przerażony. W tym momencie w samochodzie nie było nikogo. Jurek stał na polu, a on sam stał oparty o samochód zastanawiając się co może być przyczyną takie sytuacji i co mają teraz zrobić. Jurek wrócił na drogę i spokojnie powiedział "możemy jechać dalej". Innym razem ten sąsiad pomagał im przy budowie (chodziło o dom lub zakład produkcyjny - nie pamiętam dokładnie). Nadzorował ekipę budowlaną. W tamtych czasach na budowach więcej się piło niż murowało, więc taki nadzór prowadzony przez zaufaną osobę był dla właścicieli stawianego budynku wybawieniem. Nagle pracownicy budowlani zobaczyli "kogoś" - jakąś postać, która biegała dookoła budynku, ale... po ścianach. Biegała prostopadle do tychże ścian. Kiedy otrząsnęli się z pierwszego szoku, każdy z nich (ten sąsiad także) złapał za to co miał pod ręką (łopaty, szpadle, kilofy, młotki) i wszyscy zaczęli biec w kierunku budynku, żeby "to coś" złapać. Postać nagle wbiegła do środka i uciekła na strych. Kiedy mężczyźni tam wbiegli nikogo tam nie było. Ta postać nie miała tam szansy na jakąkolwiek drogę ucieczki, ale mimo tego strych był pusty.
Rozmowa mojego ojca z Ewą i tym przyjacielem ich rodziny przeciągnęła się do wieczora. Kiedy postanowił wracać do domu i był już za bramą wjazdową zobaczył podjeżdżającą taksówkę z łódzkimi numerami rejestracyjnymi. Z taksówki wysiadł Jurek. Popatrzył na mojego ojca, przechylił głowę i spokojnym głosem zapytał "I co? Fajnie się gadało z moją żoną?". Mój ojciec przestraszył się, mając świadomość jak dwuznacznie mogło to wszystko wyglądać. Zaczął tłumaczyć Jurkowi skąd wzięła się jego obecność u nich w domu. Jurek przerwał mu z uśmiechem i powiedział "Spokojnie panie Darku, ja wiem wszystko". Okazało się, że Jurek bez problemu mógł dowiedzieć się o tym co działo się w każdym miejscu, o którym pomyślał. Na pytanie jak to robi odpowiadał, że po prostu wie. Powtórzył (ze wszystkimi szczegółami takimi jak "kto, gdzie stał") całą rozmowę mojego ojca z Ewą i ich przyjacielem. Jak sam mówił, nie słyszał jej w czasie rzeczywistym, ale kiedy tylko o niej pomyślał to znał cały jej przebieg. Poprosił też mojego ojca o to, żeby ten wszedł jeszcze do nich na chwilę.
Rozmawiali do późnych godzin nocnych. Jurek powiedział mu sporo o sobie. O tym, że […] i jego ojciec byli potwornie poróżnieni, ale nikt nie wie dlaczego.
[…]
Kiedy mój ojciec wspomniał o tym, że prawdopodobnie jej pracę okazały się być plagiatem i kompilacją prac różnych autorów, Jurek był załamany i odpowiedział tylko "Teraz zabiłeś mi ćwieka. Zniszczyłeś mnie." Jak wspominałem, moi rodzice są głęboko wierzącymi Świadkami Jehowy (ja choć bylem tak wychowywany nigdy nie byłem do tego przekonany - dużo bliżej mi do buddyzmu, choć wiązanie się z jakąkolwiek zorganizowaną religią budziło we mnie zawsze wewnętrzny sprzeciw) i za każdym razem kiedy mówił "Jehowa" Jurek odchylał do tyłu głowę a z gardła wyrywało mu się coś jakby zduszony krzyk. Wspominał też o tym, że zawsze śpi przy zapalonym świetle. Ten "drugi on" nie robił mu krzywdy, ale często wchodził z nim w różnego rodzaju spory natury filozoficznej.
Ojciec wyszedł od […] późną nocą. Z budki telefonicznej zadzwonił do mamy i poprosił ją o to, żeby modliła się za niego bo jest przerażony i boi się powrotu do domu.
Po tym zdarzeniu razem z mamą postanowili zerwać kontakty z […] i i nie współpracować już z nimi.
Kilka miesięcy później ojciec przypadkowo spotkał Ewę w Lublinie. Okazało się, że historia miała swój ciąg dalszy. Jurek (o ile dobrze pamiętam) pochodził ze Śląska, a ponieważ zbliżały się jego urodziny, Ewa postanowiła wyprawić je w jego rodzinnych stronach. Impreza urodzinowa miała odbyć się w weekend - kilka dni przed właściwą datą. Umówili się z Jurkiem, że ona pojedzie tam wcześniej i wszystko zorganizuje, a on dojedzie bezpośrednio na imprezę. Jurek miał też po drodze załatwić jakieś biznesowe sprawy (chyba w okolicach Warszawy). Jadąc już na południe miał wypadek samochodowy - zginął na miejscu. Co ciekawe, milicja nie miała pojęcia jak do tego wypadku mogło dojść. Nie pamiętam jak to wyglądało w szczegółach, ale w zasadzie nie można było dojść do tego kto ten wypadek spowodował. Z tego co wiem było to wręcz niewytłumaczalne. Dodatkowo, okoliczni mieszkańcy słyszeli potężny wybuch. Tak silny, że starsi pamiętający wojnę mówili o tym, że brzmiało to jak wybuch bomby podczas nalotów. Żaden z samochodów nie wybuchł ani nie spłonął. Natomiast Mercedes Jurka nadawał się jedynie do kasacji. Jurek został pochowany kilka dni później - w dzień 40-tych urodzin (tych, o których mówił "Drugi Jurek"). Jakiś miesiąc później Ewę obudził w środku nocy dźwięk podjeżdżającego pod dom samochodu. Była w domu sama. Słyszała dokładnie taki sam dźwięk jaki wydawał silnik ich Mercedesa i dość mocne trzaśnięcie drzwiami - takie w stylu Jurka. Nie rozumiała co się dzieje - samochód przecież poszedł do kasacji. Po chwili, z dołu domu dobiegł do niej dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Pies, który spał z nią, poderwał się i zaczął szczekać. Na schodach słyszała charakterystyczne kroki Jurka. Po chwili otworzyły się drzwi i w progu sypialni stanął Jurek. Pies podbiegł do niego i zaczął się cieszyć. Jurek bardzo silnie go kopnął. Kopnięcie było tak silne, że psa odrzuciło na kilka metrów po czym wczołgał się ze strachu pod łózko. Jurek zaczął szukać czegoś w szufladach i potwornie przy tym przeklinał. Przerażona Ewa jedyne co potrafiła powiedzieć to "Czy tak bardzo znienawidziłeś mnie za życia, że również po śmierci musisz mnie straszyć?". Jurek zatrzymał się wtedy. Spojrzał na Ewę i wyszedł z pokoju bez słowa. Z tego co mówiła Ewa nigdy więcej już się nie pojawił. Rodzice nigdy więcej nie mieli też z nią kontaktu. Ponoć (choć to nie jest pewna informacja) miała wyprowadzić się do Kanady.
I teraz moje pytanie:
Czy to było opętanie, czy coś innego czego zrozumieć się nie da? Czy miało to związek z siłą demoniczną (mój ojciec jako wierzący mógł tak to odbierać), czy też bliżej było temu do istot, które z demonizmem nie mają nic wspólnego, ale z typowo ludzką naturą także nie.?
[…] Piszę do Was, ponieważ ostatnio nawiązałem kontakt z człowiekiem który opisał mi ciekawą historię - przytaczam poniżej. Czy Nautilus byłby zainteresowany dalszym researchem? Mieszkam w Krakowie - mogę spotkać się z tym Panem i podjechać na miejsce.
"czesc...ja widzialem cos..co nalezy do niewyjasnionych..
krzeszowice...dom jednorodzinny blisko lasu..obok obiekt przezroczysty szaroniebieski w ksztalcie samolotu bez skrzydel i okien....wisial,,..nieruchomo obok okna domu..olbrzymi..wielkosci domu jednorodzinnego jednopietrowego..”
“.....byl obiekt zawieszony obok domu jednorodzinnego..wracalem z krzeszowic z pracy do domu z zona..zona prowadzila samochod..ja caly czas obserwowalem...poczatkowo sadzilem ze to chmura..lecz chmury rozplywaja sie..
to caly czas tkwilo w tym samym miejscu...caly czas bez zmian..na wysokosci okna domu..obok lasu..
przezswitujace??szaroniebieskie..samolot bez skrzydel z ogonem..bez okien..
tak jak niektorzy sympatycy ufo opowiadaja..
mam 50 lat..abstynent...prowadze mala firme wiec na pierdoly nie mam czasu..ale to wydarzenie mna wstrzasnelo.."
Pozdrawiam serdecznie,
[…]
-----Original Message-----
From: […]
Sent: Thursday, October 10, 2019 2:24 PM
To: Nautilus
Subject: Orby - nagranie z fotopułapki
Witam serdecznie, nazywam się Krzysztof Twardowski, przesyłam moje nagranie z mojej fotopułapki, zamieściłem je na moim kanale YouTube:
Od urodzenia mieszkam w warszawskiej dzielnicy Ursynów, przez niespełna
40 lat życia poznałem tę dzielnicę prawie na wylot, łącznie z wchodzącym w jej skład dobrostanem flory i fauny, który lubię odwiedzać.
Miejsce, z którego pochodzi nagranie to miejsce, które co podkreślam i co mnie zaskoczyło, jest bardzo niechętnie odwiedzane przez wszelkie zwierzęta, choć ja w nim przebywając nigdy nie czułem niczego niepokojącego.
Temat orbów jak Państwo wiedzą jest dość kontrowersyjny, są lepsze nagrania od mojego, ale mimo wszystko wysyłam jako ciekawostkę.
[…]
czytaj dalej
[...] Przesyłam opis snu z nocy przed tragedią w Smoleńsku z 9 na 10 kwietnia 2010 roku. Śniło mi się że przeglądam szpalty dużej gazety i strona po stronie widzę tylko klepsydry wielu osób, przeraziłem się i zbudziłem zastanawiając sie co to może wróżyć. Pomyślałem ze w naszej rodzinie może będzie jakaś tragedia, ale ilość tragicznych ofiar to wykluczała. Rano dowiedziałem się o katastrofie. Ale dopiero we wtorek gdy ukazała się Nowa Gazeta Trzebnicka ujrzałem dokładnie to co widziałem we śnie strona po stronie... nekrologi.
Pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
ps to są zdjęcia z tej gazety
czytaj dalej
Szanowni Państwo z FN! Mam ciekawą historię rodzinną. Otóż moja babcia była szamanką i wszyscy o tym w rodzinie wiedzieli. Widziała duchy, rozmawiała z nimi, a także kontaktowała się ze zwierzętami w sposób nieprawdopodobny. Na przykład mówiła do jakiegoś ptaka na niebie, który potem przylatywał do niej i siadał na oknie. Moja mama i jej siostra wielokrotnie były tego świadkiem. Moja babcia mówiła o tym, że dusze ludzi wcielają się w innych ludzi. Mówiła także, że ten cały świat wokół nas jest złudzeniem, a tak naprawdę jest wewnątrz nas. Mówiła „cały kosmos jest w nas”, a to przecież dosłownie to samo zdanie ostatnio w swoim wideo-blogu powiedział Krzysztof Jackowski. Jak usłyszałem „cały kosmos jest w nas” to o mało nie spadłem z krzesła, bo to samo mówiła moja babcia. To może być kolejne potwierdzenie tego, że p. Krzysztof ma rację podobnie jak wy mówiąc o reinkarnacji.
Z innej beczki - wysłałem Wam film z UFO, więc możecie go śmiało pokazać. Pozdrawiam.
[…]
I jeszcze coś z naszej poczty do FN
From: [...]
Sent: Sunday, September 15, 2019 9:35 PM
To: [...]
Subject: Orbsy i reinkarnacja
Witam.
Opis Ignacego Domeyki. ONI WIERZYLI W REINKARNACJĘ ! Ignacy ryzykował cenzurą koscielną pisząc o tym.Konieczny był taki komentarz,ale sądzę że podzielał wiarę Mapuczów w reinkarnację,którą neguje Kościół momo wielu dowodów.Sadzę ze Bóg doskonali tak każdą duszę do pewnego stopnia ,potem zespala się ona z Bogiem. Pozdr.[...]
czytaj dalej
[…] Szanowna FN! Obserwuję wasz serwis od 5 lat [...] pierwszy raz mogę sam napisać o tym, co widziałem. To moja pierwsza w życiu obserwacja UFO. Miało to miejsce 28 września 2019 wieczorem ok. 23:37 Mieszkam na Śląsku na osiedlu [...] w Katowicach, które jest w pobliżu [...]. Wieczorami wychodzę na spacer z psem w okolice tego lasu, mam taką stałą trasę. Wczoraj wyszedłem bardzo późno, bo ok. 23.30
Usiadłem na ławce i zapaliłem papierosa, a wtedy dosłownie chwilę potem zobaczyłem, że nade mną na wysokości najwyżej 20-30 metrów błyskawicznie przeleciał okrągły obiekt. Jego średnica musiała wynosić minimum 5 metrów. Miał czerwony kolor z wyraźnie żarzącą się obwódką. Mogła to być kula, ale być może, że widziałem także spodek od dołu. To była dosłownie chwila, nie było szans wyjąć komórki i zrobić zdjęcia. Prędkość tego czegoś była gigantyczna, nawet nie jestem w stanie jej ocenić. Przykro mi, że nie mam zdjęć, ale mogę tylko powiedzieć, że na pewno nie był to dron czy balon, a o samolocie nawet nie ma co wspominać. Nie była to też spadająca gwiazda czy satelita itp.
Jestem tak zdenerwowany, że od razu po powrocie do domu piszę o tym, co zobaczyłem.
Proszę o zachowanie moich danych do wiad. FN
[…]
/poniżej grafika z naszego katalogu/
Poniżej jeszcze dwie relacje od naszych czytelników.
From: […]
Sent: Saturday, September 28, 2019 3:59 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: UFO
Witam redakcję nautilusa.
Zachodniopomorskie godz.15:30
Przesyłam kilka zdjęć ufo nad sarnami obok mojego domu obiekt jest złoty po czym oddala się zmieniając w białą/srebrną kulę.
Pozdrawiam.
Od: […]
[...] Dzisiaj nagralem filmik w Opolu. Chcialbym sie dowiedziec co Panstwo o tym sadza?
Pozdrawiam
[...]
I jeszcze jedno zdjęcie, które dostaliśmy na pocztę 28 września 2019.
/materiały pochodzą z serwisu FN www.emilcin.com/
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.