Dziś jest:
Niedziela, 6 października 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
Dobry wieczór. Przepraszam, że zajmuję czas ale nie jestem pewna czy mogę umieścić tekst na Fundacji Nautilus bo jest odpowiedni na taką stronę. Mam nadzieje, że Państwo odpisze szybko i mam nadzieję, że to nie problem. Poniżej napisałam tekst, który chcę umieścić na Pańskiej stronie. Wolę zapytać czy mogę podzielić się swoją historią.
Może zacznę od ważnej informacji o sobie. Od dziecka mam jakby to napisać "nosa do ludzi i miejsc". Zazwyczaj przy poznawaniu nowych osób przy spojrzeniu bądź stanięciu obok niej potrafię stwierdzić czy ma złe zamiary. Podobnie mam z przestrzenią. Na przykład wyczuwam jakby to napisać dobrą bądź złą aurę miejsca w którym się znajduję w danym momencie.
Pomaga mi to nieraz w codziennym życiu. Uniknęłam nie jednokrotnie toksycznej relacji bądź niebezpiecznej sytuacji.
Chociaż musze napisać, że zdziwiło mnie gdy aura, która otacza moją wioskę z czasem się zmieniła.
Pamiętam, że od dziecka czułam się w tym miejscu bardzo dobrze. Żadnych złych aur czy złych przeczuć związanych z ludzi zamieszkujących miejscowość.
Wszystko zmieniło się gdy skończyłam 17 lat. To wtedy pierwszy raz stojąc przy jednym z mieszkańców poczułam się bardzo nieswojo. Czułam się jakby osoba stojąca obok mnie nie jest już tą, którą do tej pory znałam. Z czasem takich osób było więcej. Po kilku miesiącach doszło też miejsce. Las za moim domem. Nigdy nie bałam się do niego wejść. A tu nagle z dnia na dzień miejsce jakby zmieniło aurę. Odstrasza mnie. Bałam się do niego zbliżyć. Czuję jak aura miejscowości z tygodnia na tydzień coraz bardziej ciemnieję.
Nie miałam jeszcze takiej sytuacji w żadnym mieście, do których jeździłam niejednokrotnie. Ich aury się nie zmieniały jak ta która otacza moją wioskę, w której mieszkam od urodzenia.
Miejsce, w którym kiedyś czułam się bezpiecznie, od trzech lat coraz bardziej znika w mroku.
Źle się tutaj czuję. Otacza mnie dziwne uczucie, że coś wisi nad wioską. Ale nie zostawię domu od tak. Mam tu rodzinę, która także się zmieniła. Już nie jesteśmy tak zżytą rodziną jak kiedyś. Co najbardziej mnie boli.
Nie wiem co mam robić.
Wyprowadzić się czy zacząć jakoś działam mimo, że nie wiem jak?
Pozdrawiam Serdecznie
[...]
From: [...]
Sent: Tuesday, October 12, 2021 5:25 PM
To: Fundacja Nautilus <nautilus@nautilus.org.pl>
Subject: Zjawa
Dzień dobry,
Czytałam dziś wpis o zjawie ma państwa stronie. Zjawę widziałam kilka tygodni temu, po obejrzeniu filmu znanego jasnowidza który przepowiadał wojnę. ( nie był to pan Jackowski, to inny znany jasnowidz opowiadający z detalami krwawa masakrę w Warszawie). Zjawa zawisła przed łóżkiem, krzyknęłam ze strachu. Obok spała córka.
Często medytowałem ostatnio, razem z sąsiadką. Zjawa pojawiła się tez u niej następnego dnia.
Pozdrawiam
[...]
czytaj dalej
[wiadomośc z komentarzy w serwisie YouTube] Ja za to wierze w pamiec komórkową bo inaczej nie potrafie wytlumaczyc tego ze pamietam wspomnienia prawdopodobnie mojej mamy. Pamietam remont kosciola ze szczegolami i komete. Gdy o tym za dziecka opowiadalem nikt nie chcial mi wierzyc az babcia stwierdzila sluchajac opowiesci o komecie ze przeciez dokladnie tak ja obserwowala moja mama. Opowiadalem jak stalem na schodach budynku gospodarczego i patrzyl m sie na komete a na koncu stalem na palcach bo chowala sie pod koniec za drzewami. Pamietam ze bardzo dlugo byla widoczna.
A remont kosciola pamietam dokladnie,jakie rusztowania byly,nie metalowe a zbijane z drewna,dokladnie z calych nie okorowanych cienkich bali drewna, chyba sosna. Ktore oltarze byly restaurowane, ze sciany byly odnawiane i pod brazową farbą na wysokosci metra w calym kosciele wczesni j tez byly zdobienia ale odpadaly razem z tynkiem. Pamietam ze obraz w bocznym oltazu namalowany jest na deskach ktore w polowie obrazu byly pekniete dosc mocno. Pamietalem psa ktory zdech zanim sie urodzilem, obecnie tego nie pamietam ale podobno o tym opowiadalem za dzieciaka.. Ogolem to sa wspomnienia z okresu 15-8lat przed moimi narodzinami. Z tego co widac to nie sa wspomnienia z zadnego poprzedniego wcielenia a potwierdzenie teorii na pamiec komurkową/genetyczną. Bo wszystko to widziala moja mama a jak w przypwfku komety,dokladnie tak samo to obserwowala.
Ale to nie jedyna tego typu historia. Kilkanascie razy mialem ni to przeczucie ni wspomnienie. Po prostu wiedzialem rozne szczegóły z przeszlosci mojego rodzinnego otoczenia.
Przykladowo, robilem cos z babcia za dzieciaka w komurce, wchodzac nie pierwszy juz raz tam wyskoczylem z komentarzem, dobrze ze juz podloga nie jest tak gleboko bo zle sie schodzilo. 40lat wczesniej podloga byla okolo 50cm nizej o czym wszyscy juz dawno zapomnieli. Balem sie w tym samym pomieszczeniu podobno przechodzic przez drzwi zeby sie na mnie nie przewrocily. Babcia sie smiala z tego az w koncu jej powiedzialem ze mam wrazenie jakby ta futryna z murem nad nia sie na mnie mialy przewrocic. Po czym babcia mi opowiedziala ze na mojego dziadka wlasnie ten mur i futryna spadly i bardzo go polamaly. Za dzieciaka podobno zaczalem odkopywac kawalek sciany w szopie, jak mnie babcia opierdzielila i zapytala po co to robie to jej odpowiedzialem podobno ze tam cos schowane jest. Ja o tym zapomnialem ale jakis czas pozniej babcia mi opowiedziala ze tam gdzie kopalem w czasie wojny byla skrytka o ktorej nawet moja mama nie miala pojecia. Jak to inaczej wytlumaczyc biz przez pamiec przekazywaną w genach to ja nie wiem.
od FN
To klasyczny przykład pamięci z poprzedniego wcielenia. Ten pan po prostu był kimś znajomym dla jego mamy w czasach, kiedy jeszcze nie było go na świecie.
czytaj dalej
Historia została umieszczona w komentarzu pod jedną z audycji ROZMOWY NA KRAWĘDZI WSZECHŚWIATA
[...] To historia z dzieciństwa. mogłem mieć może 7 lat, mam wrażenie, że spałem i przyśniło mi się, że mogę latać no cóż, stwierdziłem, że skoro tak, przelecę się do kuchni, i tam zawróciłem nad wysoką szafą, na której mój ojciec trzymał swoje gazety (nie wiem dlaczego trzymał je w tak wysokim niedostępnym miejscu) poczułem, że pora wracać do ciała i tak też zrobiłem, zawróciłem i wleciałem w ciało. I dalej spałem. Obudziłem się, a raczej rano ojciec mnie obudził z awanturą w kuchni, kto mu te wszystkie gazety po kuchni porozwalał. Ja o tym zapomniałem na wiele lat, ale ostatnio te wspomnienia jak gdyby wracają. Dziwna sprawa.
[dane do wiad. FN]
Droga FN
Dla Krzysztofa Jackowskiego wysłałem wypowiedź pułkownika Piotra Lewandowskiego w programie Piotra Zychowicza, znanego jutjubera. Lewandowski to jeden z nielicznych wojskowych, którego bardzo cenię za wiedzę, kompetencję i znajomość planów strategicznych Polski i NATO.
"Wojna Rosja - NATO? Upadek Ukrainy: czy Putin zaatakuje kolejne kraje? - płk Lewandowski i Zychowicz". Użył ciekawego sformułowania "Zaplanowania ewakuacji wschodniej części Polski". Co to oznacza? A to, że w planach strategicznych Sztabu Generalnego jest poważnie brana pod uwagę ewakuacja milionów Polaków mieszkających na terenach, na które Rosjanie będą mogli przeprowadzić prewencyjne uderzenie. I tak może się zrealizować Twoja wizja z mapą i ucieczką ludzi z jednej części Polski do drugiej. Oto hipotetyczny scenariusz:
1. Senat USA wstrzymał pomoc dla Ukrainy. Brak pieniędzy oznacza błyskawiczny upadek wszystkie, włącznie z masowymi dezercjami. Rosjanie w tej sytuacji przeprowadzają zmasowany atak na Kijów, a także wypowiadają wojnę Polsce jako państwu, które w największym stopniu dostarcza broń dla Ukrainy
2. Rosjanie przeprowadzają prewencyjne uderzenie w lotniska na wschodzie Polski, w tym głowne lotnisko w Radomiu. Wybucha panika, ludzie boją się szalonych rosyjskich orków prących z "ruskim ładem" na znienawidzony zachód
3. Sztab generalny polskiej armii prosi ludność zamieszkującą tereny wschodnie i południowe o zachowanie spokoju i ukrycie się, jeśli w okolicy będą przeprowadzane działania zbrojne w związku z wojną z wrogiem ze wschodu
4. Ludzie w odpowiedzi pakują dzieci, zwierzęta domowe i najcenniejszy dobytek i ruszają na zaachód, gdzie na pewno nie zginą od przypadkowej bomby, ataku chemicznego czy czegoś w tym rodzaju
I masz Polskę w połowie wyludnioną.
Miłego dnia
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Intrygująca historia związana ze śmiercią opisana w e-mailu i przysłana do nas w grudniu ub. roku. Sprawa dotyczy żab, które z niewiadomych powodów pojawiły się na osobie zmarłej leżącej w domu.
[...] Urodziłam się w Warszawie Mam 62 lata. Mieszkaliŝmy w domu z ogródkiem pod W. Mama wysyłała mnie po mleko do pobliskich gospodarstw. Umarł jeden z gospodarzy pamiętam jakby to było wczoraj musiałam mieć 5-6 lat. Był to paskudny zimny wieczór szłyśmy z mamą do domu umarłego modlić sie i śpiewać. Weszłyśmy do tamtego pokoju w ktörym leźał umarły.
Było juź tam kilka kobiet śpiewały. Ja weszłam i zobaczyłam tego umarłego a na jego twarzy duźe poruszające sie 2 ŹABY, Było w sumie 5 ŹAB poruszały się były na piersiach umarłego. Ja wtedy nie widziałam wczeŝniej takich duźych paskudnych źab.Z aczełam krzyczeć: MAMO ŹABY
Moja Mama zaraz mnie stamtąd wyprowadziła. O tym przeźyciu zapomniałam całkowicie. Nie pamiętałam o tym przez 40 - 45lat Pamjęć przyszła sama. Myśle dziś źe ŹABY przyszły po jego dusze. Moźe on będzie sam ŹABĄ.?
PRZYSIĘGAM na wszystko co święte źe opisałam prawdę Pozdrawiam serdecznie z Monachium
[dane do wiedzy FN]
Poniżej zdjęcie żaby, której historia jest związana z dziwnym wydarzeniem w Bazie FN, pojawieniem się obiektu UFO i... Krzysztofem Jackowskim. Tej niezwykłej historii poświęcimy oddzielny artykuł w serwisie FN.
Jeden z naszych kolegów z FN zwrócił uwagę na ciekawą rzecz. Otóż pyszczek tego stworzenia zmienia się zależnie od sposobu, w jaki się na zdjęcie patrzy. Rysunek wyjaśniający poniżej.
czytaj dalej
O historii dziwnego znaku opowiedziała jedna ze słuchaczek audycji Zofii Golis. Pojawił się on nagle na twarzy i nie sposób było ustalić, w jaki sposób. Według autorki relacji pojawia się on regularnie w jej życiu. Audycja było o reinkarnacji, a sam znak... To może być ślad po poprzednim wcieleniu. Zdarza się bowiem, że ludzie ciężko uszkodzeni fizycznie w tym życiu - w następnym mają ślad w miejscu, gdzie doszło do np. uderzenia silnym przedmiotem w ciało.
Był 2001 rok, kiedy czytelnik serwisu FN opowiedział intrygującą historię. Poddał się regresji hipnotycznej, którą nagrał na wideo. Nie był w stanie uwierzyć w to, co zobaczył oglądając materiał ze samym sobą kilka godzin później (nie pamiętał tego, co mówił). Zapytany przez hipnotyzera, w jaki sposób zakończył życie w poprzednim wcieleniu opowiedział, że został uderzony siekierą w tył głowy podczas napadu w lesie. Najciekawsze jest to, że od dziecka ma dziwne znamię w miejscu, gdzie miał zostać w poprzednim życiu uderzony siekierą. To intrygujący fenomen "śladu na ciele po poprzednim wcieleniu". Być może natrafiliśmy na podobny przypadek.
From: [...]
Sent: Tuesday, July 18, 2023 11:08 PM
To:
Subject: Historia słuchaczki po naszej audycji o reinkarnacji i o dziwnym znaku
Witam miło Panie Robercie.
Po naszej audycji "Po co żyjemy?" napisała w komentarzu Pani Katarzyna, że maa coś o znakach.
Napisała do mnie i ja Panu ten list przesyłam i zdjęcia od niej.
Pozdrawiam serdecznie Zosia Golis
Dnia 18 lipca 2023 22:07
Witam Pani Zofio,
Chciałabym Panią prosić o przekazanie Panu Robertowi Bernatowiczowi zdjęcia mojego znaku, mojej historii i przypuszczeń.
Ze znakiem obudziłam się 10 czerwca 2022 roku. Zdjęcie wykonałam chwilę po godz. 8 rano bieżącego czasu (mieszkam w Irlandii, czyli w Polsce było to chwilę po 9). Szczerze powiem znak wywołał we mnie złość, ponieważ to mój jakiś trzeci czy czwarty tak wyglądający symbol na mojej twarzy. Nawet nie pamiętam, kiedy pojawił się pierwszy. Chyba byłam nastolatką. Potem cyklicznie co kilka lat. Nigdy nie zrobiłam lepszego zdjęcia, ponieważ sprawę ignorowałam. Nawet kiedyś sprawdzałam, jak wyglądają podobne kółka u osób z łuszczycą, ale to nie było to. Więc, jak już wspominałam, znak wywołał we mnie irytację. Że znów i że będę to musiała posmarować jakąś maścią z antybiotykiem. Ogólnie zdjęcie zrobiłam raczej dla lekarza, gdyby coś się działo ze skórą dalej i gdyby lekarz pytał mnie od czego się zaczęło. Moją skóra goi się szybko, więc bodaj na drugi, trzeci dzień znak jak się pojawił, tak i zniknął.
Jestem osobą dorosłą (rok temu miałam 42 lata), poważną (w sensie suszarką tego nie zrobiłam), niepijącą, matką, osobą z wyższym wykształceniem, jakby to miało dla kogoś znaczenie itd.
Znak wyglądał jak zrobiony skalpelem, bądź końcówką igły od zastrzyków. Skóra była bardzo równiutko i precyzyjnie nacięta. W jednym miejscu jakby grubiej, być może lekko pod kątem.
Przepraszam, że nie mam lepszego zdjęcia, ale tamtego dnia nie miałam pojęcia, że będzie to ważne. Jakież było moje zdziwienie, gdy rok później, tj. 15 czerwca wysłuchałam podcastu Pana Bernatowicza. Na początku bardzo się wystraszyłam, bo jeżeli to coś, już mniejsza z tym co to było, zrobiło mi to we własnym łóżku, we własnym domu, to chyba logiczne jest, że czuje się wtedy ogromny lęk. Poczucie bezpieczeństwa można między bajki włożyć. To, że upada cały dotychczasowy światopogląd i wszystko, co do tej pory było logiczne też. Uczucie to już znałam wcześniej, kiedy to miałam doświadczenie z czymś nieopisanym (duch, demon, nie wiem), a miało miejsce 20 lat temu w Polsce. Ale o tym to raczej nie teraz… Tak więc znam uczucie, kiedy człowieka dopada taki maksymalny lęk pomieszany z brakiem pewności na jakim świecie się żyje. Tak więc się poczułam i tym razem, kiedy to okazało się, że nie tylko ja i że normalne to nie jest.
Oczywiście Pan Robert Bernatowicz jest osobą, którą darzę ogromnym szacunkiem od czasu audycji w Radiu Zet. Słuchałam ich z zapartym tchem. Chylę czoła przed Jego doświadczeniem, cierpliwością do wszelkiej maści sceptyków, w tym dziennikarzy niestety. Z mojego doświadczenia życiowego wynika, że jest on człowiekiem, któremu ja osobiście ufam w stu procentach. Historie, o których On opowiada zgadzają się z tym, czego sama doświadczałam i czego doświadczali moi znajomi i rodzina. Będąc dzieckiem słuchałam o opowieściach tak nieprawdopodobnych, że gdybym nie znała tych osób pewnie bym nie uwierzyła. Ale słyszałam, widziałam i nie tylko wierzę, ale jak Pan Bernatowicz wiem.
Wiem, że istnieje reinkarnacja. Pamiętam swoje zdziwienie, kiedy byłam mała (miałam może 3, 4 latka) i moi rodzice włączali mi bajki, a dla mnie to jakieś bzdury były. Czułam się jak dorosły zamknięty w małym ciałku. To co zdziwiło moją rodzinę, a to zdziwienie pamiętam do dzisiaj, to to, że wiedziałam, że będę miała brata i on ma na imię Karol. Mój brat urodził się 4 sierpnia 1983r. i jest numerologiczną 33. Ja urodziłam się 1 marca 1980. Jestem numerologiczną 22. Pamiętam, że czekałam na niego i wszystkim mówiłam, że będę miała braciszka o imieniu Karol. Nawet nie było dyskusji, że brat będzie nazwany inaczej. Nadmieniam, że o ile wiem, badanie usg stwierdzające płeć wtedy nie istniało. Nawet ciąża bliźniacza potrafiła być zaskoczeniem.
Mogłabym jeszcze długo opisywać moje dziwne doświadczenia, które sprawiły, że umysł mam dość otwarty i staram się rozwijać duchowo jak tylko umiem. Ale wracając do znaków na ciele. Moje przypuszczenia są związane z duchowością. Przez ostatni rok przeszłam przyspieszony kurs rozwoju duchowego, ponieważ jakieś dwa miesiące później rozpoznałam swój bliźniaczy płomień. Świat się dla mnie zmienił, otworzył, a może zmieniłam i otworzyłam się ja. Tak więc moje pierwsze skojarzenie, to znak jest jakby dziurką od klucza, którym ktoś lub coś otwiera być może trzecie oko??? To pierwsza teoria.
Druga moja teoria związana jest z moim znakiem urodzeniowym i pełnią w dniu mojego urodzenia. Obydwa te symptomy czy też skojarzenia nasuwają mi myśl, że kiedyś byłam czarownicą lub wiedźmą. Znak mam bardzo charakterystyczny, w kształcie serca, pod prawą pachą. Podobno to ma znaczenie, że w pachwinie i że częściowo owłosiony. I czemu o tym mówię, no więc Wheel of the Year wygląda bardzo podobnie. Mówię tu o jego podstawowej wersji. Tak więc to moja druga sugestia.
Jeżeli chodzi o zdjęcia, to 0322, 0323 to oryginały. Zdjęcie 2308 jest lekko powiększone i podczerwienione, żeby było może lepiej widać. Zdjęcie 3944 to moje znamię urodzeniowe.
Mam nadzieję, że chociaż troszeczkę pomogłam.
Jeszcze raz proszę o przekazanie mojej wiadomości Panu Bernatowiczowi.
Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za wspaniały podcast
Katarzyna [...]
P.S. Proszę nie ujawniać mojego nazwiska. Imiona i daty, nawet zdjęcia są jak najbardziej do wykorzystania.
czytaj dalej
Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiu
jednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.
byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora
matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez
pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem
dysk poruszający sie powoli w naszym kierunku koloru złoto-zółtego jak słońce, brak odgłosu silnikow okien dodatkowych swiateł nic poruszał sie w ten sposób że krawedzie prawy i lewy odchylaly sie raz w gore raz w dół o jakieś 20%
obiekt nie był duzy jakies 5m na 3m
zatrzymał sie jakies 40-50m na wysokości naszego okna i dachu
ufo podzieliło sie na równe 2 czesci dolny półspodek popłynol prosto mijajac nasz dom z lewej strony górna czesc chwiejnym lotem ruszyła w tył skad przybył, wszystko trwało około 30-40min pytałem sie mamyco to było po kilku dniach powiedziała bym nie ropowiadał o tym nikomu bo uznaja nas za wariatow i chyba to było ufo - pierwszy raz w zyciu usłyszałem to słowo .Były to koniec lat 70 o dronach nikt nie snił ,nikt nie mial komorki ani telefonu, apartu tez nie mieliśmy,internet nie istnial a zyliśmy w głebokim komunizmie
swiadkami byli tego Urszula [...] Zbigniew [...] ale dwoje juz nie zyja , moj mlodszy brat spał i ja
[relacja przysłana na pokład okrętu Nautilus 21 stycznia 2024]
czytaj dalej
[...] Witam. Nazywam się [...] i posiadam własną, częściowo udokumentowaną historie "spotkań" z niezidentyfikowany obiektami latającymi. Począwszy od dziwnych świateł a kończąc na latających "cygarach" zarówno w nocy jak i za dnia, będąc samemu oraz w tłumie ludzi. Tematem UFO nigdy się nie interesowałem ale od kiedy zacząłem widywać te obiekty, wówczas zaktualizowałem swoją wiedzę słuchając relację innych ludzi o podobnych obserwacjach.
Rok 2017:
Pod koniec maja 2017 grałem w swoje ulubione gry na komputerze i wtedy poczułem silną potrzebę wyjrzenia przez okno.
Moje oczy natychmiast skierowały się na białą kule światła o średnicy około 2 metrów, która leciała pomiędzy chmurami na wysokości około 100 metrów. Ta kula zdawała się posiadać "inteligencje" jakkolwiek to brzmi, ponieważ co chwilę zmieniała swój kierunek a gdy sięgałem po telefon do kieszeni wtedy schowała się w chmurach i już jej nie mogłem dostrzec (wykonałem fotografie tego miejsca ale zamiast tej kuli światła na zdjęciu była czarna plama w miejscu gdzie ona się ujawniła) (zdjęcie w załączniku).
Pragnę zaznaczyć, że to nie miało nic wspólnego z "ufoludkami" to było zupełnie coś innego. Po tym wydarzeniu zacząłem drążyć ten temat bo nie dawało mi to spokoju z czym miałem do czynienia. Na początku czerwca siedziałem w samochodzie na parkingu obok sklepu obok mnie przechodziły tłumy ludzi i wtedy poczułem obecność czegoś niezwykłego. Spojrzałem przez lewą szybę i ujrzałem podłużny metaliczny obiekt lecący stosunkowo nisko nad ziemią (niestety nie miałem przy sobie telefonu a nawet jakbym miał to bym nie zdążył go uwiecznić). Wyglądał językiem ufologów jak cygaro, był koloru ciemno- brązowego oraz zdawał się być matowy (świeciło słońce a mimo to nie odbijał jego promieni). Wiedziałem, że mam mało czasu bo on leciał w stronę gęstych chmur. W moich myślach błagałem przechodniów aby ktoś go też ujrzał i zrobił zdjęcie ale wszyscy byli zajęci swoimi sprawami i tylko ja patrzyłem w niebo). Kiedy wleciał w chmury, czekałem aż z nich wyleci ale on już w nich został (TO NIE BYŁ SAMOLOT).
Czułem zażenowanie kiedy wróciłem do domu bo mogłem mieć unikalną fotografię... Czy w nim były "ufoludki"? Być może.
Następnie w czerwcu nad moim domem znów pojawił się tajemniczy obiekt ale to nie była kula światła ani metaliczne cygaro. Ten obiekt nie miał stałego kształtu - on wibrował...
Wyglądał jak meduza lecąca po niebie ale nie znajduje słowa z czym go porównać... Zorientowałem się, że mój telefon jest w moim pokoju, zauważyłem, że jest czyste niebo dlatego oszacowałem w którym miejscu szukać go na niebie nim wrócę.
Zacząłem rozpaczliwy bieg do domu miałem 20 metrów, sąsiedzi widząc mój sprint pewnie zastanawiali się czy jestem normalny...
Wróciłem po około 30 sekundach i szukałem go na niebie z telefonem w ręce (ale go już nie było). Uwaga na niebie nie było chmur a on poruszał się ociężale lekko zmieniając kierunek. On nie odleciał ani się nie schował w chmurze - on po prostu zniknął i jestem tego pewny. Kolejny raz czułem zażenowanie, że znów miałem okazję zrobić zdjęcie ale mi się nie udało.
Czy to były "ufoludki" - ten obiekt nie miał konkretnego kształtu bo nieustannie wibrował i go zmieniał ewentualne istoty na "pokładzie" zostały by zmasakrowane.
Następnie w czerwcu wracając ze szkoły byłem uczestnikiem bardzo dziwnej sytuacji, otóż poczułem się bardzo szczęśliwy a nawet wpadłem w euforie, która nie miała swojej przyczyny i wtedy przejechało obok mnie auto a dokładnie bus dostawczy i pod moje nogi wleciała jedna jedyna strona od gazety "Polskie Roswell" za sprawą IDEALNEGO podmuchu wiatru. (Zdjęcie w załączniku - miałem telefon). Na stronie od gazety wpatrywały się na mnie "ufoludki" a ja czułem tą euforie sprzed kilku chwil zanim wpadła mi pod nogi. To było niezwykłe uczucie biorąc pod uwagę co ja wcześniej widywałem na niebie.
To wszystko z czym miałem do czynienia w tych dwóch miesiącach.
Ale wciąż nie dawało mi spokoju o co w tym wszystkim chodzi co ja mam z tym wspólnego przecież jestem normalnym człowiekiem chcącym mieć normalne życie... Zacząłem szukać informacji odnośnie tego zjawiska NOL (bo to nie dotyczy tylko kosmitów ale po prostu niezidentyfikowanych obiektów latających). Oczywiście jako ktoś kto zaczyna przygodę z tym tematem obejrzałem relację Jana Wolskiego i Lecha Chacińskiego ale ich historię opisywały realnych fizycznych przybyszy i ich statki a ja widziałem obłoki światła...
Znów czułem się zażenowany i niezrozumiany... Natknąłem się na film w którym starszy człowiek opowiada o swoim spotkaniu twarzą w twarz z nieznaną istotą idąc nocą w grupie znajomych. I tutaj zaczyna robić się ciekawie, ponieważ miejscowość z filmu jest mi dobrze znana i znajduję się około 30-40km od miejsca mojego zamieszkania.
Link do źródła https://www.youtube.com/watch?v=_FkzrZ0rvAA
Pewnego czerwcowego dnia byłem u dziadków w odwiedziny i wtedy dziadek powiedział "35 lat temu kiedy wracałem z pracy na motorze zobaczyłem spodek z wieloma okienkami z których patrzyły się na mnie "małe ludziki" który krążył wokół wieży kościelnej w Radzimowie". Dziadek nigdy nikomu o tym nawet nie wspomniał nawet mojej babci... Chcielibyście zobaczyć moją minę kiedy to usłyszałem...
I tutaj robi się jeszcze ciekawiej bo ta miejscowość jest zaledwie 5km od miejsca mojego zamieszkania a mój własny dziadek miał bezpośredni kontakt z UFO!!!!!!!!!!! Czy to były "ufoludki"? W tym wypadku to były realne istoty w swoim realnym statku niczym z historii Jana Wolskiego i Lecha Chacińskiego. I teraz uwaga bo wchodzę do gry.
Pomyślałem "zaraz zaraz ufoludki i kościół? Czy te dziwne rzeczy mają coś wspólnego z samym Bogiem? I tak się nad tym głowiłem licząc, że znajdę odpowiedź w samej biblii. I wtedy natknąłem się na owy fragment z biblii:
12 Dlatego radujcie się niebiosa i ich mieszkańcy!
I wtedy mnie olśniło, czy to nie odnosi się do innych cywilizacji?!
Pomyślałem sobie "to wszystko nie może być przypadkiem", i zastanowiłem się w jaki sposób te istoty mogą dać mi jakąś wskazówkę. I wtedy obejrzałem zdjęcia satelitarne okolic mojej miejscowości z 2000r. i wtedy nie uwierzyłem własnym oczom!
Zaledwie kilkaset metrów od mojego domu na zdjęciu satelitarnym zobaczyłem "poświatę" jakiejś twarzy - zbliżyłem zdjęcie i ujrzałem stojącą na polu humanoidalną postać (zdjęcie w załączniku). Ja już wtedy po prostu zwariowałem na punkcie UFO dlatego zacząłem pokazywać to moim znajomym - jak się pewnie domyślacie zostałem wyśmiany...
Poświata tej istoty z charakterystycznym "klejnotem" na piersi przypomina tak zwane wondżiny.
Wandija/wondżiny to w wierzeniach Aborygenów istoty, które 4000 lat temu przyleciały z nieba i nauczyły ich polować na zwierzęta. Oczywiście ten prymitywny lud zrobił z nich "bogów" i dorobił religię, że są oni odpowiedzialni za monsumy i suszę. Dlatego aby ich przebłagać muszą co roku odnawiać ich portrety na ścianach aby uchronić się przed nieurodzajem.
Oni przekazują sobie tę historię ustnie od przeszło 4000 lat dlatego dzisiaj podziwiamy portrety najprawdziwszym ufoludków na ścianach. I ta istota jest strasznie podobna do tej, która stała na polu w 2000r. w mojej wsi..
Moja ciekawość tego tematu i tych dziwnych zdarzeń w jakich uczestniczyłem nie dawały mi spokoju, chciałem po prostu wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi.
Połączyłem gazetę Polskie Roswell, humanoida stojącego na polu, relację mojego dziadka oraz ten biblijny werset.
Postanowiłem iść tym tropem dlatego zrobiłem coś co na zawsze odmieniło moje życie i moją świadomość odnośnie świata.
Był 17 lipca 2017 roku:
W domu poprosiłem Boga czy pokaże mi UFO które będę mógł sfotografować swoim telefonem (serio o to poprosiłem).
Założyłem swój krzyż na szyję i powiedziałem coś w stylu "W imieniu Boga idę nawiązać kontakt z inną cywilizacją!"
I wtedy po godzinie 22 (było już ciemno) poszedłem samotnie na obrzeża pobliskiego lasu (oczywiście tego lasu gdzie stała humanoidalna postać bo stwierdziłem, że to nawiązuje do Polskiego Roswell - gazety, która wpadła mi pod nogi.
Kiedy byłem już na miejscu spojrzałem z wielką wiarą w nocne niebo - On już na mnie czekał...
Niebieski obłok latał mi nad głową około 150 metrów nad głową!
NATYCHMIAST wyciągnąłem telefon aby zrobić mu zdjęcie!!!! (zdjęcie w załączniku).
Do tego nagrałem film ale na nim nic nie widać - to telefon a nie profesjonalny aparat. Na filmie nie kryłem swojego szczęścia a nawet padłem na kolana i dziękowałem Bogu za ten piękny widok!
Krzyczałem do niego "ląduj błagam!" ale on nie reagował.
Obserwacja trwała kilka minut po czym gdy już byłem spełniony ten obiekt rozpłynął się w powietrzu (on nie odleciał on wrócił do swojego wymiaru - nieba!)
Wróciłem do domu szczęśliwy i wtedy sięgnąłem znowu do biblii a tam taki tekst:
30 Wówczas ukaże się na niebie znak Syna Człowieczego11, i wtedy będą narzekać wszystkie narody ziemi; i ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego na obłokach niebieskich12 z wielką mocą i chwałą.
Ja po prostu nie wierzyłem w to co czytam!
Mamy 2019 rok a ja planuję powrócić na to miejsce w celach obserwacji z najnowocześniejszą kamerą jaką tylko znajdę - tak wydam na nią całe oszczędności. I będę nagrywał te obiekty aby ludzkość się w końcu przebudziła! Dlatego od roku 2020 będę aktywnie obserwował tutejsze niebo nad Polskim Roswell ze swoją kamerą. To co planuję nagrać będzie przełomowe!
Jako ciekawostkę powiem, że aktualnie te miejsce jest nadal aktywne ufologicznie - ostatnio widziałem pomarańczowe światło unoszące się na horyzoncie...
Jako dodatek w załączniku wyślę jeszcze czerwony obiekt na nocnym niebie (ciekawostka jest taka, że było to w miejscu gdzie stał ufoludek na polu a chwilę wcześniej widziałem meteor, który wypalił się nad moją głową).
Trochę się rozpisałem ale było warto mam nadzieję, że ta fotka obłoku trafi na wasz kanał w celach uświadamiających.
Niech żyje Polska i UFO! :D
Jeśli chcecie więcej informacji to służę pomocą ale zaznaczam, że mimo wszystko chcę być anonimowym badaczem zjawiska NOL.
To nie koniec tej historii być może pewnego dnia nadleci spodek a ja go po prostu nagram (Od teraz zawsze mam telefon przy sobie).
Ciekawostka: "małe ludziki" mojego dziadka to inne istoty od tego gościa na polu bo te pierwsze były niskie (żywe krasnoludki).
Pozdrawiam,
[dane do wiad. FN]
/poniżej fotografie przysłane przez autora relacji/
czytaj dalej
Szanowni Państwo,
W dniu 18 sierpnia o godz. 13:17 ok. 1 km od lotniska Strachowice przez przednią szybę samochodu zauważyłem białą kulę lecąca wolno na wysokości ok. 300m. Kula leciała ne tej wysokości z prędkością ok. 1m/sek przez około minutę po czym gwałtownie zwiększyła wysokość.W tym momencie sięgnąłem po smartfon, wyszedłem z samochodu i zrobiłem 4 zdjęcia. Czwartego nie załączam, bo na nim nie widać obiektu który zniknął za chmurami.
Ciekawe jest też to, że mniej więcej przed miesiącem w tym samym miejscu, ale w nocy obserwowałem obiekt lecący - jak mi się wydaje - dokładnie tą samą trajektorią, z tym, że miał nieokreślony, dziwny kształt którego nie umiem określić, i świecił kolorem pomarańczowo-żółto-czerwonym (nie jestem mocny w określaniu kolorów). Oba obserwowane obiekty nie były balonami ani tym bardziej dronami, których nie wolno używać w pobliżu lotnisk.
Zdjęcia wykonane aparatem Samsung Galaxy S5 w załączeniu.
[dane do wiad. FN]
(personalia wyłącznie do wiadomości Fundacji)
czytaj dalej
[…] Szanowna FN! Piszę do Was w związku z ciekawą historią, którą opowiedział mój znajomy. Było to w marcu 2019 roku czyli kilka miesięcy temu. Razem ze swoją żoną i jej siostrą przebywali w Nałęczowie i postanowili sobie zrobić wycieczkę do Emilcina. Trudno mu ustalić datę dokładną, ale było to jego zdaniem albo 17 marca albo 18 marca. Przyjechali do waszego pomnika, ale było zimno, więc mieli być tylko krótko na zasadzie zrobić pamiątkowe zdjęcie i wracać do hotelu. Mój znajomy opowiada, że doszło do bardzo ciekawego wydarzenia, bo cała trójka usłyszała dźwięk przypominający odgłos elektrycznego urządzenia. Najbardziej przypominało to dźwięk transformatora. Nawet rozglądali się wokół, czy nie ma jakieś skrzynki na słupie z transformatorem. Najciekawsze jest jednak to, że ten dźwięk nagle ustał dosłownie w jednej chwili. I już się więcej nie pojawił. Gdybyście chcieli go nagrać, to podaję do niego telefon. Nazywa się […dane do wiad. FN[ numer tel. [….]
Pozdrawiam załogę
[dane do wiad. FN]
Poniżej jeszcze jedna relacja o UFO w okolicach Emilcina, którą dostaliśmy na nasz fundacyjny telefon w postaci wiadomości SMS.
Przy okazji jeszcze dwie relacje o obserwacjach UFO od naszych czytelników.
Witam serdecznie Fundację Nautilus z Panem Kapitanem !
Pozdrawiam [...] Muszę opisać Wam jedną sprawę - zdarzenie bo nie daje mi ona spokoju do chwili obecnej. W dniu 31 grudnia 2018 r /01.01.2019 r. tj. w Sylwestra a w zasadzie to już był 01.01.2019 r. godz. 0.15 - 0.20 jechałem samochodem ul. Marsa w Warszawa -Rembertów w kierunku ul. Płowiecka, Grochowska. Jak wiadomo władze Warszawy zapowiadały że zabawa tej nocy będzie pozbawiona pirotechniki przy Pałacu Kultury, ale wiadomo, że na terenie Warszawy czy też terenów ościennych było to niemożliwe, ale było lepiej niż w latach poprzednich. Zmiana ta dotyczyła oczywiście ochrony naszych zwierząt domowych, aby ten dzień przeszły bezstresowo. Jadąc zaobserwowałem, że właśnie o tej godzinie już na tym odcinku ustały strzały petard, rakiet i innej pirotechniki. Będąc na wysokości jednostek wojskowych w odległości ok. 400-500 metrów przed ul. Rekrucka - Żołnierska ujrzałem przed sobą przed przednią szybę olbrzymi obiekt wielkości deko mniejszy od księżyca ( przykład : moneta 1 grosz z 5 złotówką to oczywiście 5 zł ) przesuwający się z dość znaczną prędkością z kierunku wschodniego tj. od Bronisława Czecha w kierunku zachodnim tj. Centrum miasta lub południowy zachód. Obiekt był w kolorze światła lampy sodowej tj. bardziej żółty niż pomarańczowy ( lampa ma więcej odcienia pomarańczowego ). Światło to widziałem ok. 5-7 sekund. Przemieszczało się ponad koronami drzew. Mogło być ode mnie może w tym czasie na wysokości już ul. Płowieckiej. Z uwagi na to, że w okresie zimowym drzewa na obszarze leśnym przy ul. Marsa nie miały liści to dlatego widziałem jak ten rozświetlony obiekt lecąc z lewej strony przedzierał się przez korony drzew, widziałem go w całości jak wyłonił się na szczelinę pasa jezdni a następnie za koronami drzew przesuwał się w prawą stronę znikając wśród terenu leśnego. Ale dlatego że ja byłem w tym czasie jeszcze na ul. Marsa obiekt ten na pewno był dużo dalej, ale był tak duży że wydawało się że jest blisko. Miałem wrażenie, że gdybym był już przy ul. Płowiecka, Grochowska to on byłby na wysokości może 300 do 500 metrów nad ziemią. Chciałem szybko wyjąć telefon i wykonać zdjęcie lub film tego światła. Natychmiast stanąłem pośrodku jezdni lecz obiekt ten się oddalił. Gdybym był poza terenem leśnym to myślę, że miałbym szansę zarejestrować przelot. Przelot tak dużego obiektu widziałem pierwszy raz i to właśnie w Sylwestra. Na pewno nie były to żadne fajerwerki czy też przedmioty pirotechniczne. Pomyślałem, że jeżeli tej nocy ludzie się bawili na mieście , może byli na balkonach swoich mieszkań to może również widzieli to zdarzenie. Wiadomo, że w Sylwestra mogło to też umknąć uwadze.
[...]
( Orion_1957)
Ostatnia relacja to bardzo szczegółowy opis obserwacji UFO sprzed wielu lat.
RAPORT
Obserwacja UFO Pruszków 9 września 2012
ŚWIADKOWIE
Świadkami obserwacji było małżeństwo.
Świadek A
Kobieta lat ok 40stu (w momencie obserwacji).
Świadek A to osoba wierząca w UFO w momencie obserwacji. Osoba wiarygodna, która o swojej obserwacji rozmawia tylko z mężem, oraz autorem tego raportu.
W momencie obserwacji wyposażona w okulary polaryzacyjne. Były to zwykłe tanie okulary przeciwsłoneczne. Świadek już tych okularów nie posiada, rozpadły się.
Świadek B
Mężczyzna lat ok 40stu (w momencie obserwacji).
Osoba wierząca w UFO. Świadek B był wyposażony w soczewki kontaktowe, korekcyjne. Świadek B odmówił odpowiadania na pytania, ograniczył się do skrótowego opisania zjawiska.
Zarówno świadek A jak i B nie są pasjonatami UFO, nie zagłębiają się w temat jakoś mocno, nie czytają dużo książek, nie wysłuchują relacji świadków.
Osoby pracujące, mające tzw "normalne życie".
Świadkowie nie zgłaszali żadnej organizacji ufologicznej swojej obserwacji i nie opowiadali jej wielu osobom.
CZAS I WARUNKI OBSERWACJI
9 września, niedziela 2012, ok godziny 12stej.
Świadek A cytat:
„Był słoneczny dzień, na niebie nie było chmur.”
Pogoda sprawdzona w internecie (cytat z internetu):
„pozostałe obszary RP będą miały temperaturę rzędu 21-22 stopni... Wszędzie zachmurzenie umiarkowane lub bezchmurne niebo.„
MIEJSCE
Pruszków, województwo mazowieckie, kraj Polska.
Boisko szkolne, na ulicy Helenowskiej koło Kościoła
https://www.google.pl/maps/place/Helenowska,+00-001+Pruszk%C3%B3w/@52.155928,20.787869,17z/data=!3m1!4b1!4m5!3m4!1s0x471935fa9ecb330d:0xc12524e7d86714c9!8m2!3d52.1559247!4d20.7900577?hl=pl
OBSERWACJIA
Świadek A:
„Ok południa zobaczyłam dziwne świecące się kolka które nadleciały ze wschodu, najpierw było ich dwa a potem pięć. Wirowały wokół własnej osi robiąc ósemki tak jakby bawiły się w berka. Ważne jest to , ze tylko ja i mój mąż widzieliśmy to zjawisko. Ja miałam okulary p/słoneczne z polaryzacja a mój mąż szkła kontaktowe ze specjalnymi wkładkami.”
Świadek B:
„Nie, nie mam takich szkieł, to były zwykłe szkła kontaktowe twarde, które są wykonane z niebieskiego plastiku, może ew. mają polaryzację, ale wątpię.”
Świadek A:
„Jak zdjęłam te okulary to zobaczyłam piękne niebieskie niebo bez tych migających obiektów. Jak z powrotem założyłam okulary widziałam ponownie je. Pozostali ludzie nic nie widzieli tylko my. Nagle od strony wschodu pojawiły się dwa samoloty wojskowe, mój mąż mi powiedział, że leciały w szyku bojowym, jeden obok drugiego, obiekty na chwile stanęły w miejscu i za chwile rozpierzchły się w różne strony, a samoloty poleciały w kierunku zachodnim.„
wielkość obiektów
Świadek A opisał obiekty jako okrągłe o wielkości 1/4 wielkości pozornej słońca, a więc ok 0,5-1cm w odległości wyciągniętej ręki. Opisuje je też jako znacznie mniejsze od wojskowych samolotów. Formacja jaką tworzyły obiekty miała wielkość pozorną słońca. Wszystkie obiekty były jednakowej wielkości i jasności, żaden z obiektów nie zachowywał się jako obiekt centralny. Pułap na jakim znajdowały się obiekty Świadek A określił jako „kilka kilometrów”, oraz „ptaki tak wysoko nie latają”
wygląd obiektów
Obiekty emitowały światło podobne do słońca, lub odbijały światło słoneczne o jasności mniejszej niż słońce, nie zmieniały swojej barwy i natężenia światła. Obserwacji nie towarzyszyły żadne dźwięki i zapachy.
początek obserwacji
W momencie ich pojawienia świadkowie patrzyli w niebo. Pierwsze dwa obiekty nie nadleciały z żadnego kierunku, ale zmaterializowały się. Świadek A nie pamięta kto pierwszy zobaczył obiekty. Pamięta natomiast, że oboje w momencie ich materializacji patrzyli w niebo. Kolejne trzy nadleciały po kilku sekundach. Obiekty znajdowały się prawie pionowo nad głowami świadków, lekko na wschód.
zachowanie obiektów
Obiekty początkowo wykonywały ruchy, które świadek opisał jako chaotyczne, następnie ich ruch stał się bardziej uporządkowany i kolisty. Obiekty zatrzymywały się nagle i zmieniały kierunek swojego ruchu.
zakończenie obserwacji
Świadek A opisuje prędkość ucieczki obiektów przed samolotami wojskowymi jako znacznie/wielokrotnie większą od prędkości samolotów. Podczas ucieczki obiekty były widoczne przez około jedną sekundę. Nie doleciały do granicy horyzontu, ale „rozpłynęły się w powietrzu”
samoloty wojskowe
Świadek B opisuje:
„Niewątpliwie były to samoloty wojskowe wielkości średniego bombowca lub samolotu transportowego, to nie były myśliwce, które się wysyła na rozpoznanie niezidentyfikowanych obiektów w swojej strefie. Co jest niesłychanie ważne, te samoloty leciały względem siebie równolegle w bardzo niedużej odległości, nigdy nie widziałem, żeby takie samoloty latały w takim szyku i w ogóle żeby latały w tej strefie. Nie pamiętam, też czy przypadkiem nie ciągnęły się za nimi jakieś smugi. I nie były to smugi kondensacyjne, czyli za silnikami, tylko smugi pojedyncze, jakby wychodzące z kadłuba (co raczej jest nietypowe)”
Zapytałem pilota cywilnego o to jakie to mogły być samoloty i co robiły.
Pytanie 1
Czy samoloty transportowe latają w szykach bojowch? Czy latają w parach?
Odpowiedź:
„Samoloty transportowe regularnie latają w szykach, a w parach można je zobaczyć
bardzo często. Szczególnie na naszych Casach często to ćwiczą.
Często też mają wytwornice dymu (świece) zainstalowane, żeby łatwo je było
zobaczyć naziemnemu obserwatorowi ćwiczeń.”
pytanie 2
Czy to możliwe, że samoloty transportowe zostały przy okazji ćwiczeń wysłane, aby sprawdzić niezidentyfikowane obiekty na niebie?
odpowiedź
„Byłoby to dziwne, na rozpoznanie wysyła się myśliwce.”
Poprosiłem świadka A o ponowne opisanie samolotów.
„To były wojskowe jakieś bojowe, za małe były na pasażerskie.”
Wyjaśnienie: poprosiłem o porównanie zapamiętanych samolotów do samolotów pasażerskich.
Kwestia pojawienia się, typu samolotów, czy była to para dyżurna, czy samoloty transportowe, oraz czy ich pojawienie miało związek z obserwacją UFO pozostaje nierozstrzygnięta,
inne
Świadkowie nie zaobserwowali zmiany nastroju u siebie, nie zauważyli też dziwnych zachować urządzeń elektrycznych. Świadkowie byli jedynie zdziwieni i zaciekawieni.
Pozostałe osoby znajdujące się w pobliżu nie prawdopodobnie nie dokonały obserwacji.
Cytat Świadek A:
„...my tego doświadczamy a inni tego nie widza, i ze jak zdjęłam okulary, tez nic nie widziałam„
FILTR POLARYZACYJNY
Bardzo często ludzie na zdjęciach lub filmach, które wykonali odnajdują obiekty, które można zakwalifikować jako UFO. Jednocześnie osoby te niczego nie widziały podczas robienia zdjęcia/filmu.
Aparaty fotograficzne i kamery cyfrowe posiadają tzw „filtr dolnoprzepustowy”. Wyjaśnienie z internetu:
cytat 1
„Optyczny filtr dolnoprzepustowy (ang. Optical Low Pass Filter, OLPF) bywa też nazywany filtrem antyaliasingowym. Jest on częścią wielu aparatów cyfrowych i znajduje się bezpośrednio przed matrycą. Jego główną rolą jest odcięcie informacji zawartych w wysokich częstotliwościach obrazu, dzięki czemu możliwe jest ograniczenie występowania efektu mory i przekłamań barw powodowanych przez fale wysokiej częstotliwości. „
cytat 2
„Głównym zadaniem filtra jest odcięcie fal świetlnych o częstotliwościach, które wprowadzają zakłócenia w próbkowaniu obrazu podczas jego zmiany na formę cyfrową. Likwidowany jest niekorzystny dla obrazu fotograficznego zjawisko aliasingu, czyli schodkowania obrazu. Dodatkowo dzięki jego zastosowaniu do matrycy dochodzi światło widzialne, ale nie dochodzi podczerwone.”
PODSUMOWANIE
Wydaje się, że osoby, które chcę zauważać UFO powinny być wyposażone w okulary z filtrem polaryzacyjnym.
czytaj dalej
[...] przesyłam fragment książki Suworowa - Wybór, fragment ten opisuje jak Wolf Messing (na potrzeby książki Rudolf Mazur) "oczarował" Stalina, oczywiście jest to obraz stworzony i opisany na potrzeby fikcji literackiej ale sam wydźwięk i ogólne wydarzenie ma dużo wspólnego z prawdą i w Rosji jest powtarzane jako "legenda" od lat.
Dyrektor ukłonił się dyskretnie, uśmiechnął i jeszcze raz ukłonił. GOSBANK to miliardy rubli i setki milionów dewiz. Ale te miliardy, to tylko wirtualne zera w nieskończonych kolumnach liczb: debet–kredyt. Odebrać pieniądze znaczy tyle, co odebrać kwit, wydać pieniądze to wydać kwit. Odjąć od jednej kolumny, dodać do drugiej. Arytmetyka i tyle. Natomiast wypłacić gotówkę — tym się GOSBANK nie zajmuje. A z drugiej strony nie wypłacić też nie można. Tymczasem kasjer Piotr Prochorowicz nigdy w życiu nie odliczał kwoty miliona dolarów. Ani główny księgowy. Ani dyrektor. To właśnie wprawiło dyrektora w zakłopotanie. Jakoś tak dziwnie: odliczyć milion i wypłacić. Przy — jąć milion — to jeszcze jak cię mogę. Ale wydać?! Nieprzyjemnie jest wypłacać pieniądze. Dlatego dyrektor próbował gorączkowo znaleźć uzasadnienie, albo przynajmniej jakiś pretekst, który pozwoliłby je zatrzymać. Gdyby nawet musiał się z nimi rozstać, to nie teraz. Jeżeli nawet nie uda się uniknąć wypłaty, to przynajmniej należy spróbować odwlec ją w czasie. Ale w tym celu musiał znaleźć jakiś powód. Pomyślał, zastanowił się i raptem doznał olśnienia: a może to zwyczajny hochsztapler! Dlatego dyrektor uśmiechnął się, puścił oko do księgowego i uprzejmie, trochę nawet za uprzejmie, zwrócił się do interesanta: — Wasz czek nie budzi żadnych wątpliwości, ale być może... hmmm... jakby to powiedzieć... może to nie jest wasz czek! — I zapominając o jakichkolwiek pozorach uprzejmości dyrektor wrzasnął tak, jak zastępca szefa kijowskiego aresztu garnizonowego: — Pokaż dokument, ścierwo!
Jaki dokument? — zdziwił się interesant. — Dokument tożsamości! — syknął dyrektor. Wyszeptał to mięciutko, zjadliwie, starając się by te dwa słowa oddały w pełni zarówno pogardę dla aferzysty, jak i dumę z własnego sprytu. To doprawdy niesłychane! Żeby w całym GOSBANKU nikt nie uznał za stosowne wylegitymować tego naciągacza! Interesant przez chwilę zamyślił się i jakby zmieszał... Ożywili się strażnicy i kasjerzy: o, już widać, że kombinator. Ale zmieszanie zaraz zniknęło z jego twarzy. Uśmiechnął się czarująco i rozłożył ręce, wyrażając w ten sposób szacunek dla ustalonych zasad i wolę skrupulatnego respektowania wymogów administracyjnych. Z czarnego polerowanego stolika wziął ten sam szkolny zeszyt, uniósł go nad głową, aby wszyscy dobrze widzieli, a następnie wydarł jeszcze jedną czystą kartkę w kratkę i podał ją dyrektorowi.
Dyrektor się zmieszał. Kasjerzy zaszemrali: co za obyczaje? Kto to widział, żeby klienta tak traktować! Ale klient nie należał do obrażalskich. Życzliwy uśmiech na twarzy był najlepszym dowodem, że nie zamierza się gniewać, że pochwala pedanterię dyrekcji, nawet jeżeli w tym konkretnym przypadku dyrektor trochę przeholował. Milion dolarów, to nie w kij dmuchał! W takich okolicznościach lepsza jest nadmierna czujność niż lekkomyślność... Pragnąc w jakiś sposób załagodzić swoje nietaktowne zachowanie, dyrektor spytał uprzejmie: — Jakże pan udźwignie taki ciężar? — Zamierzałem wypożyczyć na godzinkę waszych milicjantów– strażników. — A, to co innego. Doskonały pomysł!
Narada. Ogromny gabinet. Wysokie, wąskie prześwity okien w murach trzymetrowej grubości. Na oknach białe jedwabne firany, spływają falującą mgiełką. Na ścianach dębowe panele boazerii. Długi stół przykryty zielonym suknem. Czerwone dywany ze wzorkiem. Po dywanach przechadza się Stalin. A ludowi komisarze siedzą przy stole. Obradują. Przemawiają. Dyskutują o uwarunkowaniach wiodących do zdecydowanego wzrostu produkcji amunicji. To łamigłówka nie tylko dla komisarza do spraw amunicji. Ludowy komisarz przemysłu metalurgicznego metali kolorowych też ma coś do powiedzenia. I ludowy komisarz przemysłu drzewnego. Jeżeli zbrojeniówka wyprodukuje w tym roku milion ton pocisków więcej niż w roku ubiegłym, to ile trzeba dodatkowo dostarczyć drewnianych skrzynek? Ludowy komisarz transportu też ma się nad czym zastanowić: jak dostarczyć surowce do fabryk i wywieźć gotową produkcję? I gdzie składować gotową amunicję? Myślcie, towarzysze. Kombinujcie. Nie na darmo naród wysunął was na odpowiedzialne stanowiska. Stalin krąży wokół stołu. Za plecami mówców. Safianowe buty i wełniane azjatyckie dywany skutecznie tłumią kroki. Ludowy komisarz zabiera głos, wysuwa niegłupi projekt, ale nie śmie spojrzeć za siebie. I trudno zgadnąć, czy Stalin oddalił się miękkim kocim krokiem w przeciwległy kąt pokoju, czy przystanął tuż za plecami. Bo Stalin milczy. Nikomu nie przerywa, nikogo nie poprawiasz niczym nie dyskutuje. A to może oznaczać wszystko...
Co pięć minut dzwoni telefon. Stalin podnosi słuchawkę, słucha, kiwa głową i bez słowa odkłada na widełki. Temat dzisiejszych obrad niespecjalnie go obchodzi. Wezwał komisarzy ludowych na naradę tylko po to, żeby byli świadkami, jak punktualnie o godzinie osiemnastej triumfalnie obwieści: „Zaprosiłem Mazura, a on się nie zjawił. Po prostu nie wpuszczono go na Kreml!”. Stalin zerka na staroświecki zegar. Ozdobne wskazówki nieuchronnie zbliżają się do momentu, kiedy mniejsza wskaże równo szóstkę, a duża dwunastkę. Wtedy obie wskazówki na chwilę utworzą linię prostą, dzielącą cyferblat na połowy. Dzwonki telefoniczne, to meldunki od Chołowanowa: tajni agenci nie stwierdzają obecności Mazura w okolicy Kremla, Mazur nie podszedł do zewnętrznych posterunków wartowniczych, nie zbliżył się do żadnej z bram: przez Spasską bramę nikogo nie wpuszczono, natomiast bramy Borowicka, Troicka i Nikołajewska zostały zamknięte. Przez ostatnie siedem godzin na Kreml nie wpuszczono ani jednego człowieka i ani jednego pojazdu.
Mazur wszedł do gabinetu Stalina bez pukania. Za nim wkroczyli trzej milicjanci — w kompletnym obłędzie, z czerwonymi od wysiłku gębami. Mazur nakazał, żeby postawili walizki koło fotela Stalina. Postawili. Wówczas polecił im odmaszerować, jednak po chwili zorientował się, że przecież nie będą mogli sami opuścić Kremla. Dlatego kazał im usiąść w poczekalni. Po przyjacielsku poprosił towarzysza Poskriebyszewa, sekretarza Stalina, żeby zatroszczono się o nich. Zasłużyli. Poskriebyszew kiwnął głową i wydał odpowiednie dyspozycje... Wskazówki zegara utworzyły linię prostą, francuski mechanizm zagrał melodyjkę, młoteczek z brązu uderzył w lśniący gong: bummm. — Nie przyszedł! — oznajmił Stalin. — Kto nie przyszedł? — nie zrozumiał Mazur
Stalin bardzo chciał, żeby Mazur przyszedł. Chciał żeby przedarł się przez kordony i blokady. Stalin cenił ludzi silnych, utalentowanych, ludzi obdarzonych nadzwyczajnymi zdolnościami. Lecz równocześnie Stalin nie chciał, żeby Mazur przyszedł. Nie chciał, żeby najpotężniejszy system ochrony i zabezpieczenia, jaki kiedykolwiek stworzono, został przez kogoś złamany. Stalin czuł sympatię do tego niezwykłego człowieka, a równocześnie nie chciał spotkać kogoś, kto był mocniejszy od niego samego. Mazur wkroczył do gabinetu Stalina cztery minuty przed czasem. Punktualnie o szóstej odpowiedział na triumfalną kwestię Stalina. Dopiero wtedy go dostrzegli. Zgroza wcisnęła komisarzy ludowych głęboko w fotele. Opuścili wzrok, próbując odgrodzić się od świata. A Stalin uśmiechnął się i figlarne iskierki pojawiły się w jego źrenicach. Znak najwyższego zachwytu. Z gatunku tych, jakie rosyjski człowiek umie wyrazić jedynie krótkim, soczystym przekleństwem. Stalin nie urodził się Rosjaninem, ale podbijając Rosjan i niepodzielnie nad nimi panując wiele od nich zaczerpnął, choćby sposób wyrażania zachwytu. On jeden wiedział wszystko o systemie własnej ochrony, dlatego tylko on potrafił właściwie docenić rangę wyczynu Rudolfa Mazura. Kiedyś ludzie polecą w kosmos, kiedyś dotrą do Księżyca, Wenus i Marsa, kiedyś sięgną Saturna i Neptuna. Ale cóż będzie znaczył pierwszy lot człowieka w przestrzeń kosmiczną w porównaniu z tym, czego właśnie dokonał czarodziej? W porównaniu z tym wyczynem blaknie cała dotychczasowa i cała nadchodząca historia ludzkości. Wynieść milion dolarów z banku — to banalnie proste. W dawnych czasach towarzysz Stalin sam rozpruwał banki. Wspólnie z innymi towarzyszami. Wprawiając Europę w stan osłupienia. W końcu bank to tylko bank. Ale jak prześlizgnąć się przez niezliczone łańcuchy tajnej stalinowskiej ochrony i wiecznotrwałe mury?! To po prostu niemożliwe. A przed Stalinem stał człowiek, który dokonał niemożliwego. Dlatego Stalin zbliżył się doń, objął go, następnie odszedł, wytrzepał popiół z fajki (obok popielniczki, gdyż nie spuszczał wzroku z Mazura), wreszcie trzepną dłonią w biurko, nie wytrzymał — i huknął słowami, które wydały mu się najbardziej odpowiednie do właściwe oceny dokonania: — O ty, k* twoja mać!
czytaj dalej
Witam serdecznie
Chciałbym podzielić się z Państwem pewną historią, która przydarzyła mi się w dniu moich urodzin.
Był to 3 czerwca 2019, dzień moich 24 urodzin.(wszystko działo się we Wrocławiu). Dodam jeszcze, że pochodzę z Głuchołaz.
Sen: Rozmowa przez telefon z panem Robertem B. o Głuchołazach (w śnie stałem wtedy obok mostu w Głuchołazach i patrzyłem w stronę góry Chrobrego). Podczas rozmowy zobaczyłem obiekt ufo, który pojawia się, znika i pojawia się po ułamku sekundy odwrócony do góry nogami w tym samym miejscu. (Był to biały dyskoidalny obiekt). Później opowiadam Panu Robertowi o moim dawnym śnie o „inwazji ufo” oraz o innych snach, które miałem i były również związane z ufo. (te inne sny, o których mowa śniły mi się również, ale parę lat temu).
Obudziłem się, przypominam sobie ten sen i patrzę w okno a następnie widzę:
-Dwa samoloty które się „ścigają” i przecina je linia innego samolotu: pęd ludzki który jest bezsensowny i nie prowadzi do niczego - (taka myśl pojawiła mi się w głowie, od razu, bez zastanawiania się nad tym)
- Po chwili zobaczyłem dwa duże ptaki które lecą w parze - (poczułem od razu oznakę czegoś dobrego, spokoju oraz współpracy). Dodam jeszcze, że dwa duże ptaki we Wrocławiu to rzadkość, za oknem zazwyczaj latały gołębie lub jaskółki.
Tak wygląda poranek moich 24 urodzin liczba ta od zawsze mi się podobała i w dzieciństwie często myślałem o tym, gdy będę miał 24 lata. ( nie wiem dlaczego akurat 24 lata ale zawsze miałem pozytywne myśli na temat 24 lat oraz tej liczby).
Dodam jeszcze, że później siedziałem na krześle przy biurku odwrócony głową w stronę okna spędziłem tak ok. 1.30h.( co nigdy się tak nie zdarza, nie aż tyle czasu). Podczas obserwacji nieba widziałem samoloty, ptaki ale pojawił się też biały podłużny obiekt obiekt w oddali, który szybko zniknął. ( wtedy też pomyślałem że skoro obserwuję niebo i widzę ptaki oraz inne samoloty, a później jakiś niezidentyfikowany obiekt to to nie jest przypadek i coś pozwoliło mi oglądać najpierw samoloty i ptaki, by później móc odróżnić je od tego nieznanego obiektu). Pojawił się znikąd i zniknął po chwili. Nie wiem czy obiekt widziany na niebie przewidział mi się czy nie, ale ten dzień był dla mnie bardzo przekonywujący oraz to co działo się od samego rana uświadomiło mnie jeszcze bardziej, że nie ma przypadków oraz, że jest przed nami jeszcze wiele do odkrycia. Cieszę się, że wtedy gdy to się działo zapisałem sobie to wszystko. Ogarniała mnie wtedy euforia oraz dreszcze i teraz mogę się tym z Państwem podzielić.
Pozdrawiam Pana Roberta oraz całą załogę okrętu Nautilus.
Jeśli zechcecie Państwo opublikować tę relację, to proszę bez podawania adresu e-mail.
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Tajemnicza siła wszechświata nazywająca się przeznaczeniem jest w stanie zmieniać losy ludzi poprzez jednostkowe, pozornie drobne wydarzenia. O jednej z takich historii opowiedziała pewna kobieta na portalu społecznościowym facebook. O tej relacji zawiadomił nas czytelnik serwisu. Sprawa trafiła do naszego działu XXI PIĘTRO- Twoja Historia.
From: j[...]
Sent: Thursday, July 25, 2019 1:40 PM
To: nautilus
Subject: Siła przeznaczenia - wypadek
W załączniku podsyłam wpis z fb kobiety , znanej kobiety. Która uważa, że zaspała do pracy , spóźniła się na autobus . Bo tak po prostu musiało być , musiała pomóc tej kobiecie i dziecku. Siła przeznaczenia.
Pozdrawiam,
Paweł
czytaj dalej
W połowie 2013 roku miałem ciekawy, kolorowy sen, który mocno utkwił mi w pamięci. Byłem w wielkim pałacu z bardzo szerokimi schodami rozszerzającymi się i zaokrąglonymi na końcu. Miałem świadomość, że jest to Niebo. Było tam bardzo dużo dzieci pięknie kolorowo ubranych, biegających po tych schodach w górę i w dół.
Wiedziałem, że te dzieci mają się dopiero narodzić. Poznałem tam przepiękna małą dziewczynkę, która była najpiękniejszą istotą, jaką kiedykolwiek spotkałem. Uzmysłowiłem sobie, że piękno ziemskie, w stosunku do tego, co widziałem nie jest w stanie w żadnej mierze przekazać i opisać tego blasku i doskonałości „niebiańskiego” piękna, że to, co my widzimy, odczuwamy i opisujemy na Ziemi, to jest nikłe odbicie tego, co istnieje w „nadrzeczywistości”, że to, co ziemskie to jest „maja”- ułuda, złudzenie, zjawa. A to, co tu w Niebie istnieje jest wieczne, nieprzemijające i prawdziwe.
Można to porównać do kogoś, kto chcąc pokazać i opisać słońce zapala świeczkę. Była to bardzo ruchliwa - „jak żywe złoto” dziewczynka, rozszczebiotana, przymilna i figlarna. Miałem przekaz, że to będzie córka Beatki, mojej córki, która wczoraj - 27 marca 2014 r. urodziła pięknego drugiego po Noem syna – Natana. To, co najmocniej mi utkwiło, co szczególnie zapamiętałem, to „nieprzekładalność” na nasz język tej rzeczywistości, która kojarzy się z platońskim „światem idei”, ale idei i bytów bardziej realnych, prawdziwszych i piękniejszych niż to, co nas otacza na co dzień tu na ziemi. Mam nadzieję, że ten sen się kiedyś urealni!
[dane do wiad. FN] (dziadek)
czytaj dalej
Dzień dobry, Piszę do Was droga Załogo w związku z artykułem na FB o Chupacabrze, czytając go przypomniałem sobie dawny epizod koło 2005(2006?) roku gdy przebywałem u rodziny na Podlasiu;
Razem z młodszym bratem i kuzynowstwem jak to dzieci bawiliśmy się w pobliżu lasu, który z jednej strony kończył się na polach, w pewnym momencie coś poruszyło łany zboża i wyszło na chwilę na widok, było to jakieś zwierzę wielkości dużego psa(?) pamiętam tylko, że kuzynka zawołała "o, kangur!" kolor jeśli dobrze pamiętam to jakiś szarawy, raczej chude (kuzynostwo żyło całe życie w tamtych rejonach więc odróżnia zająca, od lisa itd.) zwierzę chyba nas zauważyło i szybko uciekło kicajac w zboże, troche się przestraszyliśmy i zdecydowaliśmy wrócić do domu. Widzieliśmy to może z odległości 5m?
Piszę może dość chaotycznie, ale robię to z telefonu, więcej niestety nie pamiętam, kuzynka pamięta też tylko, że widzieliśmy kangura wychodzącego ze zboża :)
Łącząc wyrazy szacunku
M
/email dostaliśmy 15 lipca 2019/
I jeszcze jeden e-mail z 2016 roku
From: [...]
Sent: Saturday, December 10, 2016 10:08 PM
To: nautilus
Subject: spotkanie oko w oko z potworem
Dzisiaj, 12 grudnia 2016 czytając wasz artykuł z dnia 25 sierpień 2009 o chupakabrze,
dopiero dowiedziałam się cóż to za stwora widziałam kilka lat temu, do tej pory raz w życiu.
Otóż idąc trasą ok 2 km asfaltową między polami do sąsiedniej wioski. Wszędzie pola, to była wiosna gdzieś koniec kwietnia 2012 więc pola były puste z lekką trawką, las na horyzoncie jakieś 100, 150 metrów od drogi.
Szłam wtedy od pociągu z augustowa (gmina grabów nad pilicą), była godzina 10 rano Wychodząc ze wsi przeszłam ze 100 metrów i wiedzę jak z lasu wybiega "na ślepo" jedno (co dziwne, bo sarny biegają po trzy lub więcej a dziki w stadach i to po ciemku) zwierze. Co jeszcze dziwniejsze jakby mnie nie widziało z daleka.
Ja mimo że noszę okulary widziałam je od samego początku, jak tylko wyskoczyło z lasu, za polami. Od razu zrobiło to na mnie wrażenie, bo poruszało się tak jak jedyne w polsce zwierze a mianowicie królik-kicało vel skakało, na dwóch łapach. Mówię do siebie a co to za królik jakiś ponadmetrowy. Niewiedziałam co o tym myśleć.
Leciało z lasu przez pola, prostopadle do mojej drogi, którą szłam. Co śmieszne, stworzenie to dokicało do samego asfaltu a los zechciał że ja akurat doszłam do tego miejsca, więc stanęliśmy na przeciwko siebie oko w oko:) tyle że po dwóch stronach asfaltu byliśmy (gdybym wtedy wiedziała że to potwór to napewno bym nie szła przed siebie) Serce prawie mi staneło. Było prawie mojej wielkości, co najmniej mogło mi sięgać do ramienia, mam 160 cm wzrostu. Jakby się tak na mnie rzuciło to już po mnie.
Naszczeście jak dokicało do asfaltu ja byłam po drugiej stronie ulicy, wtedy tak jakby dopiero mnie zauważyło.
Zrobiło w tył zwrot i tak jak biegło w moją stroną tak pobiegło spowrotem przez pola do lasu. Od razu poinformowałam męża mówiąc mu że po polsce biegają kangury. Opis istoty: skacze na dwóch łapach, ma krótką jasnobeżową sierść tak jak kangur i przednie łapy w górze, i wzrost tak 140, 150. Długo sie nad tym zastanawiałam, nawet bałam sie pomyśleć że to mogłaby być czupakabra, a jednak wszystko na to wskazuje
Monia
czytaj dalej
[e-mail z 13 lipca 2019] Cześć, dzisiaj około 12:30 dostrzegłem przelot czegoś bardzo dziwnego. Początkowo myślałem że to klucz ptaków, później że może formacja samolotów ale w końcu nie wiem co to było. Udało mi się to nawet dość wyraźnie nagrać moim telefonem Huawei Y6. W każdym razie pomyślałem, że to może coś nietypowego wartego uwagi.
Widziałem to z Samogoszczy obok Wilgi, leciało właśnie na Wilgę. Dodam, że nie słyszałem żadnego dźwięku. Odnoszę wrażenie, że w ogóle nastała jakby cisza kiedy to leciało. Nawet jacyś ludzie pod sklepem przestali rozmawiać.
Może sobie wkręcam, ale nie na co dzień widuję takie zastanawiające rzeczy.
pozdrawiam Grzegorz
OBSERWACJA DZIWNEGO OBIEKTU
13 lipca 2019, godz. 12:30
okolice Samogoszczy (woj. Mazowieckie)
...poniżej klatki z filmu.
Poniżej jeszcze dwa e-maile z naszej ostatniej poczty.
From: [...]
Sent: Saturday, July 13, 2019 12:01 PM
To: nautilus
Subject: Katowicki Spodek
Witam Mostek Kapitański !
Zwracam się do Was z takim mnie nurtującym już wiele, lat pytaniem - może coś Wiecie na ten temat ?, a mianowicie; czy główni architekci Katowickiego Spodka (Maciej Gintowt, Maciej Krasiński i Jerzy Hryniewiecki) mieli jakieś spotkania z UFO ?. Myśl ta mi towarzyszy za każdym razem jak przejeżdżam obok niego, a często mi się przytrafia, ponieważ mieszkam od urodzenia na Śląsku. Jestem przekonany osobiście, że taki projekt, musiał powstać w głowie człowieka lub ludzi, którzy interesowali się tematyką lub mieli własne przeżycia związane z UFO. Projekt samego spodka był w owym czasie bardzo awangardowy, powiedziałbym wyprzedzający naszą ówczesną Polską rzeczywistość (przypomnę spodek budowano od 1964 do 1971 tym czasie w Polsce szalał komunizm a wszelkie budowle użyteczności publicznej miały podkreślać "jedynie słuszną" drogę rozwoju jaką wybrał nasz kraj tzn. partia) Z tego co wyszperałem w internecie znalazłem, że budowa Spodka stanęła pod znakiem zapytania jeszcze w trakcie budowy ! Inżynierowie z Gliwic i Warszawy byli przekonani, że konstrukcja Spodka może się zawalić, gdy znikną podpory a na widowni zasiądą ludzie. Gdy ukończono budowę zdecydowano wówczas o przeprowadzeniu próby, polegającej na tym, że "spędzono" do spodka ponad 4 tys. żołnierzy, którzy na znak-sygnał równocześnie, zaczęli tupać i podskakiwać - aby wywołać drgania. Okazało się, że wszystko jest w porządku (drgania mieszczą się w normie). Zastanawiającą również rzeczą jest też dla fakt, że gorącym zwolennikiem budowy Spodka w centrum Katowic był sam wojewoda śląski gen. Jerzy Ziętek, który chciał, by był on symbolem miasta (musiał wg. mnie mieć też otwarty umysł, co wśród ówczesnych dygnitarzy było rzadkością). Może znajdzie się wśród naszej załogi Nautilusa osoba, która mogłaby coś więcej powiedzieć na ten temat. Szkoda, że projektanci takiej wspaniałej budowli stanowiącej chyba ewenement na skale światową już nie żyją.
Ps.
Przesyłam Wam również zdjęcia spodka, które ściągnąłem z sieci.
Pozdrawiam Serdecznie mostek Kapitański i Załogantów ! Gorki73
From: [...]
Sent: Saturday, July 13, 2019 12:13 PM
To: Fundacja NAUTILUS
Subject: Re: Dzień dobry
Witam ponownie,
Niedawno prowadziłam z Wami korespondencję w sprawie peryskopu. Nie wiedziałam, że zostanie to opublikowane ponieważ wcześniej nie wchodziłam na wasza stronę. O Was powiedziała mi moją koleżanka, która siedzi mocno w temacie UFO i powiedziała żebym napisała do Was co zrobiłam ale raczej z nadzieją że skoro się zajmujecie tematem to będziecie w stanie mi wytłumaczyć co widziałam i dlaczego.
Teraz piszę bo dzisiejszej nocy koło mojego łóżka widziałam kulkę prawie przezroczysta z takimi nitkami blado białymi rozchodzacymi się od środkami. Przypominało mi dmuchawiec właśnie przez te nitki ale taki prawie niewidoczny. Przesuwała się wzdłuż łóżka w stronę mojej głowy. Przestraszyłam się i odwróciłam w drugą stronę przykryłam się kołdrą. Nie patrzyłam już w tamtą stronę ale długo nie mogłam zasnąć. Co to było ?
Orbsy podobno widać jedynie na fotografiach a w sumie to mogło by tym być. Umielibyscie mi to wytłumaczyć ? Byłabym wdzięczna
Pozdrawiam
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.